Czwarta fala epidemii zbrodniczego koronawirusa wzbiera, niczym kształtna pierś Wielce Czcigodnej posłanki Klaudii Jachiry, co to pojawiła się na polsko-białoruskiej granicy za potrzebą.
Wszystko rozwija się zgodnie z planem nakreślonym jeszcze latem przez rząd, również w tym zakresie, że zbrodniczy koronawirus szczególnie uwziął się na województwa, w których najmniej obywateli się “wyszczepiło”.
Tym razem padło na województwo lubelskie, co niezmiernie zasmuca pana ministra Niedzielskiego, chociaż powinno go raczej radować, bo jakże tu się nie cieszyć, kiedy przynajmniej w kwestii zakażeń i zgonów rządowi “dobrej zmiany” wszystko się udaje? Owszem, cieszyć się można, ale na osobności, a przynajmniej w gronie osób zaufanych, chociaż tutaj wskazana jest daleko posunięta ostrożność. Skoro nawet ministerialne żony, spragnione celebryckiej sławy, puszczają farbę na temat swego życia intymnego z ministrem, to jakiemu właściwie gronu można jeszcze zaufać?
Tedy pan minister Niedzielski plusy dodatnie tej sytuacji pomija dyskretnym milczeniem, eksponując plusy ujemne w przekonaniu, że przy pomocy telewizji rządowej i nierządnej można będzie skłonić zatwardziałych obywateli, by się “wyszczepiali” – a wtedy zbrodniczy koronawirus przeniesie się z czwartą falą do jakiegoś innego województwa, a wysiłki w dziedzinie “wyszczepiania” zostaną zauważone i nagrodzone przez kogo trzeba.
Żeby jednak obywatele nie popadli w zwątpienie, rząd postanowił obsypać ich złotem w ramach “Polskiego Ładu”. Czy to będzie to samo złoto, które ostatnio na wyścigi kupuje prezes Narodowego Banku Polskiego, pan Glapiński, czy po prostu zamiast złota rząd zacznie obsypywać obywateli dopiero co wydrukowanymi banknotami – tak czy owak przychyli nam nieba.
Właśnie Sejm uchwalił ustawę podatkową, na której zyskają wszyscy obywatele – oczywiście z wyjątkiem tych, którzy nie zyskają, ale – po pierwsze – jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, a po drugie – jeśli już wszystkim dogodzić nie można, to przynajmniej chociaż niektórym. Którym “niektórym”? Tego jeszcze nie wiemy, bo ustawa liczy ponad 200 stron, więc jest pewne, że taki jeden z drugim zwykły obywatel jej nie przeczyta, a jeśli nawet podjąłby się tego desperackiego czynu – to niczego nie zrozumie, bo są tam tak zwane “algorytmy”, które odczytywać mogą tylko osoby wtajemniczone.
Ale już wiadomo, że rząd przeznaczy wielkie sumy na dzieci, bo okazało się, że 500 złotych to jednak za mało. Za takie pieniądze przyrost naturalny powinien skoczyć w górę i wskaźniki demograficzne się poprawią bez konieczności sprowadzania dzieci z Iraku, Syrii, czy innych egzotycznych krajów. Toteż rząd, ku oburzeniu autorytetów moralnych, między innymi pani reżyserowej Agnieszki Holland, nie przepuszcza przez granicę polsko-białoruską nawet dzieci, od czego będą one miały traumy jeszcze gorsze, niż ofiary molestowania seksualnego.
Tymczasem ledwo Donaldu Tusku przeszedł jeden atak wścieklizny po biesiadach swoich pretorianów ze znienawidzonymi “kaczystami” i nawet zdegradował z tego powodu Wielce Czcigodnego posła Pupkę, to znowu chwycił go nowy atak, tym razem z powodu Wielce Czcigodnych posłów Poncyliusza i Kowala, którzy w tajemnicy pracowali nad ustawą o związkach partnerskich, to znaczy – o podniesieniu na wyższy poziom zawieranych między zboczeńcami płciowymi umów o wzajemne świadczenie usług seksualnych.
Z jednej strony trudno mu się dziwić, zwłaszcza po niedawnym łaszeniu się do katolików ale jeśli te ataki będą się powtarzały, to nie jest wykluczone, że Donald Tusk będzie musiał być odwieziony do jakichś infirmerów. Biorąc pod uwagę, że Nasza Złota Pani, która w sprawach polskich musi być nieźle zorientowana dzięki rzeszom tubylczych folksdojczów, nie mówiąc już o starych kiejkutach, to można nabrać podejrzeń czy przypadkiem nie chciałaby w ten oto sposób pozbyć się Donalda Tuska, podobnie jak imperatorowa Katarzyna pozbywała się swoich naturalnych przyjaciół? W takiej sytuacji kto wie, czy pomogłaby nawet interwencja teściowej, która najwyraźniej musi być osobą niezwykle wpływową, jak pan red. Robert Mazurek, czy nawet sam pan Jonatan Daniels.
Panowie Poncyliusz i Kowal najwyraźniej chcieli w tajemnicy nie tylko podlizać się sodomitom i w ten sposób wyjąć panu Biedroniowi i panu Śmiszkowi cały wiatr z żagli, ale przede wszystkim – pokazać protektorom sodomitów z Unii Europejskiej, że lepiej postawić na nich, niż nadal futrować Donalda Tuska, który najwyraźniej zatacza się od ściany do ściany, między postępową nowoczesnością i katolickim wstecznictwem.
Wprawdzie zdymisjonowanie Wielce Czcigodnego posła Pupki wskazywałoby na to, że Donald Tusk trzyma Platformę Obywatelską w garści, ale przecież sam nie wie, czy nasz Nowy Złoty Pan, który wyłoni się w Niemczech dzięki udanym “rozmowom programowym”, nadal sobie w nim szczególnie upodoba, czy też obróci swoje oczy na jakichś nowych faworytów.
Nawiasem mówiąc, nie bardzo rozumiem, jakie jeszcze uprawnienia sodomici chcieliby uzyskać w naszym nieszczęśliwym kraju. Jak wiadomo, od roku 1932 homoseksualizm w Polsce nie jest karalny. Umowę o wzajemne świadczenie usług seksualnych każdy z nich może zawrzeć, podobnie jak i od niej odstąpić. W testamencie mogą zapisać sobie nawzajem majątki, a możliwość zasięgania informacji o stanie zdrowia załatwić sobie przy pomocy odpowiedniego pełnomocnictwa. Najwyraźniej ich “dyskryminacja” jest tylko pretekstem, przy pomocy którego Niemcy próbują sztorcować nasz nieszczęśliwy kraj, by go wreszcie odpowiednio wytresować.
Tymczasem pan minister Kurtyka właśnie oświadczył, że rozmowy z Czechami w sprawie kopalni Turów właśnie się zakończyły bez żadnego rezultatu. Z punktu widzenia Czechów to nie tragedia, bo te wody gruntowe to takie makagigi, żeby wyciągnąć od Polski trochę szmalcu, ale w sytuacji, gdy Europejski Trybunał Sprawiedliwości przysolił Polsce pół miliona euro kary dziennie, to z naszego punktu widzenia sprawa dobrze nie wygląda.
Być może w porównaniu z sumami, które Polska będzie musiała zapłacić, to znaczy – które będą przez Komisję Europejską potrącane z subwencji budżetowej dla Polski – lepiej opłacałoby się wykupić te wszystkie okoliczne zagrody, skorygować granicę i po krzyku. Tak zrobił Mieczysław Jałowiecki, wykupując od Senatu Wolnego Miasta Gdańska teren Westerplatte, dzięki czemu dzisiaj dulczessa Wolnego Miasta Gdańska toczyć może spory z rządem polskim – chyba, że w ramach “Polskiego Ładu” rząd obsypałby złotem także i ją.
Stanisław Michalkiewicz
https://prawy.pl