Dzisiaj pełniący z woli Tuska obowiązki prezydenta (ale nie prezydent) Bronisław Maria Komorowski wyraźnie pokazał jakie widzi miejsce Polski w polityce międzynarodowej. Polski rozumianej nie jako niepodległe państwo ale jednak coś na podobieństwo kondominium.
Jednym z ekspertów, których tenże Komorowski wysłuchiwał przed przyjazdem do naszego kraju prezydenta Miedwiediewa, był gen Wojciech Jaruzelski.
Zaiste, Jaruzelski jest wspaniałym ekspertem o niebywałej wiedzy jak należy klęczeć przed włodarzami Kremla. Ten stary już człowiek, przez całe swoje dorosłe życie wiernie wykonywał polecenia zza Buga. Gdy trzeba było krwawo tłumić manifestacje robotnicze – robił to. Gdy trzeba było najechać na próbującą poluzować więzy Czechosłowację – najechał. Był oficerem WSI, służby ściśle związanej ze służbami radzieckimi. Jaruzelski nawet na krok nie oddalił się od moskiewskich wytycznych. Wierny do końca. Tyle, że interesom naszych wschodnich sąsiadów.
Dziś historia, dzięki Bronisławowi Marii Komorowskiemu zatoczyła dramatyczne koło. Oto ten wierny sługa Kremla doradzał panu Komorowskiemu w sprawach rosyjskich.
Dotychczas uważałem, że Jarosław Kaczyński gra pod publikę nie chcąc brać udziału w posiedzeniach Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Nie uważam Komorowskiego za prezydenta, ale myślałem, że szef PiS jako lider opozycji powinien brać udział w takich wydarzeniach. Myliłem się. Kaczyński miał i ma rację. Nikt, z szanujących się ludzi nie powinien firmować swoim nazwiskiem nie mających precedensu wyczynów namiestnika Tuska na Polskę. Nikt z uczciwych ludzi nie powinien nawet podać ręki panu Bronisławowi Marii Komorowskiemu.
A pan ten, jeżeli chce odzyskać honor powinien natychmiast podać się do dymisji i na zawsze zniknąć z życia publicznego. Otwartym pozostaje jednak pytanie: Ile honoru może mieć partyjny działacz oddelegowany przez swojego szefa do pałacu Namiestnikowskiego?
KK.