Inflacja czyli zmniejszenie siły nabywczej pieniądza, dla wielu jest terminem obcym. Dla innych ogranicza się tylko do wzrostu cen w sklepach. Mało, kto dostrzega szerzej wpływ tego jednego z najważniejszych składników makroekonomicznych na gospodarkę. Zwolennicy keynesizmu nie uważają wysokiej inflacji za zjawisko, z którym należy walczyć. Zwracają uwagę, iż płace charakteryzują się mniejszą elastycznością niż ceny.
Stąd też wzrost cen produktów przy stałych pensjach pracowników poprawia kondycję przedsiębiorstw. Odbywa się to jednak kosztem pracowników, których pensje są realnie coraz niższe. Ożywienie gospodarcze nie-trwa jednak zbyt długo. Można je jedynie zaobserwować do momentu zakończenia się tzw. zjawiska iluzji cen, czyli sytuacji, w której pracownicy nie-dostrzegają spadku realnej wartości płac przy stałych nominalnych wartościach płac. Jak łatwo się domyśleć zjawisko nie-trwa wiecznie, zaś negatywne konsekwencje spadku siły nabywczej pieniądza pozostają na długie lata. Jedyną grupą osób, która rzeczywiście korzysta ze spadku realnej wartości pieniądza są dłużnicy. Wskutek zmniejszenia się siły nabywczej pieniądza zmniejsza się również realna wartość jego długów. Odbywa się to kosztem osób oszczędzających pieniądze oraz wierzycieli.
Złamana jest tym samym zasada sprawiedliwości, gdyż osoby pożyczające pieniądze lub lokujące je na lokacie otrzymują z powrotem mniej pieniędzy niż miały na początku. Na szczęście system bankowy zdołał przystosować się do sytuacji nagłych wzrostów inflacji poprzez wprowadzenie zmiennych stóp procentowych. Chroni to interesy banków i osób posiadających lokaty, jednak wprowadza element ryzyka, w skutek czego korzystanie z usług bankowych staje się mniej atrakcyjne. Wysoka inflacja ma również negatywny wpływ na alokacje zasobów. Zauważalny spadek realnej wartkości pieniądza skłania do pośpiesznych zakupów, aby za tą samą nominalną ilość pieniędzy kupić najwięcej możliwych dóbr. Początkowo w skutek zwiększenia się popytu globalnego może spowodować to przyśpieszenie wzrostu PKB.
Jednak w dłuższym okresie czasu przynosi to jedynie negatywne skutki. Na rynku nie są nabywane towary rzeczywiście najbardziej potrzebne o największej korzyści ale te, które charakteryzują się stałym poziomem wartości w czasie oraz niskim kosztem przechowania, a w późniejszym okresie łatwością wymiany. Waluta krajowa przestaje być już głównym środkiem wymiany, a coraz większą rolę odgrywa handel zamienny. Prowadzi to nieuchronnie do załamania handlu, systemu bankowego, a w konsekwencji również całej gospodarki. Biada wszystkim demagogom chcącym kosztem całej gospodarki zapewnić sobie poparcie i krótkotrwały wzrost gospodarczy poprzez wzrost inflacji. Wkraczając na drogę wysokiej inflacji wchodzimy w ciemny las, w który łatwo jest wejść, ale z którego można przez dłuższe lata nie znaleźć wyjścia.
Adam Łącki