Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Rząd Donalda Tuska bez kłamstwa nie potrafi funkcjonować. Podczas debaty sejmowej na temat katastrofy smoleńskiej minister zdrowia Ewa Kopacz stwierdziła, że miejsce katastrofy zostało dokładnie zbadane do głębokości jednego metra i zabezpieczone.

Tymczasem okazuje się, że do tej pory ludzie znajdują tam dokumenty tych, którzy zginęli w tej katastrofie, elementy ich garderoby, a nawet- o zgrozo!- części ciała. Tu już nawet nie chodzi o śledztwo, ale o szacunek dla zmarłych i ich rodzin. O to, żeby nie tylko rzeczy osób, które zginęły w Smoleńsku, ale także szczątki ich ciał miały godny pochówek. Słowa Tuska skierowane do obozu braci Kaczyńskich, że wyginą jak dinozaury nabierają nowego, jeszcze bardziej ponurego znaczenia. Część dinozaurów zginęła w katastrofie, a ich szczątki pozostały pod Smoleńskiem…

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. Tusk zawsze kreował się na „swojego chłopaka z sąsiedztwa”. Zawsze napinał się, że jest „chłopakiem z podwórka”. Tylko, że na podwórku funkcjonują pewne zasady. Sam na własnej skórze tego doświadczyłem. Dziesięciu szło grać  w piłkę, tzw. „blokówkę”, czyli blok na blok i czasem te blokówki kończyły się regularną bijatyką i niejednokrotnie wracało się poobijanym, ale wracało się tak jak wyszło z własnego podwórka- w dziesięciu. Niepisana zasada była taka, że nie zostawiało się na boisku, czy polu walki żadnego kolegi. Ucieczka w momencie, gdy któryś z kolegów potrzebował pomocy skończyłaby się podwórkową anatemą i takiemu zajęczemu sercu nie podawało się później ręki.

Na polu walki żołnierze nigdy nie zostawiają swoich poległych kolegów. Zawsze zbiera się nie tylko ciała, ale także ich rzeczy osobiste i rolą dowódcy jest oddać te drobiazgi najbliższym poległych. Tusk pozostawiając samemu sobie miejsce katastrofy, nie tylko drobiazgi i rzeczy osobiste osób, które zginęły w tej tragedii, ale także szczątki ciał złamał nie tylko podwórkowe zasady, ale także te, których przestrzegają żołnierze. Bo to on, gdy zginął prezydent jest dowódcą. To on powinien dołożyć wszelkich starań żeby to miejsce było odpowiednio zabezpieczone i przeszukane, a to co zostało z osobistych rzeczy zmarłych powinno wrócić do ich najbliższych pogrążonych w żałobie. Tymczasem po raz kolejny zachował się jak chłopaczek w krótkich gatkach, a nie charakterny chłopak z podwórka na jakiego się kreuje.

To kolejna kompromitacja rządu Tuska. Czy jest to następna nieudolność jego ekipy? Czy też namacalny dowód na niechęć do obozu nieżyjącego prezydenta do tego stopnia, że za nic mają to co zostało na miejscu katastrofy? Tak czy owak partia miłości i jej rząd po raz kolejny pokazali pogardę nie tylko dla drugiego człowieka, ale także dla zmarłych. Tusku! Jeśli nie wiesz co to honor, poczucie obowiązku i nie szanujesz żywych, to szanuj chociaż zmarłych!

Amator

Za: http://amator.blog.onet.pl/