Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Ludzie chcą kierować losami Polski, a nie mogą się zdobyć dla niej na tyle poświęcenia, żeby się czegoś nauczyć, żeby jej położenie zrozumieć, żeby głębiej zastanowić się nad wartością tego, co jej starają się narzucić. I później mówi się: "Ależ oni jak najlepiej chcieli."
- Roman Dmowski


Barbara Bohatyrowicz

Polska jest niezdrowo uzależniona od Izraela – wynika coraz częściej z tego, co możemy zaobserwować w relacjach obu państw. Ta zwierzchność przypomina bardziej relację kolonii z metropolią niż normalne kontakty między suwerennymi państwami.

Kilka lat temu na warszawskich salonach furorę robił następujący żart. Na pytanie, co się w tym sezonie nosi w Warszawie, odpowiadano – Żydów na rękach.

Po kilku latach okazało się, że ten żart daleko od prawdy nie odbiega. To nie kwestia tylko naszej dumy narodowej, ale także dobrobytu i bezpieczeństwa. Niesuwerennych państw nikt nie traktuje poważnie. Zamiast rozmawiać i dogadywać się z jego elitami, interesy ubija się z ich zwierzchnikami.

Hebrajski – językiem polskiej dyplomacji?

Od dwóch miesięcy nowym ambasadorem Polski w Izraelu jest były dziennikarz Marek Magierowski, który zastąpił na tym stanowisku Jana Chodorowicza. Ten ostatni pełnił swoją misję w Tel Awiwie od 2012 r., ale w końcu czerwca br. został ostatecznie zastąpiony przez Magierowskiego. Chodorowicz miał pierwotnie wrócić do kraju pod koniec 2017 r. Ale wybór jego następcy się przedłużył (sejmowa komisja odrzuciła kandydaturę innej dziennikarki Barbary Stanisławskiej-Żyły). Marek Magierowski to postać dobrze rozpoznawalna przez znaczną część Polaków. Od grudnia 2015 do maja 2017 r. był dyrektorem Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy. Później trafił do Ministerstwa Spraw Zagranicznych na stanowisko wiceministra.

W kwietniu 2018 r. Magierowski został oficjalnym kandydatem MSZ na nowego polskiego ambasadora w Izraelu. W połowie czerwca Jacek Czaputowicz, szef naszego resortu spraw zagranicznych, oficjalnie wręczył Magierowskiemu nominację na ambasadora Polski w Izraelu i ten dwa tygodnie później oficjalnie rozpoczął swoją misję. Złożenie listów uwierzytelniających odbyło się jednak niestandardowo. Magierowski, składając listy uwierzytelniające, wygłosił przemówienie po… hebrajsku, a dopiero potem przeszedł na angielski. Według relacji świadków tego wydarzenia nie padło ani jedno słowo w języku polskim.

 

Sytuacja związana z zaprzysiężeniem nowego polskiego ambasadora w Izraelu dobrze pokazała, jak wyglądają dzisiaj nasze relacje z Izraelem. Mogliśmy się zastanawiać, czy rzeczywiście jesteśmy jeszcze suwerennym krajem. Bo skoro ambasador Polski w czasie oficjalnych uroczystości, w trakcie których ma reprezentować majestat naszego państwa, rezygnuje z jakiegokolwiek słowa w ojczystym języku, to nie wygląda to na suwerenność. Raczej przypomina to przedstawiciela zamorskiej kolonii, który przyjechał do stolicy imperium, aby zapewnić o pełnej lojalności dominium.

Nowy klęcznik

Od wielu lat jesteśmy świadkami służalczości polskich władz wobec Izraela. Czasami wygląda to bardzo komicznie. Tak było np. 27 stycznia 2014 r., gdy w Krakowie odbyły się obrady Knesetu, izraelskiego parlamentu, którego członkowie przybyli specjalnie do Polski, aby odbyć właśnie posiedzenie plenarne, poświęcone głównie przejawom polskiego antysemityzmu.

W posiedzeniu tym, co warto odnotować, uczestniczyło także wielu polskich polityków. Oprócz prezydenta Andrzeja Dudy udział wzięli m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) i Marek Suski (PiS). Krakowska sesja izraelskiego Knesetu była sytuacją zupełnie niespotykaną w świecie. Na pewno wielu z nas stawiało pytania, jak do tego doszło i kto się na to zgodził. Trudno bowiem było ich nie stawiać, skoro obrady obcego parlamentu w jakimś kraju kojarzą się zawsze źle, nie tylko Polakom. Czasami dochodziło do takich sytuacji, gdy przedstawiciele Izraela decydowali o kluczowej dla nas sprawie, z którą mieliśmy w Polsce aktualnie do czynienia. Tak było np. wtedy, gdy nasz Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo w sprawie pogromu Żydów, do jakiego miało dojść 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem. Rozpoczęte przez IPN prace ekshumacyjne zostały jednak po kilku latach wstrzymane z powodu żądań strony izraelskiej. Kluczową rolę odegrał w tym urzędujący w Polsce rabin Michael Schudrich oraz były ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss. Ekshumacje wstrzymano, bo zadawały kłam lansowanej przez Jana Tomasza Grossa tezie, jakoby pogromu Żydów w Jedwabnem dokonali Polacy. Ekshumacje potwierdzały nie tylko sprawstwo Niemców, ale także kilkukrotnie zmniejszały liczbę ofiar zbrodni. Przez wstrzymanie ekshumacji kłamstwo o polskiej odpowiedzialności za tę zbrodnię jest bezkarnie powielane.

W ostatnich dwóch latach ingerencje przedstawicieli Izraela w Polsce stały się jeszcze bardziej ostentacyjne. Tak było m.in. w styczniu 2018 r., gdy w polskim Sejmie przyjęto nowelizację ustawy o IPN. Wywołała ona natychmiastową reakcję ze strony Izraela. Anna Azari, izraelska ambasador w Polsce, nie zawahała się nawet z tego powodu atakować nas podczas obchodów kolejnej rocznicy wyzwolenia Auschwitz, w których to uroczystościach udział wziął premier Mateusz Morawiecki. Azari groziła nam nawet konsekwencjami, jeśli nowelizacja ustawy o IPN nie zostanie wycofana. Przez te naciski nowelizacja ustawy IPN, która miała chronić dobre imię Polski i Polaków, została całkowicie zmieniona. To był najbardziej rażący przykład izraelskiego wpływu na sytuację w Polsce. I trudno byłoby znaleźć bardziej drastyczny przykład obcych wpływów od tego, kiedy jedno państwo potrafi skutecznie zmienić ważną dla drugiego państwa ustawę.

Zachowanie ambasadora Marka Magierowskiego jest kolejnym przykładem drogi, po której od wielu lat kroczą polskie władze. To droga całkowitej uległości wobec silniejszego partnera, jakim niewątpliwie jest dzisiaj Izrael. Ta droga każe im rezygnować nie tylko z realizacji polskich interesów, ale i zachowywać się niegodnie. Na pewno Magierowski takim zachowaniem, na początku swojej izraelskiej misji, dał czytelny dowód, że nie będzie on w stanie skutecznie walczyć o polskie interesy w Izraelu, tak jak tego od niego oczekiwalibyśmy i tak jak oczekują tego od niego miliony Polaków.

Pytanie, czy Polska jest krajem w pełni suwerennym, jest niestety retoryczne. Odpowiedź jest niestety negatywna. A co gorsza – nie za bardzo widać na razie, której sile politycznej w Polsce zależy na suwerenności. Jak zauważył reżyser i dziennikarz Grzegorz Braun, Polska za rządów PiS nie tyle wstała z kolan, co zwyczajnie zmieniła klęcznik.

 

Za: http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=23898&Itemid=100