Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Komentarz  •  specjalnie dla www.michalkiewicz.pl  •  1 lipca 2010
Postępująca oligarchizacja sceny politycznej w Polsce sprawiła, że debata między kandydatami na prezydenta sprowadziła się do sporu o różnicę niekompetencji między reprezentowanymi przez nich partiami. Sprzyjały temu zresztą pytania uczestniczących w niej dziennikarzy. W rezultacie blok poświęcony polityce społecznej sprowadził się do sporów o autorstwo przełomu w sprawie morderstwa Krzysztofa Olewnika, zaś blok poświęcony gospodarce – do sporu o KRUS – a więc sprawę z punktu widzenia gospodarki w zasadzie marginalną. Nawiasem mówiąc, spostrzeżenie Jarosława Kaczyńskiego, że likwidacja KRUS pozbawiłaby większą część gospodarstw domowych na wsi podstawowego źródła dochodu, lepiej ilustruje stan gospodarki, niż cokolwiek innego.
Wracając do debaty, to inaczej zresztą być nie mogło w sytuacji, gdy – po pierwsze – prezydent pozbawiony zaplecza partyjnego w parlamencie ma bardzo niewielkie możliwości działania. Po drugie – gdyby nawet konstytucyjne umocowanie prezydenta było silniejsze, to nie jest pewne, czy byłby on w stanie odebrać władzę tajnym służbom, które dzięki agenturze rozbudowały swoje wpływy we wszystkich bez wyjątku środowiskach społecznych. Po trzecie wreszcie – gdy od 1 grudnia 2009 roku Polska stała się jedną z prowincji Unii Europejskiej, w związku z czym utraciła polityczną suwerenność. Ponieważ wartość merytoryczna debaty była znikoma, uwaga została skupiona na aspekcie widowiskowym, tzn. ocenie, który z kandydatów zrobił lepsze wrażenie na publiczności. Z tego punktu widzenia Jarosław Kaczyński wypadł lepiej, bo mimo schlebiania najbardziej rozpowszechnionym przesądom, sprawiał wrażenie bardziej samodzielnego od marszałka Bronisława Komorowskiego, który momentami sprawiał wrażenie niepewnego, co wolno mu powiedzieć.

Stanisław Michalkiewicz
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1681