Koncepcja Putina polegała na takim związaniu Unii, za pośrednictwem Niemiec, by całkowicie uzależnić jej kraje od rosyjskich surowców, a w konsekwencji podporządkować je sobie politycznie. Jednocześnie izolacja Azji Środkowej miała skazać ją na pośrednictwo rosyjskie w eksporcie gazu i ropy do Europy. Sama Rosja ma bowiem surowców za mało i liczyła na początek na 70 mln ton ropy kazachskiej i 70 mld m3 gazu turkmeńskiego, by wypełnić zobowiązania europejskie. Infiltracja fundamentalistycznych ruchów muzułmańskich i sojusz z Iranem miały dawać możliwość podgrzewania konfliktów i utrzymywania cen surowców na wysokim poziomie. Ta strategia właśnie poniosła klęskę.
Rosja jako państwo jest zdolna jedynie do destrukcji, a jej naturalnym odruchem jest szukanie wyjścia z problemów wewnętrznych poprzez ich eksport na zewnątrz. Dlatego kryzys nie stanowi bodźca do reform i zmiany charakteru państwa ale do ekspansji i agresji. Imperialna mrzonka jest balsamem dla rosyjskiej duszy jak wódka dla ciała.
„Obrona przez atak”
W końcówce Breżniewa KGB zablokowało pomysły wojskowych, by dokonać prewencyjnego ataku konwencjonalnymi siłami Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią dopóki Związek Sowiecki posiadał w nich przewagę. KGB obawiało się, że USA odpowie kontratakiem nuklearnym. W konsekwencji wybrano skok do przodu i pieriestrojkę, która miała zniwelować lukę technologiczną i doprowadziła do demontażu komunizmu.
Paradoksalnie sytuacja obecnie powtarza się i Putin zdaje sobie z tego sprawę. Z tym że dziś kontratak nuklearny nie grozi, więc decyzja odwrotna niż w 1985 roku jest racjonalna. Rolę sił konwencjonalnych odgrywają tym razem surowce i zachodnie inwestycje dokonywane w Rosji za kredyty zaciągnięte w zachodnich bankach. Putin doszedł do wniosku, że nie osiągnie już większego stopnia uzależnienia Zachodu od interesów gospodarczych z Rosją, a USA nigdy nie będą już tak pozbawione woli działania jak za Obamy, więc najwyższy czas uzyskać ostateczne uregulowanie i stabilizację pozycji Rosji jak imperialnego pasożyta. Temu służyć ma operacja ukraińska.
Trzy wydarzenia zmusiły Putina do działania.
Rewolucja gazowa wkrótce uczyni główne narzędzie polityki bezużytecznym. Chodzi nie tylko o dostępność i niską ceną gazu łupkowego ale także hydraty metanu.
Zwycięstwo rewolucji na Ukrainie zapoczątkowało jej zbliżenie do Europy, co w konsekwencji doprowadziłoby do wejścia do NATO, a ostatecznie pociągnęłoby za sobą Białoruś i utratę przez Rosją wpływów w pomoście Bałtycko-Czarnomorskim. Utrata Ukrainy, to nie tylko klęska symboliczna dla Putina, ale przede wszystkim otwarcie korytarza energetycznego z Azji Środkowej przez Kaukaz do Odessy. Dlatego użycie Ukrainy do infiltracji Unii było taktyką nierealistyczną.
Jednocześnie z Ukrainą Putin tracił wpływy w Mołdowie, poprzednio dzielone razem z Niemcami i w Gruzji. Wprawdzie na etapie resetu razem z Obamą obalił tam władzę Saakaszwilego, ale odmowa podpisania niebawem układu stowarzyszeniowego mogłaby zakończyć się buntem podobnym jak na Ukrainie. Rosji wymknęłoby się więc całe południe.
Trzecim zagrożeniem było porozumienie amerykańsko-irańskie, w którym Obama szedł na dalekie ustępstwa wobec Teheranu. Porozumienie to wynika z polityki okrążania Chin i równoważenia dotychczasowego niewygodnego sojusznika, czyli Arabii Saudyjskiej. Normalizacja z Iranem otworzyłaby możliwości eksportu gazu i ropy z Azji Środkowej. Poprzedni plan południowego szlaku jedwabnego czyli eksport rurociągami przez Afganistan i Pakistan okazał się nierealny z powodu chaosu w pierwszym kraju i przyjęcia władzy przez opcję prorosyjską w drugim. Odblokowanie Azji Środkowej uderza w Chiny ale także w Rosję. Traci ona pozycję monopolisty jako kraju tranzytowy. Wykazanie więc słabości i niewiarygodności USA przy pomocy konfliktu ukraińskiego, zniechęca Teheran do dokonania zwrotu i powoduje, iż będzie upierał się przy produkcji broni jądrowej i podbijał stawkę w rokowaniach. Na elektrownie jądrowe Obama już zgodził się wbrew Izraelowi, ale na broń jądrową nie może przystać, także z powodu kontrakcji Rijadu. W konsekwencji więc operacja ukraińska torpeduje porozumienie Obamy z Iranem, chyba że USA pokażą kto rządzi i z kim opłaca się zawierać sojusze.
Sytuacja wewnętrzna
Rosja stoi wobec nawet nie kryzysu ale załamania gospodarki. Dlatego będzie konieczne obniżenie poziomu życia, które najlepiej uzasadnić agresją amerykańskich imperialistów i faszystów. Drugim elementem jest rywalizacja wewnątrz obozu władzy i spadające poparcie dla Putina. Polityka imperialna czyni jego pozycję absolutnie niepodważalną. Car potwierdził swoją władzę - może zrobić wszystko, „odzyskać” Alaskę, rzucić USA na kolana, podbić świat itp. Dopiero całkowita kląska tej polityki spowoduje obalenie Putina. Każde, najmniejsze ustępstwo Zachodu będzie przedstawiane jako dowód nieomylności i potęgi Putina. Jego popularność będzie rosła i dlatego Putin nie może się zatrzymać. Musi „zbierać ziemie ruskie” w jakiejś formie.
Najłatwiej ewentualne ustępstwa na Ukrainie mogłoby pokryć tylko przyłączenie Białorusi, które nie spotkałoby się z jakimś sprzeciwem Białorusinów i a dla zachodu byłoby obojętne. Zwyczajowe westchnienia okazałby sią wystarczające, tym bardziej, że Putin uwolniłby wszystkich od Łukaszenki.
Strategia ukraińska Putina
Bezpośrednie operacje wojskowe są ostatecznością. Zajęcie Krymu nastąpiło przede wszystkim ze wskazanych powodów wewnętrznych, natomiast prawdziwym celem jest południe Ukrainy. Kontrola pośrednia poprzez wymuszenie federalizacji kraju lub bezpośrednia poprzez „wyzwolenie” ludności rosyjskojęzycznej, ma na celu zamknięcie korytarza energetycznego z Azji Środkowej przez Kaukaz do Odessy.
Wojska na granicy i groźby marszu na Kijów są medialnym straszakiem, a jednocześnie odwracają uwagę od rzeczywistego teatru działań. Zbrojnym ramieniem Moskwy są dywersanci, którzy mają wzniecać chaos, organizować zajścia i demonstracje separatystów domagając się federalizacji lub przyłączenia do Rosji. Następnym etapem będą referenda i tworzenie oddziałów samoobrony z rosyjskiego specnazu. Akcje te służą też jako moneta przetargowa w rokowaniach z USA. Rosja może przecież wielkodusznie zrezygnować ze zmiany granic w zamian za federalizację, czyli kontrolę pośrednią i tworzenie w Ukrainie swojego własnego państwa, gdyż kluczowe stanowiska w republikach południowych obsadzano by w Moskwie. Dopiero niepowodzenie tej polityki spowodowane oporem Ukraińców, spowoduje oficjalne uruchomienie wojska i zmusi USA do kontrakcji.
Putin chce posłużyć się Obamą do narzucenia Ukrainie federalizacji i kontrolować kraj i każdą decyzję rządu od wewnątrz. Kolejnym żądaniem jest status państwa neutralnego czyli gwarancji nie przyjmowania Ukrainy do NATO. Z politycznej neutralności czyli zbliżenia i wejścia do UE Rosja może zrezygnować, bo i tak będzie kontrolowała Ukrainę poprzez regiony lub republiki. Żądanie uznania rosyjskiego za drugi język urzędowy ma umocnić rusyfikację na południowym wschodzie i południu i dać Rosji legitymację do obrony rosyjskojęzycznych. W zamian Rosja może uznać Krym za fikcyjne kondominium.
Niebezpieczeństwo ustępstw
Pytanie jak daleko posunie się Putin jest bezsensowne, gdyż będzie atakował dopóki nie napotka oporu, a gdy to nastąpi, wycofa się, by po chwili znów przejść do ofensywy. Dopiero zmiana władzy w Rosji połączona z dezintegracją da realne korzyści naszemu regionowi. I o to toczy się niewidoczna wojna.
Oświadczenie sekretarza stanu Johna Kerrego, iż „realny postęp na Ukrainie musi zawierać wycofanie dużych sił rosyjskich znad granicy” świadczy o niezrozumieniu sytuacji, ponieważ główną rolą w ataku odgrywają dywersanci, których liczba będzie rosła wraz z odprężeniem na granicy.
Jednocześnie stwierdzenie Kerrego, że bez akceptacji federalizacji przez Ukraińców nie może być o niej mowy, może oznaczać, iż USA zacznie wywierać naciski na rząd w Kijowie, by „zgodził” się na takie rozwiązanie jedynie nazywając je „regionalizacją”. Wszystko będzie więc zależało od woli walki i oporu Ukraińców także wobec sojuszników.
Zgoda Obamy na federalizację, będzie kolejnym ustępstwem, które spowoduje tylko decyzję Putina o zablokowaniu stowarzyszenia Gruzji i Mołdowy, a w tym ostatnim wypadku podniesie sprawę Naddniestrza i Gagauzji. Scenariusz zostanie zastosowany taki sam jak w wypadku Ukrainy i Obama będzie musiał wrócić do punktu wyjścia jak zwykle po raz kolejny osłabiony i skompromitowany.
Można spodziewać się nie tylko akcji rosyjskiej w Naddniestrzu (177 tys. Rumunów, 168 tys. Ukraińców i 166 tys. Rosjan), ale także w samej Mołdowie w autonomii gagauskiej (Gagauz Ieri - 150 tys. Gagauzów) oraz w bułgarskim autonomicznym powiecie Taraclia. Gdyby zaś prorosyjski rząd w Tbilisi został zmuszony do podpisania układu stowarzyszeniowego zamiast przystąpienia do Unii Eurazjatyckiej, zawsze można uruchomić Osetię.
Interesy USA
Zwrot geopolityczny USA spowodował, iż w Europie jedynym obszarem zainteresowania strategicznego stały się wybrzeża Morza Czarnego, które wraz z Kaukazem stanowią zaplecze głównego teatru działań w Azji. Dlatego Stany Zjednoczone wzmacniają swoją obecność w Rumunii i zainteresowały się ponownie Ukrainą, gdzie szybko zastąpiły Niemcy jako główny gracz zachodni.
Upadek rządu w Rumunii i próba odbudowy koalicji z 2004 roku stworzonej wówczas pod auspicjami amerykańskimi nie powiodła się, ponieważ Węgrzy z inspiracji Budapesztu, nie poparli liberałów i demokratów lecz pozostali w sojuszu z socjaldemokratami. Orban w okresie wyborczym wolał nie ryzykować kontrakcji rosyjskiej agentury na Węgrzech, pomijając już fakt, że do sojuszu z Putinem został wepchnięty przeze Niemcy i USA.
W samej Mołdowie scena polityczna zdominowana jest przez układ z czasów kondominium niemiecko-rosyjskiego. Dwa odłamy nomenklatury i oligarchii komunistycznej spoglądają na dwa centra, które kiedyś były w sojuszu. Dlatego rozgrywka w sprawie Naddniestrza i Mołdowy nie będzie łatwa. Tym bardziej, że Putin przygotował też plan B – koncepcję przywrócenia dwu dawnych państw rumuńskich: Wołoszczyzny i Mołdawii. Rzecz jasna obecna Mołdowa miałaby połączyć się z dawną macierzą i razem stanowić rosyjskiego wasala.
USA zainteresowane są stabilizacją Ukrainy również dlatego, że grupy finansowe Franklin Templeton, Fidelity, Amundi, ING i Stone Harbor Investment Partners mają znaczne ilości obligacji ukraińskich i zależy im na ich spłacie. Sam Templeton posiada obligacje o wartości 7 mld dolarów i tylko w lutym stracił na nich 0,5 mld dolarów. Dodajmy, że Chevron ma podpisany kontrakt na wydobycie gazu łupkowego docelowo do 10 mld m3 rocznie. Złoża występują nie tylko w obwodzie lwowskim ale również w charkowskim i donieckim, które chce opanować Rosja. U wybrzeży Krymu znajdują się natomiast hydraty metanu.
Dług publiczny na Ukranie wynosi obecnie 64,5 mld dolarów, w tym krajowy 23,8 mld, zagraniczny – 26,1 mld oraz w poręczeniach 14,6 mld. Nie byłaby to sytuacja tragiczna, gdyby nie fakt, iż ukraińskie PKB w 2012 roku wyniosło zaledwie 176 mld dolarów wobec polskiego 514 mld. Warto to przypomnieć prawicowym blogerom, którzy w pożyczce MFW widzą dążenie do „okradzenia Ukrainy jak okradziono Polskę”. Swoją kampanią polegającą nie niezrozumieniu mechanizmów gospodarki wpisują się jedynie w rosyjską wojnę informacyjną skierowaną przeciwko Ukrainie.
Potrzeby kredytowe Ukrainy na rok 2014 ocenia się aktualnie minimum na 6,5 mld dolarów spłat od wcześniejszych kredytów, 6,5 mld potrzebnych na zrównoważenie budżetu i 1 mld za gaz dla Gazpromu. Odpowiada to 15 mld pożyczce MFW, z czego 3 mld mają zostać wpłacone w kwietniu.
Obama chce użyć wyłącznie broni ekonomicznej. Już wstrzymano wydawanie licencji eksportowych i wprowadzono ograniczone sankcje, które nie objęły jednak Igora Sieczina, szefa Rosnieftu, którego 20 proc. akcji posiada British Petroleum. Wydano też 7 pozwoleń na budowę eksportowych terminali dla gazu skroplonego - LNG, a rozpatruje się kolejne 26. Putinowi zależy na wydobyciu ropy przez Exxon i Rosnioeft w Arktyce, która posiada bogatsze złoża od Morza Północnego, a bez amerykańskiej technologii jest to niemożliwe.
Europa ma 22 terminale na odbiór gazu skroplonego LNG i 6 w budowie. Mogłaby przyjąć już teraz 220 mld m3 gazu w czasie gdy Unia importuje z Rosji 140 mld m3, a cała Europa ok. 200 mld m3.
Broń ekonomiczna jest bardzo skuteczna ale wymaga czasu do 2 lat, a w tym okresie Putin zdoła zdestabilizować i opanować kraje basenu Morza Czarnego, jeśli nie zostanie powstrzymany. Stabilizacja, która jest główną strategią USA nie jest realna, gdyż Rosja będzie stale zaostrzała sytuację wewnętrzną w regionie. Dlatego jak najszybciej powinno dojść do udzielenia pomocy wojskowej. W podobnej sytuacji w 1948 roku USA uzbroiły Jugosławię Tity zagrożoną inwazją przez Stalina.
Merkel oderwała się od rzeczywistości
Polityka niemiecka nie jest jednolita. Obok zwolenników włączenia Rosji do Europy, jak Günter Verheugen, który przyjęcie Ukrainy do Unii widział jako etap rozszerzenia na Rosję, występują rosyjscy lobbyści i agenci z SPD i koła gospodarcze, widzące korzyści w partnerstwie niemiecko-rosyjskim.
Bardziej zniuansowane stanowisko zajmuje kanclerz Angela Merkel, która myślała, że zwiększając gospodarczą współpracę będzie mogła europeizować Rosję, wpływać na decyzje Putina, i dlatego uda się podpisać układ stowarzyszeniowy z Ukrainą, a prezydentem zrobić Witalija Kłyczkę, gdyż Putinowi nie opłaci się rozpocząć otwartego konfliktu, ponieważ jest tyle wspólnych businessów. No i Putin pokazał kto od kogo jest zależny, ponieważ Rosja nie kieruje się kryterium interesu gospodarczego tylko korzyściami politycznymi.
Niemcy z ulgą poświęciłyby Krym i zgodziły się na ustalenie moduv vivendi na Ukrainie na warunkach Putina, licząc na rywalizację na długą metę instrumentami gospodarczymi. Merkel skrytykowała wyprawę szefa Siemensa do Putina, ale nie może przeciwstawić się koncernom ThyssenKrupp, Deutsche Post czy Adidas.
Walka o wybudowanie terminalu LNG jest starciem wewnątrzniemieckim między wymienionymi opcjami. Jeśli decyzja zostanie podjęta, to będzie oznaczało, iż rozpoczął się proces redukcji zależności od Rosji, czego na długą metę należy się spodziewać. Aktualnie możliwe jest zaostrzenie stosunków z USA na tle postawy wobec Rosji. Dla Polski, gdyby Polacy chcieli mieć suwerenny rząd, byłaby to sytuacja optymalna, ponieważ umożliwiłaby sprzeciw wobec wpływów rosyjskich i osłabienie rosyjskiej agentury przy jednoczesnym nie podporządkowywaniu się Berlinowi. Jeśli Polacy wybiorą dotychczasową opcję, będą pionkiem między Rosją, Niemcami i USA. W tej rozgrywce liczy się tylko Anglosasi, gdyż niemiecka Unia została przez słabą Rosję gospodarczo obezwładniona.