Rok temu przez prawicowe media przetoczyła się rocznicowa fala wspomnień o zbrodni wołyńskiej. W tym roku już się nie przetoczy – bo i rocznica nie okrągła, i mainstreamowa prawica zdaje się podtrzymywać w odbiorcach uczucie zakochania w porewolucyjnej Ukrainie. Odtrutką na zapomnienie o Wołyniu mogą być takie książki jak „Strach” Stanisława Srokowskiego. Jest Srokowski pisarzem bardzo doświadczonym, a i temat który podjął w opowiadaniach wydanych pod tytułem „Strach” nie jest dlań nowy. Autor pisał już o tragicznych i do dziś niezrozumiałych dziejach Polaków pomordowanych na Kresach przez swych ukraińskich sąsiadów, zarówno w tomie „Nienawiść” jak i przede wszystkim w trylogii, której tytuły poszczególnych części warto pamiętać -„Ukraiński kochanek”, „Zdrada” i „Ślepcy idą do nieba”.
Stanisław Srokowski od lat walczy z niepamięcią o rzezi na Wołyniu. Nic dziwnego, skoro sam był świadkiem barbarzyństwa dokonanego w jego rodzinnej miejscowości Hnilcze. Zrobił dla tej sprawy doprawdy bardzo wiele, i wciąż nie ustaje w staraniach, by prawda o tamtych zbrodniczych wydarzeniach przebiła się do jak najszerszego grona Polaków.
W „Strachu” autor postawił na bezpośredni przekaz o zbrodni. Na dosłowny opis tego, co wydarzyło się na Kresach, co zgotowali Polakom „bracia Ukraińcy”. Dojrzałość Srokowskiego kazała mu powstrzymać się od jakiejkolwiek autocenzury. Opis morderstw poraża. Dlatego też należy wyraźnie zaznaczyć, że książka jest przeznaczona wyłącznie dla dorosłych, i tylko dla tych, którzy są pewni, że potrafią utrzymać nerwy na wodzy.

Św. Hugh z Lincoln napisał
Śluby Króla Jana II Kazimierza i Stanów Rzeczypospolitej zaprzysiężone imieniem Narodu przed Cudownym Obrazem Najświętszej Maryi Panny Łaskawej w Katedrze Lwowskiej





