Warto przeczytać
Stanisław Michalkiewicz: Studium dzikości
- Szczegóły
- Kategoria: Warto przeczytać
- Odsłony: 5264
Nawiasem mówiąc, przypadek posła Drzewieckiego skłania do pobieżnych choćby studiów nad zagadnieniem dzikości. Co to jest ta cała „dzikość”, co właściwie poseł Drzewiecki miał na myśli? Sądzę, że można określić dzikość przez jej przeciwieństwo – a przeciwieństwem dzikości jest cywilizacja. No dobrze – ale co to właściwie jest cywilizacja? Feliks Koneczny definiował cywilizację, jako „formę ustroju życia zbiorowego”, ale skądinąd wiemy, że formy takiego życia są rozmaite. Najprostszą formą ustroju życia zbiorowego jest rodzina, wyższą od niej – ród, rozumiany jako grupa rodzin mająca wspólnego przodka. Następną formą ustrojową jest plemię – czyli zespół rodów pielęgnujących tradycję wspólnego pochodzenia. Wyższą od trybalizmu formą jest narodowość, a więc wspólnota kulturowa (język, moralność, obyczaj, tradycja), ale jeszcze nie zorganizowana politycznie. Narodowość zorganizowana politycznie staje się narodem, zaś ponadnarodową formą ustroju życia zbiorowego jest właśnie cywilizacja. Feliks Koneczny twierdził, że o kształcie poszczególnych cywilizacji (bo jest ich wiele), decyduje tzw. quincunx, czyli dominujący w społeczności sposób pojmowania pięciu pojęć: dobra, prawdy, piękna, zdrowia i dobrobytu.
Przyglądając się współczesnemu światu widzimy, że społeczności znajdują się na różnych etapach zaawansowania. Na przykład w Czeczenii, niezależnie od oficjalnych form tamtejszej państwowości, dominuje ustrój rodowy, zaś przyglądając się społeczności żydowskiej, nie bez zaskoczenia natrafiamy na wiele elementów charakterystycznych dla wspólnoty plemiennej – co zaznacza się między innymi w podejściu do zagadnień własnościowych, ale nie tylko – bo charakterystyczne dla społeczności plemiennych jest przede wszystkim zaliczanie do gatunku ludzkiego tylko przedstawicieli własnego plemienia – co czasami znajduje wyraz nawet w języku. Na przykład słowo „kanaka” oznacza „człowieka”, ale jednocześnie – tylko Maorysa, co jest rozróżnieniem podobnym, jak Żyd i „goj”. Im więcej takich anachronizmów można spotkać w społeczności, a więc – im bardziej odległa jest ona od poziomu określanego mianem „cywilizacji”, tym większa skłonność do przypisywania jej „dzikości”.
No dobrze – a jak właściwie z tego punktu widzenia wygląda Polska? Czy w społeczeństwie polskim rzeczywiście dominuje jednolity pogląd na dobro, prawdę, piękno, zdrowie i dobrobyt? Już na pierwszy rzut oka widać, że nie, bo na przykład w jednych środowiskach za prawdę uważana jest adequatio rei et intellectus, czyli zgodność mniemania z rzeczywistością, podczas gdy dla innych całkiem zresztą licznych, prawdą jest to, co za prawdę akurat uznaje większość, albo – co akurat każe uznawać za prawdę partia, starsi i mądrzejsi, albo nawet – „Gazeta Wyborcza”. Widać tę różnicę doskonale choćby w sejmowej komisji śledczej, więc nawet w tak małej zbiorowości daje się zauważyć brak cywilizacyjnej wspólnoty, a tylko jej ostentacyjnie eksponowane pozory. A gdybyśmy pogrzebali jeszcze dokładniej, to bez trudu przekonalibyśmy się, jak zasadnicze różnice występują w poglądach na piękno i dobro, zaś nawet pobieżny przegląd ustawodawstwa gospodarczego przekonałby nas o całkowitym pomieszaniu pojęć w kwestii „dobrobytu”. Wygląda na to, że do roku 1939, mimo większego niż obecnie rozwarstwienia społecznego, Polska była cywilizacyjnie znacznie bardziej jednorodna, niż obecnie, kiedy odczuwamy trwałe skutki antycywilizacyjnego oddziaływania komunizmu, na które nakłada się wpływ demokracji totalnej i forsowanego przez zagranicznych i tubylczych postępaków marksizmu kulturowego czyli politycznej poprawności. Skoro tak, skoro nie tworzymy cywilizacyjnej jednorodności, to czy przypadkiem nie ześlizgujemy się łagodnie w stronę zdziczenia? Czy aby nie uwsteczniamy się powoli do poziomu przednarodowego? Wprawdzie niby mamy „niepodległość i wojsko własne, własny skarb” – ale przecież z miesiąca na miesiąc coraz lepiej widać, że to, co składa się na „państwo”, to tylko atrapy, będące w gruncie rzeczy już tylko przedsiębiorstwami przemysłu rozrywkowego, zaś osobnicy poprzebierani za dygnitarzy to tylko klauni zaangażowani do przedstawienia przez dyskretnego reżysera. A ponieważ nic tak nie gorszy, jak prawda, to pewnie dlatego tak ich wzburzyła diagnoza przedstawiona przez „Mira” Drzewieckiego, który pewnie też nie zdawał sobie sprawy z tego co mówi, a tylko chlapnął, co przyniosła mu na język ślina pod wpływem rozgoryczenia, że oto kumple, tacy sami przecież jak i on, rzucili go na pożarcie.
Komentarz • tygodnik „Goniec” (Toronto) • 7 marca 2010
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1542
RadioMaryja.pl
22 listopad 2024
Katolicki Głos w Twoim domu- W niedzielę poznamy kandydata PiS w wyborach prezydenckich
- Rosja grozi już nie tylko Ukrainie
- Szef KPRP w TV Trwam: Państwo musi stawać po stronie dzieci. Prezydent A. Duda będzie bronił tych wartości do ostatniego dnia swojej prezydentury
- Trwają prawybory w Koalicji Obywatelskiej
- Służby zatrzymały dwóch członków gangu legalizującego pobyt cudzoziemców w Polsce
- Ks. L. Poleszak SCJ: Bez miłości, której źródło odnajdujemy w Najświętszym Sercu Jezusa – nie ma możliwości rozwoju świata i człowieka
- Prognoza pogody 22.11.2024
- Informacje Dnia 22.11.2024 [08.00]
- Spróbuj pomyśleć
- Szef BBN: Inwestycje w infrastrukturę portową kluczowe dla bezpieczeństwa
- Sejm: wszystkie kluby za projektem ws. dodatkowego urlopu dla rodziców wcześniaków
- Gala Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego”