- Granica wolności słowa przebiega tam, gdzie naruszona zostaje godność człowieka, jego prawo do życia, miłości, wolności wyznania oraz prawo do mówienia o nim – podkreślił ks. Jacek Międlar, w wywiadzie udzielonym tuż przed zakazem publicznych wypowiedzi. Kapłan opowiedział też o swojej pracy duszpasterskiej oraz otwarciu na dialog z drugim człowiekiem.
Rozmowę z ks. Międlarem na temat kapłaństwa, polityki i źródeł umiłowania ojczyzny opublikował tygodnik „Do Rzeczy”. Znany ze swych mocnych wystąpień kapłan przyznał, że nieprzypadkowo oddał swoje życie Chrystusowi, bo to powołanie zostało w nim ukształtowane przez Boga już w łonie matki.
- Idei narodowej nauczyłem się w dialogu z drugim człowiekiem. Otrzymałem ją od tych, którzy mnie otaczali, zwłaszcza od mojego dziadka, który był endekiem, za co mu serdecznie dziękuję, i wychował mnie do tego, by kochać całym sercem polski naród i ojczyznę. A przy tym Kościół, ponieważ idea narodowa jest koherentna z ideą Kościoła rzymskokatolickiego – powiedział ks. Międlar.
Kapłan przyznał, że był zachęcany do wejścia w świat polityki, jednak zawsze ważniejsze było powołanie do służby Bogu. – Moją pasją jest głosić Ewangelię – dodał.
Ks. Międlar opowiedział też o swojej pracy duszpasterskiej, w której doświadczył wielu nawróceń ludzi z grup kibiolskich, czy z marginesu, do których udało się dotrzeć dzięki głoszonym naukom.- Spodobało się im, że kapłan potrafi wyjść do środowisk deprecjonowanych przez opinię publiczną, na peryferie wiary, i odważnie wygłosić kerygmat. Tego im brakowało – podkreślił.
Kapłan przyznał, że jego bezkompromisowość spotykała się z mocną krytyką, ale w większości przypadków adwersarze zaproszeni do dyskusji, nie chcieli jej podejmować, ograniczając się do inwektyw. Ks. Międlar nie zgodził się też z tezą, że ludzi młodych przyciąga ostra retoryka.
- Przede wszystkim interesuje ich bezkompromisowa Ewangelia, a nie hasła antyislamskie. Ta młodzież narodowa pragnie przede wszystkim katolicyzmu bez światłocieni (…) Nie ma miejsca na kłamstwo, nie ma miejsca na nieautentyczność, nie ma miejsca na konformizm, nie chcą stawiać „świętego spokoju” na pierwszym miejscu – podkreślił.
Jak wskazał, młodzi oczekują od pasterza, że pokaże im walkę z ideologiami, które godzą w godność osoby ludzkiej. Ks. Międlar zaznaczył, że ważne jest, by tę energię młodych transponować na „swoistą złość i święty gniew, czyli walkę mieczem Ewangelii, słowa Bożego, mieczem nienawiści wobec antychrześcijańskich ideologii, a miłości wobec drugiego człowieka”. Zdaniem kapłana, to się udaje, bo w każdym człowieku jest pierwiastek dobra. W ten sposób środowiska narodowe, kibicowskie udaje się włączyć w działalność charytatywną.
Ks. Międlar przestrzegł też przed zbyt łatwym szufladkowaniem ludzi. Jak wskazał, np. samo mówienie o faktach niewygodnych dla Żydów nie może być uznawane za antysemityzm i przyznał, że granica wolności słowa przebiega „tam, gdzie naruszona zostaje godność człowieka, jego prawo do życia, miłości, wolności wyznania oraz prawo do mówienia o nim”.
Kapłan odciął się też od wulgarnych haseł, jakie pojawiały się np. na marszach antyimigracyjnych i przyznał, że tego typu ekscesy nie powinny mieć miejsca.
- Radykalne potępienie nie zmieni ich myślenia. Trzeba powoli dążyć do zmiany języka, tłumaczyć, że to samo można powiedzieć w zupełnie innym stylu. Jednak żeby było to skuteczne, potrzeba czasu – dodał.
Trzeba też pamiętać, że nie wszyscy uczestnicy marszów utożsamiają się z nieparlamentarnymi hasłami, stąd nie można generalizować ocen na temat ich uczestników. Ks. Międlar unikał odpowiedzi na temat przyczyn nałożenia na niego zakazu publicznych wstąpień. I jak dodał, choć widać, że sporą rolę odegrały tu naciski „Gazety Wyborczej”, to wierzy, że nad decyzją zwierzchników czuwa ręka Opatrzności Bożej.
Źródło: „Do Rzeczy”
MA