Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Takie sympozja na polskich uczelniach to już rzadkość: multidyscyplinarna ocena skuteczności zaangażowania katolików w politykę przez pryzmat ich szczególnych zadań, odpowiedzialnych postaw i korzyści, jakie przynosi społeczeństwom ich aktywność w przestrzeni publicznej. Znakomici prelegenci z całego świata

- Katoliku, nie chowaj głowy w piasek! Bądź czynny w budowaniu wspólnego dobra. Katoliku zaangażowany w politykę, bądź naprawdę sobą! Bądź sobą we wszystkich przejawach swojego życia i postępowania! - apelował do katolickich działaczy politycznych ks. kard. Zenon Grocholewski, prefekt watykańskiej Kongregacji Wychowania Katolickiego. - Od katolików żąda się, aby w imię tolerancji zrezygnowali z życia opartego na wartościach, jakie wyznają. Historia XX wieku pokazała, jak bardzo jest to błędne - mówił hierarcha do uczestników III Międzynarodowego Kongresu na temat "Katolicy i polityka - szanse i zagrożenia".

Ksiądz kardynał Grocholewski jest od wielu lat wypróbowanym przyjacielem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej i już kilkakrotnie zaszczycił swoją obecnością sympozja toruńskiej uczelni. Tym razem w przemówieniu inaugurującym sympozjum kardynał wystąpił z krytyką relatywizmu moralnego w życiu społecznym. - Wolność polityczna nie jest i nie może być oparta na relatywistycznej tezie, że wszystkie wizje dobra człowieka są równie prawdziwe i mają tę samą wartość. Ale winna opierać się na fakcie, że wszelka działalność polityczna zmierza do realizacji bardziej konkretnej wizji dobra człowieka - przypomniał ks. kard. Grocholewski. Z całą mocą zaznaczał, że chrześcijanin musi sprzeciwiać się wizji człowieka opartej na relatywizmie. Hierarcha podkreślał, że w postępowaniu wielu dzisiejszych polityków można zauważyć całkowite lekceważenie podstawowych zasad etycznych. Stąd, jak stwierdził, powstaje coraz więcej ustaw bezpośrednio godzących w najbardziej podstawowe prawa człowieka, takie jak choćby prawo do życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. - Katolicy mają w tej sytuacji prawo i obowiązek zabierać głos, aby na nowo uświadomić wszystkim najgłębszy sens życia i odpowiedzialność, jaką za nie ponoszą - przypominał nauczanie Kościoła w tej kwestii ks. kard. Zenon Grocholewski.

Zadania katolika-polityka
Wielokrotnie przywołując słowa Jana Pawła II i Benedykta XVI, kardynał Grocholewski wskazał na konieczność integralnego przyjęcia nauki społecznej Kościoła przez wszystkich katolików, zwłaszcza tych uczestniczących w polityce. Oprócz ochrony życia dzieci nienarodzonych i wyraźnego sprzeciwu wobec eutanazji wśród zadań katolickich polityków wymienił m.in.: ochronę naturalnie pojętej rodziny jako monogamicznego związku kobiety i mężczyzny, obronę prawa rodziców do wychowania dzieci według ich własnych przekonań, roztoczenie opieki społecznej nad osobami nieletnimi, a także niesienie pomocy tym, którzy ulegli współczesnym formom zniewolenia, takim jak narkomania czy prostytucja, ochronę prawa do wolności religijnych i troskę o właściwy rozwój gospodarczy. W swoim wykładzie prefekt Kongregacji Wychowania Katolickiego wyjaśniał także istotę dobrze pojętej demokracji. Podkreślał, że także ona nie może być pozbawiona podstawowych wartości i obojętna etyce. - Demokracja ze swej natury z jednej strony musi być zawsze ideologicznie neutralna. Z drugiej zaś strony, nie może nigdy być neutralna z punktu widzenia wartości. Indyferentyzm, gdy chodzi o wartości, doprowadzony do szczytu, nie jest przeto warunkiem idealnym demokracji, lecz jej śmiercią - ostrzegał ks. kard. Grocholewski.

Religia nadaje sens demokracji
Od piątku ponad pół tysiąca osób uczestniczy w wykładach, dyskusjach pod kierunkiem wybitnych ekspertów podejmujących zagadnienie wartości cywilizacji chrześcijańskiej w życiu publicznym i szans oraz zagrożeń w ich urzeczywistnieniu. - Mamy nadzieję, że dzięki mediom katolickim, Radiu Maryja, Telewizji Trwam, "Naszemu Dziennikowi" te słowa trafią do milionów - powiedział, otwierając kongres, ojciec dr Krzysztof Bieliński CSsR, rektor WSKSiM. Oprócz toruńskiej uczelni współorganizatorami kongresu są Katedra Filozofii Kultury KUL i International Gilson Society.
Główną tezą wszystkich wystąpień było wezwanie do czynnej obecności katolików w polityce, przy odnotowaniu licznych przeszkód i przeciwności, jakie napotykają pragnący zachować wiarę ludzie życia publicznego. Goście kongresu dobrze reprezentują ideę skutecznego uczestnictwa katolików w debacie nad istotnymi dla społeczeństwa tematami. Są to bowiem osobistości znane w swoich krajach z wybitnych osiągnięć w najrozmaitszych dziedzinach życia. Mówili oni o tym, jak nie ulegać zwodniczym kompromisom i zachować, a także promować katolicką naukę o państwie, prawie i relacjach między polityką, społeczeństwem i kulturą.
Na początek prelegenci starali się wyjaśniać, na czym polega dobrze pojęty rozdział państwa od Kościoła. O tym, iż naszą współczesność, zarówno w Europie, jak i w Ameryce, poprzedził wielowiekowy rozdział religii od państwa, mówił prof. Andrei Marga z Uniwersytetu Babes-Bolyai w Cluj w Rumunii. - Religię uważa się za sprawę wolności sumienia, która dotyczy prywatnego życia człowieka, podczas gdy państwo polega na zarządzaniu w interesie publicznym, neutralnym wobec prywatnych przekonań obywateli - zdiagnozował Marga. Podkreślał jednak, że klasyczne rozumienie separacji religii i państwa trzeba zakwestionować. - Religia bowiem nie tylko nadaje pozytywny sens moralny działaniom przeważającej większości ludzi poprzez współdziałanie z Bogiem, który wymierza sprawiedliwość, ale - co więcej - może być motywem niektórych najbardziej demokratycznych zachowań, prawdopodobnie najbardziej demokratycznych spośród nich - podkreślał prof. Marga.

Przeciwnicy Kościoła wciąż silni
Uczestnicy toruńskiej debaty zauważyli wzrost popularności partii politycznych, które głoszą poglądy otwarcie sprzeczne z nauką Kościoła. Tak jest choćby w Australii, gdzie na przykładzie Partii Zielonych Damien Tudenhope, prawnik ze Stowarzyszenia Rodzin Australijskich, opisał ten niebezpieczny trend. Tudenhope przypomniał, że pod płaszczykiem dbania o środowisko Zieloni domagają się uznania tak absurdalnych praw, jak legalizacja "małżeństw" tej samej płci. Chcą również, aby wszystkie osoby dorosłe, bez względu na tzw. orientację seksualną i tożsamość płciową, miały prawo do adopcji i wychowania dzieci, zapłodnienia pozaustrojowego czy zdefiniowania tzw. tożsamości seksualnej. Chociaż są zdecydowanymi przeciwnikami kary śmierci w każdym przypadku, to jednak popierają aborcję i eutanazję. Głoszą, że kobiety mają prawo do dokonywania świadomych wyborów we wszystkich aspektach swego życia, łącznie z tym, w jaki sposób połączą pracę zarobkową z opieką nad dziećmi. Jednocześnie jednak program polityczny partii Zielonych nakłada kary finansowe na te matki, które same opiekują się swoimi dziećmi.
- Taka popularność partii otwarcie antykatolickich wynika wielokrotnie ze słabości polityków katolickich - uważa prof. Peter Redpath z International Gilson Society. Tak przynajmniej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie, zdaniem prof. Redpatha, większość liderów katolickich zarówno wśród osób świeckich, jak i duchownych coraz wyraźniej zwraca się ku protestantyzmowi. Dziś wśród wielu Amerykanów obowiązuje wzór myślenia protestanckich fundamentalistów. Oznacza to mniej więcej tyle, że kierują się oni zasadą, iż wybory moralne są sprawą irracjonalną, sprowadzają je do poziomu "uczuć", nie traktują ich jako działania w obrębie roztropnościowego rozpoznawania dobra i zła.

Konsekwentnie stać po stronie życia
John Smeaton, dyrektor fundacji ochrony dzieci nienarodzonych z Wielkiej Brytanii, w swoim wystąpieniu przypomniał, że jego głównym zadaniem jako katolika jest działalności ruchu pro-life, który łączy w sobie jednoznaczną i konsekwentną obronę prawa do życia z niepodważalną prawdą o przekazywaniu ludzkiego życia poprzez akt małżeński. Podkreślał, że bez względu na trudności katolik działający społecznie musi sprzeciwiać się coraz silniej atakującej antykulturze śmierci. - Widoczny atak na życie z kolei jest niczym innym, jak tylko wynikiem błędu antropologicznego, a ściślej mówiąc, błędnego ujęcia ludzkiej seksualności. Wypaczone rozumienie aktu seksualnego, którego konsekwencją jest tzw. nastawienie antykoncepcyjne, leży u podstaw dominującej w dzisiejszym świecie cywilizacji śmierci - mówił Smeaton. Prelegent przywołał przykłady osób ze świata polityki, jak również akty prawne o zasięgu międzynarodowym, które sprzyjają powiększaniu strefy kultury śmierci, a nawet szykanują tych, którzy występują przeciw zmasowanemu atakowi na życie.
Słowa brytyjskiego obrońcy życia wskazują jednoznacznie, jak trudne jest jednoczesne działanie na arenie politycznej i konsekwentne opowiadanie się po stronie katolicyzmu. Temat ten poruszał także Scott J. Bloch, doradca byłego prezydenta USA George'a Busha. Starał się on odpowiedzieć na pytanie, czy z podjęciem przez katolików służby społecznej wiąże się jakieś ryzyko, a jeśli tak, to czy warto je podejmować. Jak podkreślił, wielu katolików, rozpoczynając swoją działalność polityczną, nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństw, jakie na nich czyhają. - Problemem dla większości katolików w życiu politycznym jest nie tyle kultura, co oni sami. Ich problemem jest brak świadomości, że znajdują się w samym centrum kultury postmodernistycznej, że są nie pod wpływem filozofii realistycznej, dostrzegającej obecność prawdy w rzeczach i w nas samych, lecz filozofii postmodernistycznej, która w większości jest pragmatyczna, technokratyczna i nastawiona na manipulację oraz produkcję rzeczy i przyjemności - mówił Bloch. - Można łatwo zostać zassanym w nurt tego procesu, procesu o naturze biurokratycznej. Po prostu chodzić na spotkania, dać się skusić urokom praktycznych rzeczy, następnie nasłuchać się obietnic, że jeśli zrobisz to, co ci się każe - a ciężko jest oprzeć się sile biurokracji - wzniesiesz się na wyższe szczeble stanowisk partyjnych, komitetów, urzędów państwowych, tych z wyboru i tych z nominacji, a wtedy dopiero będziesz w stanie czynić prawdziwe dobro - dodał. Bloch podkreślał, że w czasie swojej działalności jako polityk starał się osiągać dla swojego kraju jak najwięcej. Był autorem i współautorem wielu ważnych projektów, stawał w obronie niepopularnych ludzi i idei, oskarżał najwyższych urzędników państwowych i narażał się niezliczonym osobom. Jednak w tym czasie najmocniej był atakowany właśnie za to, że jest katolikiem. Jak podkreślił na zakończenie, katolik jako reprezentujący Jezusa Chrystusa jest jednocześnie Jego znakiem. Jest zatem znakiem sprzeciwu, więc cierpienie wpisuje się niejako w jego działalność.

Łukasz Sianożęcki
Współpraca Piotr Falkowski, Toruń

 Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 27-28 listopada, Nr 277 (3903)

Nadesłał: Polska Prawda