Jeśli pieniądze z elastycznej linii kredytowej rząd chce wykorzystać na sfinansowanie dziury budżetowej, to musi sam wystąpić z wnioskiem do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Bank centralny nie widzi w tym roku potrzeby ubiegania się o środki z MFW
Narodowy Bank Polski nie wystąpi o elastyczną linię kredytową do MFW, ponieważ z punktu widzenia bilansu płatniczego kraju i stabilności naszej waluty jest ona całkowicie zbędna. Jeśli rząd potrzebuje tych pieniędzy przed wyborami na łatanie dziury budżetowej - niech sam o nie wystąpi i sam za ten kredyt płaci - wynika z ostatniego komunikatu zarządu NBP.
Zarząd Narodowego Banku Polskiego pod kierownictwem Piotra Wiesiołka podtrzymał stanowisko sformułowane jeszcze za życia prezesa Sławomira Skrzypka, że ponowne ubieganie się o udostępnienie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy elastycznej linii kredytowej jest niezasadne. Udostępniona Polsce w ubiegłym roku linia kredytowa z MFW na 20,5 mld USD dzisiaj wygasa. Nie wykorzystaliśmy tych środków; były one natomiast formą zabezpieczenia stabilności złotego w okresie turbulencji na rynkach finansowych. O przyznanie linii zabiegał rząd, ale z formalnym wnioskiem do MFW musiał wystąpić NBP. W tym roku rząd ponownie zwrócił się do banku centralnego, aby wystąpił o zabezpieczenie także na bieżący rok. Za samo pozostawienie pieniędzy do naszej dyspozycji zapłaciliśmy w ubiegłym roku 188 mln USD prowizji. Kolejne koszty - spłaty kredytu wraz z oprocentowaniem - ponosilibyśmy, gdyby doszło do wykorzystania pieniędzy. "Aktualny stan rezerw dewizowych upoważnia do stwierdzenia, że stanowią one wystarczający bufor bezpieczeństwa dla systemu bankowego w Polsce.
Dostęp do Elastycznej Linii Kredytowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie jest również uzasadniony makroekonomicznymi uwarunkowaniami sytuacji gospodarczej w Polsce" - czytamy w komunikacie zarządu NBP.
Odmawiając rządowi PO - PSL złożenia wniosku do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zarząd banku odbił piłeczkę do ministra finansów. Zaproponował mianowicie, że gotów jest poprzeć rząd, jeśli ten sam wystąpi o elastyczną linię kredytową do MFW. "W przypadku gdyby Minister Finansów uznał za zasadne uzyskanie przez Polskę dostępu do Elastycznej Linii Kredytowej w związku z wystąpieniem czynników fiskalnych, mogących mieć wpływ na bilans płatniczy kraju, to Narodowy Bank Polski będzie gotów poprzeć starania Rządu w powyższym zakresie" - stwierdził zarząd w komunikacie.
- Zarząd NBP, w przeciwieństwie do Rady Polityki Pieniężnej, nie zdecydował się na wystąpienie o linię kredytową z MFW zgodnie z życzeniem Ministerstwa Finansów, ale zadeklarował poparcie, jeśli z wnioskiem do MFW - odpowiednio uzasadnionym - wystąpi minister finansów. Koszty pozostawienia pieniędzy do dyspozycji ponosić będzie wtedy budżet, a nie NBP - wyjaśnia prof. Andrzej Kaźmierczak, członek RPP. Zarząd banku centralnego słusznie, jego zdaniem, podkreślił w uzasadnieniu, że z punktu widzenia równowagi bilansu płatniczego kraju i utrzymania stabilności kursu naszej waluty nie ma potrzeby wykorzystania elastycznej linii kredytowej.
- Rezerwy dewizowe rosną, kurs walutowy jest stabilny, rynek ma pełne zaufanie do polskich obligacji skarbowych, które są traktowane jako atrakcyjny instrument lokaty kapitału i sprzedają się jak świeże bułeczki - przypomniał prof. Kaźmierczak. W jego ocenie, zachodzi natomiast niebezpieczeństwo, że środki z elastycznej linii kredytowej zostaną wykorzystane przez rząd na sfinansowanie dziury budżetowej. - Jednym ze sposobów pokrycia wydatków budżetowych może być przeznaczenie środków walutowych z MFW na zakup obligacji Funduszu Drogowego - ostrzega prof. Kaźmierczak. Podkreśla przy tym, że elastyczna linia kredytowa nie jest przeznaczona do tego, by łatać dziury w budżecie. - Nie powinna zastępować działań rządu na rzecz szybkiej konsolidacji finansów publicznych - podkreśla.
- Nie możemy pozwolić, aby minister finansów ot tak sobie wziął 20 mld USD kredytu po to tylko, by wesprzeć Platformę Obywatelską w wyborach. Minister powinien reformować finanse, a nie bez końca je zadłużać - dodaje prof. Andrzej Kaźmierczak.
Małgorzata Goss
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100505&typ=po&id=po21.txt