Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Włodzimierz Eljaszewicz Uljanow, pseudonim „Lenin” twierdził, że w socjalizmie nawet kucharka potrafi rządzić państwem. I rzeczywiście – kiedy popatrzymy na panią minister Jolantę Fedak, to od razu widzimy, że Lenin miał rację – jak zresztą we wszystkim, co mówił. To znaczy – oczywiście nie do końca, bo wszystko zależy od tego, co rozumieć przez „rządzenie”. Jeśli przez to określenie rozumieć czynności wykonywane przez ministrów i innych dygnitarzy rządu premiera Donalda Tuska (poprzednich rządów zresztą też), to znaczy – siedzenie w gabinetach, kręcenie lodów z szemranymi kolegami, futrowanie rodziny i przyjaciółek, rozbijanie się limuzynami, romansowanie z luksusowymi damami i nieustające ucztowanie za podatkowe pieniądze, to oczywiście zgoda. Jeśli jednak rozumieć przez to realizowanie interesów państwa, czy choćby rozwiązywanie jakichś problemów, to od razu widać, że kuchty sobie z tym nie radzą. Przeciwnie – samym swoim istnieniem stwarzają różne problemy, czego najlepszym dowodem są choćby coraz liczniejsze sejmowe komisje śledcze.

Ale do rzeczy. Premieru Tusku, jak wiadomo, podobnie zresztą jak poprzednim rządom, brakuje pieniędzy. Powiększanie długu publicznego z szybkością co najmniej 1500 złotych na sekundę już nie wystarcza, więc pani minister Fedak postanowiła wykorzystać receptę, o której wspominał Towarzysz Szmaciak w słynnym poemacie Janusza Szpotańskiego: „bo trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie – zrobić mydło”. Konkretnie – wpadła na pomysł, żeby znieść wiek emerytalny i obniżyć emerytury. Być może nie jest to jeszcze jej ostatnie słowo, bo mówi się też o przejęciu przez rząd pieniędzy ulokowanych w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Zniesienie wieku emerytalnego przy zachowaniu przymusu ubezpieczeń społecznych będzie oznaczało konieczność opłacania tak zwanych „składek” choćby i do do końca życia – bez obowiązku wypłacania emerytury, bo i po co emerytura nieboszczykowi? Natomiast o możliwości zniesienia przymusu ubezpieczeń społecznych – ani słowa. Taka możliwość najwyraźniej przekracza możliwości umysłu ludzkiego, a w każdym razie – kucharkowego.

Tymczasem – jak zauważył Milton Friedman – są cztery sposoby wydawania pieniędzy. Pierwszy – gdy wydajemy własne pieniądze na nas samych. Wtedy wydajemy oszczędnie, a co najważniejsze – celowo. Drugi – kiedy wydajemy własne pieniądze na kogoś innego. Wtedy wprawdzie nadal wydajemy oszczędnie, ale już nie tak celowo – bo potrzeb tego innego nie znamy tak dobrze, jak własnych. Trzeci – kiedy wydajemy cudze pieniądze na siebie samych. Nie oszczędzamy, ale przynajmniej wydajemy celowo. I wreszcie sposób czwarty – gdy wydajemy cudze pieniądze na kogoś innego. Ani oszczędnie, ani celowo. I „rządzenie” polega na wydawaniu pieniędzy w sposób trzeci (około 20 proc. wydatków publicznych) i czwarty (cała reszta). Zatem w interesie publicznym powinno się zlikwidować czwarty sposób wydawania pieniędzy i te marnotrawione środki przesunąć do sposoby pierwszego (każdy wydaje swoje na siebie), czyli – zmniejszyć podatki i zlikwidować tzw. konsumpcję zbiorową, finansowaną za pośrednictwem państwa. Problem w tym, że czwarty sposób to żyła złota dla kucharek i ich mocodawców, którzy dobrowolnie nie pozwolą na jej likwidację. Więc nie ma innej rady, tylko „trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie – zrobić mydło”.

Komentarz  •  „Dziennik Polski” (Kraków)  •  18 grudnia 2009

Stanisław Michalkiewicz

Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).
Za: http://www.michalkiewicz.pl