Nigdzie na świecie nie znajdziemy chyba miejsca, gdzie poza nazwami miejscowości w języku lokalnym stosowano by również nazwy polskie. Z całą pewnością nie znajdziemy takiego miejsca na terenie Republiki Federalnej Niemiec, a przecież, do czasu zdelegalizowania przez Hitlera, mniejszość polska na terenie tego państwa istniała i cieszyła się jakimiś prawami. To co słyszymy obecnie o traktowaniu tam Polaków, na pewno nie kojarzy się z tym co było przed rokiem 1933, chociaż i wtedy łatwo nie było, ale raczej przypomina okres późniejszy.
A u nas? Odwrotnie. Nie dość, że mamy, ustanowione przez Sejm Rzeczypospolitej Polski prawo, które dopuszcza takie rzeczy, jak stosowanie niemieckiego nazewnictwa na ziemiach, o które przed laty “walczyli Powstańcy, śląscy bojownicy w tym wielkim Powstaniu” to jeszcze mamy lokalnych urzędników, którzy w swej nadgorliwości przy jego realizacji posuwają się do łamania innych przepisów. Upadek naszego państwa jest naprawdę zatrważający. Dobrze, że znajdują się ludzie, którzy próbują na różne sposoby bronić “polskiej racji stanu”. Szkoda, że w najwyższych władzach, wśród prawodawców, trudno o takich. Tam, mamy już tylko samych “europejczyków”, którzy otwarcie przyznają się do braku zielonego pojęcia o tym, czym też taka racja może być.
Władze naszych zachodnich sąsiadów, dla odmiany, mają w kwestiach “niemieckiej racji stanu” orientację bardzo dobrą i świetnie potrafią swoje cele realizować. Także na terenie naszego kraju. Wielu mieszkańców podopolskich miejscowości, którzy oficjalnie opowiedzieli się za ich dodatkowymi niemieckimi nazwami, w prywatnych rozmowach przyznaje, że czuli się do takiej deklaracji przymuszeni. Obywatele Polski, na terenie własnego kraju, czuli się przymuszeni do opowiedzenia się za niemieckością! To kto tu rządzi?
Złamanie prawa do jakiego doszło podczas nadawania dodatkowych nazw przez Radę Miejską w Ozimku, a polegające na niewłaściwym sposobie zorganizowania konsultacji ze społecznością lokalną, było powodem zaskarżenia uchwał Rady do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu przez pana Tomasza Strzałkowskiego Radnego Powiatu Opolskiego Ziemskiego. We wtorek, 9 lutego w Opolu przy ulicy Kośnego 70, odbyło się przed tym sądem 12 rozpraw. Dwanaście, bo tyle podjęto wadliwych uchwał na sesji Rady.
Na pierwszej rozprawie zebrało się tylu zainteresowanych, że ledwie dla wszystkich wystarczyło miejsc.
Wyroki w 11 sprawach były jednakowe. Sąd oddalił powództwo uznając, że pan Tomasz Strzałkowski radny powiatowy w sprawach tych nie posiadał interesu prawnego. W oparciu o taką konstatację, Sąd, sprawy zasadniczej, czyli prawidłowości podejmowanych uchwał, nie badał. Wszystkie argumenty przedstawione przez pełnomocnika w piśmie procesowym, a wywodzące taki interes na kilka różnych sposobów i z kilku różnych źródeł zostały odrzucone. Sala orzeczenie takie przyjęła z oburzeniem i na kolejnych rozprawach, przy malejącej nadziei na inne rozwiązanie, publiczność stopniowo się rozeszła.
Skoro w obliczu naszego (?) prawa nie mamy żadnego interesu w polskim obliczu naszych ziem, naszych wsi i miasteczek, to co można ze sobą zrobić? A może one nie są już nasze i trzeba nam wyjechać do Polski? Tylko gdzie ona jest? – zastanawiano się głośno w przerwach między rozprawami.
Wyrok w dwunastej rozprawie dotyczącej wpisania gminy Ozimek do właściwego rejestru gmin, w których można ustawiać tablice został odroczony. Sąd odniósł się do prawidłowości (a raczej braku) podstawy prawnej w oparciu o którą podjęta została kwestionowana uchwała. Daje to nadzieje, że w tej, w zasadzie najważniejszej sprawie wyrok będzie inny.
Jedyny plus jaki dał się zauważyć w stanowisku składu sądzącego to artykułowanie, że uchwały Rady Miejskiej w Ozimku mógłby skutecznie skarżyć Wojewoda lub prokurator, bo oni nie muszą udowadniać, że przysługuje im interes prawny. Jednak dla skarżącego nie były to informacje nowe. Wojewoda otrzymał od niego pisemne informacje o nieprawidłowościach już w czerwcu i obecnie oczekuje z zajęciem stanowiska na moment kiedy dotrą do niego wnioski z Ozimka. Jakie ono będzie? Jeśli podobne do tego jakie zaprezentował skład orzekający, to wtedy zwrócimy się do Prokuratury - mówi pan Tomasz.
Za pośrednictwem naszej strony radny Strzałkowski poprosił o przekazanie serdecznych podziękowań wszystkim, którzy przybyli do sądu dając tym wyraz poparcia dla jego starań.
Zapytałem pana Tomasza: Jakie są koszty tak pojętego patriotyzmu? Opłaty sądowe wraz z ewentualnym odwołaniem, od wyroków, które zapewne będzie miało miejsce wyniosą około 7 tys. zł. Warto tu podkreślić, że wspierający młodego prawnika, starszy kolega mec. M. Bednarski za udzielaną pomoc nie pobiera honorarium. Sam Strzałkowski traktuje swoje działania jako wykonywanie obowiązków radnego, a przede wszystkim powinność Polaka. Nie jest więc sam, bo jest nas wielu chcących mu pomagać na wszelkie sposoby. Zapewne znajdą się i tacy, którzy udzielą wsparcia materialnego. Trzeba nam dbać o tych, którzy o nasze sprawy dbają.
Za: http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=298
Nadesłał: "Jacek"