Kwestia tzw. nawrócenia Rosji jest wieloznaczna i skomplikowana. Nie sposób jej tu wyczerpać. Jednakże trzeba tej sprawie koniecznie w obecnym czasie poświęcić choćby kilka prostych refleksji.
W trzecim objawieniu fatimskim z 13 lipca 1917 r. Matka Boża wypowiedziała tajemnicze proroctwo dotyczące najnowszej historii: "Jeżeli moje prośby zostaną wysłuchane, Rosja nawróci się i nastanie pokój. Jeżeli nie, rozpowszechni swe błędy po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła świętego. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, różne narody będą unicestwione. Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i będzie dany światu na pewien czas pokój" (zob. "Polonia Christiana", nr 7/2009, s. 15).
Proroctwa są zawsze trudne do wyjaśnienia i mają jakąś zawężoną czasowo perspektywę. "Jeżeli Rosja się nawróci...". Właśnie wówczas, w lipcu w 1917 r., w Rosji trwała rewolucja lutowa, a zbliżała się marksistowska. Na co dzieciom wiedza o dalekiej Rosji i o jakimś jej nawróceniu? Chyba dlatego, że Rosja staje się jeszcze raz wielkim aktorem w historii Europy i świata. A jakie to ma być nawrócenie? Potocznie uważa się, że na katolicyzm. Lecz czy dokładnie tak? Rosja wydaje się tu raczej symbolem sytuacji ogólnej, ówczesnej i dzisiejszej. W każdym razie objawienie fatimskie dało wielką inspirację do zawierzenia każdego kraju i całego świata Matce Bożej. Papieże poszli za tym wezwaniem i poświęcili Rosję, Słowiańszczyznę i cały świat Niepokalanemu Sercu Maryi: Pius XII w 1942 i 1952 r., Paweł VI po Soborze Watykańskim II w 1967 r. i dwukrotnie Jan Paweł II w Fatimie: w 1982 r., po swoim ocaleniu, i w 1984 roku.
Przez pryzmat religii: Rosja - Polska
Znaczenie Rosji dla Europy i charakter relacji między prawosławiem a katolicyzmem uwidacznia się chyba najlepiej na przykładzie historycznych stosunków rosyjsko-polskich. Można postawić hipotezę, że Papież Jan Paweł II pragnął udać się z pielgrzymką do Rosji w duchu proroctwa fatimskiego i w myśl słów o "wyjściu iskry z Polski".
W Polsce występowały dwa stanowiska wobec Rosji o charakterze świeckim i religijnym: rusofobia i rusofilia. W rusofilii występowało zauroczenie tajemnicą duszy rosyjskiej, jej ideami, mistyką, marzeniem o Królestwie Bożym na ziemi, ale i tajemnicą silnej władzy państwowej oraz potęgą militarną. Rusofobowie natomiast widzieli w Rosji imperializm, przemoc, brak wolności, brutalność, podstępność, zakłamanie i poddanie Kościoła władzy państwowej. Jeszcze na początku XXI wieku pisał Czesław Miłosz, że Polacy uważali zawsze Moskali i Rosjan za barbarzyńców lub półbarbarzyńców, za fałszywych, podstępnych i chytrych. A Rosjanie z kolei traktowali Polaków jako "panów" w złym znaczeniu, wyniosłych, zniewieściałych, pogardzających ludźmi Wschodu (Rossija, w: "Polskaja i russkaja dusza", red. Andrzej de Lazari, Warszawa 2004, s. 415-432). Myślę, że oba te stereotypy są zbyt pesymistyczne. Przeciętny Polak jest raczej urzeczony ciepłem i marzycielstwem Rosjanina, jego towarzyskością, zmysłem zabawy i muzyki i naturalnym sposobem bycia. Z kolei Rosjanin podziwia u Polaka fantazję, kulturę, "pańskość", wykształcenie, dowcip, dumę i niezależność od władzy. U jednych i drugich wyraźną formację dawało wyznanie: prawosławie i katolicyzm.
Ciekawe, że po rozpadzie Związku Sowieckiego w 1991 r. Federacja Rosyjska odżegnała się od październikowego święta narodowego, jako nowego nie przyjęła jednak ani daty zwycięstwa nad Złotą Ordą Mongołów, ani zwycięstwa nad Napoleonem czy nad Niemcami, lecz rocznicę wypędzenia Polaków z Kremla w 1612 r., na zakończenie tzw. wielkiej smuty (1605-1613), czyli wielkiego zamętu i zamieszek. Obawiamy się, czy to nie było znowu z dawnej już nienawiści do Polski i katolicyzmu. Jeżeli już wielka smuta, to raczej przezwyciężenie przez Rosję jej wewnętrznego chaosu, zbrodni na chłopach i ogólnej tragedii państwowej.
Jak wiemy, po śmierci cara Iwana IV (panował w latach 1547-1584) kryzys objął wszystkie dziedziny życia, pojawiły się: głód, bunty, mordy, walki wszystkich ze wszystkimi, co dosięgło też dworu carskiego. Po Iwanie carem został jego trzeci syn Fiodor (panował w latach 1564-1598), bo drugiego syna (pierworodny Dymitr zmarł, nie dożywszy wieku dojrzałego) Iwan osobiście zamordował. Ale Fiodor był niesprawny umysłowo, dlatego rządziła za niego rada, z której szybko wyłonił się Borys Godunow. Pozbył się on innych członków rady, wygnał i skrycie zamordował najmłodszego syna Iwana - Dymitra. Jednak moskwiczanie uznali Borysa za uzurpatora i w 1605 r. otruli, a jego syna z kolei udusili wraz z matką. Ogół czekał na powrót owego Dymitra, najmłodszego syna Iwana, sądząc, że żyje.
Skorzystał z tego sprytny mnich z Czudowa i ogłosił się owym Dymitrem, znanym potem jako Samozwaniec. Uzyskał on pewne poparcie w Polsce i na Ukrainie i koronował się na cara w roku 1605. Jednak po roku został zabity, a garnizon polski wymordowany. Wtedy jako drugi Dymitr Samozwaniec pojawił się syn pewnego popa. Nie zdołał on zdobyć Moskwy i został zabity przez swoich Tatarów. Wówczas carem został wybrany Wasyl Szujski (1606-1610). Ale wybuchło przeciwko niemu powstanie. Przywódca stronnictwa wrogiego Szujskiemu, patriarcha Filaret, mianowany przez Samozwańca II, przybył do króla polskiego Zygmunta III Wazy z propozycją, by koronę carską przyjął jego syn Władysław (później Władysław IV). Władysław miał przejść na prawosławie i rządzić demokratycznie wraz z Dumą bojarów i soborem ziemskim. 17 lipca 1610 r. bojarzy zdetronizowali Wasyla Szujskiego. Lecz król Zygmunt zmienił plany: marzył o stworzeniu unii personalnej: Polski, Szwecji i Rosji - pod jego władzą. Przy tym prawosławni i luteranie musieliby przejść na katolicyzm. Wtedy Moskwa wezwała Szwecję na pomoc, Szwedzi zaproponowali na cara Karola Filipa, syna króla szwedzkiego. W tej sytuacji Anglia próbowała narzucić swój protektorat nad północną Rosją, żeby nie dopuścić tam Polaków. Moskale z kolei pod wodzą Dymitra Szujskiego przegrali bitwę z Polakami pod Kłuszynem (4 lipca 1610 r.) i wojsko polskie pod wodzą przymuszonego przez króla Zygmunta Stanisława Żółkiewskiego wkroczyło do Moskwy. Jednak szybko doszło do dwóch kolejnych powstań przeciwko Polakom: "za wiarę prawosławną, za państwo moskiewskie i przeciwko sprawcom spustoszenia polskim i litewskim". W rezultacie 4 listopada 1612 r. zmuszono załogę polską do kapitulacji. W roku 1613 na cara wybrano 16-letniego Michała Romanowa, syna patriarchy Filareta. Dał on początek potężnej dynastii Romanowów, panujących z małymi przerwami aż do roku 1917.
Trzeba zauważyć, że dążenie do objęcia carskiego tronu przez Polaka nie wypływało bynajmniej z nienawiści do Rosji. Wówczas różne państwa, nawet walczące między sobą, ciągle podejmowały starania o monarszy tron. Iwan Groźny pretendował do tronu polskiego, obiecując, że przyjmie katolicyzm. W 1596 r. próbowano ożenić owdowiałego króla Zygmunta III Wazę z córką Borysa Godunowa, Ksenią. Z kolei panowie litewscy i mazowieccy trzy razy wysuwali na tron polski kandydaturę cara Fiodora: po śmierci Zygmunta Augusta, po ucieczce Henryka III Walezego i po śmierci Stefana Batorego.
W czasach osłabienia państwowości Polacy bardzo lękali się niespotykanej brutalności. Fatalną rolę odegrała w stosunku do Polski caryca Katarzyna II (panowała w latach 1762-1796), Niemka z pochodzenia, która przeszła na prawosławie, dokonała przewrotu pałacowego, mordując własnego męża, cara Piotra III. Prowadziła rozpustne życie i spowodowała trzy kolejne rozbiory Polski. W Rosji jest uznawana za twórczynię potęgi i chwały państwa. Toteż w XIX wieku powstał u nas stereotyp, że Rosjanin, zarzynając kogoś, potrafi nad swą ofiarą płakać rzewnymi łzami (Cz. Miłosz). Taka to dialektyka duszy rosyjskiej. I do tego budziły u nas lęk ciągle powtarzane hasła: niszczyć polonizm, latynizm, romanizm, katolicyzm.
Za tymi różnymi hasłami szły ludobójstwo i nienawiść. My obwiniamy Stalina tylko za Katyń. Ale przecież w latach 1936-1939 na mocy rozkazu 00485 politbiura pozbawiono życia ponad 100 tys. Polaków z terenu samego ZSRS. W Rosji w ogóle zawalił się wszelki porządek ludzki i moralność. "Naród radziecki" był to naród, który dokonywał ludobójstwa na sobie samym, zabijając miliony. Wymordowano setki tysięcy popów prawosławnych i ok. 300 biskupów ("Pamiat`", 15.03.1990). Tylko nieliczne grupy inteligencji i prawosławnych, myślących bardziej samodzielnie i krytycznie, dostrzegały w tych strasznych mordach zło (A. de Lazari, Polskaja i ruskaja dusza, Warszawa 2004). Taką straszliwą mentalność i niemoralność przejmowali także liczni polscy peperowcy i marksiści. Ideologia ateistyczna jest najcięższą alienacją.
Nie sposób sobie wytłumaczyć zbrodniczej mentalności i kultury w jakimkolwiek kraju i czasie. Dlaczego Rosja zawsze tak zwalczała polskie dążenia do wolności, a tak dobrze żyła ze swoimi pogromcami, z Niemcami i Francją? Dlaczego Rosjanie tak łatwo przyjęli potworny marksizm, chociaż sam Marks był wielkim rusofobem? Dlaczego jeszcze dziś prezydent Dmitrij Miedwiediew uważa za jednego z największych bohaterów "rosyjskiego oręża" gen. Aleksandra Suworowa, który 4 listopada 1794 r. dokonał na warszawskiej Pradze rzezi 20 tys. Polaków? Dlaczego także prezydent Wiktor Juszczenko, wychowany w tej samej kulturze, oddaje wielką cześć ludobójcom z UPA za rzeź ok. 200 tys. cywilów polskich na Wołyniu i we wschodniej Małopolsce?
Ponadto, jak wytłumaczyć zrzucanie winy za własną zbrodnię na innych? W odpowiedzi na nasze żale za Katyń wielu Rosjan, rzekomo światłych, odpowiada, że zaczęli Polacy, którzy po wojnie 1920 r. mieli zamordować w obozach ponad 20 tys. Sowietów. Jeszcze w latach 80. uczono naszych komunistów, że Piłsudski osobiście ścinał jeńcom głowy szablą. Na nic się zdają dokumenty, że w roku 1920 dostało się do naszej niewoli ok. 65 tys. jeńców, z tego ok. 17-18 tys. zmarło w obozach jenieckich na tyfus, hiszpankę i dyfteryt, a umierali na to masowo i nasi; ok. 22 tys. poprosiło o powrót do Rosji, tyle że wielu z nich zamęczyli ich współbracia za to, że żywcem się oddali do niewoli; ok. 26 tys. zaś osiedliło się w Polsce w okolicach Bydgoszczy, Torunia, Łomży i Białegostoku (Józef Zając). Ci ostatni nie chcieli wracać do rewolucyjnej ojczyzny.
Zresztą wielu rosyjskich i sowieckich urzędników okupujących Polskę nie chciało wracać do Rosji. Ponadto na bazie ideologii socjalistyczno-rewolucyjnej nieraz zacierało się pochodzenie narodowe i państwowe, podobnie jak i dziś. Niechlubnym naszym przykładem jest polski szlachcic z Dzierżynowa, Feliks Dzierżyński (1877-1926), krwawy twórca bolszewickiego aparatu terroru. Bywało, że rozstrzeliwał ludzi osobiście. W czasie bitwy warszawskiej w 1920 r. czekał wraz z kolegami na plebanii w Wyszkowie, żeby po zwycięstwie objąć władzę nad Polską. Co może zrobić z człowieka ateistyczna ideologia! Tymczasem nie chciał Feliksa wpuścić do własnego domu jego rodzony młodszy brat Ignacy, mieszkający w dworku k. Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Wspaniały człowiek, patriota, przyjmował u siebie m.in. Hieronima Dekutowskiego "Zaporę", wierzący, bardzo szanowany i lubiany przez ludzi. Przed wojną był wizytatorem szkolnym, miał ukończone studia matematyczno-przyrodnicze. Zmarł w roku 1953. Kiedy po wojnie władze komunistyczne rozwiązały gimnazjum w Kazimierzu Dolnym, nowo utworzone przez ks. Józefa Jachułę, to on je odzyskał w 1947 r. jako prywatne liceum ogólnokształcące, a dwa lata później utworzył publiczne gimnazjum ogólnokształcące, był jego pierwszym dyrektorem i wykładał tam matematykę i fizykę. Był bardzo lubiany przez młodzież (ks. proboszcz Tomasz Lewniewski). Ignacy Dzierżyński dokonał też wiele dobrego w innych sprawach, bo władze komunistyczne bardzo się z nim liczyły. A Sowieci starali się go zobaczyć choćby z daleka. Takie było spotkanie sowieckości i polskości u dwóch rodzonych braci.
Nawrócenie przez przezwyciężanie
Rosję od dawna cechuje nie tylko oryginalność, ale i pewna "osobność". Osobność jest powodowana przez swego rodzaju zachwycanie się samą sobą. Dość wspomnieć, że kiedy Piotr J. Czaadajew (zm. 1856) napisał, że Rosja jest krajem upośledzonym kulturowo i religijnie, a najczystszą postacią chrześcijaństwa jest katolicyzm, to car i inni uznali go za chorego umysłowo, a redaktor czasopisma "Teleskop", który wydrukował ów tekst, został od razu zesłany na Sybir. Pamiętam też, jak żołnierze sowieccy w 1944 r. wychwalali Związek Sowiecki jako prawdziwy raj pod każdym względem. Rosjanie również uważają od XVII w., że Rzeczpospolita Polska była zlepkiem ziem ruskich i dlatego do dziś musi pozostawać w sferze ich wpływów, a wstąpienie do UE jest zdradą Rosji. Takie mniemanie musi zostać przezwyciężone.
Przeciwstawienie się Zachodowi i Polsce przejawia się niemal w każdej rozmowie polityka rosyjskiego z Polakiem. Prawie każda odpowiedź na naszą konstatację problemową zaczyna się od "nie". Jest to jakby odruch obrony swej odrębności. No i inne są argumentacja, aparatura pojęć i logika. Tymczasem Rosja bardzo by zyskała, gdyby była dialogiczna względem Polski i gdyby miała ducha prawdziwie siostrzanego. Ciekawie to ujął w rozmowie z pewnym Polakiem pisarz rosyjski Dymitr Mereżkowski (zm. 1941): "Rosja jest kobieca, ale nigdy nie miała męża. Gwałcili ją tylko Tatarzy, carowie, bolszewicy. Jedynym mężem dla Rosji mogła być Polska. Ale Polska była za słaba" (Cz. Miłosz, Rosja, w: "Dusza polska i rosyjska", Warszawa 2004, s. 406). Relacje między Polską a Rosją muszą być naprawione dla dobra obu stron.
Rosja musi też nawrócić się demograficznie. Federacja Rosyjska liczy ok. 150 mln ludzi, ale ludnościowo ciągle maleje. Grozi jej przez to szybki zalew ze strony Chińczyków, Japończyków i innych Azjatów. Podzielona jest na 89 podmiotów administracyjnych i 150 obwodów etnicznych, ale wszędzie na górze społecznej są Rosjanie, którzy stanowią więź z Rosją. Sytuacja ogólna jest bardzo ciężka. W czasie wojny ojczyźnianej zginęło ok. 20 mln ludzi, ponadto wiele milionów wymordował Stalin, niemal do dziś uwielbiany. Rozbite są Cerkiew oraz rodzina. W 2000 r. odnotowano 70 proc. rozwodów. Szalona aborcja po rewolucji, zakazana przez Stalina w 1936 r., po jego śmierci została przywrócona. Dziś rocznie dokonuje się kilka milionów aborcji. Około 60 proc. rodzin ma tylko jedno dziecko. W Moskwie jest ok. 60 tys. dzieci bezdomnych. W blokach na rodzinę przypada tylko jeden pokój. Szerzą się alkoholizm, narkomania, przestępczość, bardzo częste są samobójstwa. Podobnie Cerkiew jest nadal martwa społecznie. "Świętej Rosji" już nie ma (ks. A. Steckiewicz, Moskwa, W. Grzelak, Ałtaj). Rosja musi się z tego "nawrócić".
Tymczasem teoretycy odrodzenia są dosyć abstrakcyjni. Widzą przezwyciężenie tej ciężkiej sytuacji głównie w prawosławiu, w idei narodu, konserwatyzmie, imperializmie, mesjanizmie rosyjskim i w eurazjatyzmie, no i w odrzuceniu globalizacji i globalizmu (W. Surkow, A. Dugin, A. Panarin i inni). Naród jest pojmowany teoforycznie jako Bogonośca. Cywilizacja atlantycka to indywidualizm i ateizm, cywilizacja rosyjska zaś to harmonia jednostki i społeczności, posłannictwo do świata z pozycji Trzeciego Rzymu i idei "wszechczłowieczeństwa". Ameryka to metafizyka pustki. Treścią rosyjskiego światopoglądu są: prawda, Duch i sprawiedliwość (Anna Raźny, "Polonia Christiana", nr 7, 2009). Myślę jednak, że taka literatura nie odrodzi realnej Rosji.
Cerkiew i Kościół katolicki
Cerkiew rosyjska, dzięki Bogu, odradza się, ale daleko jej jeszcze do pełnej żywotności. Jej początki wywodzą się z Rusi Kijowskiej, od chrztu św. Włodzimierza Wielkiego w 988 roku. Na początku prawie przez trzy wieki była katolicka lub pozostawała w związku z Kościołem katolickim. Ale do Kijowa chrześcijaństwo przyszło z Bizancjum z koncepcją wyższości władzy monarszej nad kościelną i z akcentem na samej liturgii, bez wpływu na konkretne życie. Po upadku Konstantynopola w roku 1453 rolę cesarzy bizantyjskich przejęli carowie. Pod koniec XVI w. mnich z Pskowa, Fiłofiej, ogłosił koncepcję Trzeciego Rzymu. W 1589 r. metropolita Moskwy otrzymał z Konstantynopola tytuł patriarchy i uznał się za równego papieżowi, jeśli nie za wyższego od niego.
Odtąd zaczęła się pogłębiać wrogość do katolicyzmu, papiestwa i do katolickiej Polski. W XIX w. Fiodor Dostojewski uczył, że papież i Kościół katolicki wypaczyli naukę Chrystusa przez żądzę władzy i pychę, katolicyzm stał się herezją i prowadzi wprost do ateizmu przez swój racjonalizm. W konsekwencji także Polacy to heretycy. Stąd Iwan Kirejewski (zm. 1856) i Aleksy Chomiakow (zm. 1860) mówili wprost, że u podstaw "carosławia" leży antykatolicyzm. Kościołem katolickim jest jedynie Cerkiew prawosławna. Bardzo niewielu było myślicieli, jak Iwan Gagarin (zm. 1882) i Włodzimierz Sołowjow (zm. 1900), którzy uważali, że katolicyzm może właśnie uratować Cerkiew przed zniewoleniem i zniszczeniem przez władzę świecką (G. Kucharczyk).
Istotnie, mimo upadku ZSRS nie milkną apologie Stalina jako chwały duszy rosyjskiej. Jest to coś potwornego. Z wielkimi trudnościami budzi się humanizm myślicieli filozoficzno-religijnych, na przykład wokół Stowarzyszenia "Memoriał", czasopisma "Pamiat`" i innych. W trakcie pontyfikatu Jana Pawła II zaczęły się też pojawiać ośrodki katolickie w Moskwie i na całym obszarze Rosji. Toteż dzięki Bogu, że nowy patriarcha Cyryl w 2008 r. i abp Hilarion w 2009 r. zdecydowanie potępili Stalina i stalinizm jako hańbę Rosji, potworność, zwyrodnienie i stworzenie antyludzkiego systemu, zbudowanego na przemocy, kłamstwie i terrorze, a także ludobójstwie. W podobnym duchu, choć nieco bardziej dyplomatycznie, wypowiedzieli się premier Władimir Putin i prezydent Dmitrij Miedwiediew. Oznacza to właśnie nawracanie się Rosji.
Wraz z wyraźnym potępieniem ateistycznego stalinizmu poszerzyły się znacznie możliwości zbliżenia Kościoła i Cerkwi. Znaczące jest, że po wizycie Miedwiediewa 3 grudnia 2009 r. w Watykanie już 9 grudnia zostały nawiązane pełne stosunki dyplomatyczne między Rosją a Watykanem: będzie nuncjusz apostolski w Moskwie i ambasador rosyjski przy Stolicy Apostolskiej. Notabene trudno wytłumaczyć, dlaczego TV nie podała tych informacji - o ile nie przeoczyłem - a rozwodziła się na temat Polańskiego. Podobnie trzeba mieć zdecydowane zastrzeżenia do tej polityki polskiej, która stale atakuje Władimira Putina za rzekome "samodzierżawie", nie rozumiejąc, że bez silnej władzy centralnej obecna Rosja rozpadłaby się całkowicie, a demokracja typu liberalistycznego oznaczałaby kompletny chaos i śmierć państwa. Tymczasem Rosja może się nawrócić jedynie przez odrodzenie normalności i moralności. Dobra i mądra władza rosyjska jest istotnym źródłem odrodzenia i nawrócenia całego kraju, a także i Cerkwi. Taka jest rzeczywistość rosyjska.
Przypomina mi się pewna dyskusja ekumeniczna. Otóż, ks. abp Alfons Nossol i ja uważaliśmy, że jeśli dojdzie do jakiegoś znaczącego zjednoczenia, to raczej między Kościołem katolickim i anglikanami z powodu bliskości kulturowej. Natomiast Papież Jan Paweł II żywił nadzieję, że łatwiej dojdzie do zjednoczenia z prawosławiem ze względu na bliskość kościelną. I Papież z taką pokorą i żarliwością odwiedzał kraje prawosławne. Ale był przyjmowany, z wyjątkiem Rumunii, bądź chłodno, bądź nawet wrogo ze strony hierarchii prawosławnej, a patriarcha rosyjski Aleksiej II w ogóle nie chciał dopuścić do jego wizyty w Rosji mimo przychylności władz państwowych. Tymczasem po dopuszczeniu kobiet do święceń prezbiteratu i episkopatu w anglikanizmie, anglikanie bardzo licznie, świeccy i duchowni, zaczęli przechodzić do Kościoła katolickiego, aż w bieżącym roku Papież Benedykt XVI wydał dokument "Anglicanorum coetibus", na mocy którego anglikanie będą tworzyli katolickie diecezje personalne z uznaniem prymatu biskupa rzymskiego. Jest to wielki krok naprzód. Być może dlatego parlament angielski chce się teraz zemścić na Kościele katolickim, narzucając mu ze strony państwa prawa godzące w moralność i dyscyplinę kościelną, co jest niewyobrażalnym barbarzyństwem. Anglikanie zamiast miłości chrześcijańskiej rozwijają u siebie od kilku wieków nienawiść do katolicyzmu, jak np. w Ulsterze.
Na Zachodzie pod rządami liberalizmu i ateizmu publicznego dzieje się dziś gorzej niż w późnych latach Związku Sowieckiego. Na przykład w Wielkiej Brytanii milion ludzi uprawia magię, pojawiają się tysiące współczesnych czarowników i czarownic, są już miliony czcicieli przyrody i kosmosu, setki tysięcy uprawia kult szatana, co niekiedy łączy się ze składaniem jakichś zbrodniczych ofiar (TV Trwam, 31.10.2009). Najgorsze, że mimo naszych ostrzeżeń te wszystkie degeneracje zachodnie idą ku nam. I my będziemy musieli organizować front antyzachodni, jak to czyniła Rosja. To samo wszakże zbliża nas ku Rosji. A zatem i Polska jako całość będzie się musiała niezadługo "nawracać".
W ogóle w spojrzeniu na dzieje są dwie perspektywy: krótka i długa. W perspektywie krótkiej widać tylko nieszczęścia, wojny, zbrodnie i bezsens. Ale w dłuższej - dostrzega się jakieś znaki planów Bożych i głębokie sensy. Rzym kiedyś był okrutny, krwawy i zaborczy, ale przygotował drogi dla chrześcijaństwa, które bez imperium rzymskiego pozostałoby chyba sektą judaistyczną. Myślę, że podobnie jest i z Rosją, i z całą Europą. Mimo wielkiego zła ze strony wolnego człowieka, Opatrzność Boża wychowuje ludzkość do wielkich rzeczy, choćby i biczami Bożymi.
W historii społeczeństw zawsze są jakieś ciemne karty i wielu ludziom brakuje ducha chrześcijańskiego przebaczenia. Oto kiedy Jan Paweł II wyraził chęć pielgrzymowania do Rosji, to nawet ja natknąłem się na takich Rosjan, katolików i prawosławnych, którzy zwracali się z prośbą, aby Papieżowi bardzo odradzać przyjazd do Rosji. Mówili, że byłaby to niezasłużona nobilitacja wyższego kleru prawosławnego, splamionego wielorakimi związkami z służbami bezpieczeństwa. Mówili, że i świeccy prawosławni źle by to przyjęli. Myślę jednak, że w wielkiej perspektywie dziejowej należało przejść ponad tym, żeby zrobić miejsce miłosierdziu Bożemu w tak ciężkich czasach.
Wydaje się poza tym, że przychodzi pora na ogłaszanie świętych męczenników na Wschodzie. Jan Paweł II wyniósł na ołtarze ponad stu Polaków - ofiar hitleryzmu, ale powstrzymywał się z tym w przypadku ofiar stalinizmu z czasów jeszcze przedwojennych. Papież nie chciał chyba drażnić ani Cerkwi, ani władz rosyjskich. Toteż bardzo aktualna jest w tym względzie obecna inicjatywa podjęta przez ks. bp. Antoniego Dydycza, ks. prof. Romana Dzwonkowskiego i innych. To też będzie jakimś znakiem nawracania się Rosji.
Perspektywa unii
Papież Jan XXII, kiedy nawiązał do idei Piusa XII zwołania soboru po wojnie, miał nadzieję, że będzie już możliwy sobór zjednoczeniowy chrześcijan, zwłaszcza z prawosławiem. Ale rzeczywistość okazała się bardzo twarda. Do głosu doszły znowu bardzo nawarstwione pokłady scementowanej mentalności i nieżyczliwości. Tymczasem ze strony naukowej, teologicznej, nie ma właściwie przeszkód na drodze do ponownej jedności Kościoła i Cerkwi. Właściwie różnica jest tylko jedna: przyjęcie prymatu Piotra i biskupa rzymskiego jako jego następcy. Bardzo wielu ludzi po obu stronach dobrze to rozumie. Na przykład wybitny metropolita kijowski, prawosławny, Piotr Mohyła (1596-1647) uważał, że wszelkie trudności mają rangę wyłącznie opinii potocznych (theologumena) i prawosławie może przyjąć tylko tyle, że biskup Rzymu ma prymat co do prawd wiary i moralności. Poza tym oba Kościoły, wschodni i zachodni, pozostałyby bez zmian (R. Wasyliw). Ale znowu weszła w grę skorupa mentalna: za tak otwartą postawę Kozacy prawosławni otruli arcybiskupa. Tymczasem myślę, że po uznaniu prawdy prymatu na biskupa Rzymu mógłby zostać wybrany kiedyś i patriarcha moskiewski.
I tak nawrócenie Rosji według proroctwa fatimskiego to nawracanie się Rosji na państwo ludzkie i nawracanie się Cerkwi rosyjskiej na Cerkiew świętą, pełną chwalby Bożej, a także nawracanie się Kościoła katolickiego na Kościół Boży. Razem oba Kościoły mają się nawracać w swej ludzkiej warstwie na żywą wiarę, na prawdę, na miłość nieobłudną, na sprawiedliwość, na świętość moralną i na pokój. Drogą do tego jest - według Fatimy - wiązanie się z Niepokalanym Sercem Maryi, ze Służebnicą Bożą, będącą najwznioślejszym wzorem dla Kościołów, żeby i one były prawdziwymi i niepokalanymi sługami Bożymi.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik