Z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem, rosjoznawcą i sowietologiem
z Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Bogusław Rąpała
Możemy mówić o przełomie, komentując wizytę prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie?
- Jeśli słowo "przełom" do czegoś pasuje, to do przełamania granic przyzwoitości w zakłamywaniu rzeczywistości. Stopień hipokryzji w czasie tej wizyty może oszałamiać. Rozmowy towarzyszącej tej zorganizowanej z bizantyjskim przepychem wizycie wskazują raczej na jednostronny charakter realizacji rosyjskich interesów: Rosja faktycznie przejmuje kontrolę nad handlem gazem z Polską. Chodzi konkretnie o zmianę statutu spółki EuRoPol Gaz, kluczowej dla tego handlu, i oddanie jej pod kontrolę Gazpromowi. Również samo dopuszczenie przez stronę polską do rozmów na temat zastąpienia łącznika energetycznego między Polską a Litwą, związanego z projektem budowy litewskiej elektrowni atomowej, łącznikiem z projektem rosyjskiej elektrowni atomowej w Kaliningradzie jest wydarzeniem, które może doprowadzić do realnego, bardzo niebezpiecznego "przełomu", czyli całkowitego uzależnienia energetycznego Polski od Rosji.
Do tego dochodzą haniebne wypowiedzi polskich polityków w kwestiach historycznych, jak chociażby ministra Radosława Sikorskiego dla "Gazety Wyborczej", w której stwierdził: "Mamy w stosunkach polsko-rosyjskich obustronną wrażliwość na ból drugiej strony. Dzisiaj potrafimy przyznać, że w latach 20. w polskiej niewoli zmarło z chorób tysiące żołnierzy Armii Czerwonej. To także spory postęp".
- Zagadnienia historyczne służą raczej do przykrycia istotnych kwestii gospodarczych i kwestii najistotniejszej dla godności państwa polskiego, jaką jest sprawa katastrofy smoleńskiej i prowadzonego śledztwa. Polska ustami ministra Sikorskiego przyjęła wykładnię historii, jaka funkcjonuje w postsowieckiej propagandzie od wielu lat. Dotyczy ona rzekomej równowagi win historycznych między Polską a Rosją w XX w. i wspólnego dochodzenia do bilansu owych krzywd. Minister Sikorski na jednej szali położył zbrodnię katyńską i tragiczny los jeńców sowieckich w polskiej niewoli w 1920 roku. Szokujące i przełomowe jest także to, że minister Sikorski zasugerował, jakoby w Polsce w ciągu ostatnich dwóch lat szalało coś w rodzaju kłamstwa "antykatyńskiego" negującego prawdę o losie jeńców sowieckich z wojny 1920 roku, na wzór faktycznie występującego na masową skalę w Rosji kłamstwa, negującego zbrodnię katyńską.
Niestety, to kłamstwo podtrzymuje wciąż także stanowisko rządu rosyjskiego, przypomniane dwa tygodnie temu w opinii ministerstwa sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej wydanej dla Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Wypowiedź polskiego ministra zdaje się zrównywać rzekomy poziom zakłamania historycznego i win moralnych współczesnego społeczeństwa polskiego z poziomem zakłamania historycznego i win moralnych propagandy postsowieckiej. Nie mam wątpliwości, że te słowa będą z satysfakcją cytowane w rosyjskich mediach w następującym tonie: nareszcie Polacy przyznali, że mieliśmy rację; Polacy są takimi samymi zbrodniarzami jak Stalin (jeśli w ogóle popełnił on jakąkolwiek zbrodnię).
Czy ta wizyta zmieni coś w sposobie prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej?
- Sprawdzianem elementarnie dobrych intencji strony rosyjskiej byłoby przywiezienie przez prezydenta Miedwiediewa resztek materialnych śladów katastrofy smoleńskiej. Rosjanie już właściwie ogłosili wyniki swojego śledztwa. Skoro wiadomo, do jakich wniosków doszli, to jaki jest powód przetrzymywania przez nich poćwiartowanego wraku polskiego samolotu, czarnych skrzynek czy telefonów satelitarnych elit politycznych i wojskowych państwa polskiego? Uważam to za jednoznaczny wskaźnik braku dobrej woli strony rosyjskiej. A może tchórzliwości strony polskiej? Przygnębiająca jest pozycja petenta przyjmowana w tej sprawie przez władze polskie. Do Polski przyjechał również prokurator generalny Federacji Rosyjskiej Jurij Czajka, który oficjalnie prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej i w całości je kontroluje. W tym samym dniu, w najbardziej opiniotwórczej amerykańskiej gazecie "The Washington Post" ukazał się artykuł z wezwaniem rządu amerykańskiego do niewpuszczania takich ludzi jak prokurator Czajka na teren USA. To wezwanie do sankcji wobec przedstawicieli prokuratury rosyjskiej ze względu na ich skrajnie nierzetelny, polityczny i niemający nic wspólnego z cywilizowanymi zasadami praworządności sposób postępowania. Prokurator Czajka odpowiada przecież nie tylko za śledztwo smoleńskie, ale także za wszystkie najbardziej kompromitujące śledztwa polityczne w Rosji: w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki i Anny Politkowskiej oraz nowy proces Michaiła Chodorkowskiego. To właśnie on jest autorem szalenie "oryginalnej" tezy, zgodnie z którą szyjący spodnie w obozie pracy przy granicy z Mongolią były rosyjski miliarder odpowiada za śmierć otrutego polonem w Londynie płk. Litwinienki. To jest poziom wiarygodności partnerów, dla których wznosiliśmy bramy triumfalne w czasie wizyty prezydenta Miedwiediewa i którym powierzyliśmy odnalezienie prawdy na temat katastrofy smoleńskiej.
Dziękuję za rozmowę.