Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Trujące grzybki

Izabela Falzmannowa
W 84 roku spędzałam z dziećmi wakacje w leśniczówce koło Lędyczka. Dzierżawili ją znajomi z Gdańska Oliwia i Maciek. Były to jedne z piękniejszych, a na pewno najtańsze wakacje, jakie pamiętam. Jeżeli ktoś czytał Lato leśnych ludzi Rodziewiczównej wie, o co chodzi. Kilkanaście osób żyło beztrosko, w absolutnej harmonii z przyrodą. W nocy kłóciliśmy się o politykę, w dzień łaziliśmy po lesie i kąpali w krystalicznie czystych leśnych jeziorkach. Nie było żadnych pobudek, ani dyżurów w kuchni, a wszystko składało się samo. Na obiad bywały grzyby, po które wysyłało się dzieci z kubłem do najbliższego zagajnika albo szczawiowa, do której surowca dostarczał pobliski rów.

Pewnego dni nasz spokój zakłócili jacyś warszawiacy, którzy koniecznie chcieli wybrać się na grzyby na ogromne poligony, ale się bali. Zostałam z dziećmi oddelegowana do ich nadzorowania.

Szybko okazało się, że nie potrafią poruszać się po lesie bez błądzenia, gromkiego nawoływania się i wpadania innym pod nogi. Wtedy moja 8 letnia wówczas najstarsza córka ustawiła ich w tyralierę i rozkazała stanowczym tonem: „przez pół godziny, z zegarkiem w ręku idziecie mając słońce dokładnie na lewym ramieniu, następnie robicie zwrot i przez pół godziny słońce ma padać dokładnie na prawe ramię”. Poskutkowało. Wrócili z koszami pełnymi podgrzybków wymieszanych z goryczakami. Długo przekonywałam ich, że jeden goryczak potrafi zepsuć smak całego kotła grzybów, ale nie potrafili rozstać się ze zdobyczą. Wtedy ponownie wkroczyły dzieci. Joanna zrobiła przegląd koszyków i każdego napotkanego „trujaka” wyrzucała w górę, a Zuzanna rozbijała zręcznym kopniakiem na kawałki, przy akompaniamencie jęków gości.

Warszawiacy wyraźnie byli zdania, że jeżeli zebrało się trujące grzybki trzeba je zjeść, bo szkoda wysiłku włożonego w łażenie po lesie.
To wszystko przypomniało mi się, gdy zastanawiałam się, co można zrobić z licznymi nieudanymi reformami kolejnych rządów. Z reformą systemu emerytalnego, z reformą edukacji. Co zrobić z tragicznymi w swym pomyśle gimnazjami, co z OFE?

Twierdzi się, że ponieważ reformy te wymagały ogromnego wysiłku i bardzo dużo kosztowały, nie ma innego wyjścia, trzeba brnąć dalej.
Otóż nie, ale do tego trzeba mieć odwagę i rozsadek 8 letniego dziecka.

Trzeba je rozwalić na kawałki jednym celnym kopniakiem, jak te trujące grzybki.

Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2977&Itemid=138438434240