Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Historia się powtarza? Mówią, że w Polsce trwa pucz. Od kilku dni temperatury spadają i może szykuje się powtórka z zimy stulecia? Tylko patrzeć jak na ulicach pojawią się koksowniki, tyle że tym razem będą się przy nich grzać, nie polscy, ale amerykańscy żołnierze.

Jakby tego jeszcze było mało, Teatr Narodowy w Warszawie znów wystawia „Dziady”.

Co do nagłego spadku temperatur powstały już nawet teorie spiskowe. Bo to przecież nie jest normalne, by w styczniu w Polsce spadł śnieg i przyszły kilkudziesięcio stopniowe mrozy. Mówią, że to Putin dogadał się z Celsjuszem i obniżył nam temperaturę. A pamiętając sztuczną mgłę, która rozpylił w Smoleńsku wiemy, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Na granicy postawił już pewnie dmuchawy, a jak ruskie to na pewno ogromne, i dmucha na nas tym swoim mrozem. Teraz czekamy na oficjalne wyjaśnienia tej anomalii pogodowej od szefa Ministerstwa Obrony Narodowej.

Co do obecności amerykańskich żołnierzy, którzy od soboty już oficjalnie rozpoczęli okupację naszego kraju, a którzy być może niedługo już beda się ogrzewać przy koksownikach na ulicach naszych miast, też są różne teorie.

Oficjalna, głoszona przez Macierewicza i Prezydenta RP, Andrzeja Dudę, jest taka, że mają nas tu bronić. Nie bardzo wiadomo przed kim i czym. Docelowo liczba okupantów ma wynosić 4000 ludzi wraz z ich gadżetami, czyli nowoczesnym uzbrojeniem. Wojsko amerykańskie jak dobrze wiemy od lat nie wygrało żadnej wojny, a jego dzielni żołnierze częściej giną od przedawkowania narkotyków, bójek z miejscowa ludnością, czy robionych pod wpływem narkotyków czy alkoholu wypadków, niż w walce z tzw. wrogiem. Za to nadal skutecznie potrafią zabijać i terroryzować wiele krajów na świecie. Niestety nie ma też żadnego napastnika, przed którym to obce wojsko miałoby nas bronić. Mimo usilnych prób zrobienia przez polskie władze wroga Rosji, ta zupełnie nie jest nami zainteresowana. Teoria „obrony” nie trzyma się więc kupy.

Żołnierze amerykańscy mają stacjonować w Polsce, ale jak powiedział w sierpniu dowódca sił lądowych USA w Europie gen. broni Ben Hodges — „większość brygady będzie zazwyczaj w Polsce, ale mogą być okresy, gdy cała jednostka przeniesie się do innego państwa naszego regionu”. Na wycieczkę krajoznawcza zapewne. W naszej historii mieliśmy już taki przypadek, że na własne życzenie sprowadziliśmy na nasze ziemie obcą armię. Zapraszającym był książę Mazowiecki Konrad, a zaproszonymi „obrońcami” Krzyżacy. O ile intencje Konrada, swoją drogą człowieka bardzo porywczego i okrutnego także wobec własnej piastowskiej rodziny, była obrona Mazowsza przed najazdami Prusów, Jaćwingów i Litwinów, które były realnym faktem, o tyle intencje Macierewicza i jego kolegów są co najmniej niejasne. Umowa z Krzyżakami była prosta i jasna. Mieli bronic pogranicza Mazowsza przed Poganami i zdobywać dla Konrada nowe ziemie. Być może Konrad też był idiotą, że w to wierzył, i to poprzez wieki łączy go z Waszczykowskim i Macierewiczem?

Bo jeśli nie obrona naszego kraju jest motywem sprowadzenia tu obcych wojsk, to może właśnie atak? Amerykanie mają zdobyć Kaliningrad i oddać go Kaczyńskiemu? Też mało prawdopodobne, nie tylko to czy by „oddali”, ale to, że by go zdobyli. Bo przecież wystarczy, że Putin zaczerpnie głęboko powietrza i zdmuchnie te żołnierzyki ze swojej granicy.

O co w takim razie chodzi? Tu musimy wrócić do słów generała  Hodges’a, który już zapowiada, że  jego wojsko będzie się przemieszczać po naszym terytorium według własnego uznania. Pewnie i taka jest też umowa z okupantem. Konrada Mazowieckiego Krzyżacy oszukali. Sfałszowali umowę lenną, a tę sfałszowaną, dającą Krzyżakom Ziemię Dobrzyńską i Chełmińską, oraz inne zdobycze na wieczną własność, zatwierdził papież w swojej bulli. Krzyżacy szybko po przyjeździe do Polski zaczęli przemieszczać się tam, gdzie wcale tego sobie nie życzyliśmy i napadać na polskie wsie, miasta i grody. Amerykańscy okupanci takiego błędu nie popełnili, by potem musieli coś fałszować, a i nie wiadomo czy obecny papież by to im zatwierdził? Czasy jednak trochę inne. Zagwarantowali sobie z góry, że będą robić tu co chcą. I to nie za pomocą jakiejś wojny, po której wygraniu przegrany musi się na wiele zgodzić, ale po prostu ambasador USA wezwał do siebie Macierewicza na dywanik i projekt umowy kazał zanieść do podpisu pani Szydło i panu Dudzie.

Jest jednak coś co rzuca trochę światła na motywy prowaszyngtońskiej władzy, dla których zaprosiła do naszego kraju nowych Krzyżaków.

Wielu z nas w Polsce oburzało się, ale i jednocześnie dziwiło, czemu ma służyć uchwalona w 2015 roku słynna ustawa 1066? Ustawa jak piszą na stronie Sejmu „dotyczy umożliwienia funkcjonariuszom lub pracownikom państw członkowskich UE i innych państw stosujących dorobek Schengen oraz państw trzecich udziału we wspólnych operacjach na terytorium RP (ochrona porządku i bezpieczeństwa publicznego, zapobieganie przestępczości, w trakcie zgromadzeń, imprez masowych, klęsk żywiołowych, katastrof)”. Numer ustawy — 1066 (nazwijmy ją — o bratniej pomocy), kojarzy się z pewnym historycznym wydarzeniem.

W 1066 roku Wilhelm Zdobywca przypłynął z „bratnią pomocą” do Anglii, którą w bratni sposób po prostu podbił. Czy Amerykanie chcą podbić Polskę?

Oczywiście, że nie, bo po co podbijać coś co już do nich należy? Chodzi raczej o przypilnowanie amerykańskich interesów, które raz lepiej a raz gorzej reprezentuje reżim w Warszawie.

Otóż rzecz w tym, że Polska mogłaby się stać ważnym elementem projektu Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli budowy lądowego szlaku transportowego z Azji Wschodniej, który stanowiłby alternatywę dla dostaw morzem, które odbywają się pod kontrolą floty U.S. Navy.

O tym, że w polskim interesie jest zaangażowanie w ten projekt mówił w listopadzie 2015 roku jeszcze prezydent Andrzej Duda. Coś się jednak chyba od tego czasu zmieniło. Udział w tym projekcie jest zgodny z interesem Polski i naszą racją stanu. Jest za to całkowicie niezgodny z interesem Stanów Zjednoczonych, którego delegaturą nad Wisłą jest ta władza. Dla USA nie przewidziano w tym projekcie żadnego miejsca. Szlak potrzebował centrum przeładunkowego w naszej części Europy i dobrą lokalizacją dla niego mogła być Łódź. Na skutek działań Macierewicza, który za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego doprowadził do anulowania sprzedaży Chińczykom działki pod terminal przeładunkowy w Łodzi, już prawdopodobnie nie dojdzie. Jedwabny Szlak będzie musiał zostać zmodyfikowany i podobnie jak wskutek tej samej proamerykańskiej szkodliwej dla Polski i jej gospodarczych interesów polityki, tak jak Nord Stream 2, ten też ominie Polskę i poprowadzi prawdopodobnie przez Słowację i Czechy na Zachód Europy. Stracimy na tym miliony i perspektywy na przyszły rozwój kraju, który będzie się stawał coraz bardziej zaściankowy.

Być może przewidywane są też jakieś społeczne niepokoje? Wtedy, w zgodzie z ustawa 1066, Macierewicz będzie mógł wyprowadzić przeciwko własnemu społeczeństwu, amerykańskie wojsko z koszar? W naszym kraju, z jego historią, zawsze to lepsze niż miałaby to robić „bratnia” Bundeswehra? Bo komu jak komu, ale Niemcowi to byśmy się nie podporządkowali.

Nie zapominajmy, że USA  po 70 latach od zakończenia II WŚ do dziś okupują Niemcy i Japonię, o których nie da się do końca powiedzieć, że są w pełni politycznie suwerenne. Za jedną i drugą okupację i miejsce pod swe bazy, Stany Zjednoczone zapłaciły wysoką cenę jaką było pokonanie Niemiec i Japonii, które też kosztowało dziesiątki tysięcy ich żołnierzy.

My, niczym niebawem prostytutki pod amerykańskimi koszarami, sami się okupacji domagaliśmy. Przynajmniej taka jest wersja oficjalna, bo osobiście nie znam  nikogo, kogo by cieszyła ta zdrada polskich interesów.

Choć różnie w Polsce oceniamy stan wojenny z 1981 roku, to na pewno wszyscy się zgodzimy z tym, że nikt z nas nie odczuwał strachu, gdy przy koksownikach stali polscy żołnierze. Byli to przecież nasi ojcowie, bracia, synowie. Można było z nimi pogadać, razem ponarzekać, zapalić z nimi papierosa.

Do amerykańskiego żołnierza w tej sytuacji podchodzić ochoty nie będziemy mieli. Bo co takiemu powiedzieć? Jak zacząć rozmowe? How do you do? Czy od razu — fuck you? Yankee go home!?

Pocieszającym jest fakt, że problem, który stworzył nam u naszych północnych granic średniowieczny mazowiecki książę, też się w końcu rozwiązał… po 700 latach, i to już w pierwszej połowie 1945 roku, z pomocą Armii Radzieckiej. Może z tym okupantem nie będzie to aż tak długo trwało?

A propo powtarzania się historii, pamiętajmy również, że rok 2017 to setna rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej.

Być może Ameryka chce trzymać rękę na naszym pulsie?

Jarosław Augustyniak, polski publicysta, Warszawa

Za:https://pl.sputniknews.com/opinie/201701104574594-Amerykanie-chca-podbic-Polske-Putin-dogadal-sie-z-Celsjuszem/