Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

15 sierpnia, w święto naszej niezwyciężonej armii, przemaszeruje ona, być może nawet in corpore, przed panem prezydentem Andrzejem Dudą i rządem z panią Beatą Szydło na fasadzie. Nie wiadomo, czy na trybunie znajdzie się Naczelnik Państwa, dla bezpieczeństwa dekujący się na posadzie szeregowego, prostego posła, ale to nieważne, bo obecność na trybunie świadczy tylko o piastowaniu zewnętrznych znamion władzy, podczas gdy posiadaczowi prawdziwej władzy takie zewnętrzne znamiona nie są potrzebne. Sama władza wystarczy. Co prawda ostatnio mamy coś w rodzaju powtórki rozrywki, zapoczątkowanej w swoim czasie przez innego faworyta pana prezesa Kaczyńskiego, mianowicie Kazimierza Marcinkiewicza, którego pan prezes wystrugał na premiera rządu – no a teraz dęba stanął inny wynalazek pana prezesa, mianowicie pan prezydent Andrzej Duda.

Czy ta wolta doprowadzi do postępującej erozji obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, w następstwie czego Niemcy ponownie zainstalują na pozycji lidera sceny politycznej w Polsce ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego na fasadzie z osobnikiem co to ma „knajacki styl lwowskiego żulika” - jak w podsłuchanej rozmowie w knajpie „Pod Pluskwami” scharakteryzował Grzegorza Schetynę Książę-Małżonek, co to „potrafi skomentować expose, spotkać się ze swoimi odpowiednikami innych krajów”, a przede wszystkim – nie sra podczas audiencji – jak to się przytrafiło innemu Księciu-Małżonkowi podczas składania w charakterze ambasadora listów uwierzytelniających hiszpańskiemu królowi Alfonsowi XIII – zobaczymy. - Nie wymagam wiele – skomentował tamten incydent francuski minister spraw zagranicznych Arystydes Briand – żeby chociaż nie srali podczas audiencji, a i tego nie mogę się doprosić!


Od tamtej pory negatywna selekcja kadrowa w służbie zagranicznej jest kontynuowana, więc nic dziwnego, że i Rzeczpospolitą w stolicy Naszego Najważniejszego Sojusznika reprezentował pan Ryszard Schnepf. Ów francuski dyplomata obsrał bowiem tylko własne spodnie, podczas gdy pan Schnepf obsrywa całą Rzeczpospolitą i jeszcze bierze za to pieniądze. Taka to ci tolerancja!

Ale „plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi!” - zachęca Adam Mickiewicz. Otóż rzecz jest taka, że 15 sierpnia roku 2020 przypadnie setna rocznica Bitwy Warszawskiej, słusznie uznanej za 18 decydującą bitwę w dziejach świata. Dzięki bowiem polskiemu zwycięstwu bolszewizm nie opanował Europy z marszu, a wskutek tego nie opanował jej militarnie w ogóle. Ponieważ instytucje państwowe, w których gromady rozmaitych darmozjadów żrą polski chleb, nie tylko nic nie robią dla promowania Polski za granicą, ale dobrze, jak nie idą w ślady pana Ryszarda Schnepfa i Polski nie obsrywają, to nie ma co na nie liczyć, bo tylko „pobrudzą pończochę”, tylko trzeba odwołać się do zwykłych Polaków, a zwłaszcza – do Polaków za granicą. Organizacje polskie powinny przygotować się do tej rocznicy i zaprezentować nie tylko pierwsze od czasów Wiktorii Wiedeńskiej polskie zwycięstwo militarne, ale także podkreślić jego znaczenie, podobnie jak znaczenie Wiktorii Wiedeńskiej dla losów Europy i świata.

Przypomnijmy, że odsiecz Wiednia w roku 1683 nastąpiła w wyniku kolejnego muzułmańskiego naporu na Europę. Pierwszy odpór dał muzułmanom w roku 732 Karol Młot, w bitwie pod Poitiers zatrzymując muzułmański pochód w głąb Europy. Karol Wielki wyparł muzułmanów za Pireneje, a z Półwyspu Iberyjskiego usunęła ich Izabela Katolicka z Ferdynandem w ramach rekonkwisty, zakończonej zdobyciem Grenady w roku 1492. Nie oznaczało to bynajmniej ustania muzułmańskiego naporu na Europę. W roku 1571 pod Lepanto wojska chrześcijańskie rozgromiły flotę turecką, co na pewien czas powstrzymało muzułmański marsz na Europę. Wreszcie pod Wiedniem w roku 1683 nasz Jan III Sobieski odepchnął muzułmanów na 300 lat i dopiero teraz, na skutek żydowskich intryg i niemieckich błędów, ponownie podmywają stary kontynent. Warto przy okazji wspomnieć o mało znanych światu, a dobrych i wielowiekowych polskich doświadczeniach z muzułmanami. Od czasów jagiełłowych w Polsce osiedlani są Tatarzy wyznania muzułmańskiego. Wkrótce dostępują nobilitacji i jako drobna szlachta, służą w wojskach Rzeczypospolitej. Nie przestając wyznawać swojej religii, dochowują Rzeczypospolitej wierności nawet gdy ta wojuje z Turcją, podówczas będącą politycznym kierownikiem świata muzułmańskiego. Będący bowiem polską szlachtą, ani przez chwilę nie myśleli o importowaniu do Rzeczypospolitej tureckiego obyczaju politycznego, zmuszającego każdego do płaszczenia się przed wyższym od siebie. A i dzisiaj warto posłuchać, że przywódca polskich muzułmanów postuluje przywrócenie kary śmierci za terroryzm.

Kolejne, drugie po Wiktorii Wiedeńskiej polskie zwycięstwo militarne, to właśnie Bitwa Warszawska, w której załamał się bolszewicki najazd na Europę. „Lasem polskich dzid narody zasłaniane od podboju, wynuciły pieśń swobody, pieśń miłości, pieśń pokoju” – pisał Franciszek Morawski w wierszu „Giermek”. Ta sytuacja z dawnych czasów powtórzyła się w roku 1920, kiedy to Polska nadludzkim wysiłkiem nie tylko oparła się bolszewickiemu najazdowi, ale go odparła, chroniąc w ten sposób Europę, a może i inne części świata przez krwawym eksperymentem, który w wieku XX pochłonął życie co najmniej 100 milionów ludzi, a pozostałych pokaleczył tak, że do dzisiaj nie mogą dojść do normalności. Warto też przypomnieć, że ten polski wysiłek spotkał się z niechęcią, a przynajmniej z obojętnością wielu państw europejskich – z wyjątkiem Węgier, które udostępniły Polsce swoje fabryki amunicji, dzięki czemu transporty pocisków dosłownie w ostatniej chwili dotarły na stację w Skierniewicach, skąd bezpośrednio z wagonów dostarczane były na pierwszą linię. Bez tego zwycięstwo nie byłoby możliwe.

Świat o tym nie wie, zwłaszcza zapatrzona we własny pępek Europa Zachodnia i Ameryka. Nie ma co się z tego powodu złościć, tylko trzeba świat o tych polskich dokonaniach informować i o nich przypominać, bo w przeciwnym razie nie usłyszy, a jeśli nie usłyszy, to i nie zapamięta. A usłyszy i zapamięta tym chętniej, jeśli Polacy czy to w Europie Zachodniej, czy to w Ameryce, przypominając o tych wydarzeniach, uwzględnią również udział tamtych narodów w tym zwycięstwie. Może to być bardzo dobrą odtrutką nie tylko na antypolską propagandę, prowadzoną przez żydokomunę, ale również – na komunistyczną rewolucję, jaką żydokomuna rozpętała zarówno w Europie, jak i w Ameryce – bo od bolszewickiego naporu różni się ona tylko odmienną strategią, podczas gdy cel pozostał ten sam: wyhodowanie „człowieka sowieckiego” i stworzenie mu czegoś na kształt wspólnej obory w postaci państwa totalitarnego. Schnepfy tego za nas nie zrobią, bo one właśnie tego pragną, licząc, że na tym „nawozie historii” będą rozrastać się „jak grzyb trujący i pokrzywa”, więc sprawy w swoje ręce muszą wziąć Polacy. Zostały jeszcze całe 3 lata.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    23 sierpnia 2017


Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4011