Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Nie wybiorę się na film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” z jednego bardzo prostego powodu. Oto już w zwiastunie reklamującym to „wiekopomne dzieło” zobaczyłem głównego bohatera wdrapującego się na mur stoczni, co ma na celu utrwalić u odbiorcy fałszywą legendę o słynnym historycznym „skoku przez płot”, do którego jak wiemy nigdy nie doszło.

Scena ta powinna wyglądać zupełnie inaczej i że się tak wyrażę, bardziej marynistycznie. W niej odtwórca postaci 44 letniego wówczas komandora Romualda Wagi, absolwenta Kaspijskiej Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej ZSRR w Baku, kutrem Marynarki Wojennej dostarcza Wałęsę do strajkującej stoczni.

Taki był właśnie prawdziwy początek oszałamiającej kariery, nie tylko „dzielnego elektryka”, ale i komandora Wagi, który już w grudniu 1989 roku, trzy miesiące po powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego zostaje w III RP dowódcą Marynarki Wojennej, w 1992 roku wiceadmirałem, a w 1995 admirałem.

Jak mawiał imć Onufry Zagłoba herbu Wczele, „Już tak widać jest, że kto się o Radziwiłła otrze, ten sobie wytarty kubrak zaraz ozłoci”.

Andrzej Wajda filmem o Wałęsie spiął niczym klamrą swoją wieloletnią karierę rozpoczętą i zakończoną wierną służbą dwóm opartym na wielkim kłamstwie systemom zniewalającym Polaków.

Zaczęło się od pełnometrażowego debiutu filmem „Pokolenie”, w którym przedstawiając losy młodych aktywistów z Gwardii Ludowej oswajał polskie społeczeństwo z komunizmem.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami, że pochodzą ze starej rodziny szlacheckiej o pięciowiekowej nieskazitelnej przeszłości i że ojciec ich dołożył wszelkich swych możliwości dla wskrzeszenia Polski w jej byłej chwale i potędze. Ma zatem prawo żądać od swego potomstwa, by nazwiska naszego niczym nie splamiły…

W dniu 27 października b.r.
(27 października 2012 przyp red. WsP) w Lusowie odbędą się uroczystości z okazji 145. rocznicy urodzin oraz 75. rocznicy śmierci generała Józefa Dowbora Muśnickiego. Program  uroczystości przedstawia się następująco:
- 11:00 uroczysta msza św. w kościele p.w. św. św. Jadwigi Śląskiej i Jakuba
- po mszy odbędzie się w kościele koncert Młodzieżowej Orkiestry Dętej z Tarnowa Podgórnego.
- dalsza część uroczystości odbędzie się na cmentarzu przy grobie rodziny Dowbor- Muśnickich.
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału.

Generał lejtnant Armii Imperium Rosyjskiego i generał broni Wojska Polskiego, naczelny dowódca Sił Zbrojnych Polskich w byłym zaborze pruskim.

Urodził się 25 października 1867 w majątku Garbów koło Sandomierza w rodzinie Romana Muśnickiego, który był właścicielem Garbowa, pochodzącego z litewskiego rodu Dowborów (Daubor) osiadłego od XVII w. w sandomierskim, herbu Przyjaciel oraz Antoniny z Wierzbickich. Był młodszym bratem Konstantego, także generała lejtnanta. Naukę rozpoczął w gimnazjum w Radomiu, jednak w wieku 14 lat wstąpił do korpusu kadetów w Petersburgu, a następnie został uczniem konstantynowskiej szkoły wojskowej, którą ukończył w 1888 jako podporucznik. W latach 1899–1902 studiował w rosyjskiej Nikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu.

W momencie wybuchu wojny, w 1914, został awansowany do stopnia pułkownika i objął stanowisko szefa sztabu dywizji piechoty. Brał udział w bitwie przasnyskiej dowodząc 14 Pułkiem Strzelców Syberyjskich (dowódca pułku od 7(29?).11.1914 - 11.09.1915), podczas przeprawy przez Orzyc we wsi Stary Podoś został ciężko ranny i wyjechał na leczenie do Moskwy. Za postawę podczas bitwy został przez Anglików odznaczony Orderem Łaźni[3]. Walczył na froncie austriackim, w 1916 dowódca 123 i 38 Dywizji Piechoty, w okresie kwiecień – lipiec 1917 dowódca XXXVIII Korpusu Armijnego. Brał udział w bitwach pod Jarosławiem, Warszawą i Łodzią. W 1917 otrzymał awans na generała lejtnanta. Gdy w Rosji wybuchła rewolucja lutowa oddał się do dyspozycji Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego w Rosji, który mianował go w ostatnich dniach lipca 1917 dowódcą I Korpusu Polskiego w Rosji.

Gen. Dowbor-Muśnicki kiedy I Korpus został zaatakowany przez oddziały Gwardii Czerwonej na początku lutego 1918 przystąpił do walki, odniósł kilka zwycięstw, z których najważniejsze to zdobycie Bobrujska i osadzenie się w jego twierdzy. W pokoju brzeskim bolszewicka Rosja odstąpiła zdobyty przez Polaków Bobrujsk Niemcom. Dowbor-Muśnicki nie uzyskawszy poparcia od Rady Regencyjnej został zmuszony do złożenia broni. Po tym wydarzeniu, powrócił do Polski i zamieszkał w Staszowie pod Sandomierzem.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Filmowy powrót Generała Rozwadowskiego

 Jan Engelgard

Od wielu lat dopominamy się o pamięć o gen. Tadeuszu Rozwadowskim, ale zalała nas fala propagandy piłsudczykowskiej. Dużo by pisać o kuriozach i zwykłych fałszach popełnianych przez zawodowych historyków, którzy na fali koniunkturalizmu zdolni są do wszystkiego. Jednym z takich pól, gdzie jest najwięcej fałszu – jest przebieg Bitwy Warszawskiej 1920 roku.

Swoje apogeum ta prymitywna w sumie propaganda osiągnęła w filmie Jerzego Hoffmana pt „1920 – Bitwa Warszawska”. Rozwadowski został tam przedstawiony jako trzęsący się ze strachu staruszek, któremu rad udziela geniusz nad geniusze – Józef Piłsudski. Można zrozumieć wymogi filmu fabularnego, ale nie można tak ordynarnie fałszować prawdy, o której dzisiaj na każdym kroku krzyczą wszyscy, po czym sami tę prawdę gwałcą.

Ale cóż mówić o filmowcach, kiedy zawodowi historycy, nie mogąc już przemilczeć rozkazu Rozwadowskiego nr 10000 z 9 sierpnia 1920 – wedle którego bitwa została rozegrana – piszą w jednej z książek, że rozkaz ten Generał napisał pod dyktando… Piłsudskiego. Twierdzą tak, mimo że sam Piłsudski w swoich wspomnieniach pisze jasno, że uważał koncepcję Rozwadowskiego i Weyganda za nonsens i nie chciał mieć z tym nic wspólnego.

Dlatego przyjął ten rozkaz do wiadomości, ale go nie firmował. Dalsze pisanie o „osiągnięciach” naszych historyków w tej materii nie ma sensu, gdyż jest to zajęcie – jak to się mówi – traumatyczne. Wracajmy jednak do filmu.

Jesienią ubiegłego roku zadzwonił do mnie Piotr Boruszkowski z TVP Historia z informacją o tym, że ma zamiar nakręcić film dokumentalny o Gen. Tadeuszu Rozwadowskim i zapytał, czy bym mu nie wskazał jakichś lektur i dokumentów. Po pierwszym naszym spotkaniu okazało się, że jego zamiarem jest uczciwie pokazanie sylwetki Generała. Przez kilka miesięcy trwała walka o fundusze na realizację filmu – w grę wchodziła suma 100 tys. złotych. Nie jest to suma wielka, ale pozwalała na realizację dokumentu fabularyzowanego na przyzwoitym poziomie.

W tym miejscu należą się słowa podziękowania dla TVP Historia i dyrektora tego kanału – dr. Tadeusza Doroszuka, który tę ideę wspierał. Gorącym orędownikiem powstania filmu był także Dariusz Król, także z TVP Historia. Zdjęcia do filmu wypadły w styczniu 2012, ale akurat wtedy nie było zimy. Większość scen kręcono na warszawskiej Cytadeli, gdzie mieści się Muzeum X Pawilonu – Oddział Muzeum Niepodległości w Warszawie. TVP Historia i Muzeum Niepodległości mają podpisaną umowę o współpracy, więc wielkich trudności nie było.

Na Cytadeli kręcono sceny szpitalne. Wnętrza Cytadeli Warszawskiej i jej okolice okazały się bardzo przydatne, scenarzyści od razu docenili ich wartość. To na Cytadeli kręcono sceny szpitalne (imitujące lecznicę św. Józefa w Warszawskie na Hożej, gdzie Generał zmarł), sceny w gabinecie szefa Sztabu Generalnego, wreszcie sceny imitujące wiezienie na Antokolu w Wilnie, gdzie Rozwadowski był więziony w latach 1926-1927. Cytadela, tak samo jak Antokol – była carskim więzieniem.

W rolę Generała wcielił się zawodowy aktor, Tomasz Marzecki, którego wybór do tej roli okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie chodzi tu tylko o podobieństwo fizyczne, ale przede wszystkim o grę. Marzecki był jedynym zawodowym aktorem grającym w filmie, bo na zatrudnienie innych nie było środków. Pozostałe role odtwarzają amatorzy, głównie z grupy rekonstrukcyjnej 1. Pułku Ułanów Krechowieckich w mundurach z epoki. Trzeba przyznać, że amatorzy przysporzyli pewnych kłopotów twórcom filmu, ale akurat nie rekonstruktorzy.

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Żyjemy w czasach gdzie słowo emigrant nie wywołuje specjalnego zdziwienia, stało się niemal codziennością. Od dawna szukamy lepszego życia, ale coraz trudniej go odnaleźć. Na szczęście z pomocą przychodzi nam przedsiębiorca budując w sąsiedztwie „ taniej siły roboczej” swoją fabrykę. To się nazywa postęp, fabryka podąża za robotnikiem, kiedyś było zupełnie inaczej. Gonitwa za zwiększeniem zysku nie ma początku, ale też nie znajduje końca. 

Dzięki rozbudowanej, nowoczesnej komunikacji świat stał się o wiele mniejszy, czy może bardziej dostępny. Położenie geopolityczne naszego kraju nigdy nie było obiecujące, Polacy zawsze musieli szukać chleba u obcych. Rządy od dawna nie troszczą się o swoich obywateli, nabijają kasę i odchodzą w siną dal. Nie o politykach jednak chciałbym pisać, bo żaden z nich na to nie zasługuje. To dzięki ich poczynaniom, czy może niekompetencji, większość z nas opuściła własne gniazdo. Jedni osiedlili się na stałe, inni koczują niczym Cyganie.

Los emigranta dobrze mi znany, więc niech wolno mi będzie zabrać w tej sprawie głos.

Przed „pierestrojką” wielu Polaków marzyło o wyjeździe na Zachód, śniły im się wielkie” bryki” i dobrobyt, i oto pękły betonowe mury otwierając czarodziejskie wrota.

Kiedy bogowie chcą nas ukarać – spełniają nasze prośby, a nam się wydaje, że to nagroda.

Dzisiaj powracają rodacy niczym synowie marnotrawni z Niemiec, Anglii, Włoch czy też z USA. Powracają z bagażem doświadczeń, nie koniecznie pozytywnych. Ludzie muszą przekonać się na własnej skórze i zmierzyć z nienajlepszym losem, by zamienić mit na rzeczywistość. „Wszędzie jest dobrze, tam gdzie nas nie ma”. Szkoda tylko rozbitych rodzin i zmarnowanych lat, które nigdy nie powrócą.

Ostatnimi czasy wyemigrowało z polski prawie trzy miliony młodych osób, w większości wykształconych, tylko po to, by usługiwać innym.

Nawet najdłuższe życie zdaje się być krótkie, a człowiek trwoni czas jakby zegary miały wsteczny bieg.

Emigrant – osoba oczekująca na pomyślne wiatry, dobrze znająca tęsknotę i wartość kromki chleba. Często zawiedziona, bo los lubi zadrwić z człowieka.

I może dlatego garstka emigrantów sięga po pióra, by tym sposobem opowiedzieć światu o tułaczym losie. Wrażliwość i odrobina fantazji potrafi nadać pisaniu rytm. Tylko człowiek wrażliwy odnosi jakieś sukcesy, trudno lodowatym sercem kreślić ciepłe słowa.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Niedawno pan Prezydent, nawiązując do wydarzeń z 2010 roku, dywagował o Krakowskim Przedmieściu i o Krzyżu. Używał czasu przeszłego. Takie były notki w mediach.

   Prawda faktów. Czas teraźniejszy. W centrum Warszawy codziennie trwa modlitwa. Na Krakowskim Przedmieściu codziennie wieczorem gromadzą się Polacy, aby odmawiać Różaniec za Polskę. Jest to modlitwa przed Krzyżem, który codziennie wieczorem jest tam przynoszony. Każdy może dołączyć się do tej modlitwy w tym publicznie dostępnym miejscu. Cenna jest dokumentacja tej codziennej modlitwy, zamieszczana regularnie na stronie http://wobroniekrzyza1.wordpress.com/ 

   Strona archiwalna: http://wobroniekrzyza.wordpress.com/

   Niezależnie od politycznych, partyjnych, społecznych, śledczych, historycznych, medialnych i wszelkich innych uwarunkowań „sprawy Smoleńska”, mamy do czynienia z katolicką nań odpowiedzią. Tą odpowiedzią jest modlitwa. Codzienna modlitwa w miejscu publicznym. Codzienny Różaniec w obecności Krzyża. Różaniec za Polskę. Po godz. 20.00 każdy może tutaj przyjść z Różańcem w ręku i… modlić się przy Krzyżu. Codziennie. Jedna dziesiątka (zwykle przy rozważaniu trzeciej tajemnicy) odmawiana jest w języku łacińskim dla podkreślenia jedności z Kościołem Powszechnym. Godne to i słuszne. Katolickie.