Wreszcie po wielu tygodniach starań marszałek Sejmu pozwolił na godzinną debatę poświęconą polsko-rosyjskiej umowie gazowej wynegocjowanej przez wicepremiera Waldemara Pawlaka. Debata odbyła się na wniosek klubu PiS w ramach tzw. informacji bieżącej, a głównymi jej uczestnikami był przedstawiciel wnioskodawców były premier Jarosław Kaczyński i główny negocjator tej umowy wicepremier Pawlak.
Mimo tego, że umowa gazowa ma ogromne znaczenie ekonomiczne, ale i polityczne dla naszego kraju, to debata nie wywołała jakiegoś specjalnego zainteresowania w mediach, bo - jak łatwo się domyślić - podstawowe rozstrzygnięcia z niej wynikające stawiają rząd Donalda Tuska w wyjątkowo niekorzystnym świetle.
Zabierając głos w imieniu wnioskodawców, były premier Jarosław Kaczyński zwrócił uwagę, że Rosja traktuje odbiorców surowców energetycznych albo jako kraje będące w jej strefie wpływów, albo jako kraje rzeczywiście wolne - tylko te drugie podpisują umowy handlowe na partnerskich warunkach. Z przebiegu negocjacji wyraźnie widać, że Polska została potraktowana jako kraj z rosyjskiej strefy wpływów, który zgodził się na wszystkie żądania Rosji - do tej pory zresztą umowa zapewne byłaby już podpisana, gdyby nie sprzeciw Komisji Europejskiej.
Wprawdzie Komisji nie interesują najważniejsze dla Polski sprawy, takie jak ceny, po jakich będziemy kupować gaz i sposób ich ustalania czy uzależnienie od rosyjskich dostaw na 27 lat, tylko ceny za przesył gazu (niższe od tych, jakie Rosjanie płacą Białorusi i Ukrainie), monopol dostępu do Gazociągu Jamalskiego dla Gazpromu czy zarządzanie samym gazociągiem przez spółkę, której współudziałowcem jest dostawca gazu, czyli Gazprom. Właśnie zmiany tych trzech dotychczasowych ustaleń pomiędzy Polska i Rosją domaga się KE i na razie nie wyraża zgody na zawarcie umowy. Mamy więc ciągle jeszcze możliwość nieuzależniania się od Rosji na wiele lat i poszukiwania na okres przejściowy 3-4 najbliższych lat (a więc do oddania do użytku Gazoportu) umowy pomostowej, która pozwoliłaby na zbilansowanie dostaw.
Zadziwiające są w tej sprawie nie tylko dotychczasowe ustępstwa strony polskiej wobec Rosjan, ale trwające już ponad rok brnięcie w tych negocjacjach w coraz gorsze dla nas rozwiązania. Mimo tego, że od roku obowiązuje już Traktat Lizboński i zapisana w nim solidarność energetyczna, Polska, która była głównym orędownikiem tego zapisu, dziwnym zbiegiem okoliczności nie chce korzystać w negocjacjach z Rosją z potencjału i wsparcia Komisji Europejskiej. A takie wsparcie Polsce niewątpliwie by się przydało, bo - jak zdiagnozował sytuację Jarosław Kaczyński - aneks do umowy gazowej jest negocjowany z Rosjanami w warunkach szantażu, co już raz przytrafiło się Polsce za jego rządów.
W roku 2006 negocjowano kontrakt pomostowy na 2,5 mln m3 gazu rocznie na 3 lata, a dodatkową ceną, jaka Polska wtedy poniosła, była cena gazu o 10 proc. wyższa niż w kontrakcie długoterminowym. Skoro i teraz - co widać po skali ustępstw - mamy podobną sytuację, a stoi za nami Traktat Lizboński, to jest możliwe kolejne rozwiązanie pomostowe, tym razem z udziałem firm niemieckich mających nadwyżki gazu kupowanego także w Rosji, zwłaszcza, że wchodzące w życie nowe przepisy unijne już od 1 października powodują, że nie będzie już potrzebna zgoda Gazpromu na odsprzedaż gazu przez firmy mające z nim kontrakty.
Nieskorzystanie z tego rozwiązania i forsowanie wieloletniego uzależnienia nas od dostaw gazu z Rosji jest działaniem na szkodę naszego kraju i tylko w takich kategoriach może być rozpatrywane.
Być może tak mocne postawienie sprawy nowej umowy gazowej z Rosją przez opozycję spowoduje refleksję rządu - nawet za cenę ograniczeń w dostawach gazu dla firm sektora nawozowego i paliwowego w końcówce tego roku. Ciągle jest to jeszcze możliwe, jeżeli nie chcemy, abyśmy byli traktowani jak kraj wprawdzie należący do UE, ale jednak znowu znajdujący się w strefie wpływów Rosji.
Reakcja rządu Tuska (a w zasadzie jej brak) na działania Rosji w sprawie wyjaśniania przyczyn tragedii smoleńskiej, przerwanie dostaw rosyjskiej ropy do rafinerii w Możejkach (na skutek awarii ropociągu, która trwa już... 4 lata), brak wyraźnych postępów w śledztwie sprawie mordu katyńskiego (niechęć Rosji do rehabilitowania polskich oficerów zamordowanych w Katyniu) wskazują, że te wpływy w Polsce są coraz większe. Zawarcie tak niekorzystnego kontraktu gazowego postawiłoby przysłowiową kropkę nad "i”.
Zbigniew Kuźmiuk
Za: niezalezna.pl, Zbigniew Kuźmiuk 25 września 2010
Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2370&Itemid=138438434284