Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Podczas wojny w czasie systematycznego terroryzowania Polaków przez Niemców, gestapo zaaresztowało mojego ojca Jerzego Pogonowskiego, byłego radcy ministerstwa spraw zagranicznych, specjalisty prawa administracyjnego w Najwyższym Trybunale Administracyjnym oraz członka palestry warszawskiej, właściciela kancelarii adwokackiej przy ulicy Piusa XI. Ojciec mój miał dwa doktoraty jeden z filologii słowiańskiej i drugi z historii prawa. Jego praca doktorska dotyczyła pierwszego w historii projektu narodów zjednoczonych, który to projekt był popierany przez Polskę i zachował się w Polskiej Metryce Koronnej z 1462 roku.

Pamiętam, kiedy wróciłem do Warszawy w połowie października, 1939, dowiedziałem się, że Niemcy zwołali zebrania profesorów i zrzeszonych artystów, w tym moją matkę Wandę Pogonowską artystkę malarkę i rzeźbiarkę, Zebranych Niemcy aresztowali i uwięzili na Pawiaku. Było wówczas zimno i ja posłałem matce kożuch, w którym wróciłem ze wschodu i w ten sposób dałem jej znać, że jestem w Warszawie.
W chwili, kiedy gestapowcy aresztowali ojca mojego, jeden z nich powiedział o nim „der Judische Ambasador in Warschau.” Wówczas od razu kilku z gestapowców rzuciło się, żeby ojca mojego bić, ale ten, który nazwał mojego ojca „ambasadorem żydowskim,” na to nie pozwolił na terenie naszego mieszkania. W czasie więzienia przez kilka miesięcy w kwaterze gestapo przy alei Szucha w Warszawie ojciec mój był torturowany w czasie przesłuchań i rozchorował się tak, że stracił przeszło połowę wagi. Wówczas, mniej więcej na rok przed Powstaniem Warszawskim, gestapowcy kazali go ciężko chorego wywieść do kostnicy, skąd został przywieziony do domu przez Polaków. Matka moja ratowała go. Powoli wracał do zdrowia.
W czasie Powstania Warszawskiego zginął mój młodszy brat Krzysztof, jako starszy strzelec AK w wieku lat siedemnastu. Matka moja była ranna i po upadku Powstania Warszawskiego, ojcu mojemu z trudem udało się wraz z moją matką, dostać się do Krakowa i zamieszkać tam u krewnych.

Wkrótce po wejściu do Krakowa wojsk marszałka Koniewa, do drzwi mieszkania, w którym byli moi rodzice, przyszło dwu oficerów NKWD i zapytało o mojego ojca. Na pytanie o co im chodzi,  odpowiedzieli, że ojciec mój musi jechać z nimi na około dwa tygodnie, ponieważ będzie im potrzebny jako tłumacz z języka rosyjskiego na język serbsko-łużycki. Oficerowie NKWD wiedzieli, że ojciec mój biegle mówił czternastoma językami słowiańskim (prawdopodobnie jedyny człowiek w Polsce z taką umiejętnością).

W naszej rodzinie wiedzieliśmy o tym jak dobrą pamięć miał mój ojciec. Na przykład, raz wygrał zakład, że powie z pamięci cały tekst „Fausta” Goethego po niemiecku. Na początku lat trzydziestych, co dzień chodziłem z ojcem z Saskiej Kępy, przez most Poniatowskiego, on do pracy, a ja wówczas do szkoły Zamoyskiego na Smolnej. Miałem wtedy okazję dowiadywać się od ojca treści wielu książek z mojej „lektury obowiązującej” tak, że nieraz bez czytania tych książek, więcej o nich wiedziałem od kolegów, którzy w takich rozmowach nie brali udziału.
W czasie, kiedy oficerowie NKWD przyszli po mego ojca w Krakowie, ja byłem od dnia 10go sierpnia, 1940 więźniem politycznym w obozie koncentracyjny w Sachsenhausen pod Berlinem i dopiero po wojnie dowiedziałem się od ojca, o jego doświadczeniach tu opisanych.

Podczas zebrań zwoływanych przez oficerów sowieckich na Łużycach i w Saksonii byli dopuszczani do głosu miejscowi ludzie. Na takim zebraniu w Lipsku podszedł do mojego ojca Łużyczanin i zapytał czy mój ojciec pamięta go. Ojciec odpowiedział, że nie. Na to człowiek ten zapytał czy ociec pamięta jak przy aresztowaniu go gestapowiec nazwał go „ambasadorem żydowskim w Warszawie,” po czym nie pozwolił ojca bić w naszym mieszkaniu przez innych gestapowców.

Naturalnie gehennę wojenną i moment aresztowania go, ojciec mój dobrze pamiętał i wtedy rozpoznał w tym Łużyczaninie gestapowca, który określił go nazwą „żydowskiego ambasadora w Warszawie.” Okazało się, że Łużyczanin ten przygotował się na to spotkanie i przyniósł ze sobą tekst opisu aresztowania przez gestapo ojca mojego i chodziło mu o to, żeby mieć zaświadczenie, że mimo służby w gestapo, nie pozwolił w naszym mieszkaniu na bicie ojca mojego w czasie aresztowania. Faktem jest, że ojciec mój nieraz interweniował w sprawach kolegów, w tym adwokatów Żydów, którzy byli aresztowani i więzieni przez Niemców.  


Iwo Cyprian Pogonowski

www.pogonowski.com