Naziści wierzyli, że zbawcą Niemiec i gwarantem rozkwitu Rzeszy jest Adolf Hitler. Za sprzeciw wobec tej pogańskiej ideologii Kościół, wierny swemu posłannictwu, zapłacił wysoką cenę.
- Dwa lata przed rozpoczęciem wojny ma miejsce ważne wydarzenie w życiu Kościoła - mówi prof. Wiesław Jan Wysocki, kierownik Katedry Historii Najnowszej UKSW W marcu 1937 r. w przeciągu zaledwie tygodnia papież Pius XI, ogłosił dwie encykliki: "Mit brennender Sorge" - jedyna ogłoszona w języku niemieckim - w której napiętnował nazizm, i "Divini Redemptoris", w której podkreślał bezbożny charakter komunizmu. Były to dokumenty bardzo istotne dla ówczesnego układu sił politycznych, skierowane przeciwko - jak to się dzisiaj mówi - dwóm totalitaryzmom. Na jednej płaszczyźnie Pius XI stawiał nazizm i komunizm, które zdominowały wówczas nie tylko Europę, ale i cały świat. Encyklika "Mit brennender Sorge", choć ogłoszona przez Piusa XI, była w dużej części zredagowana przez wieloletniego nuncjusza apostolskiego w Niemczech abp. Eugenio Pacellego, późniejszego Piusa XII. I kiedy słyszy się niekiedy wciąż powtarzane hasło, że Pius XII sympatyzował z nazistowskimi Niemcami, warto to wziąć pod uwagę - podkreśla prof. Wysocki.
PRZECIW NEOPOGAŃSTWU
Encyklika "Mit brennender Sorge" - czyli "z palącą troską", bo to znaczą owe niemieckie słowa - została napisana na prośbę biskupów niemieckich, którzy wystąpili do papieża o obronę zagrożonego przez narodowy socjalizm Kościoła w Niemczech. Papież ukazuje tu sprzeczności między wiarą katolicką a ideologią nazistowską i piętnuje nadużycia reżimu hitlerowskiego wobec Kościoła. Pisze o ucisku sumień wierzących chrześcijan, pozbawianiu głosu katolickich rodziców, protestuje przeciwko agresywnemu neopogaństwu. Nawiązuje też do postulatów protestanckiego ugrupowania Deutsche Christen (Niemieccy chrześcijanie), które w okresie narodowego socjalizmu próbowało łączyć chrześcijaństwo z nazizmem i otwarcie popierało Hitlera. "Objawienie nie dopuszcza żadnych uzupełnień i nie może być zastąpione przez dowolne objawienie , które pewni rzecznicy doby obecnej chcą wywieść z tzw. mitu rasy i krwi" - pisze stanowczo Pius XI.
Papieski dokument, który po II wojnie światowej przez wiele lat był przemilczany, zwłaszcza w krajach socjalistycznych, także w Polsce, był odpowiedzią Kościoła na obłąkańczą pogańską ideologię, na którą składały się aryjski rasizm, antysemityzm, etyczny nihilizm, kult państwa i władzy oraz odrzucenie Boga i religii. Odtąd namiastką religii i Kościoła miał się stać narodowy socjalizm.
Pius XI kilkakrotnie publicznie wypowiadał się przeciw nazizmowi, uważając go za neopogaństwo. Nie brakowało też innych gestów papieża. Kiedy w maju 1938 r. Hitler składał Mussoliniemu wizytę w Rzymie, Pius XI wyjechał do Castel Gandolfo. Tam, nawiązując do faktu przystrojenia ulic Wiecznego Miasta hitlerowskimi flagami, powiedział: "Pośród tylu smutnych rzeczy, jest jeszcze ta: oto w Rzymie bez żadnej potrzeby zatknięto znak innego krzyża, który nie jest krzyżem Chrystusa. To wystarczy, by zrozumieć, jak bardzo trzeba się modlić". W ostatnim wygłoszonym w czasach pokoju orędziu bożenarodzeniowym 1938 r. znów wspomniał "krzyż wrogi krzyżowi Chrystusa".
Biskupi niemieccy wcześnie dostrzegali problem nazizmu. Episkopat Bawarii w liście z 11 lutego 1931 r. - na dwa lata przed objęciem władzy przez Hitlera - stwierdzał: "Narodowy socjalizm zawiera w swoim programie herezje, ponieważ albo odrzuca, albo interpretuje w błędny sposób żywotne punkty doktrynalne wiary katolickiej. Pragnie on zastąpić wiarę chrześcijańską jakąś nową koncepcją świata. Kierownictwo narodowego socjalizmu stawia rasę ponad religię. (...) To, co narodowy socjalizm nazywa chrześcijaństwem, nie jest chrześcijaństwem pochodzącym od Chrystusa". Przed ideologią nazizmu ostrzegał wiernych zaraz po dojściu Hitlera do władzy kard. Michael von Faulhaber, arcybiskup Monachium. Do wybuchu wojny biskupi niemieccy wydali kilkanaście listów potępiających ideologię nazizmu. Podczas wojny większość biskupów nie zabierała głosu na tematy polityczne. Niektórzy sympatyzowali z władzą, a niektórzy jak wspomniany kard. Faulhaber czy biskup Klemens von Galen jawnie sprzeciwiali się nazizmowi, narażając nawet swoje życie.
- Zagrożenia ze strony nazizmu, ale także szerzącego się komunizmu, dostrzegali biskupi polscy - podkreśla prof. Janusz Odziemkowski z UKSW. Kościół katolicki w naszym kraju miał za sobą doświadczenia czasu zaborów, kiedy był szczególnie związany z życiem narodu, a jego działalność wykraczała poza zwyczajną posługę religijną. Biskupi zdawali sobie sprawę z niekorzystnego położenia geopolitycznego Polski. Od 1918 r. Niemcy nie mogli pogodzić się z klęską poniesioną podczas I wojny światowej i nie ukrywali, że ich celem na Wschodzie jest Polska. Niepokoił ich także fakt, że duża w Polsce mniejszość niemiecka podlegała wpływom nazizmu. Biskupi postrzegali nazizm i komunizm jako dwa oblicza zjawiska niebezpiecznego dla niepodległości Polski, ale także dla moralności chrześcijańskiej - podkreśla prof. Odziemkowski. Zebrana w kwietniu 1939 r. Konferencja Episkopatu Polski wydała orędzie, w którym wskazała na zagrożenia ze strony nazizmu i wezwała naród do jedności. - Księża masowo popierali Fundusz Obrony Narodowej, a postawę Kościoła w Polsce chyba najlepiej podsumował Hans Adolf von Moltke, ówczesny ambasador niemiecki w Polsce, który w opracowanej dla władz III Rzeszy analizie nastrojów w Polsce pisał, że na szczególną uwagę zasługuje kler polski, który ma silne wpływy w społeczeństwie. Według niego księża katoliccy w Polsce są nastawieni antyniemiecko i są wrogami ideologii faszystowskiej - zaznacza prof. Janusz Odziemkowski.
NA RZECZ POKOJU
Kiedy kard. Eugenio Pacelli jako papież Pius XII obejmował 2 marca 1939 Stolicę Piotrową, do rozpoczęcia II wojny światowej pozostało pół roku. Orientując się doskonale w sytuacji międzynarodowej, papież natychmiast rozpoczął działania na rzecz ocalenia pokoju. Zdawał sobie sprawę, że światu zagraża wojna, która może pochłonąć miliony ofiar. Dobrze znał Niemcy, gdzie jako nuncjusz spędził dwanaście lat (1917 1929). Opuszczał ten kraj, proroczo pisząc o Hitlerze: "Ten człowiek jest zdolny iść po trupach i eliminować każdą przeszkodę".
Zaraz po objęciu przez Piusa XII urzędu Biskupa Rzymu, Adolf Hitler dokonał aneksji Czechosłowacji, co było początkiem konfliktu o zasięgu globalnym. Papież doskonale orientował się, że niemiecka polityka zagraniczna opiera się na stosowaniu przemocy, szantażu i łamaniu wszelkich konwencji. Dlatego do ostatniej chwili starał się namówić Benito Mussoliniego, by odizolował się od Hitlera i czynił wszystko, aby do wojny nie doszło. Niestety, bezskutecznie.
- Chociaż było wiele inicjatyw pokojowych ze strony Kościoła, nie udało się zapobiec wojnie - mówi prof. Wysocki. Z racji dążeń imperialistycznych Niemiec i Rosji, były one skazane na niepowodzenie. Papieżowi pozostawało jedynie łagodzić skutki wojny - podkreśla prof. Wysocki.
Miesiąc po agresji Hitlera na Polskę - w obecności kard. Augusta Hlonda - Pius XII w przemówieniu do Polaków przypomniał, że choć naród polski zaznał w swej historii "chwil agonii i okresów pozornej śmierci, ale przeżył również dni odrodzenia i rozkwitu". W swej encyklice "Summi Pontificatus" - w odpowiedzi na sugestię Prymasa Hlonda - wspomniał o Polsce, która "oczekuje chwili odrodzenia w sprawiedliwości i pokoju". Nie padły jednak wówczas słowa wyraźnego potępienia agresorów hitlerowskich.
- Pius XII miał duże doświadczenie dyplomatyczne - podkreśla prof. Wysocki - i uważał, że należy podejmować zabiegi dyplomatyczne, a nie publicznie potępiać agresora, co mogłoby tylko zaszkodzić sprawie. Gdy się przejrzy dokumenty z lat wojny wydane przez Stolicę Apostolską, znaleźć w nich można prośby biskupów z niektórych krajów, aby Stolica Apostolska nie podejmowała interwencji, gdyż każda z nich wywołuje jeszcze większe nowe restrykcje - zwraca uwagę prof. Wysocki.
9 października 1939 r., gdy Polska była już pod okupacją niemiecką i sowiecką, Diego von Berger, ambasador Rzeszy przy Watykanie, raportował do watykańskiego Sekretariatu Stanu, że "nie planowano jakiegokolwiek zakłócenia życia religijnego narodów na terytoriach okupowanych". Praktyka okazała się jednak zupełnie inna, o czym informowali Piusa XII m.in. kard. August Hlond, abp Adam Stefan Sapieha oraz inni biskupi polscy.
Prymas Polski kard. August Hlond po długich naradach z nuncjuszem papieskim w Warszawie abp. Filippo Cortesim i pod silną presją czynników rządowych, we wrześniu 1939 r. zdecydował się na wyjazd do Rzymu, by stamtąd bronić interesów Polski i Kościoła. Z dokładnych informacji, które otrzymywał poufnie z kraju, pisał raporty o sytuacji Kościoła i ludności w Polsce, demaskując w nich zbrodnie nazizmu w oczach całego świata. Na ich dużą skuteczność zwracał uwagę Ignacy Jan Paderewski, który w liście do hrabiego Sobańskiego z 1940 r. pisał: "Ogłoszenie sprawozdania Prymasa Polski o okrucieństwach okupanta (...) zrobiło w całym świecie wielkie wrażenie. Na przykład na Stany Zjednoczone była to najlepsza propaganda dla nas i dla aliantów, jaka w ogóle miała miejsce".
Tymczasem po wojnie sowiecka propaganda rozpętała kampanię przeciwko Prymasowi Hlondowi zarzucając mu, iż w krytycznym momencie dla Polski opuścił kraj. Na ogół przemilczano jego aresztowanie przez hitlerowców w klasztorze Hautecombe we Francji i całkowitą izolację.
- Decyzja kard. Hlonda o wyjeździe Polski byta podejmowana w czasie, gdy wydarzenia polityczne przebiegały bardzo szybko, struktury państwa waliły się i trudno było podjąć jakąś racjonalną decyzję - podkreśla prof. Janusz Odziemkowski. Kardynałowi wydawało się, że działanie na zewnątrz, gdzie ma pewną swobodę, możliwość kontaktów z Ojcem Świętym będzie służyć Polsce i Kościołowi lepiej, niż gdyby pozostał w Polsce, gdzie byłby pod ścisłą kontrolą władz niemieckich. Zresztą nie pozostawił Polski samej, ale wiedział, jak bardzo jej służy w kraju abp Sapieha. To wyjście poza Polskę dało więcej możliwości działania i podnoszenia na polu międzynarodowym sprawy Polski - podkreśla prof. Odziemkowski.
EKSTERMINACJA I ZNISZCZENIA
Sytuacja w okupowanej przez hitlerowców Polsce była tragiczna.
Jedną z form eksterminacji narodu polskiego przez władców III Rzeszy było masowe mordowanie bądź wywózki do obozów koncentracyjnych inteligencji, wśród której znaczną część stanowiło duchowieństwo. Księża byli postrzegani jako patrioci, którzy zawsze kierują się zasadą służby Bogu i Ojczyźnie.
Największe masowe egzekucje księży miały miejsce na Pomorzu. Np. 20 października 1939 r. aresztowano w Pelplinie 20 kapłanów i jeszcze tego samego dnia 16 z nich zostało rozstrzelanych pod Tczewem. Sama tylko diecezja chełmińska straciła w czasie wojny 218 kapłanów.
Ogółem w czasach nazizmu hitlerowskiego w Polsce represjami zostało dotkniętych 6367 duchownych. Zginęli biskupi: Antoni Julian Nowowiejski i Leon Wetmański z diecezji płockiej, Władysław Goral z diecezji lubelskiej, Michał Kozal i diecezji włocławskiej (wszyscy oni zostali beatyfikowani), 1929 kapłanów i alumnów diecezjalnych, 580 księży, braci i alumnów zakonnych oraz 289 zakonnic.
Losy całego polskiego Kościoła i narodu podzieliła też archidiecezja warszawska. W chwili wybuchu wojny liczyła 1 368 400 wiernych zgrupowanych w 254 parafiach. W składzie duchowieństwa parafialnego znajdowało się około 600 kapłanów, w tym 46 z innych diecezji i 36 zakonników. Podczas wojny pozbawiona była ordynariusza. Kardynał Aleksander Kakowski zmarł w grudniu 1938 r. i do czasu okupacji Stolica Apostolska nie zdążyła mianować jego następcy. Diecezją kierowali więc jako administratorzy apostolscy najpierw abp Stanisław Gali, pierwszy biskup polowy Wojska Polskiego, a po jego śmierci abp Antoni Szlagowski.
W archidiecezji warszawskiej represjonowano 215 duchownych, w tym 160 kapłanów i 55 kleryków, a 96 z nich poniosło śmierć. Wśród 108 męczenników II wojny światowej wyniesionych na ołtarze dziesięć lat temu przez Jana Pawła II znalazło się pięciu jej kapłanów: ks. Roman Archutowski, rektor Seminarium Warszawskiego (zginął na Majdanku), ks. Edward Detkens, rektor kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie (Dachau), ks. Michał Oziębłowski, wikariusz parafii św. Wawrzyńca w Kutnie (Dachau), ks. Zygmunt Sajna, proboszcz i dziekan w Górze Kalwarii (Palmiry) oraz ks. Michał Woźniak, proboszcz parani św. Wawrzyńca w Kutnie (Dachau). Z klasztoru franciszkanów w Niepokalanowie wywieziono i pozbawiono życia w obozie koncentracyjnym Auschwitz o. Maksymiliana Kolbego, którego papież Polak ogłosił świętym. Wszyscy oni zostali aresztowani za gorliwą służbę Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie.
Jednym z głównych miejsc eksterminacji duchowieństwa polskiego - ale także z innych krajów, także Niemiec - był obóz koncentracyjny w Dachau k. Monachium. Hitlerowcy traktowali go jako wzorcowy. To tutaj kształcono "kadry" do innych obozów na terenie Niemiec i podbitych 40 krajów, z których od 1940 r. przywożono więźniów. Szacuje się, że przez Dachau przeszło 250 tys. więźniów, z których blisko 149 tys. zginęło (w tym ok. 28 tys. Polaków). Dnia wyzwolenia dożyły 33 tys., w tym 15 rys. Polaków. W obozie dokonywano eksperymentów pseudomedycznych na 5,5 tys. więźniów - połowa z nich nie przeżyła. Jednym z tych więźniów był zmarły dwa lata temu abp Kazimierz Majdański, który trafił do obozu jako alumn VI roku seminarium we Włocławku.
W obozie więziono 2720 księży katolickich, w tym dwóch biskupów - Polaka Michała Kozala z Włocławka i Gabriela Piqueta z Clermont. Łącznie zginęło w Dachau 1780 duchownych katolickich z Polski. Pierwsze transporty księży z Polski dotarły tu w kwietniu i maju 1940 r. Później zwożono do Dachau księży także z innych obozów. Zginęło ponad 1000 duchownych katolickich, w tym 868 Polaków. 78 polskich księży zwolniono w czasie uwięzienia, a 4 przeniesiono do innych obozów. 830 duchownych doczekało wyzwolenia przez wojska amerykańskie 29 kwietnia 1945 r. Był wśród nich przyszły kardynał nominat Ignacy Jeż.
Wśród więźniów Dachau byli wyniesieni już na ołtarze biskup Michał Kozal, ks. Stefan Wincenty Frelichowski, duchowni niemieccy ks. Bernhard Lichtenberg i ks. Karl Leisner oraz holenderski karmelita o. Tytus Brandsma. Także wśród 108 męczenników II wojny światowej beatyfikowanych 13 czerwca 1999 r. przez Jana Pawła II byli więźniowie Dachau.
OSTOJA NARODU
Kościół poniósł także olbrzymie straty materialne. Budynki kościelne ucierpiały w czasie działań wojennych, wiele z nich umyślnie było podminowanych i wysadzonych przez Niemców. Inne zamknięto i przeznaczono na cele wojskowe, gospodarcze lub inne. Np. archikatedra gnieźnieńska została zaadoptowana na salę koncertową, a w katedrze poznańskiej urządzono magazyn sprzętu kościelnego wywożonego z pobliskich kościołów. Na Pomorzu zamknięto niemal wszystkie kościoły katolickie i przeznaczono je na magazyny i stajnie. W tzw. Kraju Warty do 1944 r. zamknięto ok. 1300 kościołów i kaplic. W diecezji poznańskiej z 841 kościołów pozostawiono 30 dla Polaków i 15 dla Niemców. Opróżniono kościelne biblioteki i archiwa. Tylko na wywiezienie zbiorów biblioteki archidiecezjalnej w Poznaniu zużyto 2880 skrzyń! Z katedry św. Jana w Warszawie wywieziono pochodzące z XVI-XVIII w. kapy, ornaty, kielichy, mszały. Konfiskowano dzieła sztuki, dzwony, monstrancje, kielichy, a nawet ornaty. Propaganda niemiecka głosiła, że majątek Kościoła był wykorzystywany "do walki narodowościowej przeciwko Niemcom". W 1944 r. Niemcy myśleli nawet o konfiskatach metalowych części organów kościelnych, ale nie zdążyli wcielić tego pomysłu w życie.
W wielu miejscach utrudniony był udział wiernych w nabożeństwach. Z uwagi na godzinę policyjną Msze niedzielne organizowano tylko rano. Zakazano odprawiania nabożeństwa do Matki Bożej Królowej Polski. Wezwanie to władze hitlerowskie poleciły wykreślić z Litanii Loretańskiej! Nie zezwalano na śpiewanie pieśni "Boże, coś Polskę" i "Serdeczna Matko". Procesje mogły być urządzane jedynie w obrębie kościoła.
Kościół rozwinął na wielką skalę pomoc dla ludności cywilnej. Caritas w ścisłej współpracy z Radą Główną Opiekuńczą spieszyła z pomocą wysiedlonym, głodującym, a także ukrywającym się Żydom. W Warszawie organizowano punkty pomocy społecznej, kuchnie polowe z bezpłatnymi posiłkami, przedszkola. W Krakowie abp Sapieha zorganizował Obywatelski Komitet Pomocy, przy pomocy którego wysyłano paczki żywnościowe do obozu w Auschwitz i do robotników polskich pracujących w Niemczech. Ogromną pomoc świadczyły zakony. Tylko w klasztorze w Niepokalanowie w 1940 r. przebywało 3 tys. wysiedleńców. Osobny rozdział wymagający szczegółowego omówienia to pomoc świadczona Żydom przez Polaków, także osoby duchowne.
Hans Frank, szef hitlerowskiej administracji w Generalnej Guberni, zanotował: "Kościół pozostawał w rezerwie jako ostatni ośrodek polskiego narodu. Gdyby wszystkie światła dla Polski zgasły, to wtedy zawsze jeszcze była Święta z Częstochowy i Kościół".
A oskarżany, zwłaszcza przez komunistów, o milczenie papież Pius XII? - Ten papież uczynił znacznie więcej niż np. rząd USA i środowiska Żydów amerykańskich, którzy odwrócili się plecami do swoich współbratymców - podkreśla prof. Wiesław Wysocki, kierownik Katedry Historii Najnowszej UKSW.
Tekst pochodzi z Tygodnika
6 września 2009
przesłał Artur Kozos