Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W tym roku Dzień Pamięci o żołnierzach niepodległościowego podziemia przypada w szczególnym czasie – gdy potwierdza się, że to właśnie nasze, prawicowe odczytywanie kulis powstania III RP było prawdziwe, gdy potwierdza się, że „demokratyczna opozycja” knuła z władzami PRL, zarówno tajnymi jak i jawnymi. Po raz kolejny uświadamia to nam, jak bardzo różnili się bohaterowie z lasu od „bohaterów” zza Okrągłego Stołu.

Czczeni przez młode pokolenie Żołnierze Wyklęci w większości pozostawali ludźmi niezłomnymi – za wolną Polskę oddawali życie. Spóźnione, lecz całkowicie zasłużone honory odbierają już w zaświatach – ci bowiem, którym udało się dożyć naszych czasów, stanowią tylko nieliczną garstkę spośród wszystkich antykomunistycznych partyzantów.

Honorów nie zaznało jednak również wielu „Wyklętych”, którzy doczekali powołania III RP. Musiały minąć dwie dekady wolnej rzekomo Polski, by zbyt długo pozostający u władzy postokrągłostołowcy dopuścili do ustanowienia dnia pamięci o Nich. Przez cały ten czas inspirowane esbecką twórczością ataki na Leśnych nie osłabły, a ich prześladowcy śmiali się im w twarz, trwając w służbach, okupując stanowiska ministerialne czy pobierając sowite emerytury.

Kult „Żołnierzy Wyklętych” zrodził się jednak sam, w pokoleniu ich wnuków i prawnuków. Jego państwowe usankcjonowanie przez Lecha Kaczyńskiego (co pozostanie główną zasługą prezydenta) wynikało między innymi właśnie ze społecznego zapotrzebowania.

Jakże inaczej było z „bohaterami” Okrągłego Stołu! Postkomunistyczna propaganda przez całe lata tłukła nam do głów, nie tylko w mediach elektronicznych i drukowanych, ale i na uczelniach oraz w szkolnych podręcznikach, że Michnik, Mazowiecki, Kuroń, Geremek i im podobni, to jedni z największych ludzi w dziejach świata. Każda polemika z poglądami tych świeckich świętych określana była natychmiast mianem „szargania autorytetów”.

Autorytetów?

Warto przypomnieć stosunek niektórych „bohaterów III RP” do polskich bohaterów.

 

Zacznijmy od Jacka Kuronia. Gdy zabijano Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”, Kuroń zostawał działaczem Związku Młodzieży Polskiej indoktrynującego młodych Polaków w duchu wściekłego stalinizmu. Kilka miesięcy po zamordowaniu Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”, Kuroń zaczął tworzyć komunistyczne harcerstwo, by nadal wykuwać elity nowego, czerwonego państwa. Parę miesięcy później wstąpił do PZPR. Po latach Kuroń w spektakularny sposób opuścił partię i przesiedział swoje w więzieniu. Przy Okrągłym Stole grał pierwsze skrzypce. Po 1989 roku wraz z Jackiem Żakowskim opublikował książkę, w której szkalował m.in. dobre imię Józefa Kurasia, ps. „Ogień”, powielając kłamstwa fabrykowane na jego temat przez komunistycznych specjalistów do spraw dezinformacji.

 

Ciekawa jest także biografia Bronisława Geremka, niemal idola dla każdego koncesjonowanego speca ds. polityki międzynarodowej III RP. Gdy tworzyły się pierwsze leśne oddziały walczące z komunistami, Geremek wstępował do mającego również leśne tradycje (ale po drugiej stronie barykady) Związku Walki Młodych. Kilka miesięcy po zamordowaniu kapelana „Wyklętych”, księdza Gurgacza, Geremek przystąpił do organizacji skupiającej faktycznych zleceniodawców mordów na partyzantach – Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Gdy trwały poszukiwania ostatnich ukrywających się żołnierzy niezłomnych, młody historyk otrzymał propozycję opowiadania o historii w reżimowej telewizji, na którą skrzętnie przystał.

 

Ikoną III RP pozostaje jednak w pierwszej kolejności Tadeusz Mazowiecki – to przecież jego gest (wykonany na mównicy sejmowej w 1989 roku) zdobi okładki setek polskich książek. Mazowiecki nigdy do PZPR nie wstąpił, mimo tego wiele lat spędził w strukturach bliskich partii. Gdy rodzina generała Emila Fieldorfa „Nila” pisała list z rozpaczliwą prośbą o ułaskawienie żołnierza, Mazowiecki wydawał rozmaite broszury i książeczki – choćby „Wróg pozostał ten sam”. „Gdybyśmy przeglądnęli kroniki procesów członków organizacji podziemnych (…) spotkalibyśmy ludzi, którzy z całym cynizmem i premedytacją mordowali swych towarzyszy, kiedy uznali ich za niebezpiecznych” – pisał w przygotowanej wraz z Zygmuntem Przetakiewiczem publikacji. W swoim tekście Mazowiecki próbował dowieść, że koncepcja drugiego wroga, którym mieli być komuniści, jest wytworem „antykomunistycznej propagandy Zachodu” i wiary w szybkie nadejście III Wojny Światowej. Późniejszy premier potępiał też kwestionowanie „postępowych” reform społecznych wyjaśniając, że „byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach”.

Ciężko nie przypomnieć także innego tekstu Mazowieckiego, zatytułowanego „Wnioski”, a opublikowanego w 1953r. we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim”, przyklaskujący oskarżycielom biskupa Kaczmarka podczas jego pokazowego procesu.

Gdy mordowano ostatniego ukrywającego się Żołnierza Wyklętego, Józefa Franczaka ps. „Lalek”, Mazowiecki od dwóch lat zasiadał w Sejmie PRL. Posłem pozostał jeszcze przez dwie kadencje.

Nie sposób przecenić także roli, jaką w negowaniu kultu bohaterów odegrał Adam Michnik, kolejny uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Szef „Gazety Wyborczej” jest o pokolenie młodszy od wcześniej wspomnianych „bohaterów”, a swą cegiełkę do procesu oczerniania niepodległościowego podziemia rozpoczął już jako rządca dusz III RP (choć jego rodzina przyłożyła się do bezpośredniego eliminowania „wrogów ludu”). To dowodzony przez niego dziennik stoi na czele frontu walki z pamięcią o bohaterach, to podlegli Michnikowi dziennikarze od lat starają się relatywizować prawdę o ówczesnej walce dobra ze złem. To wreszcie pismo Adama Michnika wylansowało na „autorytety moralne” nie tylko „nawróconych” jeszcze przed 1989 r. PZPR-owców, ale i bezpośrednich przeciwników Leśnych, jak chociażby Zygmunta Baumana, oficera dowodzącego oddziałami, które tropiły i zabijały antykomunistycznych partyzantów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

 

Mazowiecki, Kuroń, Geremek, tak samo jak Wojciech Jaruzelski doczekali się pogrzebów z państwowymi honorami. Ich kult próbowano nam narzucić przez długie lata.

 

Tysiące Żołnierzy Wyklętych, których czczą dziś rzesze młodych ludzi, wciąż spoczywa pod murami cmentarzy, w polach, lasach, bez krzyża czy pomnika. Śpią pod warstwą gaszonego wapna, wylewanego na nich przy poklasku niejednego z późniejszych „bohaterów” III RP.

 

 

Krystian Kratiuk