W tej chwili jesteśmy bezbronni – mówi profesor Akademii Obrony Narodowej Józef Marczak.
Polska jest jednym z niewielu krajów, które nie mają wojsk obrony terytorialnej. Tej roli nie spełniają Narodowe Siły Rezerwowe, nad których reformą pracuje zespół powołany w AON. Z naukowcem, który w nim zasiada, znawcą tematyki obrony terytorialnej, rozmawiamy o pomysłach na jej przywrócenie.
Rz: Gdyby teraz wybuchła wojna, a Polska stała się celem ataku, bylibyśmy w stanie się obronić?
prof. Józef Marczak, wydział bezpieczeństwa narodowego AON:Nie. Bo naszej armii do skutecznej obrony brakuje powszechności. Brakuje armii gotowej do obrony ojcowizny w czasie pokoju, kryzysu i wojny – której pierwowzorem była Armia Krajowa. Nasza armia oparta jest tylko na miniaturowych wojskach operacyjnych opartych na służbie zawodowej. Nie jest zdolna do odstraszania, obrony, a nawet ochrony niektórych obiektów.
A może nic nam nie grozi?
Do niedawna tak naiwnie myślało wielu polityków. Twierdzili, że wystarczy tylko być w NATO. Od 2008 roku nieco to się zmienia. Przełomem była wojna Rosji z Gruzją. Wielu uświadomiło sobie, że o bezpieczeństwo trzeba dbać. Nie możemy zapominać, że po incydencie przy ambasadzie Rosji 11 listopada, w tym kraju pojawiły się głosy: „jeżeli oni nie są w stanie sami zapewnić bezpieczeństwa naszym placówkom, to my możemy to zrobić sami". A gdyby doszło np. do uszkodzenia gazociągu z Rosji na Zachód? Mamy gotowy pretekst do interwencji zbrojnej.
Trzeba rozbudowywać zdolności obronne armii, modernizować ją, wzmacniać jej siłę. Każda złotówka wydana dzisiaj na wojsko to kolejny dzień pokoju w przyszłości, zgodnie z regułą: si vis pacem, para bellum (chcesz pokoju, szykuj wojnę).
Czego brakuje naszej armii?
Od czasu Piastów armia przygotowana do obrony składała się z dwóch komponentów. Pierwszy stanowiły wojska operacyjne – w tamtych czasach to była drużyna królewska, a później chorągwie, a drugi armia, która broniła konkretnego terytorium – grodów, przepraw i ciaśnin terenowych.
Teraz mamy tylko jeden komponent – wojska operacyjne, które są zminiaturyzowane. Te trzy dywizje, które posiadamy, i kilka brygad, są zdolne do uderzenia i obrony na obszarze wielkości powiatu. Naszym głównym problemem jest to, że nie jest realizowany obowiązek szkolenia wojskowego młodzieży i rezerwistów.
Tak, ale powstały Narodowe Siły Rezerwowe – one częściowo mają spełniać takie zadania.
NSR zbudowane zostały na podstawie modelu wsparcia dla brytyjskich wojsk ekspedycyjnych. Nawet jeżeli będą one liczyły 20 tys. rezerwistów – co jak wiemy, na razie się nie udaje – to jest nic w porównaniu z potrzebami obrony Polski. Już np. w 1920 roku potrzeba było zmobilizować ponad 1 mln żołnierzy. W Wielkiej Brytanii w armii czynnej jest ok. 170 tys. żołnierzy zawodowych i dodatkowo tyle samo ochotników skupionych w Armii Terytorialnej.
Pięciomilionowa Finlandia ma siły zbrojne składające się z 60 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych i 230 tys. wojsk obrony terytorialnej. Szwedzka Gwardia Krajowa Hemvarnet liczy 600 tys. żołnierzy.
Tak samo zbudowane są armie Szwajcarii, Izraela, Norwegii czy USA. W naszym przypadku proporcje sił, jakimi dysponujemy, do obszaru kraju, wypadają zdecydowanie niekorzystnie. Największym zagrożeniem jest w tej chwili nasza bezbronność.
System obrony terytorialnej nie istnieje.
Tak. Koncepcja odtworzenia wojsk obrony terytorialnej powstała w latach 90. Pod koniec lat 90. sformowano szereg brygad Obrony Terytorialnej. Projekt ten został jednak zatrzymany i zniweczony w 2007 r. Ówczesny minister obrony (Bogdan Klich – red.) założył, że Polsce nic nie zagraża. Uznał, że wystarczy tylko uzawodowienie armii i ograniczony do minimum system szkolenia wojskowego rezerwistów. Pod względem lekkomyślności państwowej jesteśmy ewenementem na skalę światową.
Dalej www.rp.pl/artykul/107684,1067072-Odbudujmy-Armie-Krajowa.html
Za: http://spiritolibero.neon24.pl/post/102101,odbudujmy-armie-krajowa
Nadesłał: Jacek