Demokracja na Ukrainie nabrała nowego rozpędu po tajemniczej katastrofie malezyjskiego odrzutowca, zupełnie tak samo, kiedy na Majdanie padły strzały snajperów. Najwyraźniej po to spadł samolot - aby demokrację trochę popędzić.
Warto z tego względu rzucić snop światła na głównego aktora kijowskiej demokracji, nowego prezydenta Poroszenkę, który jest nie tylko miliardowym oligarchą, finansującym Majdan, największym na wschodzie producentem czekolady, ale także od wielu lat wytrawnym politykiem, sprawującym onegdaj tak wrażliwe funkcje, jak ministra spraw zagranicznych. Trzeba przyznać, że osoba nadająca się merytorycznie na fotel ministra spraw zagranicznych z całą pewnością ma wielkie atuty w roli przywódcy państwa, na którego terenie trwa wojna domowa, wprost wywołana gwałtowną zmianą orientacji geopolitycznej, gospodarczej i militarnej z prorosyjskiej [ewentualie życzliwie obojętnej wobec Rosji] na otwarcie antyrosyjską [bowiem tylko tak można podsumować błyskawiczną akcesję do EU i NATO w następstwie majdanowej rewolucji, a z całą pewnością tak to jest widziane z Moskwy]
Skoro mamy zatem nowego czekoladowego prezydenta, wybranego najprawdopodobniej właśnie ze względu na swoje merytoryczne przewagi w praktycznej polityce międzynarodowej, w której Ukraina jest obecnie obok Gazy najgorętszym punktem zapalnym, warto zbadać jego działania na tym polu.
Rutynowo publicyści zwracają swe baczne analityczne spojrzenia na pierwszą oficjalną podróż zagraniczną nowej głowy państwa i pierwsze jego oficjalne działania, aby prognozować, zazwyczaj dość trafnie, kierunek jego polityki. Ja postąpię trochę odmiennie, wiedząc iż Poroszenko jest figurantem, realizującym grę już wcześniej ustaloną.
Spójrzmy zatem na pierwszą podróż zagraniczną nowego prezydenta, na krótko przed jego oficjalnym wyborem. Odbyła się ona pod koniec kwietnia, a jej punktem przeznaczenia była... Jerozolima.
W Izraelu kandydat do prezydentury na Ukrainie odbył serię spotkań z najwyższymi rangą politykami, w tym z premierem Netanjahu oraz ministrem spraw zagranicznych Libermanem, zatem można powiedzieć, że istotnie była to pierwsza oficjalna podróż głowy państwa, sądząc z protokołu dyplomatycznego, bowiem premier i minister SZ z zasady spotykają się co najmniej z równymi rangą.
Nie sam protokół jest jednak najważniejszy, a sam fakt odbycia tej tajnej podróży, tuż przed oficjalną inauguracją. Wizyta ta, choć odbyta w tajemnicy, jednak była ze strony izraelskiej całkiem formalna, co więcej dyskutowano podczas niej kluczowe zagadnienie geopolityczne całej majdanowej rewolucji, a mianowicie sprawa wzajemnych stosunków Ukrainy i Rosji.
Z komunikatu po rozmowach wynika, że izraelscy rozmówcy popierają w całej rozciągłości starania i nadzieje Poroszenki normalizacji stosunków Kijowa z Moskwą na zasadzie partnerstwa i będą je aktywnie wspierać. Te enigmatyczne słowa zawierają całą głębię treści.
Po pierwsze wynika z nich, że prezydent Poroszenko pojechał do Jerozolimy po błogosławieństwo swej polityki w ukrytej wojnie ukraińsko-rosyjskiej i je otrzymał.
Po drugie wynika z komunikatu niedwuznacznie, że Izrael jest jeśli nie głównym, to jednym z głównych rozgrywających w obecnej wojnie domowej i ukraińsko-rosyjskiej, bowiem w innym wypadku nie byłoby ani półoficjalnej podróży Poroszenki, ani tym bardziej tego kuriozalnego błogosławieństwa "normalizacji stosunków między Ukrainą i Rosją", które jest de facto ezopowym sformułowaniem całkowitego poparcia Kijowa w wojnie z Moskwą.
Po trzecie wreszcie, z dwu powyższych wynika, że ukryta siła negocjacyjna i militarna Izraela w obecnej ukraińskiej wojnie jest decydująca, bowiem inaczej omawiana wizyta i komunikat nie miałby żadnego sensu. W mediach jednakowoż mikroskopijne państewko o dziwacznych zwyczajach nie występuje w tej roli - przeciwnie, kilkumilionowa osada nad Morzem Śródziemnym jawi się jako biedne państwo trzeciego świata, a dziesięciokroć od niej ludniejsza i stukroć większa Ukraina niemal jako minimocarstwo, które jest zdolne stawić czoła nawet Rosji. Tymczasem ostatnie kluczowe uzgodnienia kandydat na prezydenta Ukrainy - w trakcie wojny domowej dodajmy - biegnie załatwić nie w Brukseli, do której zaraz dołączy gospodarczo i militarnie, ani nawet nie w Waszyngtonie, który wydaje się synchronizować politykę zagraniczną Kijowa, ale w Jerozolimie!
Skoro zatem Izrael jakieś uzgodnienia z czekoladowym preziem Patroszenką poczynił, to można wyciągnąć pewne wnioski co do związku postępów demokracji na Ukrainie z trwającą wciąż wojną w Syrii i ostatnio pacyfikacją getta w Gazie, bo we wszystkich tych regionalnych wojnach Izrael jest jak najbardziej czynny. W ten oto sposób dotarliśmy do geopolitycznego węzła gordyjskiego, którego żaden z bożej łaski "analityk" nie jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć: co na linii Kijów-Moskwa robi Izrael?
Co robi Patroszenko, już się dowiedzieliśmy: robi dymokrację, czekoladę i wykonuje rozkazy. Ukrytych patronów właśnie poznaliśmy. Szalom.
Autor: Zezowaty Zorro
Do poczytania
=============
http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-4512140,00.html
http://www.haaretz.com/news/diplomacy-defense/.premium-1.586684
Za: http://zezorro.blogspot.com/2014/07/kim-jest-czekoladowy-krol-patroszenko.html