Kanonem wspomnień o Sierpniu`80 jest scena zawarcia w dniu 31 sierpnia 1980 r. w Sali BHP Stoczni Gdańskiej porozumienia pomiędzy Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym a delegacją władz PRL. Scena ta przywoływana jest przez postkomunistyczną propagandę, jako ikona symbolizująca możliwość dialogu i współpracy „Polaka z Polakiem". Ma to znaczyć, że obie strony łączył ten sam cel. Oto działacz założonych dwa lata wcześniej antykomunistycznych Wolnych Związków Zawodowych podpisuje dokument wynegocjowany z przedstawicielem PZPR.
Ten mit jest wierutnym, komunistycznym, ordynarnym kłamstwem. Działacze PZPR nie byli polskimi patriotami i gdy w dziesięć lat po Grudniu`70 wybuchł w Gdańsku kolejny antykomunistyczny bunt, jego źródłem nie było pragnienie porozumienia się ze zdrajcami polskości, a zmuszenie ich do uznania praw narodu.
Cel WZZ był jasno określony - utworzenie niezależnego od władz przedstawicielstwa społecznego, zdobycie przyczółka wolności, który możnaby następnie rozszerzać, aż do całkowitej likwidacji komunizmu. Zbrojna przewaga komunistów, grożących ponadto zawezwaniem pomocy armii sowieckiej, zmuszała MKS do ostrożności. Dlatego przyjęto ofertę postpaxowsko-rewizjonistycznych pośredników - zgodę na przyjęcie zasłony, czyli tzw. kierowniczej roli partii w państwie. W sławnym filmie „Robotnicy`80" Bronisław Geremek przyznaje: „Od samego początku gdyśmy przyjechali intencją naszą było powiedzieć, że całemu krajowi zależy na tym, żeby to jak najszybciej się skończyło, to znaczy żeby dojść do porozumienia. Obu stronom to powiedzieć i powiedzieliśmy obu stronom. Zanieśliśmy nasz apel zarówno do Komitetu Strajkowego jak i prosiliśmy o przekazanie Komisji Rządowej."
Warto sobie dzisiaj, trzydzieści lat po Sierpniu`80 i dwadzieścia lat po upadku komunizmu, ten film przypomnieć (najlepszym dowodem, że warto, jest fakt, że od dawna nie jest już wznawiany). Dla Geremka i jemu podobnych „to", czyli ogólnopolski bunt przeciw komunizmowi i sowietyzmowi, był nieporozumieniem, które trzeba jak najszybciej zamazać i przerobić na „socjalistyczną odnowę" w typie Października`56.
Wiem to dobrze, ponieważ byłem tego strajku czynnym uczestnikiem, a nie najętym przez władze PRL pośrednikiem. Gdy przypominam sobie, że 31 sierpnia rozradowany Tadeusz Mazowiecki dziękował mi mówiąc: „To wszystko dzięki panu", jest mi wstyd, bo my - działacze WZZ - choć zdawaliśmy sobie sprawę z historycznej skali sukcesu, nie czuliśmy radości, bo radość byłaby wtedy, gdybyśmy komunizm unicestwili.
Nasze stanowisko zostało zaświadczone na filmie, gdy kamera pokazuje podpisujących porozumienie i przenosi obraz w górę, na moją postać w koszulce z napisem Solidarność. Kieruję zachowaniem zgromadzonych w Sali BHP delegatów stojąc nad podpisującymi z rękami demonstracyjnie skrzyżowanymi na piersiach i twardą wyrażającą przekonanie, że na razie aprobujemy ten częściowy sukces w wojnie z komunizmem, ale następnym razem będziemy już walczyć o pełne zwycięstwo.
To ujęcie nie jest przypadkowe. Wcześniej obszedłem całą salę wydając dyspozycję, żeby delegaci strajkujących zakładów pracy asystowali ceremonii na siedząco i w całkowitym milczeniu. Chodziło o przekazanie obrazu kontrastowo odmiennego od tego, który komuniści wyreżyserowali poprzedniego dnia na zakończenie strajku w Szczecinie. My demonstrowaliśmy naszą dumę ze zmuszenia zdradzieckiego przeciwnika do ukorzenia się przed wolą Polaków, ale nie mogło być mowy o brataniu się z sowieckimi janczarami.
Okazalo się jednak, że, mimo zarządzonej przeze mnie rano wymiany przepustek, wróg zdołał wprowadzić na salę swoich ludzi. Zaczęli klaskać w chwili, gdy Mieczysław Jagielski kończył przemówienie słowami: „naszej socjalistycznej ojczyzny Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej." Stałem nadal nieporuszony i dywersantów szybko uciszono. Uznałem jednak, że ponieważ uroczystość była transmitowana „na żywo" przez telewizję, musimy zagłuszyć ten odgłos zdrady i zdominować relację naszym głosem. Szybko rozstawiłem mojego brata i paru drukarzy w różnych końcach sali i w chwili gdy negocjatorzy zaczęli schodzić ze sceny dałem znak do skandowania hasła: „Le-chu, Le-chu!". Sala natychmiast z entuzjazmem podchwyciła skandowanie i transmisja stała się naszym widowiskowym tryumfem (chciałem dać hasło „Wu-Zet-Zet", ale obowiązywała już niewymawialna nazwa „NSZZ" i w efekcie biedny Bolek do dziś powołuje się na to skandowanie, jako znak swojego przywództwa).
Sierpnień`80 był dzieckiem Grudnia`70, ale wszystkie polskie bunty były kontynuowaniem Powstania Warszawskiego przeprowadzanego innymi środkami. Antykomunizm jest najważnieszym polskim obowiązkiem i potwierdza to fakt, że „Solidarność", jako ruch ogólnonarodowy ukonstytuowała się 17 września - w rocznicę tej zdrady, której skutki - okazuje się to przez zbrodnię smoleńską i prześladowanie krzyża - nadal kształtują polski los.
Krzysztof WyszkowskiZa: http://www.wyszkowski.com.pl/index.php/artykuy/26/1566-toq-czyli-polsko