- Kim jest tytułowy Berek?
- Z założenia tytułowy Berek jest nikim, takim zwyczajnym nikim, czyli każdym z nas. Berek jest zwykłym chłopcem, dopiero potem żydowskim chłopcem, ale to sprawia, że zderza się w nim poczucie dumy z własnej tożsamości, z poczuciem upokorzenia wywołanym dramatycznymi okolicznościami, czyli po prostu wojną. Jego wyjątkowość polega na tym, że coś zupełnie innego słyszał w dzieciństwie niż nam wszystkim dziś się usiłuje wpoić. Berek słyszał, że świat należy do niego, że jest przedstawicielem wyjątkowego narodu, nad którym czuwa Bóg. Zanim świat wokół niego się zmienił, Berek był dzieckiem wybranym przez Boga, w takiej wychował się religii i w takich sferach. Podświadomie robił wszystko, żeby z nadanego dziedzictwa nie rezygnować.
- Jerzy Gdula nie czuje jednak związków z rodziną, która go uratowała…
- Czuje, przez pewien czas nawet instynktownie odnajduje się w nowej rodzinie, dzięki temu przetrwał, ale przetrwanie nie jest życiem. Pełnia życia nie polega na zmianie diety i modlitwy, o własnym życiu decyduje wpływ na cudze życie.
- Co pochodzenie bohatera miało znaczenie?
- Pisałem „Berka” bez „słów”, tych wszystkich słów kojarzonych ze schematami myślowymi: Żyd, Polak, komunizm, katolicyzm. Oczywiście, że miało znacznie kim Berek był, tak samo jak ważna była zmiana imienia na Jerzy. Nie ma jednak powodu, żeby się kierować etnicznym uwarunkowaniem, ponieważ taki skrót myślowy jest pozbawiony sensu. Tradycja, wychowanie, podświadomość ukształtowana codziennością dziecka, któremu pokazuje się potęgę narodu, to wystarczające determinanty. Żydzi pod tym względem nie są jedyni, ale są wyjątkowi, mają niezwykły talent do scalania wspólnoty plemiennej. Nie zmienia to faktu, że bandytą może zostać każdy, tak się akurat przydarzyło, że opisałem losy bandyty Żyda, ktoś to musiał w końcu zrobić. Dotąd źli byli Hiszpanie i Niemcy, w Polsce od zawsze Polacy. Złych Żydów i żydowskich bandytów literatura, bądź też wydawnictwa, zaniedbywały.
- Co sprawiało, że wielu Żydów, często uratowanych podczas okupacji przez Polaków, pełniło kluczowe funkcje w aparacie bezpieczeństwa po wojnie?
- W głównej mierze to, co napisałem wcześniej. Gdy ktoś się wychowuje wśród wojowników, nie potrafi funkcjonować jako niewolnik, nie umie przetrwać wśród takich samych, on musi być wyjątkowym zwycięzcą albo ginie. Poczucie wyjątkowości jest silniejsze od traumy przetrwania, gdzieś między zwykłymi ludźmi żyjącymi zwyczajnie nie da się zabijać smoków. Tradycja, wychowanie, religia to wszystko od wieków kształtowało człowieka, wbrew wszelkim bredniom i pseudoteoriom, które głoszą, że dziecko nie odpowiada za grzechy rodziców, życie pokazuje coś zupełnie innego. Religia żydowska na grzechu rodziców się opiera. Grzech pierworodny w tradycji żydowskiej jest przekazem, który przez wiele tysięcy lat ukształtował miliony ludzi.
Pomijając kwestie religijne, wystarczy oprzeć się na codziennej psychologii, obserwacji życia, aby dostrzec oczywistość. Dziecko ma trzy możliwe drogi do wyboru: bunt, dziedzictwo, zagubienie. Żydzi są bezwzględnie przywiązani do dziedzictwa, bunt i obojętność się zdarzają, jednak nie są to postawy dominujące, tylko incydentalne.
II wojna światowa, między innymi, była zamachem na żydowskie dziedzictwo, natomiast Polacy, jako goje, w tradycji żydowskiej powinni się byli poświęcić ratowaniu narodu wybranego. I Polacy się poświęcali, jednak w ocenie wielu Żydów nie wszyscy i za mało się starali. Stara jak świat zemsta wyjaśnia wszystko, z tą różnicą, że Żydzi mścili się na „podręcznej” ofierze. Polacy byli łatwym celem, wystarczyło przenieść na wszystkich Polaków incydenty z wojny, które w sposób naturalny, przy skali tragedii, musiały się zdarzyć. Do dziś krążą takie pedagogiczne musztry: „dopóki na ścianie będzie widnieć choćby jedna szubienica z gwiazdą Dawida, Polacy powinni się wstydzić”.
Od czasu do czasu „nieznani sprawcy” malują gwiazdy, żeby z pełną premedytacją podtrzymać kreowane nastroje. Tuż po wojnie działała inna zasada: „Polak to szmalcownik-antysemita i dopóki żyje choćby jeden taki Polak, wszyscy za to zapłacą”. Duże znacznie miała też polityka, trzeba pamiętać, że mówimy nie tyle o Żydach, co o żydokomunie. Mordowali żydowscy komuniści i z oczywistych względów największymi wrogami musieli się okazać polscy patrioci.
Co ciekawe, dla żydowskich komunistów politycznym punktem odniesienia nie była walka z religią i narodem jako takim, ale celem walki byli Polacy i katolicy. Chodziło o konkretny naród i konkretną religię, przecież w czasach stalinowskich ubecja i Informacja Wojskowa nie prześladowała ortodoksyjnych Żydów i nie im wyrywała paznokcie. Walka klasowa dziwnym trafem objęła polskich katolików, a zapomniała, że istnieją żydowskie siły reakcji, które szerzą ciemnotę religijną i izraelski nacjonalizm. Dopiero w 1968 roku polscy komuniści dokonali odwetu na komunistach żydowskich i tak powstał kolejny kłamliwy mit o polskim antysemityzmie.
Zresztą rok 1968 nie jest dobrym przykładem, wtedy się nałożyło wiele innych czynników, niemniej element zemsty również występował. Żydzi obojętnie jakie wyznają poglądy, co do zasady nie atakują i nie wyśmiewają żydowskiej tradycji i żydowskiego nacjonalizmu, dotyczy to wszystkich Żydów, nie wyłączając żydokomuny.
Czy słyszał ktoś, aby Urban co tydzień szydził z rabinów tak, jak szydzi z biskupów? Czy Michnik grzmi nad żydowskim seksizmem i nacjonalizmem? W tym nie ma żadnego przypadku, to się nazywa przywiązanie do świętości, z naczelną świętością, która głosi wyjątkowość narodu żydowskiego.
- Dlaczego Jerzy Gdula-pisarz przedstawił ludzi, którzy bezinteresownie uratowali mu życie, jako zwyrodnialców?
- Wcześniejszy wybór Berka musi się wiązać z naturalną konsekwencją. Ile razy w dramatycznych sytuacjach człowiek sobie obiecuje, że więcej nie będzie pił wódki i zasiadał za kierownicą, ile razy budzi się z krzykiem, bo przyśniła mu się jego własna podłość, kogoś skrzywdził, coś zlało go zimnym potem? Po czasie znów pije sto gram, przegryza śledziem i zapomina o dramacie, staje się ponownie butny i beztroski. Skąd się to bierze? Z człowieka. Istnieją tacy ludzie, zawsze istnieli, dopiero potem jest Żyd, Polak, Niemiec, chociaż oczywiście jednym przychodzi to łatwiej innym się na szczęście nie udaje. Nie sposób porównać samuraja do szkockiego strażnika, który pilnuje pałaców Jej Królewskiej Mości. Drugiemu można napluć w twarz i on się nie ruszy, bo tak pojmuje swoje zaszczytne obowiązki i tak został do nich przygotowany, na pierwszego wystarczy krzywo spojrzeć, aby poczuć stal na grdyce. Nim pojawili się XX-wieczni „myśliciele” i bezstresowi wychowawcy, to rodzina będąca częścią wspólnoty narodowej kształtowała myślenie oraz charaktery nowych pokoleń. Inaczej wygląda świat samuraja, inaczej Mormona, żeby już się nie pastwić nad Bogu ducha winnej Gwardii Szkockiej.
Tylko tyle i aż tyle, dlatego strasznie mnie irytuje teoria, która spadła z nieba, a raczej wystrzeliła z piekła, że Wielgucki zrobił bandytę z Berka, ponieważ ten był Żydem. Trzeba raczej powiedzieć rzecz odwrotną, Wielgucki zrobił bandytę z Berka pomimo tego, że Berek był Żydem. Nikt by nie zadawał pytań skąd pomysł na ubeka, gdyby Berek był Polakiem, ponieważ był Żydem pojawiły się dyskretnie przemycane wątpliwości, co do proweniencji autora. Cóż, dla mnie nie ma w tym nic dziwnego, że Żydzi są gwałcicielami, złodziejami, mordercami, pedofilami i kolekcjonerami znaczków. Takie jednostki znajdziemy w każdym, nawet w wybranym narodzie.
- Redaktor Szefer namawiał Gdulę do walki z lustracją, do wyśmiewania i kompromitowania osób, które „grzebią się” w dokumentach. Tę rozmowę można oczywiście odnieść do rzeczywistości, ale nie chodzi mi o szukanie analogii, ale o to, jakie są źródła niechęci do lustracji? Co sprawia, że ta niechęć spaja tak mocno?
- Lustracja jest złym słowem, znacznie lepszym słowem jest hańba. Oni wszyscy są strażnikami własnej hańby, co by nie mówili i jak się przed faktami nie bronili, większość z nich po prostu się zhańbiła. Chociaż hańba też nie brzmi dobrze, to coś więcej, coś bardziej złożonego i tutaj popularny zwrot „marny życiorys” precyzyjniej oddaje istotę rzeczy. Problem polega też i na tym, że w marnych życiorysach zawarte są tak podłe i niskie uczynki, które żadną miarą nie pasują do dętych postaci wykreowanych na autorytety i ekspertów. Oni wszyscy podrobili indeksy i wystawili sobie najwyższe noty, a ponieważ kształcili się na tej samej „uczelni”, nie mogą postępować inaczej niż ze wszystkich sił strzec tajemnicy. Lustracja oznacza wyjawienie małości tych ludzi, którą to małość zastąpiono fałszywymi hagiografiami.
- Dlaczego napisał Pan tę książkę?
- Bo nikt inny dotąd takiej książki nie napisał, nikomu się nie chciało albo nie miał odwagi. Dla pisarza to prawdziwa gratka wpaść w dzisiejszych czasach na dziewiczy temat, wielu twierdzi, że takie tematy nie istnieją. Mnie się udało nie tyle odnaleźć temat, co się z nim zmierzyć nim ktokolwiek się tym zainteresował. Mam nadzieję, że efekt jest zadawalający, przynajmniej dotąd nie słyszałem miażdżącej krytyki, co mnie podwójnie dziwi. Teoretycznie można było się spodziewać, że „nowoczesne” towarzystwo zajmie się zwalczaniem faszysty Wielguckiego i podłego antysemity Matki Kurki. Nic podobnego się jednak nie stało i śmiem podejrzewać, że ta omerta ma swoje głębokie uzasadnienie w postaci lęku. „Berek” nie jest ideologicznym manifestem, to powieść, która łamie wiele tabu naraz, ale nie przy pomocy „ulubionych” haseł Michnika „Żydzi do gazu”, tylko z pomocą kawałka ludzkiego życia, pokazującego znacznie więcej niż codzienne, wzajemne okładanie się ideologicznymi cepami. Napisałem „Berka” dla siebie, bo jestem Polakiem i taka książka należała mi się od dawna, będę więcej niż usatysfakcjonowany, gdy inni Polacy uznają tak samo.
wywiad ukazał się w tygodniku „Nasza Polska”, nr 1, 2014 r.