Antonio Socci
Fragmenty książki "Mroki nienawiści"
Wydawnictwo Biały Kruk
30-324 Kraków
ul. Szwedzka 38
Tel: (012) 260 32 40, (012) 260 32 90
www.bialykruk.pl
Fanatyczni przeciwnicy Krzyża wiedzeni ślepą nienawiścią nie znajdują pohamowania dla swego okrucieństwa. Prześladowania chrześcijan nie tylko się nie skończyły, ale narastają. Na świecie w ciągu jednego dnia ginie średnio 438 chrześcijan. Są to dane sprzed kilkunastu miesięcy. Giną, bo nie chcieli wyrzec się Chrystusa. 438 męczenników dziennie! Najczęściej jest to śmierć okrutna. Do tego trzeba doliczyć tysiące i tysiące torturowanych psychicznie oraz fizycznie - zgwałconych, wyrzuconych z własnych domów, osieroconych, pozbawionych życiowego dorobku, okaleczonych.
"Mroki nienawiści" są wstrząsającym reportażem o męczeństwie chrześcijan u progu trzeciego tysiąclecia. Wybitny włoski autor ukazuje nie tylko konkretne wydarzenia, ale także polityczne i religijne przyczyny prześladowań. Zastanawia się również, na ile winna jest permanentnej rzezi chrześcijan w Afryce, Azji, Ameryce Łacińskiej, a nawet i w Europie... współczesna zachodnia cywilizacja. Świat oszalałby w proteście, gdyby opisane tu wydarzenia były czynami katolików. Ale katolik - i chrześcijanin w ogóle - jako ofiara, wydaje się czymś niemal naturalnym. Znamienny jest fakt, że książka ta stała się błyskawicznie bestsellerem i bohaterem medialnym we Włoszech; miała w ubiegłym roku aż 3 wydania.
"Sekret" Kościoła
(...)
Wielu uważa, że prześladowania i męczeństwo dotyczą przede wszystkim pierwszych wieków chrześcijaństwa lub też, w okresie późniejszym, ofiar muzułmańskich podbojów chrześcijańskich ziem czy losów misjonarzy na dzikich terenach Afryki i Azji.
Inni mają na myśli słynnych męczenników, takich jak święty Bonifacy (Fryzja, 751 r.), Tomasz Becket (Anglia, 1170 r.), 800 męczenników z Otranto (wyrżniętych z rozkazu Mahometa II w 1480 r.), Tomasz Morus (Anglia, 1 535) i kardynał Fischer (w podobnych okolicznościach), Paolo Miki (ukrzyżowany w Nagasaki w 1597 r.), jezuici zamordowani podczas ewangelizacji Amazonii albo ojciec Daniele Comboni, ewangelizator Afryki.
Wbrew jednak tym przekonaniom, to właśnie w wieku XX nastąpiła największa rzeź chrześcijan.
W okresie od Rewolucji Francuskiej do dnia dzisiejszego, a w szczególności właśnie w dwudziestym stuleciu, rozpętane zostały prześladowania na skalę nie notowaną dotąd na przestrzeni dwóch tysięcy lat, biorąc pod uwagę ich okrucieństwo, zasięg, czas trwania i liczbę ofiar. Jeśli z danych statystycznych wynika, że w ciągu dwóch tysiącleci około 70 milionów chrześcijan zabitych zostało za wiarę, to aż 45,5 miliona z nich (czyli 65 proc.) stanowią męczennicy XX wieku.
Prześladowania chrześcijaństwa na świecie wciąż trwają, choć najczęściej są ignorowane, zarówno przez środki masowego przekazu, jak i samych zachodnich chrześcijan. Olga Mattera tak rozpoczyna swój esej na łamach czasopisma "Limes": "Chrześcijaństwo jest dzisiaj najbardziej prześladowaną religią na ziemi, z tysiącami ofiar. Jej wyznawcy doznają najrozmaitszych tortur i upokorzeń. Jednakże zachodnia opinia publiczna, właśnie ta oparta na "kulturze" chrześcijańskiej, nie zwraca na ten dramat, z wyjątkiem bardzo wąskich środowisk, najmniejszej uwagi."
Nie dotyczy to z pewnością Jana Pawła II, którego osobiste losy związane są z prześladowaniem i męczeństwem i który w trakcie swego pontyfikatu stara się na wszelkie sposoby nieść pociechę i pomoc najbardziej odległym i zapomnianym wspólnotom chrześcijańskim, ale dotyczy to bez wątpienia mediów oraz elit intelektualnych i teologicznych. W szczególności wówczas, kiedy prześladowcami są reżimy komunistyczne lub rewolucyjne.
(...)
Wstrząsające dane
Przytoczymy teraz dane liczbowe, z których wynika dokładnie, czym był dla całej historii chrześcijaństwa XX wiek, oraz wyjaśniające to, co aktualnie dzieje się na świecie. Dane te zaczerpnięte zostały z drugiego wydania dwutomowej encyklopedii chrześcijaństwa (World Christian Encyclopedia - David B. Barrett, George T. Kurian, Todd M. Johnson, Oxford University Press, 2001).
Dane ogólne o ludziach na świecie w latach 33-2000
Całkowita liczba osób urodzonych w tym czasie - 36 631 milionów
Całkowita liczba osób ewangelizowanych - 13 366 milionów (33 proc. całej ludzkości)
Całkowita liczba chrześcijan - 8816 milionów (24 proc. ludzkości)
Całkowita liczba męczenników zabitych od roku 33 - 69,42 mln
Procent męczenników w stosunku do całości chrześcijan - 0,8 proc.
Procent męczenników pośród chrześcijańskich przywódców - 2,0 proc.
Wizja historyczna lat 1933-2000
600 zdarzeń, które pochłonęły największą liczbę męczenników w ciągu dwudziestu wieków
76 pochłonęło każdorazowo ponad 100 tys. męczenników
27 pochłonęło każdorazowo ponad 500 tys. męczenników
15 pochłonęło każdorazowo ponad milion męczenników
Średnia liczba męczenników przypadająca na każde zdarzenie - 115 tys.
Miejsca męczeństwa - w 220 krajach.
Sytuacja w roku 2000
Męczennicy w XX wieku (1900-2000) - 45,4 mln
Męczennicy od 1950 - 13,3 mln
Średnia roczna męczenników od roku 1950 - 278 tys. rocznie
Męczennicy w ostatnich latach - 171 tys. rocznie
Męczennicy w roku 2000 - 160 tysięcy
Liczba krajów "przodujących" w prześladowaniach w roku 2000 - 50
Wyznanie ofiar zabitych w roku 2000
Katolicy rzymscy - 100 tys.
Protestanci - 30 tys.
Prawosławni - 14 tys.
Chrześcijańska ludność tubylcza - 10 tys.
Protestanci mniejszych grup wyznaniowych - 5 tys.
Anglikanie i starowiercy - 1 tys.
Całkowita liczba męczenników w ciągu roku - 160 tys.
Długofalowe efekty ewangelizacji
Kraje z długą historią męczenników, obecnie w pełni ewangelizowane - 210
Kraje z dużą liczbą męczenników, z silnie rosnącą dzisiaj obecnością Kościoła - 40
Kraje z małą lub zerową liczbą męczenników, bez rosnącej obecności Kościoła - 30
Przywódcy Kościoła zamęczeni w ciągu 20 wieków - 3000
Męczennicy osób świeckich pozostających w służbie Kościoła w ciągu 20 wieków - 400 tys.
Na każdego męczennika na przestrzeni dziejów przypada
(bez uwzględnienia relacji przyczynowo-skutkowej pomiędzy danymi)
Osób na Ziemi - 531
Osób ewangelizowanych - 193
Chrześcijan nawróconych - 127
Osób nowo ewangelizowanych rocznie na każdego męczennika (1900-2000) - 690
Współcześnie zgodnie z wynikami tych badań - najbardziej autorytatywnych, lecz których oczywiście nie należy traktować jako prawdy objawionej, rocznie traci życie z powodu wiary w Jezusa Chrystusa około 160 tysięcy osób. Wstrząsająca jest świadomość, że co roku jest tak ogromna liczba ofiar męczeństwa.
Należy również uściślić, że Barrett nie używa terminu "męczennik" w specyficznym znaczeniu, odnoszonym do procesów kanonizacyjnych w Kościele, lecz określa go jako "wierzącego w Chrystusa, który w sytuacji wymagającej świadectwa, traci przedwcześnie życie w wyniku wrogości innych ludzi".
Chodzi tu o zjawisko o straszliwych rozmiarach, dlatego zdumiewa tak małe zainteresowanie nim największych organizacji humanitarnych, milczenie wolnych krajów oraz ONZ (podobnie jak i jej działania przychylne wobec antyliberalnych reżimów), pomijanie tematu przez środki masowego przekazu, a wreszcie obojętność chrześcijan z Zachodu, zawsze wszak gotowych do prowadzenia solidarnościowych kampanii i modlitewnego czuwania na rzecz rozmaitych akcji społecznych, lecz nigdy w obronie prześladowanych chrześcijan.
Zajmowanie się nimi uważane jest bowiem za rzecz niemal obmierzłą, bo podważałoby ono wszak "dialog ekumeniczny" lub zmuszało do mówienia o reżimach i ideologiach, których, jak się im zdaje, nie należy w żadnym wypadku krytykować.
Kiedy wydarzenia (rzadko) kierują reflektory na ten pogrążony w niepamięci świat, jak po ataku na Amerykę 11 września, a także wcześniej (na przykład 14 lutego 2001, kiedy "Le Monde" poświęcił całą stronę prześladowaniom chrześcijan), wówczas także prasa katolicka musi zmierzyć się z tym tematem.
Z nielicznymi chlubnymi wyjątkami, do których należy tygodnik "Tempi" (Czasy), prasa katolicka czyni to w sposób dość szczególny. Oto jeden przykład (choć można tu przytoczyć wiele innych): miesięcznik paulistów "Jesus" ze stycznia 2002 zapowiada na okładce publikację na temat martyrologii zatytułowaną Pod znakiem krzyża.
Uderza w niej fakt, że w galerii portretów zaproponowanej przez tygodnik nie znalazła się ani jedna chrześcijańska ofiara reżimów komunistycznych czy islamskich, których przecież jest znakomita większość. Ani jedna! Jak to możliwe? Przeoczenie? A może jednak coś zupełnie innego?
Mówi się, i słusznie, o ofiarach reżimów prawicowych. Następnie wspomina dwóch zakonników, którzy wprawdzie nie zginęli śmiercią męczeńską, ale mieli problemy z kościelnymi władzami (znów ten niedobry Kościół) i wreszcie o pewnym sekretarzu ONZ, który zginął w wypadku samochodowym. Pośród tych, co "zasiali słowo Ewangelii w sercu ludu Bożego", wymienia się wyznawcę islamu.
Jednakże o bezprzykładnej rzezi chrześcijan dokonanej przez komunizm oraz o prześladowaniach chrześcijan ze strony islamu nie ma w tekście ani słowa. Nie brakuje natomiast przypominania win, którymi splamili się sami chrześcijanie. Inny przykład. Grupa Abel księdza Luigi Ciotti publikuje co roku w wydawnictwie Feltrinelli opasły tom danych, analiz, statystyk i chronologii dotyczących najważniejszych faktów społecznych we Włoszech i na świecie.
Przejrzyjmy wydanie Rocznika społecznego 2000. Tekst zawiera 762 gęsto zapisane strony dokumentacji. Jest to praca bez wątpienia użyteczna i dokładna, choć wyraźnie zorientowana politycznie. Od rozdziału o AIDS przechodzimy do rozdziału o środowisku naturalnym, od więzień do mafii, od narkotyków do imigracji, ubóstwa, konfliktów i przepisów prawnych.
Nie znajdujemy jednak niczego o prześladowaniach wyznawców Chrystusa czy prześladowaniach religijnych w ogóle. Żadnej wzmianki o tysiącach ofiar tych prześladowań. Czasem tylko jakiś nikły ślad w zestawieniach chronologicznych. A przecież są tu rozdziały poświęcone karze śmierci w Stanach Zjednoczonych, a także zbrojeniom, globalizacji i długom Trzeciego Świata.
O nieszczęśnikach zapomnianych przez wszystkich znowu ani słowa.
Dramat chrześcijan wydaje się w ogóle nie istnieć.
Jedyną godną zainteresowania dziedziną stają się kwestie społeczne. Istnieje więc katolicyzm, który, jak twierdzi Gianni Baget Bozzo, "pragnie opowiedzieć się po stronie biednych, ale nie biednych chrześcijan".
A przecież Paul Marshall w pracy Their Blood cries out (Ich krew krzyczy - przyp. red.) wymienia przynajmniej 60 krajów, w których chrześcijanie są prześladowani. "Możemy powiedzieć, że obecnie od 200 do 250 milionów chrześcijan jest prześladowanych z powodu wiary w Chrystusa, zaś następne 400 milionów poddawane jest wcale niemałym ograniczeniom wolności religijnej".
Jeśli zatem w 1980 roku Barrett obliczył, że 605 milionów chrześcijan "żyje w politycznym ograniczeniu wolności religijnej", z czego 225 milionów "doznaje surowych zakazów praktyk religijnych, prześladowań i szykan", to Marshall konstatuje, że "aktualna ich liczba powinna być mniej więcej taka sama".
Prześladowane chrześcijaństwo nie wzbudza na Zachodzie prawie żadnego zainteresowania.
Według obliczeń podanych przez Fides (agencja prasowa watykańskiej Kongregacji Ewangelizacji Narodów), o ile w okresie 1980-1989 pozbawiono życia 115 misjonarzy katolickich, to w ciągu dziesięciolecia 1990-2000 zabito aż 604.
Jest to liczba wyjątkowo duża, ponieważ obejmuje 248 misjonarzy zamordowanych w Ruandzie w roku 1994, co przyjąć należy za wskaźnik tendencji wzrostowej. Potwierdzają to niestety dane roku 2001.
Według Fides zamordowano wtedy 33 misjonarzy katolickich (kapłanów, sióstr zakonnych, seminarzystów i świeckich). Pogorszenie się tej sytuacji Bernardo Cervellera skomentował następująco: "10-15 lat temu misjonarze i misjonarki byli szanowani i kochani za to, że reprezentowali wartości duchowe. Dzisiaj dostrzega się w nich jedynie bezbronną zdobycz, którą łatwo zaatakować, bo jak wiadomo misjonarze nie noszą broni i nie odpowiadają odruchem zemsty".
Te 33 nazwiska z 2001 roku "są jedynie przedstawicielami licznych rzesz Baranka (Ap 7,9-14), które na całym świecie gotowe są oddać życie za swego Pana i za innych ludzi" - precyzuje Cervellera.
Są pośród nich - aby przypomnieć tylko niektóre ofiary - 16 chrześcijan zabitych w kościele w Bahawalpur, w Pakistanie, kilkuset zabitych w Nigerii, w Jose Kano, wielu zamordowanych na Molukach, w Sulawezi czy w Buru (akty przemocy fundamentalistów islamskich od stycznia 1999 spowodowały śmierć ok. 15 tysięcy osób). Do tego dochodzą chrześcijanie zamordowani przez reżimy komunistyczne, a także ofiary gwałtów dokonanych na chrześcijanach przez fundamentalistów hinduskich.
Akty gwałtów i przemocy wciąż zdarzają się w Indiach. Raport 2000 oraz Raport 2001 sporządzony przez organizację "Kościół w Potrzebie" opisuje cały ciąg aktów przemocy i masakr chrześcijan.
Osobny rozdział stanowią rzezie, jak ta w Timorze Wschodnim czy ta trwająca nadal w Sudanie. W ciągu kilkudziesięciu lat około 2 milionów mężczyzn, kobiet i dzieci zginęło z powodu przymusowej islamizacji narzuconej przez reżim w Chartumie. Wiele takich przypadków przechodzi bez echa, bez śladu w kronikach.
Można jeszcze dowiedzieć się o nowicjuszce Hiacyncie Marthe z Zakonu Córek Miłości, która w latach 1996-1997 uratowała z piekła Zairu 500 dzieci schroniwszy się razem z nimi w puszczy. Później wraz z nimi zginęła pod ciosami oprawców.
"Cóż jednak wiemy - zastanawia się Didier Rance - o przerażeniu chrześcijańskich wieśniaków z Bangladeszu, Pakistanu czy Turcji, którzy widzą swoje dwunasto- i trzynastoletnie córki porywane spod drzwi szkoły, wydawane siłą za mąż za starych muzułmańskich notabli i zabijane po ich śmierci?."
Porażająca jest obojętność, z jaką akceptuje się dyskryminacje, prześladowania, gwałty i śmierć zadawane ludności chrześcijańskiej, będącej przecież spokojną, solidarną i nie używającą przemocy społecznością. Tym bardziej niezwykłe wydaje się, że tak wielu chrześcijan naszych czasów, wraz z całymi rodzinami, gotowych jest przyjąć na siebie śmiertelne ryzyko i akceptować codzienne szykany, prześladowania, a nawet męczeństwo, aby tylko nie zaprzeć się Jezusa Chrystusa.
Kiedy mówimy o liczbach tak wielkich, popadamy nieuchronnie w abstrakcję, gdyż umysł nasz nie jest zdolny wyobrazić sobie nawet takich ilości. Traci się wówczas z oczu wymiar każdej pojedynczej tragedii, chociaż wszystkie powinny zostać opowiedziane.
Naszym obowiązkiem jest zatem przypomnieć, że każdy z tych męczenników, z tych milionów prześladowanych, jest konkretną ludzką istotą, z nazwiskiem i twarzą, z własnym życiem i uczuciami, mającą rodziców, dzieci, która tak samo, jak my wszyscy, odczuwa ból fizycznych i psychicznych tortur, poniżenia, dyskryminacji wobec siebie i swojej rodziny, i z takim samym przerażeniem, jak my, przeżywa groźby, agresję, okrucieństwo oprawców i gwałtowną śmierć.
Tymczasem nawet fakty zabicia włoskich czy innych europejskich misjonarzy, podane w rocznym biuletynie, nie budzą większego zainteresowania. "Śmierć tych męczenników - zauważa Cervellera - nie robi wrażenia", lecz oni "są znakiem tego, że miłość jest możliwa i że ziemia należy do Chrystusa, nie do przemocy i terroru".
Spojrzenie na wiek XX
Zanim opiszemy szczegółowo aktualną sytuację, należałoby spojrzeć na wiek miniony, który był świadkiem najstraszliwszej masakry chrześcijan.
Mało znany początek "wieku męczeństwa" nastąpił już w pierwszych miesiącach XX w. w Chinach, kiedy to uczucia patriotyczne i ksenofobiczne skierowane przeciwko obcym mocarstwom (Japończykom i państwom Europy Zachodniej) silnie ingerującym w sprawy Państwa Środka, uderzają w najsłabszych i najbardziej bezbronnych cudzoziemców, jakimi są misjonarze oraz chińscy chrześcijanie.
Podczas tak zwanego powstania bokserów, kiedy to zaatakowane zostały zagraniczne placówki dyplomatyczne w Pekinie, zginęło 82 cudzoziemców (w tym 6 dzieci) i setki chińskich chrześcijan.
Ponadto w gwałtownych prześladowaniach, jakie potem nastąpiły, "poniosło śmierć pięciu biskupów, trzydziestu jeden europejskich duchownych, ponad 100 duchownych chińskich, około 190 pastorów protestanckich wraz z rodzinami, co najmniej 30 tysięcy chińskich wiernych (przeważnie katolików, ale również 2 tysiące protestantów)."
Na Chiny i na chiński Kościół miało jeszcze spaść najgorsze: krwawa nawałnica komunizmu.
Największa bowiem liczba ofiar zginęła w tym stuleciu rzezi właśnie z ręki komunistów.
Niemożliwa, a nawet niesprawiedliwa byłaby próba syntetycznego opisu tak bezmiernej i straszliwej tragedii, nie mającej sobie równych w całej historii chrześcijaństwa. Należy przy tym sprecyzować, że mówimy o ofiarach "komunizmu", a nie "stalinizmu", ponieważ terror i horror zaczęły się już za czasów Lenina, który bezlitośnie dążył do wykorzenienia wiary chrześcijańskiej z Rosji.
Nie ma wątpliwości, że do takiego właśnie celu się dąży, jeśli - jak zauważa Ernesto Galii della Loggia - "morduje się 200 tysięcy zakonników i księży wszystkich wyznań".
Kiedy czytamy słowa, które wyszły spod pióra Lenina w marcu 1922 (a więc już po zakończeniu wojny domowej), nie ma wątpliwości, że owo okrucieństwo i owe cele byty od samego początku immanentną cechą komunizmu: "Nadszedł czas, że w rejonach, gdzie panuje głód, ludzie żywią się ludzkim mięsem, zaś ulice zasłane są setkami, jeśli nie tysiącami trupów. Nadszedł czas, kiedy wreszcie możemy - i dlatego musimy - przystąpić do konfiskaty dóbr Kościoła z najdzikszą i najbardziej bezlitosną energią (...); musimy wypowiedzieć zdecydowaną i bezpardonową walkę reakcyjnemu klerowi, pokonując jego opór z brutalnością, której wspomnienie pozostanie w pamięci na dziesiątki lat".
Kościół katolicki w Związku Sowieckim został zmieciony przez terror: w roku 1918 liczył 2 miliony wiernych i ponad 900 księży, zaś w 1939 był już całkowicie rozproszony.
Robert Royal w The catholic martyrs of the twenthieth century (Katoliccy męczennicy XX w. - przyp. red.) stwierdza, że w ciągu pierwszych ośmiu lat, pomiędzy rokiem 1917 a 1925, znikło bez śladu 200 tysięcy katolików.
Jednak największą liczbę męczenników zanotował rosyjski Kościół prawosławny.
Wielka rzeź rozpoczęta przez Lenina kontynuowana była następnie pod każdą szerokością geograficzną, wszędzie tam, gdzie komunizm utrwalił się po śmierci Stalina.
Wszędzie, od Europy Wschodniej po maoistowskie Chiny, od Afryki po Kambodżę, od Etiopii po Wietnam, wielka zbrodnia była wielokrotnie powielana (prześladowania chrześcijan trwają zresztą nadal w komunistycznych reżimach, takich jak Chiny, Laos, Korea Północna, Wietnam i Kuba).
Zef Simoni, biskup pomocniczy Scutari, zamknięty przez dwanaście lat w obozie eksterminacyjnym w Spac w Albanii, widział księży torturowanych i mordowanych najróżniejszymi metodami: "Poddawani wstrząsom elektrycznym, musieli chodzić boso po rozżarzonych metalowych płytach lub byli zanurzani głową w dół w beczkach z lodowatą wodą. Usta napełniano im solą, byli zmuszani do połykania leków uszkadzających system nerwowy. Pamiętam, że jezuita Gjon Karma został pochowany żywcem w trumnie. Franciszkanin Frano Kiri był przywiązany do trupa tak długo, aż zwłoki poczęły się rozkładać. Innych wieszano, ścinano im głowy lub topiono w bagnie".
Mowa tu o jednym tylko, niewielkim, komunistycznym kraju. Oprócz bezprzykładnej jatki, jaką komunizm zgotował chrześcijanom, wiek XX wsławił się też ludobójstwem chrześcijańskich Ormian dokonanym z niesłychanym okrucieństwem przez reżim turecki: półtora miliona ofiar, dwa miliony deportowanych, setki tysięcy siłą nawróconych na islam.
(...)
Następną sprawą są prześladowania, które w ogarniętym rewolucją Meksyku pochłonęły setki ofiar - duchownych i świeckich chrześcijan, torturowanych i zamordowanych.
Najstraszliwszy jednak przypadek stanowi niewątpliwie Hiszpania lat trzydziestych.
W owym czasie komunizm i nazizm wydawały się niezwyciężone, utrzymywały, że świat należy do nich. "Bankructwo demokracji było wspólnym motywem komentarzy politycznych - zauważa Vicente Cercel Orti - ale czy zbankrutowało także chrześcijaństwo? Był to temat sporów wielu wpływowych intelektualistów, szczególnie tych pozytywnie zaskoczonych zwycięstwami nazistów.
Niektórzy zastanawiali się, dlaczego chrześcijaństwo miałoby przetrwać dłużej niż cesarstwo rzymskie.
W Berlinie i w Moskwie chrześcijaństwo zostało już dawno zlikwidowane.
Próbowano więc wyrugować je także z Hiszpanii, i to ze szczególnym okrucieństwem.
"Nigdy wcześniej w dziejach Europy, a może i świata - napisał Hugh Thomas - nie odnotowano tak zapiekłej nienawiści do religii i jej wyznawców".
Od 17 i 18 lipca 1936, kiedy to rozpoczął się bunt wojska przeciw rządowi republikańskiemu, masakry stają się systematyczne: w sierpniu wymordowano 2077 duchownych - dziennie ginęło średnio 70.
Po tej rzezi, niespełna rok później, 1 lipca 1937 ukazał się list biskupów, którzy opowiedzieli się po stronie "nacjonalistów", w następstwie czego masakry straciły na gwałtowności.
Zatem "list", jak wyjaśnił później kardynał Tarancon, "był konsekwencją tych zbrodni, a nie odwrotnie".
Jest to kwestia decydująca, gdyż dowodzi, że chodziło o męczeństwo spowodowane nienawiścią do wiary chrześcijańskiej, a nie motywami politycznymi.
Zresztą Kościół, na przykład w Katalonii, doznawał prześladowań także ze strony sił prawicowych, w tym przypadku jednak z przyczyn politycznych i narodowościowych.
Natomiast rzezie dokonane przez republikanów z inspiracji marksistowskiej bądź anarchistycznej, socjalistycznej lub antyklerykalnej spowodowane były wyłącznie nie dającą się obiektywnie wyjaśnić nienawiścią pełną sadystycznego okrucieństwa.
Oto celna synteza tamtych czasów, dokonana przez Vittorio Messoriego: "Były przypadki, takie jak proboszcza z Navalmorel, którego poddano tym samym torturom, co Jezusa, począwszy od biczowania, poprzez nałożenie cierniowej korony, aż po przybicie do krzyża (torturowany zachował się także jak Jezus błogosławiąc i przebaczając znęcającej się nad nim anarchokomunistycznej bojówce). Niektórych duchownych zamykano w klatkach, gdzie trzyma się bojowe byki, a na koniec obcinano im uszy, jak zwierzętom.
Byli też księża i zakonnice setkami paleni żywcem.
Kobieta, "winna" tego, iż była matką dwóch synów jezuitów, została uduszona wbitym jej w gardło krucyfiksem.
W pewnym momencie na froncie zabrakło benzyny, którą wylewano strumieniami, paląc nie tylko ludzi, ale także dzieła sztuki...
Dom sióstr salezjanek w Madrycie został zaatakowany i podpalony, zaś zakonnice zgwałcone i pobite do nieprzytomności na skutek fałszywego oskarżenia o rozdawanie dzieciom zatrutych cukierków.
Zwłoki sióstr klauzurowych zbezczeszczono odkopując je i wystawiając na widok publiczny.
Stosowano też barbarzyńską torturę z czasów kartagińskich, jaką było przywiązywanie żywego człowieka do trupa i pozostawianie na słońcu tak długo, aż oba ciała ulegały rozkładowi."
Oblicza się, że w ciągu kilku miesięcy zamordowano 13 biskupów, 4184 księży i seminarzystów, 2365 zakonników, 283 zakonnice oraz nieznaną, idącą w tysiące, liczbę chrześcijan świeckich (czasem winnych tylko tego, że mieli w kieszeni różaniec, nie chcieli powtórzyć bluźnierstwa lub ukrywali księdza).
To, że zostali zamęczeni tylko z tego powodu, że byli chrześcijanami, widać wyraźnie w wielu indywidualnych historiach. 48 seminarzystów uwięzionych, torturowanych i wymordowanych jeden po drugim w Barbastro, pozostawiło przejmujące słowa świadectwa.
Nie ma w nich nawet cienia motywacji politycznych: "Spędzamy dzień w duchowej ciszy i przygotowani na jutrzejszą śmierć" - pisze jeden z nich. "Tylko szmer świętej modlitwy słychać w tej sali, będącej świadkiem naszej męki; rozmawiamy tylko po to, aby dodać sobie otuchy do męczeńskiej śmierci; modlimy się po to, by przebaczyć naszym wrogom. Zbaw ich, Panie, bo nie wiedzą, co czynią!"
Częściowym bilansem tamtych wydarzeń może być memorandum sporządzone przez republikańskiego ministra sprawiedliwości, Manuela de Irujo, przedstawione miesiąc po jego dymisji jako katolika, rządowi republikańskiemu w Walencji 9 stycznia 1937. Zatem siedem miesięcy przed tym, jak Kościół opowiedział się przeciw republice.
Potwierdza to więc fakt, że zajęcie stanowiska przez biskupów było konsekwencją rzezi, nie zaś odwrotnie.
Oto fragment memorandum:
"a) Wszystkie ołtarze, wizerunki i przedmioty kultu, z bardzo nielicznymi wyjątkami, zostały zniszczone i w ogromnej większości zbezczeszczone,
b) Wszystkie kościoły zostały zamknięte dla kultu, który został zawieszony w sposób całkowity i absolutny,
c) Duża część świątyń została spalona; w Katalonii było to regułą,
d) Magazyny i rozmaite instytucje otrzymały dzwony, kielichy, monstrancje, świeczniki oraz inne przedmioty kultu, które przetopiono i użyto na materiały wojenne lub przemysłowe,
e) Kościoły zamieniono na różnego typu składy, garaże, targowiska, stajnie, mieszkania, schroniska i wiele innych lokali użytkowych...
f) Wszystkie klasztory zostały opróżnione, zaś życie religijne w nich zawieszone. Budynki, przedmioty kultu i dobra wszelkiego rodzaju spalono, rozgrabiono, zajęto i zdemolowano,
g) Kapłanów i zakonników aresztowano, więziono i rozstrzeliwano tysiącami, bez żadnego procesu. Fakty te, choć w mniejszym stopniu, powtarzają się do dzisiaj, nie tylko na wsi, gdzie urządza się na duchownych prawdziwe polowania i uśmierca w okrutny sposób, lecz także w mniejszych i większych miastach. W Madrycie, Barcelonie oraz w innych dużych miastach tysiące aresztowanych przetrzymywano w więzieniach bez żadnego wiadomego powodu, poza tym, że są kapłanami czy zakonnikami.
h) Doszło do całkowitego zakazu prywatnego posiadania przedmiotów kultu".
Niszczenie katedr i dzieł sztuki o nieoszacowanej wartości, w odruchu antychrześcijańskiego i antykatolickiego szaleństwa, nie ogranicza się bez wątpienia do Hiszpanii lat trzydziestych, ani też nie tam się zaczęło, i nie był to jeszcze największy objaw barbarzyństwa, bowiem barbarzyńskie ponad wszelką miarę okazało się okrucieństwo nazizmu. Jego zbrodnicza furia, skierowana przede wszystkim przeciw Żydom, objawiła się, jak wiadomo, w najbardziej systematycznym, najbardziej szaleńczym i bezlitosnym, jaki można sobie wyobrazić, planie wyniszczenia narodu.
Także chrześcijaństwo - które dla neopogańskiego nazizmu było "produktem judaistycznym" - zaznało okrucieństwa brunatnych koszul. Zderzenie nazizmu z Kościołem zaczyna się wraz z dojściem Hitlera do władzy: kiedy wybucha wojna, katolickie organizacje i prasa zostają zlikwidowane.
Potem rozpoczynają się krwawe prześladowania i męczeństwo. "W ciągu dwunastu lat hitlerowskiego reżimu - pisze Andrea Riccardi mając na myśli tylko Niemcy - prześladowanych było 12 tysięcy księży, którym ograniczano wolność osobistą i poddawano rozmaitym szykanom".
Wielu działaczy katolickich, jak również przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich znalazło się w obozach zagłady i zostało zamordowanych. Ksiądz Roberto Angeli tak pisze o baraku numer 22 w obozie w Dachau: "...pośród księży katolickich z wielu krajów, pastorów protestanckich, prawosławnych popów, wśród kapłanów pozbawionych widomych oznak stanu duchownego - bez władzy, bez ozdób, bez przywilejów - zżeranych głodem i zimnem, maltretowanych przez wszy i strach, odartych z wszelkiej godności oprócz tej niewidzialnej, płynącej z kapłańskiego stanu, nauczyliśmy się odkrywać istotę życia i wiary".
Według danych opublikowanych 4 maja 2000 roku podczas kongresu "Męczennicy Europy Wschodniej i nazizmu", odbywającego się w Papieskim Uniwersytecie Regina Apostolorum, "hitlerowcy internowali w Dachau 2794 kapłanów i zakonników 37 narodowości. W Auschwitz uwięziono 416 duchownych. W Polsce podczas drugiej wojny światowej ofiarami represji padło w sumie około 6400 duchownych, pośród których byl ojciec Maksymilian Kolbe.
Szczególnie w Polsce, której naród naziści pragnęli unicestwić, eksterminacja Kościoła postępowała z wielkim bestialstwem.
Z ręki nazistów zginęła znaczna liczba polskich duchownych: według danych szacunkowych śmierć poniosło 6 biskupów, 1923 księży diecezjalnych, 63 kleryków, 580 zakonników i 289 zakonnic." Również w innych podbitych krajach (od Francji po Włochy i Holandię) Kościół był ciężko prześladowany i zapłacił daninę męczeńskiej krwi. Często byli to "męczennicy miłości", jak 37-letni katolik, Odoardo Focherini, ojciec siedmiorga dzieci, dyrektor Akcji Katolickiej i członek Zarządu Avvenire d'ltalia, który uratował 105 Żydów przed deportacją. Aresztowany przez Niemców został wywieziony do obozu Hersbruck, gdzie 27 grudnia 1944 roku poniósł śmierć.
(...)
Wierzchołek góry lodowej i Fatima
Książka Riccardiego, choć nie w pełni satysfakcjonująca, daje jednak, podobnie jak publikacja Royala, możliwość historycznego umiejscowienia 12 692 katolików XX wieku, których męczeństwo zostało formalnie przedstawione Stolicy Apostolskiej wraz z odpowiednią dokumentacją i świadectwami. Dokonały tego Kościoły całego świata, w odpowiedzi na apel Jana Pawła II.
W Liście Apostolskim Tertio Millennio Adveniente, dokumencie przygotowującym Jubileusz Roku 2000, czytamy bowiem: "Kościół pierwszego tysiąclecia zrodził się z krwi męczenników: Sanguis martyrum - semen christianorum. U kresu drugiego tysiąclecia Kościół znowu stał się Kościołem męczenników. Prześladowania ludzi wierzących - kapłanów, zakonników i świeckich - zaowocowały wielkim posiewem męczenników w różnych częściach świata... To świadectwo nie może zostać zapomniane".
Właśnie na podstawie dokumentów, które dotarły do Rzymu, Riccardi podjął w swej książce pierwszą próbę historycznego opracowania nadesłanego materiału. Podstawę do refleksji stanowią informacje, które 31 marca 2000 dotarły do Komisji ds. nowych męczenników.
Oto one:
Status kościelny męczenników
Świeccy - 2351
Kler diecezjalny i seminarzyści - 5343
Zakonnicy - 4872
Biskupi - 126
Razem: 12 692
Pochodzenie męczenników
Afryka - 746
Azja - 1076
Europa - 8670
Ameryka - 333
Oceania - 126
były Związek Radziecki - 1111
Razem: 12692
Należy podkreślić, że podana tu liczba męczenników XX wieku, choć bardzo wysoka, stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej, maleńki wycinek z 45 400 tysięcy wyliczonych przez Barretta.
Jest tak przede wszystkim dlatego, że w przygotowywaniu procesów kanonizacyjnych przedstawiane są Stolicy Apostolskiej jedynie przypadki katolików (poza nimi pozostaje zatem np. cała tragedia prawosławnego Kościoła rosyjskiego) i tylko takie, które zdołano potwierdzić pewnymi świadectwami i dokumentami.
W wielu wypadkach, wątpliwości dotyczące uwarunkowań sytuacyjnych czy też czasowa bliskość wydarzeń odwiodły Kościoły lokalne od przekazania informacji, i wreszcie, ponieważ kanonizacje w Kościele mają siłę przykładu, nie zawsze widać w ich przygotowaniu ową wyczerpującą troskę o fakty historyczne, jaką muszą wykazywać badacze.
Pozostają zatem poza nakreślonym obrazem masakry w Sudanie, Timorze, Molukach i Libanie.
Tragedie te są być może zbyt świeże i dlatego zbyt słabo sygnalizowane Komisji ds. nowych męczenników. A oto inny przykład. Hiszpania zgłosiła Stolicy Apostolskiej 6500 męczenników (co stanowi większość pośród 8670 przypadków europejskich). Liczba ta, choć ogromna, jest wciąż o wiele zaniżona w stosunku do całkowitej liczby osób zamordowanych w Hiszpanii z tego powodu, że byli chrześcijanami. Najważniejsze jest zatem teraz nadanie właściwego znaczenia tym wydarzeniom oraz obowiązek pamięci. Jan Paweł II wzywał do tego cały Kościół w licznych swoich wystąpieniach poświęconych męczennikom podczas uroczystości Wielkiego Jubileuszu, w Koloseum i na Tor Vergata.
Nikt, tak jak obecny Ojciec Święty nie ma większej świadomości, czym był wiek XX w dziejach chrześcijaństwa. "To rodzaj apokalipsy" - powiedział kiedyś ten Papież, który wprowadził Kościół w trzecie tysiąclecie, i który w tej wielkiej tragedii widzi odbicie swoich własnych losów. Ojciec Święty doświadczył osobiście, co to jest nazizm i komunizm. Zresztą sam Papież otarł się przecież także o męczeństwo podczas zamachu dokonanego na niego 13 maja 1981 przez siły, które do dzisiaj pozostają nieznane. Nie można nie dostrzegać związku pomiędzy straszliwym męczeństwem XX wieku, które dosięgło również Ojca Świętego, a przepowiednią zawartą w objawieniach z Fatimy.
(...)
Za: http://www.polonica.net/Meczenstwo_chrzescijan.htm
Przeczytaj rówież:
NAJBARDZIEJ PRZEŚLDOWANA GRUPA NA ŚWIECIE