Zagrywka z łagodną kampanią prezydencką była łatwa do rozszyfrowania. Wystarczyło słuchać ostrzeżeń wrogów i postępować odwrotnie. Najtrafniej ten mechanizm pokazał Aleksandr Ścios:
„Absolutny prymat przysługuje jednak grupie rządzącej w nadążaniu za rosyjskimi instrukcjami dotyczącymi komentowania zachowań opozycji wobec tragedii smoleńskiej. Generalną zasadę związaną z interpretacją postawy PiS-u sformułował już 12 kwietnia 2010 roku "Moskowskij Komsomolec" gdy obwieścił, że "jest już pewne, iż śmierć Kaczyńskiego zostanie wykorzystana do celów politycznych". Dla pewności, instrukcję powtórzono po kilku dniach w publikacji "Komsomolskiej Prawdy" gdzie pojawiła się wypowiedź Siergieja Markowa deputowanego do Dumy Państwowej, który wyraził obawę, że „katastrofa pod Smoleńskiem i tragedia katyńska będą wykorzystane w kampanii wyborczej, co po raz kolejny nastroi zwykłych Polaków przeciwko Rosji i ochłodzi dwustronne relacje”.
Już w kilka dni później, w wypowiedziach ludzi Platformy pojawiły się zarzuty, jakoby prezes PiS chciał wykorzystywać śmierć brata w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. 26 kwietnia poseł PO Adam Szejnfeld, komentując decyzję Kaczyńskiego o kandydowaniu ostrzegł, że „jeśli PiS i Jarosław Kaczyński będą chcieli wykorzystać dramatyczną, traumatyczną sytuację, to tylko zaszkodzą tym swojej kampanii”, zaś ówczesny kandydat PO Komorowski nie omieszkał podzielić się uwagą, że "druga strona, prowadząc kampanię, umiejętnie zagospodarowuje nastrój żałoby. Trzeba bardzo uważać, żeby nie tworzyć wrażenia nadużycia nastroju żałobnego”.” Aleksander Ścios, MY – OPOZYCJA, Salon24.pl
Kampanię prezydencką 2010 można było więc wygrać tylko wykorzystując w niej Smoleńsk i nastrój żałoby narodowej. Tak przynajmniej twierdzili nasi wrogowie. Jarosław Kaczyński jednak nie zrobił tego, czego najbardziej obawiał się układ. Posłuchał swoich speców od wizerunku i sztabu wyborczego, a ci słuchali biłgorajskiego „członka z ramienia”.
W marcu ostrzegałem, po co jest zabawa z sondażami, dającymi nadzieję na demokratyczne zwycięstwo w najbliższych wyborach:
„Obecne zabawy sondażowe dające PiS wielkie szanse mają więc być dla opozycji fałszywą nadzieją, że władzę da się odzyskać w jesiennych wyborach. Mają skłaniać JK do łagodzenia nastrojów i do niekonfrontacyjnego przygotowywania się do rocznicy tragedii smoleńskiej. Patrioci mają łudzić się, że zwycięstwo PiS w najbliższych wyborach jest nieomal pewne. Mają nie dostrzec okazji do pokrzyżowania planów GTW. Wiara w łatwe i pewne zwycięstwo na jesieni to metoda razwiedki, by przeczekać kolejny niebezpieczny dla niej okres początku kwietnia. Nie muszę dodawać, że gdy niebezpieczeństwo minie, powrócą bezpardonowe ataki na Jarosława Kaczyńskiego, a sondaże (i wynik wyborczy) znowu wrócą do normy.” DLACZEGO PRZEKRĘCILI WAJCHĘ?
W niedzielę do Warszawy zjechało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi w bojowych nastrojach. Jarosław Kaczyński nie przedstawił wcześniej jednak żadnego konkretnego planu i nie wyartykułował konkretnych żądań, z jakimi mamy jechać do Warszawy (zrobiła to jedynie dzielna kobieta, Ewa Stankiewicz, która teraz z niewielką grupą osób walczy z przeważającymi siłami HGW). Manifestacje przebiegły pokojowo, za co nawet Kaczyński pochwalił przybyłych. Jaka jednak była reakcja naszych wrogów? Oskarżyli go natychmiast o rozpętanie wojny domowej!
Tym to prostym sposobem Jarosław Kaczyński został po raz kolejny prostacko ograny. Nie dość, że zapewnił pokojowy przebieg rocznicy, to jest winny wywołania wojny i zapewne niedługo będzie musiał bronić się przed delegalizacją PiS. Kampania nienawiści salonu będzie się tymczasem rozwijała w najlepsze. Wybory jesienne przegramy i bez żadnych przeszkód dokona się „dorżniecie watahy”.
Czy nie lepiej byłoby więc odpowiadać za prawdziwe, a nie domniemane polityczne „winy”? Piłsudski wybrał właściwie…
Panie Premierze, najwyższy czas zmienić doradców!
Paweł Chojecki
Za: http://idzpodprad.salon24.pl/297732,znowu-oszukali-kaczynskiego
Nadesłał: Jacek