Maszerowali ulicami Manhattanu. Walili w bębny. Wymachiwali transparentami „Witamy uchodźców”. Wznosili okrzyki „Uchodźcy są tutaj mile widziani!”. Na marszu się nie skończyło - zablokowali ruch przy Trump International Hotel. Kilkunastu aresztowano (na całe 4 godziny!). Odsiadkę wspominali: To był święty czas. Śpiewaliśmy psalmy. Studiowaliśmy Torę. Żydowskie media uczyniły z protestujących bohaterów, którzy poświęcili swoją „wolność i dobre imię” stając w obronie uchodźców. Przypominały, że do podobnych „prześladowań” Żydów ostatni raz doszło w czasach sowieckich. Według wypowiedzi ich samych, nastawieni byli na konfrontację, wiedząc że gdy dojdzie do aresztowań, będą mogli oskarżyć policję o antysemityzm, a Trumpa porównać do Hitlera. „Gdy byliśmy wsadzani do pieców, nikt nas nie przygarnął” - wrzeszczał rabin Menachem Creditor. W podobnym tonie mówił rabin Wiliam Plevan: „Pamiętamy naszą historię. Pamiętamy, gdy w 1924 r. granice USA były dla nas zamknięte. To skończyło się holokaustem”.
W tym samym dniu ABC News wyemitowała wypowiedź Marka Zuckerberga, opowiadającego się za legalizacją pobytu milionów nielegalnych imigrantów. Za polityką à la Zuckerberg od początku XX wieku nawołuje Amerykański Kongres Żydów i opanowane przez niego media. „Pluralistyczne społeczeństwo Ameryki jest sednem żydowskiego bezpieczeństwa” - zdradził kiedyś dyrektor ADL. W 1965 r, za pomocą odpowiedniej ustawy, udało im się otworzyć na oścież wrota kraju przed masową imigrację niebiałych ras i w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat Ameryka straciła oblicze cywilizacji białego człowieka.
Dla Europejczyków wymyślili „multikulturalizm”, promocję każdej kultury pod warunkiem, że nie jest kulturą białego człowieka. Otworzyli granice Zachodu przed wszelkimi mętami Trzeciego Świata i z szyderczą satysfakcją wciskają bzdury o równości wszystkich ras. Zygmunt Maurycowicz Bauman pouczał: jeśli Europa w ciągu 30 lat nie przyjmie co najmniej 30 milionów imigrantów, stanie w obliczu upadku demograficznego, który spowoduje upadek cywilizacji europejskiej. Idąc za głosem swego mentora, Aleksander Kwaśniewski przedstawił swój pomysł na ratowanie Polski: „Nie przetrwa, jeśli nie postawi na politykę multikulturowości. Musimy być coraz bardziej otwarci, musimy się zastanowić, jak stworzyć warunki dla setek tysięcy ludzi gotowych osiedlić się w Polsce i stać się obywatelami Rzeczypospolitej”. W tym miejscu przypomnieć trzeba, że wraz z Mosze Kantorem założył Europejską Radę ds. Tolerancji, która zobowiązuje rządy państw członkowskich UE do powołania „specjalnych jednostek administracyjnych” dla monitorowania osób lub organizacji sprzeciwiających się imigracji.
To część diabolicznej agendy gruntownej transformacji krajów utworzonych przez Białego Człowieka pochodzącego z Europy, przy równoczesnym zachowaniu dziedzictwa żydowskiego. To przemyślane narzędzie niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej, bez naruszenia jednolitego izraelskiego getta. Nie kryli tego Barbara Spectre i Noel Ignatiev, mówiąc wprost o zniszczeniu państw narodowych kojarzonych z chrześcijaństwem, za pomocą masowej imigracji przedstawicieli innych kultur. Jednym z naczelnych postulatów Szkoły Frankfurckiej było pozbawienie Stanów Zjednoczonych „europejskiego” oblicza na rzecz multikulturowego konglomeratu. „Uczynimy Zachód tak zepsutym, że aż będzie śmierdział” - powiedział (lub raczej zapowiedział) przedstawiciel tej szkoły, przyjaciel Lenina i Trockiego, niemiecki komunista, syn oberżysty Willi Münzenberg. Głównymi przedstawicielami szkoły byli: Theodor Adorno, Max Horkheimer, Walter Benjamin, Herbert Marcuse, Leo Löwenthal, Franz Leopold Neumann, Friedrich Pollock, Erich Fromm, Jürgen Habermas. Tylko ten ostatni nie był Żydem.
Równie radośnie wyobrażał to sobie Richard Coudenhove-Kalergi: „Człowiek przyszłości będzie rasy mieszanej”. Syn Austriaka i Japonki, żonaty z Żydówką, promotor rządów paneuropejskich sprawowanych przez wyselekcjonowaną elitę, rolę tę powierza Żydom: „Wyższość ducha predestynuje ich do odegrania roli głównego czynnika w tworzeniu się szlachty przyszłości. Od tysiąca lat Europa usiłowała wytępić naród żydowski, ale zamiast tego dokonała, wbrew swej woli, drogą kunsztownej selekcji, ich uszlachetnienia i wychowania do roli narodu-przywódcy”. Wieścił: Człowiek przyszłości będzie mieszańcem. Na łamach masońskiej „Wiener Freimaurerzeitung” pisał: Dla Paneuropy życzę sobie euroazyjsko-negroidalnej rasy. Wg niego prekursorem takiego człowieka jest Rosjanin, mieszaniec słowiańsko-tatarsko-fiński, wśród wszystkich narodów europejskich w najmniejszym stopniu jednorasowy. À propos - już Lenin uważał, że „bystry Rosjanin prawie zawsze jest Żydem albo ma jakąś domieszkę krwi żydowskiej”. Sekundował mu Łunaczarski: „Ogromny wzrost liczby małżeństw rosyjsko-żydowskich napawa nas radością. Zmieszajmy naszą krew i w tej owocnej mieszance odnajdźmy typ ludzki, nowego człowieka sowieckiego, który będzie zawierał krew ludu żydowskiego jako wyborne tysiącletnie wino”.
Paul Johnson w swej „Historii Żydów” wśród celów, jakie judaizm stawia sobie wobec kultury chrześcijańskiej wyodrębnił „propagowanie wielokulturowości i masową imigrację”. Kevin MacDonald twierdzi z kolei, że zawarta jest w tym strategia ewolucyjna przetrwania Żydów jako odrębnej grupy etnicznej. Osłabia bowiem pozycję nie-Żydów w rywalizacji o władzę polityczną, pieniądze i wpływ na wyobraźnię mas. Przy czym taki typ kultury nie szkodzi Żydom, bo mają wpojoną spoistość grupową i wartości rodzinne oraz przekonanie o wyższości moralnej i umysłowej nad innymi ludźmi. W swej książce pisze: Po II wojnie, w ślad za intensywną propagandą o holokauście, wspólnota żydowska nabrała przekonania, że Europejczycy powinni zostać zneutralizowani jako rasa i aby to osiągnąć najlepiej doprowadzić do ich wymieszania się z innymi rasami. Oprócz otwarcie białych krajów na imigrację (oraz promocji genderyzmu, feminizmu i homoseksualizmu), skutecznym sposobem stała się aborcja .
Aborcja to dla Białych genetyczna anihilacja. Stąd ustawy antyaborcyjne w zdominowanych przez Republikanów stanowych kongresach Alabamy i Georgii, powodowane nie religią, ale obawą przed dominacją ludzi o ciemnej karnacji. Frances Welsing pisała: „Kolorowi mają zdolność do genetycznej anihilacji Białych”. Jeżeli Biali nie będą kontrolować reprodukcji kolorowych, możemy założyć, że kiedyś w ogóle nie będzie Białych”. Ben Wattenberg pisze: jeżeli Biali nie zmienią zachowań, to Ameryka nie będzie „Krajem białego człowieka”. Z wielu sposobów zaradzenia problemowi wyróżnił zakaz aborcji. „Ponieważ 60 procent aborcji jest dokonywana na białych kobietach, prawa antyaborcyjne preferują białą populację” - konkluduje.
Aby przygotować świat, zdobyli kontrolę nad mediami. Biali mają uważać się za odrażającą rasę winną niewolnictwa, kolonializmu i holokaustu, nadającą się jedynie na śmietnik historii. Innymi słowy mają być „białymi śmieciami”, współczesnymi Untermenschami. W filmach i w reklamach Czarnych jest tak dużo, że można odnieść wrażenie, iż stanowią połowę populacji świata. Jest też podprogowy przekaz małżeństw międzyrasowych - biały mężczyzna to słaby, lekkomyślny, głupi, tchórz. Czarny - silny, męski, inteligentny i seksualnie fascynujący. Ponadto miłość do imigrantów i ubogacanie kulturowe, które przynoszoną ma być „obowiązkiem moralnym” Białych. Jeśli „zawiodą” takie argumenty, delikwent oskarżany jest o „rasizm” i stosownie karany. Przy okazji neguje się historię krajów Białego Człowieka i szkaluje jego bohaterów. Szczytowym wytworem tej propagandy był czarny Kenijczyk w Białym Domu.
Będzie jeszcze gorzej - czarna rasa przystępuje do ofensywy, prześladuje białych ludzi na własnym terytorium. Wybryk czarnego rapera, który wzywał do wieszania białych Francuzów i mordowania ich dzieci w żłobkach, wywołał temat tzw. odwróconego rasizmu. Do niedawna zjawisku temu zaprzeczano. Mówiono, że to próba odciągnięcia uwagi od prawdziwego rasizmu, demagogia skrajnej prawicy w walce z postępową ideą wielokulturowości, a morderstwa, gwałty to tylko pospolite przestępstwa. W czasie ostatnich strajków studenckich, na Uniwersytecie Paris-VIII, gdzie goszczono nielegalnych imigrantów, na ścianach pojawiło się hasło „Śmierć Białym”. Jedyną reakcją francuskich władz było oświadczenie minister kultury, że w publicznej TV jest „zbyt wielu 50-letnich białych mężczyzn”. Z kolei lewicowy „Guardian” zaczął narzekać, że w europejskich instytucjach zasiadają sami biali ludzie, że w wśród 751 europarlamentarzystów są tylko trzy osoby o ciemnym kolorze skóry, a rządy poszczególnych państw europejskich są w większości „białe”.
Ann Coulter wskazuje na Żydów jako kluczowy segment lewicowej kabały, rządzącej się hasłem „Hate white men”. Żydzi, muzułmanie, różne egzotyczne grupy seksualne, kobiety „Czarnego Kościoła”, które tak naprawdę nienawidzą się nawzajem i żywią nieskrywaną pogardę dla innych grup etnicznych, na czele z Żydami, są jednomyślne w jednym - nienawiści do białych mężczyzn. Podobnego zdania jest Laura Ingraham: „Jedyną rzeczą, która jednoczy bazę Partii Demokratycznej jest hasło - „Nienawidzić Białych”. Przytoczmy tu konkluzję MacDonalda: „Przewiduje się, że segmenty osób o europejskim pochodzeniu wśród narodów świata w końcu zdadzą sobie sprawę, że były podatne na promocję zabójczej dla nich ideologii wielokulturowości i ideologii indywidualizmu wynarodowienia.
A co mówią „architekci” owych przemian?
„Homogeniczność narodów europejskich jest zasadniczo sprzeczna z interesami narodu żydowskiego. Znajdujemy się w punkcie zwrotnym. Zachód staje się coraz bardziej zróżnicowany rasowo i wkrótce biała rasa zostanie zmuszona do poddania się. Przyszłością Zachodu będzie etnicznie zróżnicowany tygiel, w którym nie panują już złe podziały rasowe i biała supremacja. To wszystko dzięki ogromnej sile naszych ruchów społecznych i instytucji. Ta wielka zmiana będzie katalizowana przez osiedlanie się muzułmanów. Jeśli uważasz, że Żydzi negują istnienie rasy, albo myślą, że ‘wszystkie rasy są równe i wymienne‘, i że ‘rasa to kolor skóry‘, to naprawdę nie rozumiesz tych planów” - rabin Abarron Haviv (w trakcie obrad Światowego Kongresu Żydów).
„Europejczycy, zapłacicie bardzo wysoką cenę, i nawet nie będziecie wiedzieć o czym mówimy! Nie będzie dla was ‘holokaustu’ z pociągami do pieców krematoryjnych [...] za wszelkie zło, jakie uczyniliście Izraelowi zapłacicie po stokroć. Dlatego pytam: czy dobrą wiadomością jest, że islam atakuje Europę? To jest wspaniała wiadomość! - To ogłasza przyjście Mesjasza., kiedy Edom, którym jest siedzibą chrześcijaństwa zniknie i to ma zrobić islam. Islam jest miotłą Izraela. Zamiast wykonywania całej tej pracy, on [Bóg] ześle Ishmael [muzułmanów], żeby rozwiązali ten problem” - francuski rabin David Touitou.
„Arabska migracja jest najlepszą rzeczą jaka przydarzyła się Europie w ostatnich 50 latach, wcześniej czy później ich dzieci i wnuki będą przenikać do starych europejskich rodzin i zmieniać demografię tych krajów” - Yigal Ben-Nun na łamach „Haaretz”.
„Urząd statystyczny poinformował, że wkrótce kolorowi czy nie-Europejczycy będą stanowić mniej więcej połowę ludności Stanów Zjednoczonych. I wszyscy będą obywatelami amerykańskimi. Przekroczyliśmy granicę, poza która partia nazistowsko-aryjska nie będzie już mogła zwyciężyć w tym kraju” - Earl Raab.
Dorzućmy do tego wypowiedź Ilhan Omar w amerykańskim Kongresie: „To nie będzie kraj białych ludzi” oraz murzyńskiego aktywisty Al Sharptona: „Biali ludzie to ‘intruzi‘ w światowej populacji”, to mamy pełny obraz sytuacji. À propos – większość Żydów nie uważa się za „białych”, lecz za należących do kategorii „Others”.
Jeśli wskaźnik urodzeń białych i polityka otwartych granic utrzyma się, Amerykanie pochodzenia europejskiego staną się za 20 lat mniejszością etniczną (w 1960 r. stanowili 90 proc. populacji). Ta katastroficzna przepowiednia to powód do wielkiej radości Demokratów. Cieszą się z demograficznej śmierci Partii Republikańskie, bo Amerykanie europejskiego pochodzenia to 90 procent republikańskiego elektoratu.
Senator Lindsey Graham alarmował: „Przegrywamy sromotnie wyścig demograficzny”. I czy nie dlatego Republikanie to partia nacjonalistyczna, a Demokraci to partia jakobinów i lewicowych wariatów, popierających aborcję, opowiadających się za obaleniem muru Trumpa, gdzie Joe Biden, który tak dużo zrobił dla mieszania ras, musi tłumaczyć się ze swych poglądów z czasów, gdy był umiarkowanym senatorem z Delaware (wg „Forward”: jego córka Ashley wyszła za mąż za Howarda Kleina, jego nieżyjący już syn Beau miał za żonę Hallie Olivere, młodszy syn Hunter ożenił się z Melissą Cohen). W tym miejscu chciałoby się westchnąć: Ach ten Trump i jego rodzina, nie tylko nie Afroamerykanin, lecz na dodatek jakiś taki słowiański. Pierwsza żona to z pochodzenia Czeszka, a druga to Słowenka. Obie panie piękne słowiańską urodą.
Nastroje zwolenników Trumpa globaliści określają jako: „White Extinction Anxiety”, a antyrasistowska aktywistka (i diversity trainer) Jane Elliott opisuje jako: „Wielki strach Białych”. Trump to jednak nie Ku Klux Klan. To teza, że „wielka” Ameryka jest biała, że amerykański „melting pot” wchłonął Murzynów, Azjatów, Latynosów, jednak jądrem Ameryki pozostaje chrześcijanin pochodzenia europejskiego, mówiący po angielsku, składający życzenia Merry-Christmas. Paradoksalnie przyznał to Mohammed Ali: Jezus był biały, aniołowie są biali, Miss America jest biała i Królewna Śnieżka jest biała. Zwolennicy Trumpa opłakują „Great America”, ale dewizę Trumpa odczytują na swój sposób - „Make America White Again”. Czy Trump spełni ich marzenia? Czy wygra wyścig z czasem? Czy zatrzyma pochód lewackiej zarazy i stłumi komunistyczną rabację? Czy wywoła „Great Awakening”, czyli Wielkie Przebudzenie, które w Ameryce powtarza się co kilka dekad, a polega na odrodzeniu ducha religijnego i moralnego?
Czy chrześcijański i biały Zachód obroni się? - to pytanie Steve’a Bannona, b. doradcy Trumpa, i wydaje się, że także prezydenta. Trump myśli o Europie jako sojuszniku cywilizacyjnym. Za stronników w „międzynarodówce nacjonalistów” uznaje prawicowych populistów - Orbána, Salviniego, Marine Le Pen i Kaczyńskiego. Za sojusznika w tym przedsięwzięciu nie uznaje Trzaskowskiego, który przez ostatni rok ćwiczył temat „zarządzanie miastem” w wirtualnej szkole Michaela Bloomberga (obok Jacoba Freya, burmistrza Minneapolis). Co z tego dla Polski wynika? Polska jest Trumpowi potrzebna do obrony białego chrześcijańskiego Zachodu, ale dla Polski nic nie zrobi, jeśli nie będzie to w obronie takiej Ameryki. Wydaje się, że z Trumpem można zrobić interes. Szkopuł w tym, że po naszej stronie musieliby do rozmów z nim zasiąść zdeklarowani obrońcy polskiego interesu narodowego.
Krzysztof Baliński