Już od dłuższego czasu w trakcie kolejnych wyborów spotykamy się coraz powszechniej z opinią, że "Nie ma na kogo głosować". Część obywateli formułuje ją w słowach, a część komunikuje ją czynem, pozostając w domach. Różne partie i na różne sposoby próbują do tej zdegustowanej "klasą polityczną" części elektoratu dotrzeć, lecz z miernym skutkiem.
Przyjrzyjmy się interesującej nas obu partii.
Chcemy, aby wygrała, ale chcemy też aby realizowała cele jakie uważamy za korzystne dla Polski. Zupełnie nie jest nam potrzebna u władzy partia nazywająca się nie wiem jak bardzo patriotycznie, lecz wspierająca racje cudze. Gdyby były dwie pretendentki po prawej stronie, to ścigając się o względy prawicowego elektoratu doskonaliłyby swój patriotyzm. Skoro mamy jedynaczkę, to będąc pewną, jako jedynaczka, swoich wyborców, lekceważy ich i całkiem logicznie próbuje się podlizać lewicy. Mam nadzieję, że tylko taki jest powód działań i zaniechań, o które do PiS-u mam pretensje. Wspomnę tu tylko kilka z nich:
1. Brak poparcia dla idei Jednomandatowych Okręgów Wyborczych - jedynej możliwości uwolnienia kraju spod władzy partyjnych koterii.
2. Poparcie i podpisanie traktatu lizbońskiego - likwidacja suwerenności Polski nie tylko bez wojny, ale nawet bez referendum.
3. Brak poparcia dla idei ochrony Życia Poczętego w sytuacji gdy na całym świecie dostrzegane już są ujemne skutki spadającej dzietności.
4. Radosna akceptacja dla wznowienia działalności loży masońskiej Bnai Brith otwarcie deklarującej cele sprzeczne z polską Racją Stanu
5. Brak informacji o rzeczywistych kosztach przynależności do UE i zagrożeniach związanych z wprowadzeniem euro.
6. Zmasowane głosowanie w sejmie za ustawą wprowadzającą energetykę jądrową, gdy inne kraje planują zamykanie tego rodzaju elektrowni.
Można by listę tę, niestety, ciągnąć znacznie dłużej, ale i tyle wystarczy, aby pokazać powagę sytuacji. Jestem przekonany, że wszystkie te sytuacje wyglądałyby zupełnie inaczej gdyby PiS "czuł na plecach oddech konkurencji" prawicowej, patriotycznej, obywatelskiej partii, lub przynajmniej społecznych ruchów poparcia takich czy innych idei. Ich rachityczna kondycja, lub zgoła brak, to moim zdaniem efekt działania "służb".
Pan uważa, że to właśnie służby takowe ruchy tworzą. Ja myślę, że czasem tworzą, a czasem wręcz odwrotnie, robią z nimi to, co Pan właśnie chce zrobić z NE.
Dla jasności sytuacji:
Wieloletni pobyt w tej części świata nauczył mnie, by nie ufać nikomu do końca, ale z drugiej strony płeć czyni mnie skłonnym do ryzyka. Ktoś powiedział, że ulotki ze słusznymi ideami trzeba wieszać na każdym słupie, a nie tylko na ładnych i czystych. Z tych powodów, będę to co uważam za konieczne, publikował na NE tak długo, aż mnie nie przegonią.
Co robić?
Aby odpowiedzieć sobie na pytanie czy wchodzić w coś co wygląda pozytywnie, ale nie jest do końca pewne rozważmy może historię Solidarności. Dziś wiemy już, że oba jej "wybuchy" były organizowane przez służby. W ten pierwszy jednak ludzie uwierzyli, weszli tam masowo i okazało się, że agentów jest za mało by nad nami zapanować. Sprawa wymknęła się spod kontroli i konieczny był grudzień. Czy jednak w ostatecznym rozrachunku sierpień był przegraną?
Przygotowania do 1989 były już dokładniejsze. Może nawet specjalnie trochę przedobrzono. Większość wyczuła co się dzieje, odniosła się do sprawy z dużą rezerwą, z dystansem, no i mamy co mamy. Ta runda jest przegrana.
Potrzebny bat
O tym jak fatalnie brak konkurencji wpływa na PiS świadczą różne oznaki. Partia nie szuka poparcia, nowych członków, nie wychodzi do wyborców. Trudno jest się do niej wpisać, zwłaszcza osobom znanym z aktywności. Okopani na synekurach działacze nie potrzebują konkurentów na listach. Mało tego, rozchodzą się "pomiędzy ludem" pogłoski, ponoć z samej góry, że "nie planujemy żadnego zwycięstwa w wyborach" i "wygodniej jest być opozycją i za nic nie odpowiadać". Jeśli szczerze zależy Panu na kondycji tego konia, to trzeba mu znaleźć jakiegoś sparring partnera, aby się nie rozleniwił. Koniecznie!! Jak najszybciej!!
Kto jest kto?
Pisze Pan wiele o kolegach, znajomych i współpracownikach twórców NE jednak nie udowadniając, a tylko sugerując ich związki ze służbami. Po pierwsze, uważam, że nie zostaje się agentem grając w golfa nawet z szefem wywiadu. Po drugie, chociaż prawdą jest, że wielu naszych agentów jest nimi tylko nominalnie, faktycznie działając w interesie obcych mocarstw, to jednak nie można wykluczyć tego, że są też funkcjonariusze uczciwi, patriotyczni i tak dalej. Zwłaszcza, że w tej branży fizyczna likwidacja zdrajców nie jest rzadkością. Znanych jest wiele przykładów gdy ludzie służb stawali na czele rządów, bo w normalnych warunkach mówiąc nasz agent, myślimy, człowiek, którego wierność jest sprawdzona. Dlatego proponuję przede wszystkim patrzeć na efekty działania i reagować natychmiast gdy są one niewłaściwe. Bywa przecież tak, że ktoś jest bardzo uczciwym idiotą i szkody jakie spowoduje są większe niż te, będące efektem działania nieprzyjaciół.
Ja również do NE mam szereg zastrzeżeń,
lecz zupełnie innej natury. Nie podoba i się to, że panuje tam spory bałagan, nieczytelne są zasady funkcjonowania całości, a zwłaszcza przemieszczania się tekstów. W efekcie znalezienie tekstu, który jeszcze przed godziną był na pierwszym miejscu, ale z jakiegoś powodu jego analizę odłożyć postanowiłem na później wydaje się niepodobieństwem. Rzeczywiste cele i zamiary administratorów NE można wykazać analizując ich postępowanie z materiałem zawartym na portalu. Być może okazałoby się, że ma Pan rację.
A Pan to kto?
Jest jeszcze jedna sprawa. Można powiedzieć osobista. Pisząc o ludziach rozmaite szczegóły, o tym kto jest kto i podobnie, zapewne chciałby Pan, aby mu wierzono. Aby tak się stało wypadałoby samemu przestać się ukrywać. Wiadomo, że nie jest Pan Piotrem Bączkiem. (Chociaż niektórzy to co napisano traktują jako potwierdzenie, że jednak jest.) No ale ... nie byłoby miło, gdyby się Pan okazał "za przeproszeniem" Palikotem.
Biorąc pod uwagę poprzednie teksty widziałem w Panu jedną z niewielu osób, które zaakceptowałbym w kierownictwie partii, do której chciałbym należeć. Teraz, nie wiem co mam myśleć.
Czy o to chodziło?
Jacek BEZEG