Tam jest już ze setka modlących się. Krzyżyki, tablice z dykty z odpowiednimi napisami, krzyż z zapalonych zniczy na chodniku. To wszystko zostało zdeptane przez porównywalna ilość paparazzich i ekip TV z ich obsługą techniczną, którzy „musieli” zobaczyć i utrwalić, jak p. Kaczyński z bliskimi klęka i modli się. Żadne apele o kulturalne zachowanie się me®diów nie pomogły. Potem - spokoje modły. Jest nas co najmniej z pięćset osób.
Gdy wracam do domu, około św. Anny już ok. godziny 10-tej stoi i warczy wiele wielkich wozów transmisyjnych. Między św. Anna a kolumną Zygmunta ogromny ruch: Budują namioty, estrady, widownie. Myślałem, że to przygotowania do wieczornego przemarszu pod Wirtualny Krzyż... W domu mówią mi, że TV podała, iż była setka „t.zw. obrońców krzyża”.
Wieczór. Idę tą samą drogą na Mszę św. do Archikatedry św. Jana. Miasteczko agregatów przy św. Annie warczy, z wielkiego fioletowego namiotu – estrady leją się kilowaty (a raczej - dziesiątki kilowatów) dźwięków, reflektory strzelają słupami świateł w górę, jakieś panieny gibają się i coś cicho se śpiewają, ale ich głosiki wzmocnione miliony razy przez megafony zalewają Plac Zamkowy i Stare Miasto. Wśród nielicznych słuchaczy trochę dzieci i młodzieży, także podrygujących do taktu zakonnic. Potem dowiaduję się, że to coroczny „koncert” Fundacji Nowego Tysiąclecia (lub czegoś takiego..). Rozdają „zasłużonym” młodym stypendia. Po 110 do 130 zł na miesiąc, mówią chłopcy. A czemu ten ryk umieściliście na trasie Marszu Pamięci o Katastrofie? Zażenowane tłumaczenia o ich, tj. Fundacji, wieloletnich zasługach. Okazało się, że w zeszłych latach swoje „pobożne bum-bum” odprawiali gdzie indziej. Wiem już - zablokowanie trasy Marszu Pamięci to oczywiście zwykły przypadek.
Katedra pełna, na zewnątrz z tysiąc osób. Mnóstwo ludzi poniżej 25-ciu lat. Z całej Polski. Świetna, kilkudziesięcio-osobowa grupa z Gdańska. Transparent „Panie Premierze – gdzie jest 40 ton tupolewa?”. Zapomniałem długopisu i papieru, więc tyle opiszę, co zapamiętałem: Wszyscy z tej grupy mają na plecach: „TU154SK”, z przodu też coś o Donku. Czemu? „on od nas, toż nam wstyd..”. Dalej duży transparent: „Patrz mu w oczy!”, poniżej na nim: „Nie zabijajcie nas!” To cytaty z filmiku „Mendereja”. Innych, świetnych, niestety nie zapamiętałem.
W czasie Mszy św. z trudem słyszymy modlitwy i pieśni z kościoła: zagłusza ryk gigantofonów z odległości ze 300 metrów, tych z „Nowego tysiąclecia”. Gdy śpiewamy „Boże coś Polskę”, wszyscy, w refrenie bez wahania śpiewamy „Ojczyznę wolną racz przywrócić Panie!”. Zwykle w kościołach zdarza się części ludzi, którzy uważają, iż wystarczy podziękować: „pobłogosław, Panie!”. Tu takich optymistów nie ma.
Po Mszy św., jak co miesiąc, formuje się pochód z pochodniami i zniczami. Odmawiamy Różaniec, część bolesną. Po wyjściu na plac Zamkowy nie słyszymy się nawzajem, a jest nas wiele tysięcy. Paniena-piosenkarka z estrady ryczy rozdzierająco. Słyszymy nasze modlitwy dopiero w cieniu domów, gdy dochodzimy do Miodowej. Potem, przy dojściu do św. Anny - znów dosięga nas „ryk z bokowca”. Ludzie jednak modlą się cierpliwie, toć to sytuacja bolesna i Tajemnica Bolesna.
Przy Wirtualnym Krzyżu kończymy Różaniec, jeszcze jakieś pieśni, błogosławieństwo Księdza. Wszyscy (a przecież się nie znamy!) wspominamy życzliwie i z miłością księdza Staszka Małkowskiego, któremu jakiś kanclerz Kalwarczyk (na rozkaz Nycza! – ktoś podpowiada) zabronił modlić się na ulicy, z ludźmi, z nami (!). „Apel jasnogórski”, „Maryjo Królowo Polski”..
I krótkie, piękne przemówienie „Jarka”, czyli Jarosława Kaczyńskiego. O potrzebie i naszym żądaniu Prawdy, o tym, że ją wywalczymy. Oklaski, nadzieja. Chyba „Gapol” czy „Niezależna” opublikują! To oni organizują co miesiąc te wieczorne marsze. Politycy odchodzą; modlimy się i śpiewamy dalej.
Gdy po następnej pół godzinie i ja odchodzę, modli się dalej jeszcze z tysiąc osób. Tym razem żadnych ataków dominików, prostytutek czy innych łobuzów. Widać, dziś im nie płacą, a „komendy nie było”.
Następnego wieczoru słyszę, chyba w TVN, jakiegoś Głowińskiego (na pewno profesor!) i Marcina Króla (też profesor), iż „podważana jest demokracja”, że z takimi „dialog nie wchodzi w grę, że „język agresji i nienawiści”, że „tak z pochodniami chodzili naziści w 1933-cim roku”..
Mirosław Dakowski
Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2445&Itemid=138438434240