Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Największym przegranym zakończonych wyborów jest polski Kościół. Politycy zdołali doprowadzić do przedmiotowej jedynie jego roli w życiu publicznym. Przyjmując mało kontrowersyjną tezę, że podstawowym zadaniem Kościoła w tym obszarze jest przeciwstawianie się tendencjom laickim napierającym z Europy Zachodniej, wybory stały się okazją dla dobrowolnego demolowania barykad przez obrońców.
Będzie źle, jeżeli w Polsce nie pojawi się mocny trend reprezentujący pogląd, że nie potrzebujemy ani "kościoła toruńskiego", ani "kościoła łagiewnickiego" - potrzebujemy Kościoła Katolickiego. Ten pierwszy angażuje się najmocniej jak można w kampanię kandydata, który bardzo ładnie deklaruje, ale bardziej emocje niż poglądy. Natomiast gdy tylko otrzyma poparcie, którego oczekiwał, robi szefową swojego sztabu osobę o poglądach predestynujących do zajęcia wysokiego stanowiska przy J. Zapatero.
Ten drugi, angażując się w kampanię kandydata, który też deklarując się jako katolik, głosi wprost poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Dla podkreślenia swego stanowiska publicznie przystępuje do komunii podczas ważnych uroczystości kościelnych. To wszystko zostaje skwitowane przez duchownych stwierdzeniem, że "katolik nie ma obowiązku głosować na katolika".
Brakuje Kościoła Katolickiego, a więc tego, który nie baczy na to, że polityka lubi się osobiście, czy też, że po kontaktach z politykiem oczekuje się doraźnych korzyści. Nie chodzi oczywiście o to, by biskupi nie znali polityków, czy też w ogóle nieobecności w życiu publicznym. Wrogowie Kościoła lubią nazywać to rozdziałem Kościoła od państwa.

W najbliższym czasie należałoby oczekiwać nie odsunięcia się Kościoła /duchownych i świeckich/ od polityki, ale wręcz dużo większego zaangażowania. Widać bowiem wyraźnie, że szereg problemów, które będą kluczowe, ma ewidentnie charakter moralny. Predyspozycje polityków do zajmowania się nimi są, łagodnie mówiąc, dalekie od stanu pożądanego.

Przykładowo, jeżeli cała klasa polityczna dąży do uregulowania w Polsce kwestii zapłodnienia pozaustrojowego tak, by znaleźć się w logice unijnej dyrektywy fundamentalnie niezgodnej z prawem naturalnym, to Kościół nie powinien dawać się rozgrywać jako atut między partiami, które przy tej okazji chcą jedynie kreować swój wizerunek, nie bacząc nadmiernie na sedno problemu. Należałoby raczej konsekwentnie bronić swojego poglądu nie zajmując się nadmiernie tym, komu się to podoba, a komu nie. Komu jest to na rękę, a kto woli ze względu na doraźny interes polityczny cieniować lub wręcz wypaczać to nauczanie. Kościół lokalny powinien po prostu konsekwentnie i mocno bronić jedynie tego, co sam powszechnie naucza.

Demokracja liberalno-medialna ma swoją logikę, do której Kościół zapewne nie pasuje. Jako katolicy będziemy niestety chyba jednak musieli w najbliższym czasie z tą logiką żyć. Czy można oczekiwać, że Kościół ani nie da się przemielić tej machinie przyjmując jej reguły, ani usłyszawszy parę głośniejszych pohukiwań, nie ucieknie do konta, udając, że go nie ma?

Kościół, czyli tak świeccy, jak duchowni - przede wszystkim nie przedkładając nad wszystko interesu partyjnego, powinien robić swoje. Póki co, w Polsce sprawy idą w złą stronę.

Ludwik Skurzak

Za: http://prawica.net/opinie/22597

Za: http://zalewska.blog.onet.pl/