Wojnę polsko-bolszewicką militarnie i w teorii wygrali Polacy; politycznie i w rzeczywistości... bolszewicy! Przekonano się o tym dopiero w 1939 roku, kiedy Stalin odgrzebał wymyśloną przez Brytyjczyków Linię Curzona i ustanowił na niej trwałą wschodnią granicę Polski.
W zasadzie można się było tego spodziewać! Po 15 sierpnia, jak co roku o tej porze, mamy do czynienia z większym lub mniejszym wysypem wielce patriotycznych publikacji, z których niezbicie wynika, że 15 sierpnia roku 1920, dzielni polscy żołnierze, dowodzeni przez równie dzielnego, co genialnego wodza, marszałka Piłsudskiego, uratowali durną Europę od plagi bolszewizmu, dzięki czemu w 20 lat później, z "przyjacielską wizytą" wpadli do Polski na blisko 6 lat rycerscy żołnierze Wermachtu i pomagających im szwadronów SS, dzięki którym mamy w Oświęcimiu unikatowy zabytek, witający zwiedzających napisem, wykonanym w metaloplastyce, maksymą, iż, tłumacząc poprawnie sens sloganu: "praca uszlachetnia", lub tłumacząc dosłownie "praca czyni wolnym" (po niemiecku stan szlachecki nazywał się stanem wolnym).
Spokojnie - Zorra nie "porąbało", Zorro antycypuje jedynie oficjalne opisy agresji III Rzeszy na Polskę, według poprawnych podręczników historii w niedalekiej przyszłości.
Próżno szukać w tej, politycznie właściwej, propagandowej papce, nawet śladów dociekań powodów, dla których latem 1920 roku trzeba było Polakom odpierać bolszewicką inwazję, jak również powodów, dla których Polacy zostali pozostawieni bez żadnego wsparcia ze strony realnie zagrożonych bolszewicką infekcją państw, głównie Niemiec i Francji, a kiedy Polacy ratowali Europę przed bolszewicką dyktaturą, Niemcy podstępnie zabierali Polsce Śląsk, Czesi wspólnie ze Słowakami Zaolzie, Orawę i Karwinę, zaś zatrudniony w brytyjskiej dyplomacji Żyd Lewis Bernstein-Niemierowski vel lord Namier, jeszcze fałszował na niekorzyść Polaków Linię Curzona, pozbawiają Polskę okolic Lwowa i Drohobycza.Ale cóż, historia owszem, jest nauczycielką życia, ALE POD WARUNKIEM, że narody zechcą zrozumieć mechanizmy i motory historycznych zajść, a nie tylko poprzestaną na celebrowaniu rocznic i powielaniu uproszczonej sztampy, wedle których wszyscy sąsiedzi Polski są wredni, podli i podstępni, a tylko Polacy, jako ten "Winkelried, czy jak kto woli, Chrystus Narodów", tudzież "przedmurze i przedpiersie wiary jedynie właściwej", cierpią nieustannie ozdrowieńcze katharsis za, przynajmniej, Europę.
Pochylmy się więc rzetelnie nad zdarzeniami, które w ostatecznym rozrachunku spowodowały rewolucyjną wizytę towarzyszy bolszewików w roku 1920 na przedpolach Warszawy.
Jest 16 kwietnia 1916 roku. Na stacji kolejowej w Piotrogrodzie, z wagonu pocztowego wysiada niejaki Władimir Ilicz Ulianow. Z wprawą konspiratora bada wzrokiem okolicę, wyszukuje przewodnika i szybko wtapiają się w miejski tłum. Ten niepozorny jegomość, niedoszły prawnik, wkrótce będzie na ustach całego świata, ale nie pod rodowym nazwiskiem, ale pod konspiracyjnym pseudonimem: towarzysz "Lenin".
Jego potajemny powrót na teren byłego już Imperium Carów to efekt bardzo perfidnej "kreciej roboty" wywiadu niemieckiego, który za osobista zgodą cesarza Wilhelma II wspierał wszelkiej maści rosyjskich rewolucjonistów w tym i grupę skupioną wokół Lenina, Stalina, Trockiego (z której wyłoniła się frakcja bolszewików), aby za pomocą wewnętrznych walk i rewolucji, wyautować Imperium Carów z I wojny światowej, a wycofane z frontu wschodniego dywizje rzucić przeciwko wojskom Ententy na froncie zachodnim, który ugrzązł w okopach i to "na zicher"!
Towarzysz Lenin ma tylko jedno zadanie: wywołać prawdziwą rewolucję w Imperium Rosyjskim, a nie jakieś niewiele dające Państwom Centralnym przetasowanie u władzy, w efekcie których wprawdzie car abdykował, ale rosyjska armia jak zagrażała na wschodzie i wiązała ogromne siły, tak zagrażała i wiązała potrzebne od zaraz dywizje na Froncie Zachodnim dalej.
Ale z drugiej strony, gdyby nie sukces bolszewików, o restytucji Polski nie byłoby nawet mowy!!! Oto powody takiej konkluzji:
Zarówno: Brytyjczycy, Austro-Węgry, Niemcy, jak i Rosja, ta carska i ta Kiereńskiego, w ogóle nie przyjmowały do wiadomości możliwości restytucji niepodległej Polski, co najwyżej snuły miraże przed zdesperowanymi Polakami na temat marionetkowego księstwa, lub królestwa, czegoś na kształt Królestwa Kongresowego do klęski Powstania Listopadowego, pod protektoratem albo Rosji albo Niemiec, z wyłączeniem terenów Galicji, która miała pozostać prowincją monarchii Austro-Węgier, dającą Polakom autonomię, a zwłaszcza możliwość dostępu do wysokich urzędów w państwie. Jedynie Francuzi wykazywali ostrożną gotowość wsparcia restytucji niepodległej Polski, ale stawiali warunek zerwania z ideą monarchii. (Totalnego rozpadu Austro-Węgier nikt nawet nie brał pod uwagę).
Wiec gdyby nie pokerowa zagrywka Lenina, który publicznie zadeklarował gotowość uznania przez Kraj Rad niepodległej Polski, idea restytucji niepodległej Polski nie zostałaby wyartykułowana, zarówno przez Mocarstwa Zwycięskie, jak i Niemicy, oraz burżuazyjne środowiska stronnictwa Kiereńskiego.
Nie miejmy złudzeń, Lenin nie tyle był wobec Polski wspaniałomyślnym, co okazywał wielką przebiegłość w politycznych zapasach, bo darował Polakom tereny w większości zajęte przez Niemców, więc automatycznie, deklarując prawo Polaków do niepodległego państwa, stawiał restytuujących Polskę Polaków w otwartym konflikcie z Niemcami, swoimi sojusznikami w walce o władzę na terenie Imperium Rosyjskiego. Po drugiej stronie politycznej barykady w Imperium Rosyjskim stało stronnictwo Kiereńskiego, a ci na samą sugestię możliwości restytucji niepodległej Polski reagowali alergicznie, a takim zachowaniem wykazali się skrajną głupotą i totalnym brakiem rozeznania w sytuacji społecznej, gdyż pozbywali się naturalnego sojusznika w walce z rebelią bolszewików, która powoli przekształcała się w wyniszczająca kraj, bardzo okrutną wojnę domową.
Tak więc tajna broń, która w zamyśle kaiserowskich strategów miała rozbić potężne Imperium Carów, okazała się bronią obosieczną, bo ułatwiała restytucję niezależnego od Niemiec państwa polskiego, z którym Niemcy miały kolizyjne roszczenia terytorialne i to na bardzo ważnych dla gospodarki terenach, czyli na Górnym Śląsku i Opolszczyźnie, oraz w Wielkopolsce.
Problemem, a nawet przekleństwem Polaków było to, że sprawa restytucji Polski długo nie miała adwokata na dyplomatycznych salonach Europy!
A stojący po przeciwnych stronach 1 wojny światowej imperia, Polaków potrzebowały, ale nie jako politycznych partnerów w powojennym ładzie, ale jako rezerwuaru dobrej jakości „mięsa armatniego”, potrzebnego pilnie na frontach!
Przed II wojną światową powszechne było powiedzenie: „II Rzeczpospolitą, tak naprawdę, to na fortepianie wygrał Ignacy Paderewski”!
I trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że sporo w tym powiedzeniu racji!
„Kto to taki ten Piłsudski, albo ten Dmowski”? Pytano na dyplomatycznych salonach Europy. Ale: „Kto to taki Ignacy Jan Paderewski”? Zapytać się nie odważył nikt, bo Ignacego Jana Paderewskiego podziwiał cały świat! A Ignacy Jan Paderewski nie tylko był wirtuozem fortepianu i obiektem miłosnych uniesień ówczesnych dam, ale przede wszystkim był niestrudzonym orędownikiem niepodległej Polski, i to tam, gdzie sprawę niepodległości dowolnego narodu stawiano ponad imperialną zaborczością, czyli w USA.
Ignacemu Paderewskiemu udało się dotrzeć do najbliższych współpracowników prezydenta Wilsona, ci zorganizowali osobisty koncert, na którym maestro, na bis, zagrał... Mazurka Dąbrowskiego. „Co to za utwór”? Miał spytać zaciekawiony prezydent Wilson, który Mazurka Dąbrowskiego nigdy wcześniej nie słyszał. „To hymn narodu, który wydał takich bohaterów jak Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Puławski, a od 150 lat jęczy w niewoli zaborców, i którego synem też i ja jestem! To hymn Polski”. Miał odpowiedzieć Ignacy Paderewski.
Kim byli dla USA generałowie Kościuszko i Puławski uświadamiać prezydenta Wilsona nie było trzeba, ani przekonywać, że tak zasłużony dla powstania USA naród, jak Polacy, zasługują na niepodległe państwo, więc do 13 już istniejących, dezyderatów USA, dopisano 14., nakazujący NIE TYLKO restytucję niepodległej Polski, ale wskazującym, iż przyszła Polska ma zostać odtworzona na terenach zamieszkiwanych przez ludność polską, ma mieć dostęp do morza, zaś gwarantem nienaruszalności obszaru Polski ma być międzynarodowa konwencja. (Dotychczasowy punkt 13. jako, że ustanawiał Ligę Narodów, jako ponadnarodowego strażnika powojennego ładu, przesunięto na ostatnią, 14. pozycję).
O ile, u schyłku 1 wojny światowej, deklaracji Lenina nikt na poważnie nie brał, a jeśli pytano Rosję o zdanie, to pytano nie Lenina, a Kiereńskiego, zaś reprezentującego na płaszczyźnie dyplomatycznej interesy Polski Romana Dmowskiego traktowano w kategoriach politycznego folkloru, o tyle ze zdaniem prezydenta USA MUSIANO się liczyć i to bardzo poważnie!
Tak więc tylko dzięki Ignacemu Paderewskiemu sprawa pełnej niepodległości Polski zyskała bardzo wpływowego mecenasa, jakim był prezydent nowo wykreowanego mocarstwa, potężniejszego gospodarczo od zniszczonej wojną całej ówczesnej Europy, czyli prezydent USA.
Ale nie miejmy złudzeń! Sprawa restytucji niepodległej i do tego mającej możliwości trwałego istnienia Polski, miała też wielu wpływowych wrogów! Największym wrogiem, obok, rzecz oczywista, Niemiec, było ...Imperium Brytyjskie! Dla wyniosłych Brytyjczyków polityka imperialna była czymś naturalnym, a małe i do tego niezależne państwa, czymś wręcz klasowo wstrętnym! Zdaniem Brytyjczyków, takie państwa powinny trafiać do któregoś z istniejących imperiów, a nie „przeszkadzać” w kolonizowaniu świata swoimi żądaniami, które często bywały zarzewiami przeszkadzających w kolonialnej ekspansji wojen.
Tak więc mimo, że Roman Dmowski, wiedząc o brytyjskich knowaniach, podczas uzgadniania Traktatu Wersalskiego nie korzystał z usług tłumacza, osobiście przekładając na język francuski polskie stanowisko, NIE UDALO SIĘ jednoznacznie ustanowić granic II Rzeczpospolitej, a taki stan w praktyce oznaczał wojny graniczne ze wszystkimi sąsiadami restytuowanej Polski!
Do tego Brytyjczycy, za namową Habsburgów, przeforsowali przyznanie ewidentnie należących się Polsce terenów: Zagłębia Karvina Czechosłowacji, uzasadniając ten gest tym, że bez będących na tym terenie zasobów węgla kamiennego oraz przemysłu, zacytujmy stanowisko Brytyjczyków: „Czechosłowacja nie będzie w stanie się rozwijać gospodarczo”. Ponadto Gdańsk uczyniono wolnym miastem, stawiając przed szerokim dostępem do morza Polsce barierę celną, a o przyszłości Wielkopolski i Górnego Śląska miał decydować plebiscyt, bo o ile w przypadku terenów spornych z Czechosłowacją Brytyjczycy wykazali się ponadprzeciętnym zrozumieniem dla czechosłowackiej racji stanu, o tyle w przypadki terenów spornych z Niemcami, GDZIE TYLKO MOGLI faworyzowali niedawnego wroga!
Natomiast totalną klęską dyplomatyczną Polski była sprawa wschodnich i granic! Po prostu... "zapomniano" ich ustanowić.
W efekcie momentalnie doszło do próby zbrojnego przejęcia Lwowa przez Ukraińców i tylko dzięki nadludzkiemu poświęceniu, głównie młodzieży, zwanej „Orlętami Lwowskimi”, udało się doczekać w połowie 1919 roku odsieczy od regularnych oddziałów dopiero co formowanego Wojska Polskiego. Ale już nie udało się obronić przed Czechami i Słowakami Zaolzia, oraz Orawy! Fatalnie wyglądały sprawy na Pomorzu, gdzie po prostu NADAL rządzili ...Niemcy, którzy po prostu nie przyjęli do wiadomości faktu, że są to już tereny polskie i bezczelnie stawiali nowemu państwu klasykę oporu biernego! Dopiero na początku lat 20. stanowcza ofensywa gen Hallera zmusiła niemiecką administracją do, albo uznania nowej zwierzchności państwowej, albo do opuszczenia terenu. Do tego Niemcy z pełną premedytację przekazywali swoje okopy Armii Czerwonej. Lenin mataczył. Wprawdzie chętnie zawarłby pokój i nawet proponował granicę polsko-radziecką na linii 2. rozbioru Polski, ALE kiedy zrozumiał, że Niemcy wolą oddać swoje pozycje jakiejś formie wojska rosyjskojęzycznego, niż Polakom, po prostu polecił swoim komisarzom, aby z takich prezentów skwapliwie korzystali! Cóż, towarzysz Lenin wprawdzie obiecał motłochowi wyjście z wojny, co dało mu możliwość przejęcia władzy w Moskwie i Piotrogrodzie, ale MUSIAŁ też się liczyć z imperialnymi aspiracjami większości społeczeństwa. A dla tych osób już sama utrata kontroli nad Kongresówką była trudna do zaakceptowania, a co dopiero powrót do granic na zachodzie z końca XVII wieku!
W ostatecznym rozrachunku, mimo że prezydent Wilson wymusił gwarancje dla niepodległej i niezależnej Polski, to bardzo wredni i nastawieni anty polsko Brytyjczycy zadbali z pełną premedytacją o to, aby Polacy zbyt łatwo i przede wszystkim, zbyt szybko, nie mogli zacząć rozwijać swój kraj.
Zwłaszcza, że Polacy pokazali, że są lepiej przygotowani do samostanowienia, niż myślano zarówno w Berlinie, jak i w Londynie!
Demonstracja skuteczności Polaków nastąpiła wkrótce po ustanowieniu polskiej państwowości! Wydawałoby niegroźny dla zwolenników wcielenia Wielkopolski do Niemiec epizod, jakim była wizyta Paderewskiego w Poznaniu, wywołał Powstanie Wielkopolskie, w efekcie którego Mocarstwa Zwycięskie nie miały wyboru i MUSIAŁY przyznać Wielkopolskę Polsce. Równie źle dla Niemców i wspierających ich Brytyjczyków zaczynała się krystalizować sytuacja na Śląsku, gdzie niemieckie matactwa tak bardzo wzburzyły „polską mniejszość”, że ta samorzutnie wznieciła I Powstanie Śląskie, które wprawdzie szybko wygasło, ale tylko temu, że Niemców w walkach wsparli nie tylko zdemobilizowani żołnierze, którzy, „przypadkowo” mieli dostęp do wojskowych arsenałów, ale również dowodzona przez Niemców, a nadzorowana przez Brytyjczyków Policja Plebiscytowa.
Nie mniej, był to kolejny sygnał, że Polacy sobie polskiego Śląska nie odpuszczą, a co gorsza, polskojęzyczni Ślązacy są bardzo zdeterminowani, aby zrzucić jarzmo metodycznej germanizacji i urzędowych szykan.
I dokładnie w tym miejscu trzeba przypomnieć pogłoski, jakoby jeszcze jako brygadier tworzonych Legionów, Józef Piłsudski był współpracownikiem wojskowego wywiadu Kaiserliche Armee.
No bo jak inaczej wytłumaczyć jego działania, w wyniku których totalnie pozostawiono na pastwę jawnie wspieranej i dowodzonej przez Niemców Policji Plebiscytowej Powstańców Śląskich?! A zamiast „pilnować sprawy Śląska”, wdał się w idiotyczną awanturę na wschodzie, w wyniku której wręcz zaprosił Armię Czerwoną pod Warszawę i bądźmy rzetelni, gdyby Stalin zastosował się do rozkazów i na czas odkomenderował do osłony rajdu armii Tuchaczewskiego Armię Konną Budionnego, przynajmniej Praga zostałaby zajęta, a wówczas odparcie bolszewików nie byłoby takie proste.
Istotą polityki ratujących swoje ziemie na wschodzie Niemców było skierowanie zainteresowania kierownictwa restytuowanej Polski mało wartościowymi gospodarczo terenami na wschód od Bugu, aby zminimalizować wsparcie dla samorzutnej inicjatywy przyłączenia CAŁEGO Górnego Śląska i części Opolszczyzny do Polski.
I dokładnie temu miało służyć zaniechanie wytyczenia wschodniej granicy Polski w Traktacie Wersalskim.
Do tego statystyki demograficzne na terenach plebiscytowych były bardzo korzystne dla Polaków, bo stanowili oni ponad 60% mieszkańców tych terenów. Jeśli do tego dodać Żydów, deklarowanych Niemców było tylko około 35%, więc TYLKO idiota, ...albo przedstawiciel Polski, mógł wprowadzić zapis, iż w planowanym plebiscycie mogą głosować również osoby nie mieszkające na terenach objętych plebiscytem! Ponoć liczono na głosy polskich emigrantów, tyle, że tym sposobem umożliwiono Niemcom, de facto kontrolującym administrację na Śląsku, skuteczne zmanipulowanie wyniku plebiscytu!
Szanowny Czytelniku, aby zastopować w 1919 roku ekspansję bolszewików na zachód, WYSTARCZYŁO, obsadzić linię okopów niemieckich polskimi formacjami, nie koniecznie wojskowymi!
Jeśli ten manewr wykonano by rozumnie, a do tego zaoferowano by Leninowi nawet ograniczoną akceptację i współpracę, to w obliczu priorytetu konieczności pokonania sił białogwardyjskich, wspieranych licznymi, i dobrze dowodzonymi korpusami brytyjskimi, Piłsudski miałby zagwarantowany pokój na kilka lat! Więc wystarczająco długo, aby rzetelnie sformować Wojsko Polskie i korpus ochrony granic.
Przecież już w 1919 roku Kraj Rad stał przed widmem nieuchronnego głodu, a tego problemu w warunkach wojny domowej rozwiązać się nie da. Wystarczyło obiecać bolszewikom dostawy żywności, aby Lenin, zamiast planować ekspansję na polskie tereny, „wybrał marchewkę”, czyli deficytową żywność za pokój, jemu również potrzebny do uporządkowania sytuacji w kraju.
Sumując genezę Bitwy Warszawskiej, o ile Józef Piłsudski sprawnie kierował organizowaniem polskiej państwowości, o tyle w sferze polityki zagranicznej wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością, zupełnie nie pasującą do jego zwykłe trzeźwej oceny sytuacji! Inaczej, niż wywiązywaniem się z zaciągniętych wcześniej zobowiązań wobec Niemców, trudno tego niefortunnego dla Polski ciągu wadliwych decyzji tłumaczyć i basta!
Czy Józef Piłsudski nie rozumiał tego, że kluczem do utrzymania się Polski na arenie międzynarodowej jest gospodarka, a zwłaszcza przemysł ciężki?!! Przecież był wojskowym, nawet marszałkiem, więc powinien wiedzieć, że potrzebnych przy obronie kraju: karabinów, a tym bardziej czołgów i samolotów, ba, nawet szabel i ułańskich lanc, nie zbiera się w prze żniw jako ziemiopłodów, ale produkuje w fabrykach, i to też nie płodów rolnych, ale ze stali i innych surowców, które produkuje się w hutach, opalanych węglem i przy użyciu koksu produkowanego też z węgla kamiennego.
Więc czemu udawał, że nie słyszy wołania Ślązaków o pomoc, a wbrew swoim doradcom i opinii Romana Dmowskiego, który mimo, że endek, na polu dyplomacji miażdżył marszałka Piłsudskiego kompetencjami, ruszył w 1919 roku na bolszewików, wiedząc, że wspierający go w tej awanturze ataman Petlura ma śladowe poparcie wśród Ukraińców, zamiast uderzyć na Opole, mając zapewnione wsparcie miejscowej ludności?!!
Nie jest też prawdą, że Bitwa Warszawska uratowała Europę od bolszewickiej dyktatury!
Rząd Lenina owocnie współpracował z Niemcami, a idea rewolucji bolszewickiej była przyjmowana dobrze wśród Niemców. Po prostu Niemcy robili to, co powinien robić rząd Piłsudskiego, czyli poszli na współpracę z bolszewikami, w zamian za dostęp do rosyjskich surowców. Mało tego Lenin zaoferował Niemcom możliwość częściowego rozładowania ogromnego bezrobocia, przyjmując niemieckich robotników i inżynierów, jako zalążek kadry przyszłego przemysłu radzieckiego.
Natomiast fronty Tuchaczewskiego i Jegorowa wysłano na Polskę nie w celu eksportu rewolucji, ale w celu dania jakiegoś zajęcia milionowej rzeszy bezczynnych, po rozbiciu wojsk Denikena czerwonoarmistów! A do czego może doprowadzić wojsko bezczynność, połączona z brakami w aprowizacji, pokazał przykład buntu załogi Kronsztadu, która w 1921 roku wypowiedziała posłuszeństwo bolszewickim komisarzom.
Ofensywa na Polskę przede wszystkim nakarmiła te armie, co już rozwiązywało bardzo poważny w zdewastowanym wojną domową kraju problem. W drugiej kolejności umożliwiła przejęcie plonów, bo było dość czasu, aby zebrać z pól zboża i odstawić łup do dyspozycji komisarzy. A to pozwalało jakoś przetrwać zimę przynajmniej wielkim miastom, gdzie zamieszki mogły być groźne dla bolszewików. A to, że się nie udało powołać Radzieckiej Republiki Polskiej, było najmniejszym problemem! Dla ZSRR o wiele cenniejszym sukcesem było ustanowienie Linii Curzona! Czyli docelowej granicy z Polską, co ważne, granicy zaakceptowanej przez Mocarstwa Zwycięskie i Niemcy, o czym przekonali się Polacy we wrześniu 1939 roku.
Cóż liczby są zawsze apolityczne i obiektywne; na Górnym Śląsku,Zaolziu i Orawie żyło blisko 4 miliony Polaków, na terenach i które tak zażarcie walczono na Wschodnich rubieżach, mniej niż 2 miliony Polaków (Żydów nie wliczając, bo oni byli elementem chwiejnym). Tereny odpuszczone Niemcom i Czechosłowacji dawały 30% PKB Polski, tereny zdobyte na bolszewikach około 3% PKB, bo nadprodukcja rolna generowała w przedwojennej Polsce, per saldo ogromne straty, a nie zyski.
Sama zaś wojna polsko-bolszewicka, wzniecona ku powszechnej dezaprobacie Mocarstw Zwycięskich, obok wykreowania w kręgach światowej dyplomacji II Rzeczpospolitej na rozwydrzonych warchołów, spowodowała wieloletnie opóźnienia w konsolidacji kraju, pełzający konflikt z ZSRR oraz utratę połowę ziem gospodarczo bardzo cennych na południowym zachodzie.
Ciekawe, co na to odpowiedzą "prawdziwi patrioci"? Co do okazania było. Amen.
Zorro.
Za: http://interia360.pl/polska/artykul/zanim-polske-najechali-bolszewicy-w-1920-roku,69301