historyk, Uniwersytet Cassino
Bóg, ojczyzna i rodzina to wartości wciąż dla Włochów najważniejsze". Taki tytuł nosił artykuł, który ukazał się na łamach jednego z włoskich dzienników 13 marca 2012 roku. Opracowanie zostało poświęcone analizie wyników badań przeprowadzonych przez instytut badań społecznych CENSIS z okazji obchodów 150. rocznicy zjednoczenia Włoch. Z analizy tej wynika, że dla 65 proc. Włochów priorytetem jest rodzina. Na drugim miejscu znalazł się kraj, Włochy - rozumiane jako miejsce, które najpełniej reprezentuje wysoką jakość życia i kult piękna. Kolejną wartością ważną dla Włochów jest wiara rozumiana także jako kultywowanie tradycji religijnych. Tak przedstawia się system wartości, które współcześnie są ważne dla obywateli naszego kraju. Mimo to, według tego samego badania, proces erozji rodziny wciąż postępuje. W latach 2000-2010 we Włoszech liczba małżeństw mających dzieci spadła o 739 tys., podczas gdy o 274 tys. wzrosła liczba konkubinatów z dziećmi, a o 345 tys. rodzin, w których dziecko lub dzieci wychowuje tylko jeden rodzic. W latach 1998-2009 o 541 tys. wzrosła liczba wolnych związków, osiągając liczbę 881 tysięcy. Wliczając w to dzieci, mamy zatem liczbę ponad 2,5 miliona osób tworzących rodziny nieoparte na małżeństwie. Patrząc szerzej, 5,9 miliona Włochów ma za sobą "doświadczenie jakiejś formy wolnego związku". Związków, w których jedna z osób ma na utrzymaniu poprzednią rodzinę, jest z kolei 1 070 000. Liczba tego rodzaju małżeństw wzrosła o 252 tys., osiągając liczbę 629 tysięcy.
Spadek liczby zawieranych małżeństw nieuchronnie prowadzi do spadku dzietności. W sposób oczywisty skutkuje to także tym, iż coraz więcej dzieci rodzi się poza małżeństwami. Nie wspominam tutaj o układach homoseksualnych, które ostatni wyrok Sądu Kasacyjnego zrównuje z rodziną, co wiąże się ze wspólnotą majątkową, mieszkaniową, dziedziczeniem i prawem do emerytury otrzymywanej w imieniu zmarłego "partnera". Straty wyrządzone rodzinie wpisują się w proces jej dekonstrukcji, który rozpoczął się we Włoszech w 1972 r. z chwilą zalegalizowania rozwodów. Wystarczy przypomnieć konkretne, twarde dane: rodziny, w których rodzice się rozwodzą, są dużo biedniejsze.
Według danych Caritas, wiele osób mieszkających w prowadzonych przez tę organizację przytułkach to rozwiedzeni ojcowie, którzy nie są w stanie zapewnić sobie utrzymania bądź pokryć kosztów wynajmu mieszkania (po wyprowadzce z tego, w którym mieszkali do tej pory, i po pozostawieniu go byłej żonie i dzieciom).
Ten proces dezintegracji rodziny trwa od dawna i jest on celowy. Możemy w tym miejscu przypomnieć sobie dzieło markiza de Sade´a, najbardziej reprezentatywnego myśliciela doby rewolucji francuskiej. Jeśli jednak odwołanie się do jego programu wyda się komuś prowokacją, wystarczy wspomnieć Fryderyka Engelsa, słynnego towarzysza Karola Marksa, autora dzieła "Źródła rodziny, własności prywatnej i państwa", w którym udaje on, iż udowadnia naukowo, że rodzina nie jest zjawiskiem naturalnym, ale historycznym, ponieważ nie istnieje żadna rzeczywistość duchowa i niezmienna, a człowiek i instytucje społeczne należą do sfery materialnej podlegającej stałej ewolucji. W tej perspektywie rodzina i państwo są postrzegane jako narzucone struktury historyczne wymagające przekroczenia ich na drodze, jaką ludzkość nieuchronnie musi pokonać i która prowadzi ją w stronę utopijnego społeczeństwa bezklasowego, które w praktyce jest społeczeństwem anarchicznym - bez Boga, bez ojczyzny i bez rodziny. Była to koncepcja anarcho-socjalistów usiłujących narzucić ją przy użyciu bomb. Była to także koncepcja komunistów, którzy ukrywali ją za parawanem ideologii "walki klas". Dziś zaś jest to koncepcja eurotechnokratów, którzy chcą osiągnąć ten sam cel poprzez instrumenty finansowe i podatkowe osłabiające ekonomicznie rodzinę - poczynając na przykład od prawa do posiadania na własność domu - obłożonego gigantycznymi świadczeniami podatkowymi.
Próbuje się dzisiaj osłabić rodzinę poprzez stanowienie osłabiających ją praw, a także na drodze dyskredytowania jej w środkach społecznego przekazu. Ale to właśnie dzięki rodzinie Włochy utrzymują się na powierzchni. Co trzecia młoda osoba w naszym kraju nie ma pracy i jest utrzymywana przez swoich rodziców i dziadków. Ma to jednak określone skutki. Rodzice, aby utrzymać swoje dzieci i wnuki, muszą drastycznie ograniczać swoje wydatki, wydawać oszczędności z całego życia i żyć nieraz na granicy nędzy. Bez zapewnienia rodzinom pomocy finansowej, a przede wszystkim bez moralnego ich wsparcia i bez opowiedzenia się za tym, co one reprezentują, także we Włoszech może dojść do zrealizowania się dramatycznego scenariusza wybuchu napięć społecznych.
Jedyne rozwiązanie to powrót do tego, co stanowi chrześcijańskie korzenie Europy: do Boga, ojczyzny i rodziny. Brońmy rodziny, brońmy ojczyzny i czyńmy to w imieniu Boga, najważniejszego fundamentu społeczeństwa. Zawierzmy Mu całe nasze życie, z niezachwianą pewnością, że ten, kto szuka przede wszystkim królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości - także tej społecznej - wszystko inne otrzyma w obfitości.
tłum. Agnieszka Żurek
Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 31 marca - 1 kwietnia 2012, Nr 77 (4312)