Sytuacja z końca XVIII wieku powtarza się na naszych oczach, trwa likwidacja państwa polskiego. Wtedy istnienie Rzeczypospolitej zakończyło się efektownymi rozbiorami, ale poprzedziło je wieloletnie ingerowanie w sprawy wewnętrzne naszego państwa mocarstw ościennych.
Nie wiem jakie wydarzenie historycy kiedyś, w przyszłości, uznają za kres istnienia niepodległej Polski na początku XXI wieku, czy będzie to przyjęcie przez III RP traktatu lizbońskiego, czy jakieś inne wydarzenie, które było, albo takie, które dopiero będzie. Pozostaje obserwować ingerowanie z zewnątrz w wewnętrzne sprawy Polski i, niestety, śmiać się z polityków, którzy puszą się udając samodzielnych graczy na scenie politycznej, podczas gdy tak naprawdę są tylko kukłami za pośrednictwem których ci z zewnątrz rządzą Polską.
Wirtualna Polska za „Dziennikiem Gazetą Prawną” podała, że Niemcy nie chcą, aby Polska dostała 80 milionów euro, czyli 320 milionów złotych, dotacji z Unii Europejskiej na budowę gazoportu w Świnoujściu. Oficjalnie chodzi o zastrzeżenia ekologiczne, nieoficjalnie o to, że nasz terminal będzie konkurencją dla gazociągu Nord Stream. Niemcy domagają się, żeby Polska przeprowadziła wyjątkowo drobiazgowe analizy oddziaływania terminalu na środowisko po ich stronie granicy. Opóźniłoby to zaplanowane na połowę września rozpoczęcie budowy gazoportu.
Mikołaj Budzanowski, wiceminister skarbu w rządzie Donalda Tuska, powiedział „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, że skutkowałoby to też unieważnieniem decyzji środowiskowej oraz pozwolenia na budowę. Według niego gazoport zostałby uruchomiony nie w połowie 2014 roku, ale co najmniej dwa, trzy lata później. Resort zapewnia, że Polacy odpowiedzieli na wszystkie pytania w kwestiach ekologicznych.
Wirtualna Polska podaje też, że eksperci rynku gazu, na których powołuje się „Dziennik Gazeta Prawna” uważają, że Berlin dobrze wie, iż gazoport to kluczowa inwestycja z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Ma to związek z budową rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nord Stream. Niemieckie firmy gazowe liczyły bowiem, że za pośrednictwem Nord Streamu będą sprzedawać nam rosyjski surowiec.
I czemu tu się dziwić? Chyba tylko tytułowi jaki Wirtualna Polska dała artykulikowi na ten temat: „Niemcy blokują dotacje na nasz gazoport. Będzie wojna?” Przyznają państwo, że pytanie, czy będzie wojna jest idiotyczne. Normalne jest bowiem, że ważniejsze są interesy suwerena, niż państwa uzależnionego, że suweren wykorzystuje państwo przez siebie uzależnione, aby bogacić się, że państwo podporządkowane pokornie słucha, co suweren zdecyduje w jego sprawie.
Berlin za pośrednictwem struktur Unii Europejskiej, a pewnie i swojej agentury, tchórzliwych polityków, którzy myślą, że sukces Polska odnosi wtedy, gdy jakiś unijny dygnitarz, Aniela Merkel czy Włodzimierz Putin poklepie ich po plecach, a jakaś gazeta we Francji lub Niemczech pochwali ich za „europejską postawę”, łapówek dla różnych organizacji itd. podporządkował sobie Polskę i teraz może z tego faktu korzystać.
Trzeba było nie przyjmować traktatu lizbońskiego, wtedy Polska mogłaby prowadzić w miarę samodzielne działania na arenie międzynarodowej. A teraz pozostaje tym wszystkim wiceministrom, ministrom, premierom, prezydentom, posłom, senatorom udawać, że jeszcze coś od nich zależy i przyjmować w podskokach to, co Unia rozkaże. Jak dzieci chcą mieć ciastko i zjeść ciastko.
Nadzieje na rozwiązanie problemu polskiego gazoportu przynosi kolejna informacja jaką znalazłam na Wirtualnej Polsce. Otóż Aniela Merkel powiedziała, że jest „bardzo niechętna” aby zaakceptować zmianę sposobu liczenia długu publicznego w Unii Europejskiej. „O zmianę metodologii w liście do Komisji wystąpiło 9 państw Unii Europejskiej na czele z Polską. Proponowane zmiany zakładają taką kalkulację długu publicznego, która uwzględniałaby koszty wprowadzonej reformy emerytalnej.
W przypadku Polski oznaczałoby to niedoliczanie do długu transferów do Otartych Funduszy Emerytalnych” – czytamy na portalu. Może wystarczy, że Polska zrezygnuje z budowy gazoportu, a wówczas Aniela Merkel łaskawie zgodzi się na taką żonglerkę liczbami, żeby nawet wtedy, gdy dług publiczny będzie nad Wisłą rósł, to na papierze wyjdzie, że spada. Co jej zależy? A w dodatku jej protegowany premier Donald Tusk będzie miał na koncie kolejny sukces! To co z tego, że oszukany? Na inny go nie stać.
Michał Pluta
Za: http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=125&pid=2826