Jest taki film z Melem Gibsonem w roli głównej zatytułowany „Znaki”. Fabuła tego obrazu skoncentrowana jest na rodzinie, w której żona głównego bohatera ginie w wypadku samochodowym. W wyniku tego traci on wiarę. Jednakże na skutek wydarzeń w filmie odzyskuje tę wiarę. Dopiero w finałowych scenach tego filmu główny bohater przyznaje przed samym sobą, że Opatrzność zsyłała mu pewne znaki, a on nie potrafił ich dostrzec i właściwie odczytać.
Dawno nie byłem tak przygnębiony jak wtedy, gdy w relacjach telewizyjnych widziałem upadającego Benedykta XVI po tym jak podczas bożonarodzeniowej Pasterki potrąciła go niezrównoważona psychicznie kobieta. Piotr naszych czasów, głowa Kościoła katolickiego upada, podnosi się, odważnie idzie dalej, ale jego twarz nie jest w stanie ukryć cierpienia. Cierpienia nie tyle fizycznego, co duchowego.
Być może przesadzam i jestem zbytnio wyczulony, ale uważam, że nie tyle sam Ojciec Święty, co miliony katolików na całym świecie w Wigilię Bożego Narodzenia otrzymały znak od Opatrzności. Moim skromnym zdaniem, to nie przypadek, że to feralne wydarzenie miało miejsce w murach Bazyliki św. Piotra. Nie podczas pielgrzymki do jakiegoś kraju, nie w neutralnym miejscu, czy wręcz wrogim Papieżowi, ale właśnie w murach świątyni- tam gdzie teoretycznie powinien czuć się najbezpieczniej.
Pontyfikat Benedykta XVI naznaczony jest powrotem do wielowiekowej Tradycji Kościoła. Benedykt XVI powoli, ale systematycznie przywraca dawne rytuały w liturgii, przywrócił Mszę św. w rycie trydenckim- po łacinie, zaczął usuwać modernizm w łonie Kościoła na rzecz Tradycji. Rozpoczął też bezwzględną walkę z rozprzężeniem wśród duchowieństwa. Skończyło się pobłażanie dla dewiantów, homoseksualistów, czy wręcz pedofilów w Kościele. Co prawda czyszczenie Kościoła z tych elementów odbywa się po cichu, bez niepotrzebnego rozgłosu (i bardzo dobrze!), ale Benedykt XVI jest stanowczy i systematyczny w tym co robi.
Smutne jest to, że zmiany, które wprowadza Ojciec Święty spotykają się z oporem nie tylko modernistów, ale także części hierarchii kościelnej. Niektórzy hierarchowie (najczęściej z Europy Zachodniej) w swym modernistycznym zacietrzewieniu potrafią publicznie kwestionować papieskie dekrety i tradycyjne nauczanie Kościoła. To już nie są zakulisowe przepychanki, gierki dyplomatyczne w Rzymie pomiędzy konserwatystami a liberałami. Od początku pontyfikatu Benedykta XVI w łonie Kościoła katolickiego rozpoczęła się walka na śmierć i życie pomiędzy Tradycją a modernizmem.
Dlatego to, co wydarzyło się w Wigilię w Bazylice św. Piotra w moim przekonaniu jest znakiem dla nas, że największa batalia nie tylko o przyszłość Kościoła katolickiego, który- jak mamy obiecane „bramy piekielne Go nie przemogą”- poradzi sobie, ale o naszą Cywilizację Łacińską- Zachodnią rozegra się właśnie wewnątrz Kościoła. Głównym filarem i bastionem naszej Cywilizacji jest instytucja papieska. To przy Benedykcie XVI jest nasze miejsce. Trwać przy Ojcu Świętym, przy prymacie papieskim, przy hierarchiczności, trwać przy tradycyjnym nauczaniu Kościoła katolickiego i nie dać się zwieść złotemu cielcowi modernizmu i liberalnych nowinek w Kościele- to znak jaki otrzymaliśmy od Opatrzności w Wigilię Bożego Narodzenia Anno Domini 2009.
Amator
Za: http://amator.blog.onet.pl/