Prezydent Władimir Putin zapewnił biznes, że władza nie zboczy z obranej drogi, mimo problemów wewnątrz kraju i na arenie międzynarodowej. Moskwa ustosunkowuje się wobec zachodnich sankcji spokojnie, chociaż łamią one podstawowe zasady WTO i podważają zaufanie wobec międzynarodowych instytucji finansowych.
Przemówienie wygłoszone przez przywódcę rosyjskiego państwa podczas obrad forum inwestycyjnego „Rosja wita”, miało optymistyczny ton. „Podkreślę to, co najważniejsze: czynniki o znaczeniu zasadniczym zapewniające stabilność, mamy bardzo silne, niezawodne: jest do bezdeficytowy budżet, znaczne rezerwy, dobry bilans płatniczy”, - powiedział przywódca państwa. Jest oczywiste, że temat antyrosyjskich sankcji nie wywołuje niepokoju ze strony Kremla. Niewątpliwie, wojna na sankcje zadaje długoterminowe szkody całej gospodarce światowej, jednak w większej mierze poszkodowani są jej inicjatorzy. Zdaniem ekspertów, europejski biznes już doświadczył konsekwencji antyrosyjskiego entuzjazmu ze strony Brukseli na własnej skórze.
Równocześnie jednak ten entuzjazm w znacznej mierze został narzucony Brukseli od zewnątrz. Jak to otwarcie przyznał w tych dniach wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Joseph Biden, kraje unijne nie dążyły bynajmniej do wprowadzenia sankcji przeciwko Rosji w związku z wydarzeniami na Ukrainie, i zdecydowały się na te posunięcia jedynie pod silną presją ze strony Waszyngtonu.Biden powiedział dosłownie: "Postawiliśmy Putina przed prostym wyborem: albo będzie on respektował suwerenność Ukrainy, albo będzie musiał liczyć się z konsekwencjami. Zaistniała przez to konieczność włączenia większych rozwiniętych państw do akcji ukarania Rosji. Jest prawdą, że one nie chciały tego czynić. Ale zadecydowała kierownicza rola Ameryki oraz fakt, że prezydent Obama obstawał przy sankcjach".A więc, Amerykanie zderzyli ze sobą Moskwę i Brukselę, - uważa dr Aleksander Gałkin, członek Rosyjskiej Akademii Nauk, pracownik Instytutu Socjologii Akademii:
Świetnie wiedzą i świetnie zdają sobie sprawę z tego, że mają całą informację odnośnie autentycznego stanu rzeczy. Cała historia związana z sankcjami stanowi rezultat pewnego manewru w polityce zagranicznej, dla którego sytuacja na Ukrainie była tylko pretekstem. Inicjatorem wszystkiego były Stany Zjednoczone. USA tracą swoją pozycję jedynego decydującego mocarstwa na świecie. Dlatego boją się bardzo, że Unia Europejska przejdzie do innego obozu. Istnieje strategiczny plan i dążenie do skłócenia ze sobą Unii Europejskiej i Rosji na długo i na poważnie.
Europejscy liderzy na razie nie śpieszą się ze zniesieniem antyrosyjskich sankcji, podając na swe usprawiedliwienie sytuację na południowym wschodzie Ukrainy, która nadal jest skomplikowana i kontrowersyjna. Istnieje założenie, że jest to główny powód sankcji. Wynika z niego bezprzykładne wprost zakłamanie relacji z Ukrainy w europejskich i zachodnich mediach, ponieważ uznanie ze wina leży w Kijowie, zaprzeczyłoby logice wprowadzonych sankcji. Bruksela nie chce i nie może przyznać się do swych błędów. Kierowniczka wydziału Europejskich Badań Politycznych Instytutu Gospodarki światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk Nadieżda Arbatowa widzi to tak: Zniesienie sankcji przez Unię Europejską uzależniane było od skutecznej realizacji porozumień z Mińska. Rosja uczestniczyła w tych porozumieniach i poparła mińskie ad memoire. Z punktu widzenia stałych przedstawicieli, którzy mają informować Radę Europejską o realizacji porozumień z Mińska, mimo istniejącego postępu rozejm jest respektowany nie w pełnym zakresie, dochodzi do wykroczeń z obu stron. Komitet przedstawicieli jest zdania, że za wcześnie jest na mówienie o jakimkolwiek stabilnym procesie pokojowym na terytorium Ukrainy, z czym właściwie wiąże się zniesienie sankcji.
Jest oczywiste, że Waszyngton prowadzi podwójną grę. Unia Europejska jest dla Stanów Zjednoczonych nie mniej niebezpiecznym przeciwnikiem niż Rosja, - uważa doktor hab. politologii, profesor Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. Łomonosowa Andriej Manojło: Stany Zjednoczone chętnie skorzystałyby z okazji, stwarzanej przez kryzys ukraiński, aby zaatakować jednocześnie dwóch swych rywali – Rosję, której pozycje umacniały się w ciągu ostatnich lat w zawrotnym tempie, i Unię Europejską. USA nie chcą zjednoczonej Europy, która potrafi występować na arenie światowej w charakterze jednolitego państwa. Dlatego dla Waszyngtonu bardzo ważne jest obecnie maksymalne zaangażowanie Unii Europejskiej w konflikcie ukraińskim, aby skłócić ją z Rosją, osłabiając w ten sposób obie strony. Gdy gospodarka Ukrainy zostanie ostatecznie zniszczona, nie będzie to problemem Waszyngtonu. Wyciąganie Ukrainy z bagna spadnie w całości na barki sąsiadów, w pierwszej kolejności Rosji ale nie w ostatniej – na barki Unii Europejskiej.
Rosja chce powstrzymać rozlew krwi, zniszczenia majątku oraz niszczenie więzów na Ukrainie, ponieważ wie, że będzie potem musiała dźwigać ten ciężar. Rosjanie bardziej niż ktokolwiek inny zainteresowani są posiadaniem obok siebie niezawodnego, przewidywalnego partnera i sąsiada. Jak oświadczył prezydent Putin, „Ukraina nie jest dla nas krajem obcym. Mimo całej tragedii, której świadkami obecnie jesteśmy, zwłaszcza na południowym wschodzie, naród ukraiński był i pozostanie dla nas najbliższym bratnim narodem”.
Za: Bogusław Jeznach