Gorzej, że picie wódki w Magdalence tzw. opozycjonistów z władzą nie spowodowało kaca biesiadników, a wprost przeciwnie – cieszą się nie tylko wspaniałym samopoczuciem ale i do dziś czerpią profity. Kaca ma cały naród. Uwierzył w mega-oszustwo.
No cóż, media polskie i zagraniczne, zwłaszcza RWE, jak się okazuje infiltrowane w dużym stopniu przez SB, wykonały wprost tytaniczną pracę, aby ogłupić Polaków. Komitety Obywatelskie głosiły, że trzeba zawrzeć porozumienie z komunistami przy „okrągłym stole”. I jest to jedyne wyjście. Kaci mają się dogadać z ofiarami. Naród ma przymknąć oko na kolejne morderstwa i udawać, że są to właśnie prowokacje przeciwko porozumieniu. Niby kto miałby prowokować? Ludzie Kiszczaka przeciwko Kiszczakowi?
Wszyscy, którzy ostrzegali, dostawali piętno oszołomów. Nikt z dziennikarzy głównego obiegu nie zadał sobie nawet trudu, aby zapytać opozycję niepodległościową – co im się nie podoba i dlaczego. Jakie widzą zagrożenie dla Polski. Złości mnie bezczelność tych pismaków, którzy wtedy pouczali społeczeństwo o konieczności przeprowadzenia reform, dzikiej prywatyzacji, likwidacji przemysłu itp. Wielu z nich teraz dalej bredzi na różnych salonach i ekranach. Poucza Polaków – co, kiedy i jak mają myśleć. Dziwi mnie dlaczego ludzie dalej chcą słuchać tych samych polityków i publicystów, którzy tyle razy ich zawiedli. Te zawody powinny mieć coś z sapera. Jedna pomyłka i znika ze sceny. Błąd sapera przynosi szkodę jemu osobiście. Błąd polityka – całemu narodowi.
Hasło „państwo prawa” było odmieniane przez ostatnie 24 lata na okrągło i przez wszystkie przypadki. No i mamy państwo prawa.
W Katowicach sąd skazał dziennikarza za napisanie tekstu o tym, że inny dziennikarz został zarejestrowany jako tajny współpracownik SB. Tomasz Szymborski, został osądzony w prowadzonym w trybie zaocznym procesie cywilnym, jaki wytoczył mu Marek Chyliński, były redaktor naczelny „Dziennika Zachodniego”. Pozwany nie miał świadomości o toczącym się przeciwko niemu jakimkolwiek postępowaniu. Sąd nałożył klauzulę natychmiastowej wykonalności. Wygląda na to, że zanim Szymborski odwoła się do Strasburga, będzie musiał zapłacić 15 tys. tylko dlatego, że wysoki sąd nie umie czytać ze zrozumieniem. Otóż Szymborski w swoich publikacjach nigdzie nie napisał, że Chyliński „był tajnym współpracownikiem SB”. Napisał jedynie, że był on zarejestrowany w tym charakterze. Niestety dowody niewinności, czyli teczka pracy została zniszczona przez oficerów SB w okresie polskiej transformacji. Pusta teczka pracy świadczyłaby, że faktycznie nie donosił, czyli nie podjął rzeczywistej współpracy. Gdyby była dostępna jej zawartość, mógłby Chyliński wykazać bez problemu, że chociaż współpracę podjął, to jednak symulował składając nic nieznaczące raporty. Powinien mieć więc pretensje do tych, którzy zniszczyli dowody jego niewinności. Wyrok wydany przez katowicki sąd, żąda od Szymborskiego przeprosin za to, czego faktycznie nie zrobił – czyli nie napisał.
O ustaleniach sądu lustracyjnego potwierdzających rejestrację Chylińskiego i wykorzystywanie TW „Aleksandra” do zadań operacyjnych, pisałam kilka miesięcy temu ma portalu sdp.pl.
Tomasz Szymborski pisał natomiast zgodnie z prawdą, że Chyliński był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB. Sąd Lustracyjny, który na wniosek Chylińskiego przeprowadził postępowanie autolustracyjne, ustalił kilka twardych faktów. Po pierwsze, że Chyliński został zarejestrowany jako TW „Aleksander” pod numerem rejestracyjnym 63079, a werbującym go funkcjonariuszem był starszy kapral Wiesław Rogalski. Po drugie, że TW „Aleksander” miał być wykorzystywany do sprawy operacyjnej kryptonim „Prasa” oznaczonej numerem rejestracyjnym 47310 (co wynika z karty personalnej Chylińskiego) . Po trzecie, że protokół Wydziału III katowickiej SB z jesieni 1989 wymienia wśród tajnych współpracowników tego wydziału m.in. TW „Aleksandra” numer rejestracyjny 63079, oraz jako jego oficera prowadzącego podporucznika Wiesława Rogalskiego (Rogalski tymczasem awansował). Po czwarte, że ppor Rogalski prowadził w jesieni 1989 wciąż sprawę operacyjną kryptonim „Prasa”, numer rejestracyjny 47310. Po piąte, że działaniach operacyjnych na rzecz sprawy kryptonim „Prasa” wykorzystywany był m. in. TW oznaczony numerem 63079 (co, z kolei, wynika z dokumentacji ewidencyjnej tej sprawy operacyjnej).
– ustalił też Roman Graczyk w swoim artykule.
Ciekawe, ilu dziennikarzy po tym wyroku odważy się jeszcze pisać o tak ważnych problemach jak agenci bezpieki na ważnych stanowiskach państwowych i opiniotwórczych? A przecież właśnie pisanie o takich sprawach leży w interesie społecznym. Czyżby sądy wydając wyroki czy postanowienia działały przeciwko interesowi społecznemu? Mało tego to właśnie ujawnienia w prasie służą nawet agentom, którym brak odwagi cywilnej uniemożliwił przyznanie się. Ujawnionego agenta nie można szantażować, bo i czym? Wszak o tym niechlubnym czynie i tak już wszyscy wiedzą.
Tak na marginesie ciekawe, czy przebieg procesu Szymborskiego był nagrywany na urządzeniach sądowych, którymi chwalił się b. minister Sprawiedliwości J. Gowin?
Na nagrywanie przez dziennikarzy procesu, w którym zeznawać mieli funkcjonariusze SB oskarżeni o znęcanie się nad uczniami w stanie wojennym, nie zgodził się Sąd Okręgowy w Warszawie. Adam Słomka, posiadający legitymację prasową redakcji „Wolny Czyn” KPN Obszaru V, chciał 8 maja br. zarejestrować tak ważny proces. Oznajmił więc sądowi, że działa w interesie publicznym i broni prawa narodu polskiego do informacji i dokumentacji ważnych wydarzeń historycznych. Na podstawie Art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – złożył wniosek o nagrywanie rozprawy. Powołał się też na artykuły: 357 i 358 kpk. Właśnie art. 357 kpk mówi o tym, że dziennikarze mogą nagrywać rozprawy, gdy przemawia za tym interes społeczny. Art. 358 kpk daje stronie prawo do nagrywania dźwięku, ale milczy o prawie do nagrywania obrazu. Wysoki sąd stwierdził więc, że jeśli nie jest wyszczególniony zapis dotyczący rejestracji obrazu to znaczy, że tego robić nie wolno. Wg wysokiego sądu jak czegoś nie zapisano, że wolno to znaczy – że tego nie wolno. Ciekawa wykładnia prawa. Ciekawa jestem, czy jest zapis o dozwolonych czynnościach takich jak oddychanie, kichanie, mruganie oczyma itp? Odmowa wyłączenia kamery skończyła się dla dziennikarza wyrokiem 5 dni aresztu w Białołęce.
Gdy do tego dołożymy uniewinnienie przez sąd gdańskiego Kociołka, który wzywając stoczniowców do powrotu do pracy wystawił ich prosto pod kule, będziemy mieć obraz państwa prawa w II PRL zwaną III RP. Pozostaje oczekiwać w najbliższym czasie skazania „prawomocnym” wyrokiem śpiewających pieśń z 1970r. „Janek Wiśniewski padł” – za słowa „krwawy Kociołek – to kat Trójmiasta.”
Sędziemu Sądu Okręgowego w Katowicach udało się w tym roku podważyć śledztwo IPN, zeznania świadków, dokumenty, bo całą rozprawę prowadził pod z góry założoną tezę – represjonowana w stanie wojennym i pobita w 1982 r., w KW MO przy ul. Lompy w Katowicach, kłamie. Ten sam sędzia umorzył przed laty, proces przeciwko Prezydentowi Kwaśniewskiemu, za jego niegodne zachowanie w podczas wizyty na cmentarzu w Piatichatkach pod Charkowem, gdzie spoczywają polscy oficerowie zamordowani przez NKWD w 1940 roku. Sędzia stwierdził wtedy, że wnuk ofiary nie jest pokrzywdzonym, a prokuratura popełniła błąd przyjmując zażalenie.
W tym naszym tzw. państwie prawa, złodzieje, mafiozi, łapówkarze, mordercy, zdrajcy cieszą się wolnością, ba odszkodowaniami za niesłuszne ich posądzenie. UB-ecy i SB-ecy, mają wysokie emerytury i śmieją się w nos tym, którzy o wolną Polskę walczyli a teraz schorowani, głodują na bezrobociu i „emeryturkach” po 600 zł.
Zwykli obywatele, uczciwi przedsiębiorcy, dziennikarze, trafiają za kratki, bo komuś przeszkadzają. Ciekawa jestem kogo pierwszego skażą za „mowę nienawiści”?
Kiedyś były panienki na telefon, teraz coraz częściej mamy sędziów na telefon, jak wykazał przykład gdański. Czyżby znak czasu „państwa prawa”? Jakże współczuję tej garstce uczciwych i mądrych sędziów, którzy dochowują w pracy wszelkiej staranności. Cóż trzeba zrobić aby środowisko mogło się oczyścić z tych, którzy mają problem z logicznym myśleniem, którym nie chce się czytać akt, a zwłaszcza z tych, którzy zrobią „na telefon wszystko”, czego zażąda władza. Ci mierni, wierni, ale z ambicjami są najgorsi. Hańbią całe środowisko.
Jedyne wyjście to takie, że funkcjonariusze publiczni, muszą cały czas czuć, że są obserwowani, a każde ich niechlujstwo, a nawet przestępstwo będzie upublicznione. Wcześniej czy później odpowiedzą za swoje czyny i zaniechania. Trzeba dokumentować wszelkie działania sprzeczne z interesem państwa. Najbardziej odstraszająca przestępców jest świadomość nieuchronności kary.
No cóż w PRL, zamykano na słynne 48 godzin, w PRL–bis na 5 dni, jak wskazuje przykład Adama Słomki.
W II RP, za działalność na szkodę państwa, czyli udowodnione, jak to się obecnie nazywa – „kręcenie lodów” kara była jedna - najwyższa – kara śmierci. II RP się rozwijała w błyskawicznym tempie. III RP się zwija na naszych oczach.
Mam jeszcze pytanie do biesiadników z Magdalenki, czy wódeczka serwowana przez Kiszczaka smakowała?
Nam Polakom stanęła w gardle i dławi nas do dziś.
Autor: Jadwiga Chmielowska
Felieton ukazał się na portalu sdp.pl. Polecamy!
Nadesłał: Jacek