Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Ujawnił swoją twarz były funkcjonariusz Centralnego Biura Antykorupcyjnego znany powszechnie jako „agent Tomek”. Nie na jego osobie chcę się skoncentrować, ale na pewnym ważnym elemencie dezinformacji jaki przy opisywaniu tego człowieka wprowadzają praktycznie wszystkie mass media. Otóż zwróćcie uwagę szanowni internauci, że dziennikarze przekazujący informację o tym człowieku za każdym razem tytułują go jako „agent Tomek”.
Tymczasem należy pamiętać, że agentem jest zwerbowany obywatel innego państwa. Zwerbowany obywatel własnego państwa nie jest agentem. Jest tajnym współpracownikiem służby specjalnej. Obywatel własnego kraju może być pracownikiem kadrowym służby lub jej współpracownikiem tajnym albo jawnym. Nigdy agentem. Terminy te są często, szczególnie na gruncie polskim, w przestrzeni informacyjnej mieszane, niejednokrotnie intencjonalnie, celem wywołania szumu informacyjnego lub dla zatarcia różnicy. Takie mieszanie pojęć utrudnia lub wręcz uniemożliwia poprawną kwalifikację moralną działalności pracowników lub współpracowników własnych służb i agentów obcego państwa. Przypisywanie terminu agent pracownikom kadrowym służb specjalnych świetnie maskuje działalność agenturalną na rzecz obcego państwa i w konsekwencji odbiorcy takiej dezinformacji tracą rozeznanie, kto jest kim, a co za tym idzie gubią możliwość dokonania właściwej oceny moralnej.

Na dobrą sprawę taki błąd jak mieszanie pojęć i nierozróżnianie agentów działających na rzecz obcych służb specjalnych od kadrowych funkcjonariuszy, tudzież tajnych współpracowników obecnych, polskich specsłużb już na samym początku dyskwalifikują wiarygodność danego dziennikarza i medium które taką dezinformację przekazuje. A dezinformację o „agencie Tomku” przekazują praktycznie wszystkie media bez względu na opcję z jaką sympatyzują. Od „Gazety Wyborczej” przez „Rzeczpospolitą” po „Nasz Dziennik”. Od „Wiadomości” w TVP1 przez „Fakty” w TVN aż po TV Trwam.
Osobiście nie sądzę, żeby wszyscy specjalnie dezinformowali. W moim przekonaniu 99 procent dziennikarzy i komentatorów w mediach nie umie rozróżnić tych kwestii, a tylko 1 procent świadomie dezinformuje. Dlaczego nie umie? Bo są źle wykształceni. Kilkakrotnie na moim blogu pisałem, że w Polsce system szkolnictwa wyższego nadal jest oparty na schematach z poprzedniej epoki, z tą różnicą, iż doktrynę marksistowsko- leninowską zastąpiła polityczna poprawność. Stąd np. dla absolwenta studiów dziennikarskich, albo politologii funkcjonariusz polskiej specsłużby jest „agentem”. Gdyby studenci dziennikarstwa uczeni byli na łacińskich zasadach- opartych na dominujących motywacjach poznawczych, a nie ideologicznych jak obecnie- to dziennikarze umieliby odróżnić funkcjonariusza naszych służb specjalnych od agentów, czyli funkcjonariuszy obcych służb operujących na terenie Polski.

Jednakże komuś zależy na tym, aby w Polsce dziennikarze i media operowali zbitkami pojęciowymi i stereotypami, bo wówczas łatwo manipulować społeczeństwem. Łatwo wprowadzać- za pomocą mediów- dezinformację oraz chaos pojęciowy. Co najciekawsze w tej całej sprawie: ani razu nie widziałem, aby ktoś w mediach zwrócił uwagę na fakt, że nazywanie tego ex- funkcjonariusza CBA „agentem” jest dezinformacją wprowadzającą do umysłów ludzi błędne pojęcie. Ta sprawa jest jedną z wielu, która dobitnie pokazuje do jakiego stopnia dziennikarze w naszym kraju bez względu na media w których pracują są źle przygotowani do swojej pracy i jak bardzo brakuje w naszym społeczeństwie podstawowej wiedzy o prowadzeniu walki informacyjnej. Osoba, która przynajmniej w stopniu podstawowym jest zaznajomiona z wojną informacyjną i jej zasadami nie da się nabrać na taki numer jak ten z nazywaniem ex- funkcjonariusza CBA „agentem”.

Niestety wnioski są bardzo bolesne: jako społeczeństwo jesteśmy zacofani informacyjnie. Żyjemy w epoce geoinformacyjnej, w której informacja stanowi- używając retoryki mistrza strategii Carla von Clausewitza- „środek ciężkości”. Tymczasem nie tylko społeczeństwo, ale także dziennikarze w zasadach prowadzenia walki informacyjnej- tak charakterystycznej dla epoki geoinformacyjnej- cytując klasyka: ani me, ani be, ani kukuryku. Dlatego tak łatwo Polakami manipulować poprzez media od „Gazety Wyborczej” po „Nasz Dziennik”.

Amator

Za: http://amator.blog.onet.pl/