Minęła kolejna, 74 rocznica śmierci Romana Dmowskiego. W ramach przypominania artykułów z przeszłości, prezentujemy dzisiaj PT Czytelnikom ciekawy tekst, który ukazał się w związku ze zgonem Dmowskiego w miesięczniku "Morze i kolonie" (jest to nazwa, którą wówczas,w 1939 r. przybrał, w związku z nasileniem propagandy na rzecz zdobycia przez Polskę kolonii, popularny, wydawany od 1924 r., miesięcznik "Morze", znany również dobrze w okresie powojennym). Wspomnienie Romana Dmowskiego jest tekstem niepodpisanym, odredakcyjnym. Redaktorem pisma był wówczas Janusz Lewandowski, wydawcą Liga Morska i Kolonialna. Numer 2 z 1939 r. ukazał się w bardzo wysokim nakładzie 228 tysięcy egzemplarzy (cena egz. - 1,20 zł). Treść wspomnienia jest niemal w całości akceptowalna także z naszego - endeckiego - punktu widzenia. Dowodzi to ewolucji jaką przeszły niektóre media związane z rządzącym Polską obozem sanacyjnym, od bełkotu i bezmyślnych obelg rzucanych przez Stpiczyńskich, Rzymowskich, Pobogów i im podobnych, aż po wyważony i wysoce dyplomatyczny, i wręcz uczciwy język prezentowanego tekstu. Oczywiście, nie należy przy tym zapominać, że oficjalne władze sanacyjne przeszły obok tak doniosłego faktu jakim była śmierć i pogrzeb Romana Dmowskiego, głównego architekta, można rzec - architekta sine qua non - odrodzenia Polski po latach niewoli. Można mniemać, że autor (-rzy) tekstu wspomnienia należeli do krystalizującej się w tamtym czasie grupy narodowych piłsudczyków. Jakże słusznie napisał o nich Jędrzej Giertych (za Kurierem Bydgoskim nr 119 z 25 maja 1938 r.):
"Są to ludzie, którzy w sporze orientacyjnym, dotyczącym lat 1914 - 1918 opowiadają się przeciwko obozowi narodowemu (a najczęściej, istotnego stanowiska obozu narodowego w tym sporze nie znają i potępiają je mniej lub więcej na ślepo), - ale którzy w sprawach dzisiejszych (w poglądzie na sprawę żydowską, na zagadnienie masonerii, na sprawę "ukraińską" na Wołyniu, na sprawę litewską, na sprawy niemieckie i t. d.), solidaryzują się naogół z poglądami obozu narodowego.
Obóz narodowy nic im w tej chwili pomóc nie może. Nasza opieka raczejby im dziś mogła zaszkodzić. Trzymajmy się więc lekarskiej zasady "primum non nocere" - i nie przyśpieszajmy przedwczesnego krystalizowania się zjawisk jeszcze niedojrzałych. Zostawmy ich w spokoju, poradzą sobie lepiej bez nas, niż z nami. Gdy przyjdzie czas, w którym dobro Polski będzie wymagało, abyśmy my i oni podali sobie dłoń, to tę dłoń sobie podamy. Ale teraz jest to przedwczesne. Niech oni prowadzą swoją walkę - a my prowadźmy swoją."Roman Dmowski
Z szeregów Polski walczącej odszedł Człowiek, który przez pół wieku naszej historii pełnił w życiu publicznym Polski jedną z najpierwszych i równocześnie najbardziej samodzielnych i twórczych służb narodowych.
Ze służbą tą związało się niepodzielnie pojęcie walki. Walki toczonej nie tylko z przeciwnościami i trudnościami zewnętrznymi, lecz i z każdym odmiennym sposobem pojmowania istoty dążeń polskich, prowadzącym do innego wyboru dróg, w danym momencie uznanych za najwłaściwsze. Stąd - przywilejem i ciężarem każdego szermierza - na drodze życiowej Romana Dmowskiego, obok wiernych i oddanych bez zastrzeżeń przyjaciół i towarzyszy broni, nie mogło zbraknąć również i ostrych zdecydowanych przeciwników, walczących z jego wpływem, z jego koncepcjami politycznymi.
Nad trumną ustają walki. W dorobku całożyciowym wysuwają się na plan pierwszy pozycje najistotniejsze, zasługi najtrwalsze.
Roman Dmowski był wielkiej miary politykiem, mężem stanu, wychowawcą, inspiratorem ideowym i kierownikiem szerokich kół ludzi przez siebie do służby publicznej rozbudzonych i powołanych. Był równocześnie ideologiem i publicystą, którego prace znajdowały głęboki oddźwięk i wpływały realnie na całość naszego życia politycznego. Te strony Jego działalności znajdują liczne omówienia na łamach prasy codziennej, na łamach pism politycznych. Są one omawiane i oceniane zarówno przez tych, którzy byli uczniami i wyznawcami Zmarłego, jak i przez przeciwników głoszonych przez niego zasad, czy uprawianej czynnie akcji politycznej.
Na tym miejscu w bogatym dorobku życia i pracy Romana Dmowskiego chcielibyśmy podkreślić i uwydatnić jeden moment, ten, który nierozerwalnie związał pamięć o Zmarłym z zasadniczym elementem polskiej niezależności politycznej i gospodarczej - z morzem.
Granice Państwa Polskiego na południu, na wschodzie i w znacznej mierze na zachodzie, zakreślone były przez krwawy wysiłek żołnierski. Sięgnęły one tam, gdzie w ofiarnym i ciężkim boju zatrzymał się żołnierz, czy uczestnik walk powstańczych. Z dziejami tych zmagań orężnych związało się przede wszystkim imię, które stało się naczelnym symbolem epoki odrodzenia Polski - imię Józefa Piłsudskiego.
Na północy i na północnym zachodzie o granicach Polski, między innymi o naszym dostępie do morza, zadecydował inny bój, niekrwawy i nie na czele wojsk dokonywany, niemniej jednak o niewymiernej doniosłości historycznej - walka o sposób zakreślenia naszych granic tam, gdzie były one wyznaczone przez wolę czynników obcych, przez decyzję państw zwycięskich w czasie wielkiej wojny, wszechwładnie rysujących w Wersalu w roku 1919 nową mapę Europy, obejmującą, między innymi sprawy naszej granicy zachodniej i północnej.
W zakresie tego boju rola zupełnie szczególna i bezwzględnie przodująca przypadła Romanowi Dmowskiemu. W składzie polskiej delegacji na konferencję w Wersalu był on nie tylko najwybitniejszym umysłem, lecz i największą indywidualnością, najtwardszą wolą. Postawiony naprzód przez bieg wypadków wojennych i politycznych, następnie zaś przez decyzję naczelnych władz powstającej do życia Polski, na czele reprezentacji polskiej - bronił w Wersalu i Paryżu praw i potrzeb powstającego do nowego życia Państwa Polskiego z wielkim nakładem pracy i politycznego rozumu, z zaciętym uporem, z całą niezłomnością, jaka na wszystkich polach działania była cechą zarówno jego osobowości, jak też jego działalności politycznej.
Walka ta nie na wszystkich punktach zakończyła się zwycięstwem. Raz jeszcze sprawdziła się stara zasada, że decyzja obcych rzadko może dać pełne zadośćuczynienie czyimś potrzebom i prawom. Zbyt wiele i zbyt różnorodnych sił działało przeciwko interesom Polski w kołach tych, którzy o sprawach naszych decydowali, by zwycięstwo mogło być zupełne. W rezultacie - po wstępnych dla nas przychylniejszych decyzjach - sprawa Gdańska została rozwiązana w sposób połowiczny, niezdrowy i nienaturalny, kryjący w sobie zarzewie przyszłych trudności i konfliktów. W sprawie Prus Wschodnich odrzucono punkt widzenia delegacji, narzucając obszarowi polskiemu z języka i ducha, lecz nie z samowiedzy politycznej, plebiscyt, pozostawiający stronie niemieckiej wszystkie korzyści złych i niemoralnych czynów okresu niewoli. Nie otrzymaliśmy również w pełni zadawalającego rozstrzygnięcia sprawy naszych granic zachodnich, w szczególności na Śląsku.
Za rozbieżności te między zakresem naszych praw i interesów a decyzjami konferencji wersalskiej nikt w Polsce nie winił ani naszej delegacji na konferencję, ani - w szczególności - czołowego reprezentanta tej delegacji, Romana Dmowskiego. Wiedziano, ile przemożnych potęg, ile intryg, ile ludzkiej słabości i ile nieznajomości istoty zagadnień, w których ogłaszano wyroki, skupiło się w ośrodkach decydujących o losach państw na konferencji wersalskiej. Stąd z nazwiskiem Romana Dmowskiego i z jego rolą, jako czołowego - obok Ignacego Paderewskiego - przedstawiciela Polski na konferencji w Wersalu, związało się przede wszystkim docenienie wielkości i wartości wysiłku, włożonego w walkę o pełną realizację postulatów polskich, następnie zaś docenienie istotnej wagi i znaczenia osiągniętych ostatecznie rezultatów, wśród których jest właśnie i ten podstawowy element naszej niepodległości i mocarstwowego rozwoju - morze.
***
Nad trumną Romana Dmowskiego, jako czynnego polityka i faktycznego, następnie zaś ideowego kierownika określonego obozu politycznego, zebrały się i pochyliły w kornym hołdzie przede wszystkim sztandary członków, zwolenników i wyznawców tego obozu.
Równocześnie jednak - jak powiedzieliśmy wyżej - nad trumną tą zcichły głosy walk i sporów ideologicznych, czy taktycznych. Ujawniło się powszechne poczucie, że odchodzącemu na wieczny spoczynek Ideologowi i Szermierzowi musi towarzyszyć nastrój powagi i pełnego poszanowania skupienia, z jakim w dojrzałym i pełnym poczucia odpowiedzialności społeczeństwie odprowadza się na miejsce wiecznego spoczynku tych, którzy - po zakończeniu okresu walki życiowej - przestali być wyrazicielami tylko cząstkowej myśli i orientacji politycznej, stali się zaś natomiast częścią najwyższego i wspólnego dobra wszystkich Polaków - historii Państwa i Narodu.
Artykuł odredakcyjny
Morze i kolonie nr 2, Rok I (XVI), Warszawa, luty 1939 r., s. 3
Za: http://www.jednodniowka.pl/news.php?readmore=439
Adam Smiech - Komentarz
Tymczasem polskojęzyczny (wydawca to Ringier Axel Springer) Newsweek zaprezentował w dodatku Historia nr 1-2/2013 ranking 10 najgorszych Polaków. Okazuje się, że Dmowski jest czwartym najgorszym Polakiem w historii. Wyprzedzają Go tylko Bierut, Dzierżyński i Gomułka. Tak się dzisiaj bawią półinteligenci z Newsweeka. Najpierw przedstawiony jest sam ranking antybohaterów z krótkimi notkami. notka przy Dmowskim brzmi: "Moralnie odpowiedzialny za podsycanie konfliktów na tle narodowościowym, prowadzących do pogromów żydowskich w przedwojennej Polsce". Tych piramidalnych bzdur komentował nie będę. W szerszym opisie postaci, pod hasłem "Za co nie lubimy Romana Dmowskiego" (jacy "my", można zapytać; chyba chodzi o półinteligentów z Newsweeka), zawarta jest taka masa absurdów, że prostowanie ich zajęłoby znacznie więcej czasu, niż te wypociny są tego warte. Dla porządku podajemy, że wynurzenia owe są pióra jakowegoś p. Marcina Marczaka, dziennikarza Newsweeka.
Za: http://www.jednodniowka.pl