Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Wpadły mi w ręce wydruki dokumentów z teczki konfidenckiej biskupa lubelskiego. Chociaż jego oficer prowadzący zapewnił go, iż ta teczka została kompletnie zniszczona, więc agent może się czuć bezpieczny, wszelako w moskiewskim archiwum rosyjskich tajnych służb przetrwaly niektóre kopie i duża liczba oryginałów wywiezionych z Polski, co zezwala odtworzyć renegackie dossier hierarchy lubelskiego.

Pracował dla Rosjan przez kilkadziesiąt lat, a zawartość obciążających go papierów potwierdza tezę, że każdy kto usilnie zwalcza lustrację, kto rzuca jej kłody, próbuje ośmieszyc, zdezawuować − niewątpliwie był tajnym współpracownikiem reżimowej bezpieki. Niżej krótka historia tej współpracy:

Wojciech Skarszewski urodził się w 1742 roku. Od młodości lubił publikować artykuły na temat bieżących spraw politycznych tudzież kościelnych, zawsze bowiem pragnął rozgłosu jako myśliciel−mentor, a publicystyka dawała tu szerszą arenę popisu niż ambona. Właśnie piórem zwrócił uwagę ambasady rosyjskiej. By go nie spłoszyć − do werbunku wyznaczono księdza, Kajetana Ghigiottiego, elewa Watykanu i pupila Petersburga (Ghigiotti był etatowym szpiegiem na rosyjskim żołdzie). Później będą dyrygowali Skarszewskim oficerowie rosyjscy wyznaczeni przez ambasadora Bulhakowa. Dzięki nim robił blyskawiczną karierę, znalazł się w kręgu faworytów zaprzedanego Petersburgowi króla Stanisława Augusta (roku 1787 król udekorował go Orderem sw. Stanisława, zwanym przez patriotów “orderem zdrajców”) i wiosną 1791 otrzymał sakrę biskupią wraz ze stanowiskiem biskupa lubelskiego. Tego samego roku torpedował jak tylko mógł uchwalenie Konstytucji 3 Maja (jeszcze podczas decydujacej sesji, własnie 3 maja, gardłował przeciwko Ustawie Rządowej), rok później zaś stał się jednym z architektów Konfederacji Targowickiej. W prosty sposób wabił do niej tych posłów, którzy złożyli przysięgę na Konstytucję 3 Maja − mianowicie mocą swej biskupiej władzy uwalniał każdego zdrajcę od tej przysięgi, deklarując, iż była nieważna z gruntu.

W roku 1792 Bułhakowa zastąpił nad Wisłą nowy ambasador Petersburga, Sievers. Sytuacja w Polsce stawała się coraz bardziej chaotyczna, szerzyły się trendy antyrosyjskie, więc Sieversowi kazano to ukrócić. Natomiast Skarszewskiego martwiło, iż w razie wybuchu jakichś ruchawek mogą zostać przechwycone i ujawnione papiery obciążajace zdrajców, zwłaszcza pokwitowania żołdu kolaboranckiego (cytuje ich oryginalne brzmienie: “Zaświadczam niniejszym, iż odebrałem od Jego Ekscelencji Pana Sieversa, ambasadora rosyjskiego, tysiąc dukatów jako pólrocze mojej pensji, czego dowodem jest ten kwit, który własnorecznie sygnuję”; niżej szły data i podpis). Mogło się to zresztą przytrafić i bez ulicznych zamieszek, gdyż bank Teppera (gdzie realizowano i księgowano wypłaty dla tajnych współpracowników) ogłosił właąnie plajtę. Sieversowi udało się jednak sprawić, że na czele Komisji Likwidacyjnej dla banku Teppera postawiono. biskupa lubelskiego. Rezydując w siedzibie Teppera przy ulicy Miodowej, biskup Skarszewski “zabezpieczył” co trzeba (opieczętował wszystkie kompromitujace kwity wypłat banku, które potem trafiły do tajnego archiwum kolejnego ambasadora, Igelströma, skąd agent Wulfers wywiózł je do Rosji podczas Insurekcji Kościuszkowskiej). Głównym dziełem Sieversa i jego agentów (takich jak Skarszewski) był Drugi Rozbiór (1793). Patriotyczną retorsją Sarmatów była Insurekcja (1794).

Władze powstańcze stolicy aresztowały Skarszewskiego jako renegata (targowiczanina), jednak gdy lud Warszawy dokonywał szubienicznego linczu na zdrajcach, biskup lubelski zdołał uniknąc sznura dzięki złotym monetom, które wetknął prowadzacemu go plebejuszowi. Później Sąd Kryminalny Wojskowy skazał biskupa na śmierć (brakowało papierowych dowodów zdrady, ale liczyly się zeznania swiadków, m.in. kilku kochanek Skarszewskiego, gdyż wielebny był rozpustnikiem). Egzekucję odwlekano (wskutek interwencji nuncjusza Litty), a kiedy Suworow zdobywał Warszawe − Skarszewski został uwolniony wraz z jeńcami rosyjskimi. Wrócił do Lublina i tam przeczekał wolną Polskę, którą cesarz Napoleon, wypędziwszy Rosjan, wskrzesił jako Księstwo Warszawskie. Grał wtedy patriotę (Kozmian pisze: “. pragnął sobie ujmować umysły, aby zapomniano jego przeszłość”). Gdy suwerenność została znowu utracona i Polska stała się okajdanionym satelitą Rosji − biskup lubelski mógł już jawnie wrócić do swych renegackich praktyk, lansując wiernosć dla cara Aleksandra I i cara Mikołaja I. Zostało to nagrodzone stanowiskiem arcybiskupa warszawskiego, czyli prymasa kraju. Walka o prymasostwo nie była łatwa. Skarszewski − biskup lubelski od 34 lat − pokonał kontrkandydatów dzięki wsparciu carskiego pełnomocnika, Nikolaja Nowosilcowa. U schylku 1824 roku dokonano ingresu nowego prymasa w warszawskiej katedrze Świetego Jana. “PSB” wzmiankuje, że ”ingres został uczczony odą przez alumnów seminarium metropolitalnego warszawskiego księży komunistów”. Trzy lata później rosyjski agent grający rolę prymasa (i uważający się za Filozofa) zmarł. Młodzież akademicka Warszawy rozpętała akcję bojkotu ceremonii pogrzebowych, a na trumnie renegata studenci zawiesili sznurową pętlę, przypominajac tym niewykonany wyrok z 1794 roku. Równo sto lat po tej dacie ukazała się w Krakowie praca powstańca styczniowego, Bronisława Szwarce, zawierająca pierwszy raz ujawnioną listę 105 wpływowych zdrajców (posłów oraz dygnitarzy będących za “króla Stasia” na zołdzie Petersburga) i konkretne sumy zdradzieckich “honorariów”. Ten fragment odtajnionego archiwum Igelströma Szwarce wzbogacił lapidarnymi charakterystykami judaszów. Względem Wojciecha Skarszewskiego przypomnial, ze biskup lubelski jako delegat skorumpowanego sejmu byl sygnatariuszem aktu Drugiego Rozbioru, i że jako “powolny we wszystkim Sieversowi, otrzymał od carycy krzyz z topazem i sygnet z brylantami”.

Waldemar Łysiak

=============================================================

 

Z blogu ks. Isakowicza-Zaleskiego.

TW Filozof był czynnym agentem

Wiele faktów wskazuje na to, że abp Józef Życiński, zarejestrowany jako TW o ps. “Filozof” nie mógł być fikcyjnym agentem. Najpierw to, co napisał dr Sławomir Cenckiewicz:

„Józef Życiński był w latach 1977-1990 rejestrowany pod numerem 1263 przez Wydział IV KW MO w Częstochowie jako TW ps. “Filozof”. Materiały archiwalne zniszczono w styczniu 1990 r. ,,Filozofa” miał pozyskać naczelnik Wydziału IV ppłk Alojzy Perliceusz, a jego kolejnymi oficerami prowadzącymi byli: kpt. Stanisław Boczek (1978-1984), por. Zbigniew Kalota (od 1984). Z zachowanych akt lokalu kontaktowego SB o krypt. “Wanda” (ul. Józefitów 15/7 w Krakowie) wynika, że odbywano w nim spotkania z ,,Filozofem”.
Por. IPN Ka 0026/1067.”

Oto interpretacja tych oryginalnych zapisów:

1/ Okres rejestracji był bardzo długi, bo wynosił 13 lat. Gdyby więc była to mistyfikacja, to wcześniej czy później wykryłyby to wewnętrzne kontrole ministerialne.

2/ Rejestracji dokonał sam naczelnik Wydziału IV SB w Częstochowie, w randze pułkownika, a kolejnymi oficerami byli dwaj inni funkcjonariusze, więc prawdopodobieństwo, że wszyscy trzej przez tyle lat oszukiwali swoich przełożonych (w tym wypadku bezpośrednio Departament IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych) jest równe zeru.

3/ Spotkania odbywały się w lokalu konspiracyjnym, więc duchowny godząc się na tę konspirację, świadomie łamał przepisy kościelne, zakazujące jakichkolwiek spotkań z esbekami poza urzędami parafialnymi czy paszportowymi.

4/ W posłowie do swojej książki “Księża wobec bezpieki” opisałem fakt, że w 1983 r. z okazji drugiej pielgrzymki papieskiej do Ojczyzny TW “Filozof” został przekazany z Wydziału IV SB w Częstochowie do Wydziału IV w Krakowie. Gdyby był to agent fikcyjny, to wykryłyby to służby krakowskie.

5/ Dowodem, choć innej kategorii, jest postawa abp Józefa Życińskiego, który od kilku lat zaciekle zwalcza lustrację, posuwając się często do niewybrednych ataków personalnych na historyków i pracowników IPN, niegodnych hierarchy Kościoła katolickiego. Poza tym, swym histerycznym zachowaniem wręcz pokazuje, jak panicznie boi się swojej przeszłości.

6/ Dowodem może też stać się obecne zachowanie metropolity lubelskiego. Jeżeli bowiem czuje się niewinny, to powinien podac do sądu tak dr Sławomira Cenckiewicza i mnie, jak wspomnianych trzej oficerów SB. Jeżeli jednak tego nie uczyni, to de facto przyzna się do wszystkiego.

W całej tej sprawie najgorsze jest jednak, to, że co najmniej od dwóch lat wiedzieli o tym tak przewodniczący Episkopatu Polski, jak i metropolita krakowski, ale nie zrobili nic oby “rozbroić” ową minę. A później będzie się mówić, że winni są wszyscy – dziennikarze, historycy, masoni, Żydzi (czytaj: Ormianie). Wszyscy, tylko nie ci, co współpracowali z wrogami Kościoła, i nie ci, co to tuszowali.

Dokąd polskie władze kościelne nie zdobędą się na odwagę, aby opublikować utajniony raport kościelnej komisji historycznej, to dotąd społeczeństwo będzie targane kolejnymi bolesnymi sprawami, ujawnianymi przez historyków i dziennikarzy.

 

Kim był TW „Filozof”
Cezary Gmyz 14-11-2008, Rzeczpospolita
Ks. Isakowicz-Zaleski twierdzi, że abp Józef Życiński był zarejestrowany jako agent Służby Bezpieczeństwa.

„Dr Sławomir Cenckiewicz w najnowszej publikacji »Sprawa Lecha Wałęsy« jako pierwszy historyk ujawnia, że w latach 1977 – 1990 ks. Józef Życiński przez Wydział IV SB w Częstochowie był zarejestrowany jako tajny współpracownik o ps. Filozof” – napisał w blogu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Informację na ten temat Cenckiewicz umieścił w przypisie do wypowiedzi abp. Życińskiego, w której krytykował autorów publikacji „SB a Lech Wałęsa”.

– O TW „Filozof” wiedziałem już, przygotowując swoją publikację „Księża wobec bezpieki”. Dopiero dzięki książce Cenckiewicza ustaliłem, że to ks. Życiński. Poinformowałem o tym kardynała Stanisława Dziwisza – mówi ks. Isakowicz-Zaleski.

Zapisy ewidencyjne to jedyne dokumenty pozwalające zidentyfikować tajnego współpracownika. Teczka pracy TW „Filozof” została zniszczona.

– Fakt bycia zarejestrowanym nie oznacza, że osoba kiedykolwiek współpracowała z SB – mówi rzecznik metropolity ks. Mieczysław Puzewicz.

 

Rzeczpospolita

Isakowicz-Zaleski: TW Filozof to arcybiskup Życiński

“Dziennik”: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wrócił do sprawy “Filozofa” – duchownego współpracującego z SB. Twierdzi, że chodzi o obecnego metropolitę lubelskiego abp. Józefa Życińskiego. Na swoim blogu Isakowicz-Zaleski nawiązał do ostatniej książki historyka Sławomira Cenckiewicza “Sprawa Lecha Wałęsy”. Napisał on, że osobą kryjącą się pod tym pseudonimem jest abp Życiński. Na dowód podał numery akt i nazwiska oficerów prowadzących “Filozofa”.

Ks. Isakowicz zarzucił Episkopatowi, że nic nie robi, aby wyjaśnić sprawę domniemanej współpracy hierarchy. Pisze, że “Kościelna Komisja Historyczna milczy w tej sprawie, choć wie o tym od dwóch lat. Sam o tym informowałem w styczniu 2007 r. przewodniczącego Episkopatu Polski, ale dostałem tylko jednozdaniową odpowiedź. O sprawie od dwóch lat wie także ode mnie ks. kard. Stanisław Dziwisz, który z tego m.in. powodu publicznie domaga się betonowania akt IPN na 50 lat”.

Głos w sprawie zabrał rzecznik metropolity lubelskiego ks. Mieczysław Puzewicz. Przypomniał, że z chwilą pojawienia się pierwszych przypuszczeń na temat współpracy z SB, abp. Życiński zwrócił się z prośbą do IPN o zbadanie dokumentów na swój temat i publikację wyników tych badań w biuletynie instytutu. – Nie natrafiono na dokumenty, które mogłyby obciążać księdza arcybiskupa, oświadczył Puzewicz.

Dziesięć miesięcy temu abp Życiński tłumaczył, że “nigdy nie podjął żadnych działań, które można by określić mianem współpracy z SB”, przypomina “Dziennik”.

 

ZOB. RÓWNIEŻ: