DZIEŃ PO, DWA MIESIĄCE PRZED...
Jesteśmy w trakcie żałoby po tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem polskiej delegacji, z prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej na czele.
Zrozumiały i bezdyskusyjny jest żal po stracie ludzi bliskich i współczucie przekazywane rodzinom ofiar.
Konsekwencje tej katastrofy i jej polityczny wymiar - pozostawiając jej osobisty, ludzki aspekt w gestii rodzin i bliskich, gdyż nikt bardziej niż one nie ma do tego prawa- nakazują jednak, mimo okresu żałoby, spojrzeć na skutki katastrofy z punktu widzenia polskiej, narodowej racji stanu oraz funkcjonowania podstawowych instytucji państwa polskiego.
Zacznę od stwierdzenia, że skład delegacji „prezydenckiej”, fakt niezależnego od rządowego programu pobytu na rocznicowych uroczystościach katyńskich oraz sam techniczny sposób transportu delegacji „prezydenckiej” świadczą o nieodpowiedzialności naczelnych ośrodków władzy państwowej, bez wyjątku. Dotyczy to zarówno ośrodka prezydenckiego, rządowego, jak i parlamentarnego oraz co najbardziej niepokojące – naczelnego dowództwa Wojska Polskiego.
Przebieg kilku pierwszych dni żałoby uzasadnia kolejną gorzką konstatację, a mianowicie.
Racjonalne, obiektywne i konstruktywne -z punktu widzenia nie tylko wizerunku, ale przede wszystkim przyszłości państwa polskiego - postrzeganie powodów i konsekwencji katastrofy, spychane jest na margines. Zastępowane jest ono umiejętnie, socjotechnicznie konstruowaną
fałszywą rzeczywistością powszechnej jedności i współczucia. Postępuje teatralizacja życia publicznego i politycznego. Jak zwykle największą rolę odgrywają tutaj media, zarówno publiczne, jak i prywatne. W innym wymiarze i dekoracjach - jest to kontynuacja teatralizacji i preparowania reżyserowanego życia publicznego i politycznego na niespotykaną skalę. Doświadczenia - zdobyte z podobnych ćwiczeń na polskim społeczeństwie przy okazji pontyfikatu JP II i Jego pielgrzymek do Polski, a następnie pozorowanych sporów tzw. „przeciwników politycznych” w trakcie kampanii wyborczych i referendalnych – służą obecnie doskonaleniu metod manipulacji i obezwładniania autentycznego działania społecznego.
Należy sobie postawić pytanie, po co? Odpowiedź, jak mi się wydaje, jest stosunkowo łatwa. Rzeczywiste, pełnokrwiste życie publiczne, w tym polityczne, ma być zastąpione atrapą zachowań łatwo poddających się sterowaniu, gdyż wyzbytych w dużym stopniu racjonalności, a opartych głównie na uczuciach, emocjach i negatywnych cechach psychologii tłumu.
Ciekawszym wydaje się być stwierdzenie, a raczej obawa, że tak zmanipulowane społeczeństwo staje się w zasadzie bezradne wobec działań decydenckich, profesjonalnych ośrodków manipulacji, wśród których mogą być też zagraniczne.
Metoda zakłamywanej rzeczywistości „dzień po” służy także zacieraniu rzeczywistego wizerunku politycznego i publicznego zarówno ofiar katastrofy, ale także ich dotychczasowych przeciwników.
Trzeba bowiem pamiętać, że Lech Kaczyński musi zostać w pamięci Polaków, jako prezydent, który kontrasygnował Traktat Lizboński, odbierający Polsce większość najistotniejszych atrybutów suwerenności, czym złamał de facto przysięgę konstytucyjną, jaką składał przejmując urząd.
Trzeba pamiętać także, że prezydent Lech Kaczyński prowadził całkowicie niesamodzielną i nieodpowiedzialną ( oczywiście z punku widzenia polskich interesów narodowych) politykę zagraniczną. Ulegał wpływom światowych środowisk żydowskich ( w kwestii Jedwabnego i żydowskich roszczeń odszkodowawczych). Był bezkrytyczny i bezwolny wobec globalnej polityki amerykańskiej ( brak reakcji na obecność wojsk polskich w Iraku i Afganistanie na statusie wojsk okupacyjnych i w roli agresora; akceptacja planów instalacji elementów tarczy przeciwrakietowych, a następnie decyzji o stacjonowaniu jednostek amerykańskich w Polsce). Legitymizował antypolonizm wojującego szowinizmu ukraińskiego spod znaku OUN/UPA. Antagonizował polsko- rosyjskie stosunki polityczne angażując się w awanturnictwo części środowisk gruzińskich i czeczeńskich, instrumentalnie wykorzystywanych przez anglo-amerykańskie koncerny paliwowe ( zdominowane przez finansjerę żydowską). Antagonizował także stosunki polsko-rosyjskie przez selektywną politykę historyczną, czego Jego tragiczna śmierć nieopodal Katynia była dramatycznym zwieńczeniem. Nie wykazywał dostatecznego zainteresowania obiektywnym i służącym dalekowzrocznym interesom narodu polskiego, wyjaśnieniem sytuacji mniejszości polskiej w Białorusi oraz był wyjątkowo nieskuteczny wobec represyjnej polityki litewskiej w stosunku do mniejszości polskiej na Litwie. Wobec polityki w ramach Unii Europejskiej prezydent Lech Kaczyński pozorował opozycyjność wobec głównych instytucji, procedur i celów działania tej międzynarodowej organizacji, która w trakcie Jego prezydentury przybrała postać tworu parapaństwowego. Obecny kryzys finansowy dopisał jednak aneks do tego zakamuflowanego, fałszywego wizerunku solidarnego, unijnego organizmu. Rzeczywiste, żywotne problemy gospodarcze i społeczne zdemaskowały ukryte egoizmy narodowe i państwowe najważniejszych graczy i rzekomych konstruktorów „unijnej solidarności”. Wobec polityki Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii kancelaria prezydenta okazała się całkowicie bezbronna i bezpłodna. Zostały gesty i status Polski, jako posłusznego kraju drugiej prędkości.
Tym, co jedynie stabilizuje póki co Polskę, jest wewnętrzny dynamizm polskich przedsiębiorców i chłopów oraz na szczęście polski złoty, choć sytuacja finansowa Polski jest bardzo poważna, za co odpowiedzialny jest tandem rządu i NBP. Niestety pan prezes Sławomir Skrzypek nie może już odpowiedzieć na wiele pytań, ale jego zastępcy, RPP oraz minister finansów i premier RP w dalszym ciągu są za ten stan odpowiedzialni. I będą musieli ponieść co najmniej polityczną odpowiedzialność za katastrofalny stan finansów w Polsce i bezpieczeństwo finansowe polskich rodzin, o których prawda póki co jest pilnie skrywana.
Prezydent Lech Kaczyński uprawiał osobiście i legitymizował fałszywą politykę historyczną. Nie posiadał dostatecznej odwagi i determinacji, aby ujawnić prawdziwy wymiar najnowszej historii Polski. Kontynuował zakłamany wizerunek czynu narodowego Polaków w okresie międzywojennym, lansując jednostronny wizerunek obozu piłsudczykowskiego, jako najbardziej zasłużonego dla odbudowy państwa polskiego. Był to ciężki grzech wobec dorobku obozu narodowego i ludowego, najbardziej zasłużonych dla odbudowy i obrony II Rzeczpospolitej. Lech Kaczyński konserwował także w świadomości Polaków wizerunek Powstania Warszawskiego, jako jedynego i nieuchronnego zachowania Polaków w sytuacji militarno-politycznej, gdy główne decyzje, niekorzystne dla Polski już zapadły w gronie koalicjantów, z których grona Polska została praktycznie wyłączona. Tym samym Lech Kaczyński propagował tradycję tragicznego samopalenia, a nie odpowiedzialnego przetrwania i rozwoju narodu polskiego. Asekuracja i brak odwagi nie pozwolił Lechowi Kaczyńskiemu także nazwać rzeczywistych sprawców i mocodawców eksterminacji narodu polskiego w XX wieku. Utrwalał uprzedzenia i mity w stosunkach między narodem polskim i rosyjskim oraz mity o stosunkach polsko-żydowskich. Te mity i półprawdy pozwalały traktować Polskę i Polaków instrumentalnie lub marginalizować Polskę.
Wśród ofiar smoleńskiej katastrofy oprócz pary prezydenckiej były obecne także inne wielce znaczące osobistości publiczne. Między innymi obecni byli posłowie i senatorowie RP spośród bardzo licznego i ciągle aktywnego politycznie grona tych, którzy głosowali za przyjęciem Traktatu Lizbońskiego z wszelkimi jego negatywnymi konsekwencjami dla suwerenności Polski.
Na pokładzie samolotu obecne były również osoby, niektóre nawet wojujące w obronie depopulacyjnej polityki demograficznej „obecnych elit”.
Przytoczone wyżej fakty( a przecież nie są to wszystkie, ale nie chodzi o znęcanie się nad tragicznie zmarłymi), ośrodki władzy państwowej oraz zadziwiająco jednogłośne i jednomyślne media starają się wymazać ze świadomości Polaków. Służy temu nieszczera i wszechobecna hipnoza medialna.
Czemu to służy?
Otóż jasnym jest, że w konsekwencji katastrofy smoleńskiej nadzwyczajnemu przyspieszeniu podlegać będą działania wyborcze. Jest to szczególnie ważne, gdy na podstawie konstytucji RP w tej chwili pełnia władzy spoczywa w rękach jednej opcji politycznej, a mianowicie PO. Pełniący obecnie funkcję prezydenta RP, były marszałek sejmu, jest przecież oficjalnym kandydatem PO w przyspieszanych wyborach prezydenckich. Bronisław Komorowski jest jednocześnie w tej chwili osobą decydującą lub współdecydującą o nominacjach na wiele kluczowych funkcji państwowych.
Nie mniej ważnym faktem jest obowiązujący obecnie tryb wyborczy, zgodny z art.7.2. Ustawy z dnia 27 .09.1990r. o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej( „W razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Marszałek Sejmu zarządza wybory nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu i wyznacza datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów”). Z okresu żałoby oraz z wymogów ordynacji wynika, że wybory prezydenckie odbędą się najprawdopodobniej w dniu 20.06.2010r. W praktyce oznacza to, że komitety wyborcze kandydatów na prezydenta RP mają niezwykle mało czasu na ukształtowanie się i na zebranie wymaganej liczby 100.000 głosów poparcia. Faworyzuje to stronnictwa władzy oraz te środowiska, które uczestniczyły już w wyborach. Jednak właśnie to te środowiska w różnych konfiguracjach personalnych i organizacyjnych są odpowiedzialne za katastrofalny stan państwa polskiego, ukrywany póki co przed narodem polskim. Konsekwencje tego stanu odczuwalne są już przez pogarszającą się materialną sytuację polskich rodzin oraz pogarszający się stan i funkcjonowanie instytucji publicznych.
Zaistniała sytuacja stwarza potencjalnie bardzo sprzyjającą okoliczność do wyłonienia niezależnego kandydata na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, stojącego na gruncie prawdziwie polskiej, narodowej racji stanu. Zarówno w wymiarze wewnątrz krajowym, jak i w odniesieniu do polityki zagranicznej państwa polskiego.
Wiedzą o tym beneficjenci pomagdalenkowego demontażu i wasalizacji Polski. Niepowodzenie tych środowisk ( od razu trzeba dodać, że układają się one od lewa, do prawa i trzeba się liczyć z solidarnością złoczyńców walczących przecież o swój byt polityczny i profity z mafijnego przejęcia władzy nad majątkiem narodowym, samodzielnie lub we współpracy z zagranicznymi „inwestorami”) w wyborach prezydenckich otwiera polskim środowiskom narodowym i suwerenistycznym drogę do radykalnej przebudowy sceny politycznej i sukcesów w najbliższych wyborach samorządowych i parlamentarnych.
Wynikająca z katastrofy smoleńskiej sytuacja czysto ludzkiego i politycznego zbliżenia z Rosją stwarza nieoczekiwaną szansę do zlikwidowania zmór przeszłości ciążących nad stosunkami polsko-rosyjskimi, prawdziwego pojednania i otwarcia dla tak koniecznej i obustronnie korzystnej współpracy. Będzie mieć to wymiar stabilizujący dla Europy Środkowej i dla Europy jako całości, ale pozostaje w sprzeczności z celami polityki transatlantyckiej oraz ambicjami i celami polityki niemieckiej. Dlatego należy się liczyć z silnym przeciwdziałaniem, które już widać na łamach, w rozgłośniach i na ekranach rzekomo katolickich i patriotyczno- narodowych mediów.
Dla przywódców polskich środowisk narodowych i suwerenistycznych jest to okres wielkiej próby ich dojrzałości, odpowiedzialności i dalekowzroczności. Należy zakopać rów między PRL, a tzw. Polską Solidarnościową. Czas najwyższy powiedzieć prawdę, że jest tylko jedna Polska.
Posiadamy często różną formację światopoglądową, różną wrażliwość socjalną, odmienne biografie zawodowe i polityczne, ale jest tylko jedna Polska, której jedynie moralna, polityczna i gospodarcza dobra kondycja jest w stanie zapewnić pomyślną i bezpieczną przyszłość polskim rodzinom.
Nie dajmy się zmanipulować przez granie na indywidualnych ambicjach i przesadnych wyobrażeniach o sile rozproszonych środowisk. Konieczna jest jedność Polaków, ale nie wokół mitów i teatralnych gestów, ale wokół żywotnych narodowych celów oraz niezwykła ofiarność i sprawność organizacyjna w trakcie najbliższej kampanii prezydenckiej.
Potrzebny jest wspólnie akceptowany, jeden kandydat na urząd prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej oraz lojalne i zdeterminowane działanie. Wtedy wygramy i zmienimy Polskę.
Paweł Ziemiński
Łódź, 12 kwietnia 2010 r.