Cerkiew greckokatolicka działała w symbiozie z terrorystycznymi organizacjami jakimi były: Ukraińska Wojskowa Organizacja (UWO), a po 1929 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Miało to brzemienne konsekwencje dla wydarzeń podczas II wojny światowej. Do zbrodni dokonanej na tak olbrzymią skalę masy należało przygotować, z powodzeniem przygotowała je Cerkiew greckokatolicka pod przewodnictwem metropolity Andrzeja Szeptyckiego.
Główni przywódcy ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego wywodzili się z rodzin księży greckokatolickich, organizatorami i dowódcami bojówek tzw. UPA sformowanych na Wołyniu w 1943 roku byli grekokatolicy z Małopolski Wschodniej poza jednym J. Stelmaszczukiem pochodzącym z Wołynia. Grekokatolikami byli emisariusze OUN, którzy w 1942 r. wyruszyli na Wołyń aby przekonywać prawosławnych Ukraińców, że dotąd nie będzie „samostijnej Ukrainy”, dopóki będą tu Polacy. Następcy abp. Szeptyckiego nie ustosunkowali się do najciemniejszych kart swojej historii, nie podjęli kroków w kierunku potępienia ideowych sprawców ludobójstwa i nie odnieśli się do niezgodnych z zasadami Ewangelii działań swoich poprzedników.
Udział duchowieństwa unickiego w tworzeniu antypolskiego klimatu miał początek w czasie I wojny światowej. Po przybyciu do Polski armii gen. Józefa Hallera „Złocziwskie Słowo” zamieściło odezwę kapłana greckokatolickiego o treści: „Kto w Boga wierzy, kto ma choćby tyle sił aby unieść rusznicę albo nóż, idź przeciw Lachom pijawkom, a Bóg odpuści Ci twoje grzechy. (…) Pamiętajcie, że niedopuszczalnym grzechem jest dać choćby wody zranionemu Lachowi, (…) Zabijajcie ich we śnie na kwaterach”.
O sytuacji Polaków w Galicji Wschodniej w latach 1918-1919 informował Ministerstwo Spraw Zagranicznych rzymsko-katolicki metropolita lwowski Józef Bilczewski pisał: „W jednej z takich odezw czytamy – pamiętaj ukraiński żołnierzu, że dopóty nie będzie spokoju ani dobra na ukraińskiej ziemi dopóki żyć będzie polskie nasienie (…). Pamiętaj, że ich kościoły to szpiegowskie gniazda, a ich księża to jadowite skorpiony”. Abp Bilczewski wymienił nazwiska sześciu księży swojej diecezji zamordowanych przez szowinistów ukraińskich. (Wiktor Poliszczuk, „Dowody zbrodni OUN UPA”, Toronto 2000 s.17).
Wielu greckokatolickich duchownych służyło w Ukraińskiej Halickiej Armii, z inicjatywy metropolity Szeptyckiego zostali przeszkoleni i objęli parafie. Działalność kleru unickiego w okresie międzywojennym przedstawiła dr Lucyna Kulińska w udokumentowanej pracy pt. „Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939”. Archiwalne dokumenty wskazują jak liczny był udział duchownych w popieranym przez Niemców ukraińskim ruchu nacjonalistycznym.
Przykładowo, ks. prałat Kunicki ze Lwowa działacz legalnej partii UNDO pełnił rolę informatora Auswärtiges Amt w Berlinie. Wielu duchownych sympatyzowało lub należało do nielegalnych organizacji UWO-OUN pełniących w II RP rolę V kolumny, ich celem było niedopuszczenie do umocnienia się Państwa Polskiego, utrzymywania Kresów w stanie wrzenia i wzniecenie ogólnonarodowego powstania. Przywódcy uzurpowali sobie prawo do wypowiadania się w imieniu narodu ukraińskiego, tylko że mandatu do działania w jego imieniu nie mieli.
Cerkiew greckokatolicka była jednym z najważniejszych propagatorów idei narodowej. Księża, mając dużą swobodę, wykorzystywali ambony i obrzędy religijne do antypolskich wystąpień. Przez lata wpajali nienawiść do wszystkiego co polskie, przekonywali wiernych, że nacjonalizm mieści się w ramach etyki chrześcijańskiej. Podczas mszy żałobnych, odprawianych w intencji poległych terrorystów, zabójców niewinnych ludzi Polaków i Ukraińców – wzywali do ich naśladowania, ściganym terrorystom udzielali schronienia i organizowali ich przerzuty przez granicę. W II RP w szybkim tempie postępowała ukrainizacja Cerkwi greckokatolickiej, z okazji 950-lecia Chrztu Rusi wznoszono krzyże z napisem: „Na pamiątkę 950-lecia chrztu Ukrainy”. Kler greckokatolicki opanował organizacje kulturalno-oświatowe, byli księża którzy domagali się wychowywania młodzieży po linii narodowej a nie państwowej, organizowali akcje przeciw polskiej szkole i w współpracy z nauczycielami rozprowadzali literaturę wywrotową.
Przykład nielojalności wobec Rzeczypospolitej i nieznajomości etyki katolickiej dawał metropolita Andrzej Szeptycki. Był wdzięczny Niemcom za traktat brzeski ( luty 1918r.) zawarty z URL, w czasie walk o Lwów poparł galicyjskich Rusinów. W 1921 r. wyjechał za granicę bronić sprawy ukraińskiego separatyzmu, wykorzystywał każdą okazję do wyrażania wrogiego stosunku do Polski. Podczas pobytu w Rzymie metropolita proponował władzom kościelnym misjonarską działalność w Rosji z wyłączeniem Polaków. Państwa Ententy przedstawiały go jako agenta niemieckiego, do Polski wrócił w 1923 r. Władze polskie dwa razy zwracały się do J.E. Szeptyckiego o zajęcie stanowiska w sprawie nasilających się akcji sabotażowych i zabójstw dokonywanych przez UWO, patriarcha milczał. Dopiero gdy doszło do wymuszonej kontrakcji wojskowo-policyjnej, podczas której skonfiskowano duże ilości broni, abp interweniował u władz polskich, wydał także list pasterski, w którym wzywał do „narodowej żałoby”, mimo że podczas „pacyfikacji” nie zginął ani jeden Ukrainiec. Abp dowodził, że ukraińscy obywatele „cierpią za niewinność”. Sam czuł się niewinny mimo że w podziemiach katedry św. Jura pod jego zarządem, ujawniono znaczne ilości broni pochodzenia niemieckiego.
Metropolita nie zdystansował się od faszystowskiej ideologii Dmytro Doncowa ignorującej zasady chrześcijaństwa i humanizmu, nie reagował na rozprowadzanie przez Cerkwie „dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”, który jawnie nawoływał do popełnienia przestępstwa jeśli tego wymagać będzie „dobro nacji”. Na działania rozpolitykowanego kleru zareagował unicki biskup stanisławowski Hrihorij Chomyszyn, który potępił „ filozofię” Doncowa. W odezwie napisał: „Nacjonalizm wprowadza pogańską etykę nienawiści”. Głosy księży unickich odcinających się od postaw szowinistycznych nie docierały do abp Szeptyckiego ani do rewolucyjnie nastrojonej młodzieży. W II RP dorosło pokolenie fanatyków, nienawidzące „obcych” gotowe do ich unicestwienia nożami i siekierami święconymi w Cerkwiach. Ten czas miała przynieść oczekiwana wojna.
Wybuch wojny 1 września 1939 r. zastał ukraińskich nacjonalistów dobrze przygotowanych do rozpoczęcia antypolskiego powstania, przeszkodził im podpisany tuż przed wojną układ Ribbentrop-Mołotow. W 1941r. powstały dwa wywiadowczo-dywersyjne bataliony „Nachtigal” i „ Roland”. Wybuch wojny niemiecko-radzieckiej (czerwiec 1941 r.) zastał frakcję OUN-Bandery przygotowaną do proklamowania „państwa ukraińskiego”. Wojska niemieckie były witane przez Ukraińców z entuzjazmem, nacjonaliści głosili – z nami Bóg i Niemcy, tu będzie „samostijna Ukraina”. Delegację „Nachtigalu” przyjął abp Szeptycki i udzielił błogosławieństwa „rządowi” Bandery.
Hitler w tym czasie powiedział: „Nie jesteśmy zainteresowani dalszym istnieniem państw wschodnio-słowiańskich i wolnej Ukrainy”. Nie przeszkadzało to Szeptyckiemu w wydaniu 1 lipca 1941 r. posłania, które zaczynało się od słów: „Z woli Wszechmogącego (...) rozpoczęła się nowa epoka w życiu Państwowej Zjednoczonej Niepodległej Ukrainy”. Dalej jest powitanie zwycięskiej armii niemieckiej, wezwanie do wierności Cerkwi i posłuszeństwa władzy. Po zdobyciu Kijowa przez wojska niemieckie abp Szeptycki wysłał list gratulacyjny do Hitlera. W tym czasie żołnierze „Nachtigalu” zdążyli dokonać pogromu Żydów i Polaków we Lwowie i w innych miastach.
Zanegowanie przez Niemców proklamacji „państwa ukraińskiego” nie wpłynęło na wiernopoddańcze i kolaboranckie postawy Szeptyckiego i większości duchownych greckokatolickich, silniejsza okazała się wiara w mityczne zwycięstwo Hitlera. Szeptyckiego niepokoił fakt walk bratobójczych pomiędzy frakcjami OUN, metropolita napisał, że jest to cios dla narodu i podjął próbę pogodzenia Melnyka, Bandery i Bulby-Borowecia. 21.11.1942 roku ogłosił list pasterski „Nie zabijaj”. Takiej determinacji zabrakło metropolicie, gdy w końcu 1942 roku na Wołyniu i Polesiu bandy tzw. UPA dowodzone przez grekokatolików rozpoczęły rzeź Polaków, początkowo wspólnie z Niemcami, a później za ich przyzwoleniem. Zabójstwa Polaków dokonywane były metodami przerastającymi ludzką wyobraźnię. Nieubłagany żywioł z pochodniami pożarów w końcu 1943 roku przemieścił się na tereny Małopolski Wschodniej. Duchowni greckokatoliccy i prawosławni na Wołyniu głosili, że zabicie Lacha i komunisty nie jest grzechem, udzielali błogosławieństwa bojówkarzom idącym na „oczyszczuwalnuju akciju”, święcili narzędzia zbrodni, a po zagładzie polskich miejscowości odprawiali dziękczynne nabożeństwa. Udokumentowane są fakty dowodzenia bandami przez księży greckokatolickich. Rzymskokatolicki ordynariusz Archidiecezji Lwowskiej abp Bolesław Twardowski z błagalnymi prośbami zwracał się do Szeptyckiego o powstrzymanie ludobójstwa, bezskutecznie.
Nie dość, że metropolita nie wydał listu pasterskiego potępiającego zbrodnie na Polakach, to podważył opisane metody stosowane przez banderowców, metropolita odpisał, że winę ponoszą: bandy dezerterów, Żydów, bolszewickich partyzantów, członkowie polskich organizacji i zwyrodniałe jednostki. W szóstym liście abp Szeptycki już otwarcie oskarżył Polaków. Czy poparcie dla twórców kolaboranckiej Dywizji SS-Galizien organizowanej w ramach Waffen SS było misją chrześcijańską?
Pułki policyjne tej dywizji spacyfikowały ponad 40 polskich miejscowości. Abp Szeptycki na szefa duszpasterstwa powołał dra ks. W. Łabę, kapelani otrzymali stopnie oficerów SS. Kapelanem „Nachtigalu” był dr teologii, ks. Ihor Hrynioch odznaczony przez Niemców Żelaznym Krzyżem Rycerskim.
Do metropolity Szeptyckiego z prośbą o powstrzymanie fali mordów zawracały się polskie władze konspiracyjne, bez efektu. Z polecenia Delegatury Rządu Polskiego w kwietniu 1943 r. z metropolitą spotkał się komendant Obszaru AK Lwów gen. Sawicki. Po rozmowie powiedział, że nie będzie więcej pertraktował z człowiekiem trzymającym nóż w ręku. Prymas Polski Stefan Wyszyński z pewnością znał treść korespondencji prowadzonej z abp. Szeptyckim. W 1956 roku i po raz drugi 1962 roku zablokował wszczęcie procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego A. Szeptyckiego. Papież Paweł VI obiecał, że osoba moralnie odpowiedzialna za ludobójstwo 200 tys. Polaków nie zostanie wpisana w poczet błogosławionych.
Monika Śladewska
Myśl Polska, nr 35-36 (31.08-7.09.2014)