W lutym 2010 r. Anna Rudnitskaya w żydowskim Forward pisała: „społeczność żydowska wita zwycięstwo Janukowycza”. Szczególnie zadowoleni byli Żydzi na zachodzie kraju. Rabin z gminy odeskiej Boleslaw Kapulkin przekazał, że 72 procent Ukraińców żyjących w Izraelu oddało głos na Janukowycza. Rabin Josef Zissels, od 1991 przewodniczący Vaad Ukrainy, konfederacji organizacji żydowskich i wiceprzewodniczący Światowego Kongresu Żydów mówił: „Podczas prezydentury Juszczenki nie obeszło się bez napięć.
Gdy pośmiertnie Banderze nadał tytułu bohatera, zbrodniarzowi wojennemu odpowiedzialnemu za śmierć tysięcy Żydów, główny rabin Ukrainy Mosze Asman zwrócił medal przyznany mu przez Juszczenkę. Rudnitskaya przypomniała, że Departament Stanu uznał jedną z uczelni ukraińskich za „najbardziej antysemicką instytucję w Europie Wschodniej” i wymusił na rządzie zamknięcie jej 26 filii. Przypomniała też, że za rządów Juszczenki nacjonalistom wznoszono pomniki, a dzieci dostały Podręcznik małego banderowca, w którym Bandera to ojciec narodu, a UPA to protoplasta narodowego ruchu wyzwoleńczego spod „polskiej okupacji”. Obowiązkową lekturą stały się też wiersze wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki, który dla przykładu w poemacie „Hajdamacy” pochwala rzeź Polaków w Humaniu i wzywa do mordowania Żydów. Można w nim także przeczytać, że Żyd to świnia i parch.
Joshua Cohen w zamieszczonym w lutym 2014 r. w Times of Israel eseju „Wybielanie przeszłości”, pisał: szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz usuwa z archiwów państwowych materiały o pogromach, o udziale Ukraińców w holocauście, promuje rewizjonistyczną wizję historii, i na dziś to mu się udaje. Skupia się na wątkach historii wyolbrzymiających zbrodnie sowieckie, a usuwa te dotyczące zbrodni na Żydach. Cohen pisał dalej: Podczas wojny wymordowali dziesiątki tysięcy Żydów i przeprowadzili brutalną kampanię czystek etnicznych, w których śmierć poniosło 100 tysięcy Polaków. W pogromie we Lwowie zabili 5000 Żydów. „Kraj idzie ku nowej i przerażającej erze cenzury - posumował. Burmistrz miasta Użhorod Serhij Ratusznjak objęty został dochodzeniem prokuratorskim z zakazem opuszczania miasta, po tym jak nazwał Arsenija Jeceniuka „bezczelnym Żydem, który służył złodziejom i próbuje zostać prezydentem za pieniądze kryminalistów. Wydaje mu się, że wybory odbywają się w jakimś kibucu”.
Ratusznjak broniąc się przed atakami gminy żydowskiej odpowiedział: „Przepraszam, ale ktoś musi powiedzieć głośno, że niektórzy Żydzi to świnie. Ja chcę ocalić zwykłych Żydów, ponieważ ucierpią, gdy będą eksterminowani, gdy 1 procent ich ziomków będzie sobie siedział w willach w Genewie”. Jaceniuk w okresie tzw. transformacji, mając zaledwie 18 lat, był właścicielem firmy Yurek Ltd, specjalizującej się w „obsłudze prawnej” prywatyzacji ukraińskich przedsiębiorstw. Profesor Wasyl Jaremenko w Sielskie Wiesti napisał: „Na początku lat 90. sprywatyzowali niemal wszystkie gałęzie przemysłu, 90 procent banków zostało przejętych przez żydowskich oligarchów, wszystkie media są w rękach Żydów, a cała wiedza z nich czerpana jest „produktem żydowskiej ideologii”. Uchodzący za Żyda-antysyjonistę Edward Hodos broniąc Jaremenko ostrzegł, że konfrontacja z Ukraińcami może się źle skończyć. Podał przykład, gdy Chmielnicki dokonał pogromu 100 tysięcy Żydów i przypomniał, że głód w 1933 roku zorganizowali Żydzi z tajnej policji Stalina.
Putin na Krymie a Kołomojski w Genewie
Do niedawna w izraelskich mediach przewagę mieli zwolennicy niedrażnienia Moskwy. Zainicjowali kampanię wymierzoną w Ihora Kołomojskiego, który finansował rewoltę na Majdanie, w celu pozbawienia go obywatelstwa Izraela. W petycji do Knesetu oburzali się: „Żyd nie może być faszystą, te pojęcia są sprzeczne genetycznie“. Zarzucali mu finansowanie nacjonalistycznego Prawego Sektora oraz tworzenie batalionów do walki z prorosyjskimi separatystami. Szczególnie ostro występował politolog Awigdor Eskin, który powiedział wprost: Jest oczywiste, że taki człowiek nie powinien być wpuszczony do żadnej synagogi. Pozbawienie Kołomojskiego obywatelstwa okazało się niemożliwe. W Izraelu taka sankcja może spotkać Żyda jedynie w przypadku wyjątkowej nielojalności wobec państwa izraelskiego, a nie Ukrainy. Politolog Wasilij Stojakin uważał, że Kołomojski jest antyrosyjski nie dlatego że jest ukraińskim patriotą, lecz dlatego że walczy o pomyślność swego prywatnego biznesu i boi się, że gdyby nad Dnieprem zapanował model władzy Putina, mógłby powtórzyć los Bierezowskiego, stracić majątek, a nawet życie.
Radykalnych ekstremistów cechuje antysemityzm – głosiło izraelskie radio Głos Rosji. „Po raz pierwszy od zakończenia II wojny do władzy dochodzi partia, która otwarcie solidaryzuje się ze zbrodniarzami nazistowskimi”. Wg mediów żydowskich: Nie tylko Swoboda, której przewodzi syn osławionego mordercy Polaków Romana Szuchewycza, ale wiele innych organizacji ma długą historię antysemityzmu. Nie tylko cytują Goebbelsa, ale wzywają do rozliczenia „moskiewsko-żydowskiej mafii” rządzącej Ukrainą. Będę walczył z Żydami i Rosjanami na śmierć i życie, dopóki krew płynie w moich żyłach - tak w 2007 r. odgrażał się publicznie z kałasznikowem na ramieniu Aleksandr Muzyczko. Ale Muzyczko to mały pikuś w porównaniu z Olehem Tiahnybokiem. Prof. Michael Chossudovsky z Global Research w skrupulatnej analizie zauważa, że Swoboda jest partią neonazistowską i że jej symbolika, ideologia, a co najgorsze sposoby działania, przypominają koszmar sprzed 80 lat. „Taka partia nie może być wspierana przez administrację Waszyngtonu” - konkludował.
Czcicieli Bandery i UPA na Ukrainie jest pełno nie tylko w szeregach Swobody, są w Partii Radykalnej Ołeha Laszki, Samopomocy mera Lwowa Andrija Sadowego oraz formacjach politycznych Tymoszenki, Jacenuka i Poroszenki, a przede wszystkim wśród walczących w Donbasie. Wszyscy zgodnie działają pod hasłem lub raczej pretekstem - „Lepsza Ukraina banderowska niż sowiecka”. Żadnych wątpliwości nie pozostawia emblemat batalionu „Azow” - Wolfsangel (wilczy hak) to znak neonazistów w różnych krajach, w III Rzeszy był symbolem kilku jednostek Waffen SS, służył też jako emblemat dywizji pancernej „Das Reich” (w RFN znajduje się na liście symboli prawnie zakazanych). Nie mam nic przeciwko rosyjskim nacjonalistom ani Wielkiej Rosji - profesor cytuje Dmytra z Mariupola - ale Putin nie jest nawet Rosjaninem, Putin jest Żydem. Wg dowódcy batalionu Donbas, posłannictwem Ukrainy jest krucjata przeciw podludziom, na czele których stoją Semici, a Putin to parszywy Żyd udający Ruskiego.
Dobry i zły faszysta
Tak o antysemitach pisali ukraińscy Żydzi i tak głosiły izraelskie media, ale... dawno. Wołodymyr Grojsman przeszedł do historii, jest pierwszym żydowskim premierem Ukrainy, dotychczas mocno tkwiącym w psyche Żydów jako kraj antysemitów i pogromów. Jest jedynym Żydem zajmującym tak prominentne stanowisko w Europie Wschodniej. Autor tych słów, działający w Wiedniu ekspert od skrajnej prawicy, Anton Shekhovtsov podkreśla, że żydowskie pochodzenie Grojsmana nie odegrało roli, „bo na Ukrainie antysemityzm nie jest tak powszechny jak w Polsce, gdzie Żydzi często kojarzeni są z komunizmem. „Nie mogę sobie wyobrazić kogoś takiego jak Grojsman na stanowisku premiera w Warszawie. Tam byłby olbrzymi sprzeciw. W niepodległej Ukrainie antysemityzm został zmarginalizowany”- dodaje. Wg Mikhaila Krutikova, profesora studiów żydowskich na Uniwersytecie Michigan, nie ma antysemityzmu wymierzonego w Grojsmana, mimo że wielu na Ukrainie daje posłuch plotkom o kraju rządzonym przez żydowską kabałę, że prawdziwe nazwisko Poroszenki to Walcman, a używane jest nazwiskiem jego matki. Plotki takie ma potwierdzać prośba, z jakim biuro prasowe prezydenta zwróciło się do izraelskiej edycji magazynu „Forbes”, aby usunęła ze stron internetowych informację o Poroszence z listy najbogatszych Żydów świata.
Olena Bagno-Moldavsky, adiunkt w Instytuci Bezpieczeństwa w T. Awiwie pisze: jeśli Grojsmana krytykują, to nie z uwagi na jego żydostwo, lecz powiązania z Poroszenko i jego biznesami. „Znaczące jest, że nikt nie sprzeciwiał się, aby Żyd został premierem - zauważa David Fishman, profesor w Żydowskim Seminarium Teologicznym w N. Jorku. I tak z dnia na dzień w propagandzie zaczął dominować wątek - Ukraina to najbardziej przyjazne Żydom miejsce na ziemi. Jakakolwiek wzmianka o zbrodniach UPA kontrowana jest argumentem, że Ukraina ma żydowskiego premiera, peanami o ukraińsko-żydowskiej miłości, i oskarżeniami, że to Rosja jest kolebką antysemityzmu i rajem neonazistów. Nie trzeba dodawać, że takie stawianie sprawy jest darem niebios dla zwolenników Bandery - zarzuty o gloryfikowanie kolaborantów Hitlera odrzucają jako kłamstwa Moskwy, a podnoszących je uznają za marionetki Kremla.
Cytowany już Josef Zissels podkreśla: nominacja Grojsmana świadczy, że na Ukrainie nie ma antysemityzmu. Grojsmanowi uda się to, co innym się nie udało, bo gdy został merem Winnicy, wykorzystał międzynarodowe koneksje, zachęcił oligarchów do inwestowania w mieście, a Izrael do otworzenia supernowoczesnego centrum diagnostyki medycznej. Gdy 25 maja parlament uczcił chwilą ciszy Symona Petlurę, nacjonalistę odpowiedzialnego za wymordowanie 50 tysięcy Żydów, proszony przez Żydowską Agencję Telegraficzną o komentarz oświadczył: „zajmowanie sie tym tematem prowadzi do niepotrzebnego stygmatyzowania Ukraińców; mianowanie na premiera ukraińskiego Żyda Grojsmana jest dowodem na to, że antysemityzmu na Ukrainie nie ma”. Agencja przytacza inną wypowiedź Zisselsa: „Żydzi też wyrządzili Ukraińcom straszne rzeczy”. Główny rabin Jakub Bleich stwierdził dla Wall Street Journal: „Nikt na Ukrainie nie chwali nacjonalistów, dlatego że mordowali Żydów, ale dlatego że walczyli o niepodległą Ukrainę”.
Usprawiedliwiając ukraińskich policjantów i strażników w obozach koncentracyjnych uciekł się do logiki: ZSRR prześladowała Ukraińców, a Żydzi byli częścią sowieckiego aparatu przemocy, i było całkiem naturalne, że gdy nadarzyła się okazja wzięli na nich rewanż. I pomyśleć, że jeszcze niedawno, bo w 2013 r. w swym wystąpieniu w amerykańskim Kongresie tenże Bleich mówił: „Większość Żydów uznaje Banderę i ukraińskich nacjonalistów za odpowiedzialnych za dziesiątki pogromów”. W zamieszczonym w NYT liście otwarty do Władimira Putina, ukraińscy Żydzi stanowczo odrzucają tezę o szerzącym się w kraju antysemityzmie. „Musiał pomylić Ukrainę z Rosją i próbuje straszyć „faszystami”, którzy rzekomo chcą przejąć władzę (...) zdajemy sobie sprawę, że na opozycję polityczną składają się różne grupy, w tym nacjonaliści, ale są kontrolowani przez nowy ukraiński rząd, czego nie można powiedzieć o neonazistach w Rosji.
Władimirze Władimirowiczu, cenimy sobie troskę o prawa mniejszości na Ukrainie, nie chcemy jednak, byś nas chronił”– czytamy w liście. List to czyste polityczne wyrachowanie. Czym jest jednak wybielanie banderowców w Polsce? Redaktorzy „Wyborczej” to trzecie pokolenie żydokomuny, pielęgnujące pamięć braterstwa broni antypolskich bojówek terrorystycznych KPZU z OUN, pamiętające, że we wrześniu 39 r. Rzeczpospolita nie tylko padła ofiarą Niemiec i Sowietów, ale także nigdy nie ukaranej zdrady ze strony mniejszości narodowych, w tym Żydów. Mimo świadomości, iż ofiarami nacjonalistów ukraińskich było kilkadziesiąt tysięcy jej współbraci, dyspensę ukraińskiemu nacjonalizmowi dała Anne Applebaum. Bredził o tym także Komorowski, przyłączając się do narracji, w której nacjonalizm nie jest taki zły, jeśli tylko nie jest nacjonalizmem polskim – a jeśli jest antypolski, to wspaniale.
A propos listu, także u nas 11 lipca, kiedy Kresowianie manifestowali pod Sejmem, nasza elita polityczna wysmażyła „Apel do Polaków i Ukraińców”. Wśród jego sygnatariuszy są Achinger, Boni, Pitera, Szejnfeld z PO; Łopiński, Naimski z PiS; redaktorzy „Wyborczej”. Są też podpisy Moniki Krawczyk z Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, b. przewodniczącego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich Piotra Kadlčika oraz wielu nacjonalistycznych polityków ukraińskich, wśród których wybijają się na czoło Wołodymyr Wiatrowycz, Dmytro Jarosz – wódz Prawego Sektora, Artem Łuczak – naczelnik sztabu 8. Samodzielnej Roty Prawego Sektora i przewodniczący tej formacji we Lwowie, Wołodymyr Prawosudow - żołnierz batalion „Ajdar”, a także Ołeh Pankewycz - wiceprzewodniczący „Swobody”. Słowem, doborowe towarzystwo. Przypomnijmy, że z okazji 70 rocznicy wyzwolenia Auschwitz makabrycznym żartem zabłysnął Schetyna, mówiąc o Ukraińcach wyzwolicielach obozu (a nie strażnikach obozowych i bojowcach dywizji SS Galizien walczących u boku Wehrmachtu). Wykorzystał to Poroszenko i poszedł dalej - porównał sytuację dzisiejszą Europy lat 30., strasząc powtórką holocaustu. I nie miał na myśli ukraińskich neonazistów, ale Putina.
Zły i dobry nacjonalizm
Konflikt w Donbasie podzielił Izraelczyków przybyłych ze Związku Sowieckiego. Niektórzy ostrzegają przed banderowcami i Prawym Sektorem oraz izolowaniem Rosji, która skutecznie walczy z islamskim fundamentalizmem. Większość uważa jednak, że należy popierać Kijów, gdyż stara się być częścią tego samego sojuszu co Izrael, i że oskarżenia o antysemityzm oraz wiązanie rewolucji na Majdanie z faszystowskim przewrotem służą Rosji. Przypomnijmy – kryzys ukraiński został w znacznej mierze wywołany przez lobby żydowskie w Waszyngtonie, którego sztandarowym hasłem jest „krzewienie demokracji i wolności w świecie” w duchu permanentnej rewolucji Trockiego, a sztandarowym sukcesem „kolorowe rewolucje”. Te ostatnie obnażyły ich intencje, bo okazało się, że chodzi o krzewienie interesów Izraela.
Działając skrycie przeciw współpracy Obama-Putin na Bliskim Wschodzie okazję znaleźli na Ukrainie. Victoria Nuland zabierając się do roboty dla „zmiany reżimu” w Kijowie, nie zwracała uwagi, że na Majdanie wznoszono transparenty sławiące sprawców okropieństw wymierzonych w jej ziomków, i obaliła demokratycznie wybranego prezydenta przy pomocy neonazistowskich oddziałów szturmowych. Nawiasem mówiąc, gdy za Jelcyna dochodziło do rozkradania majątku Rosji przez oligarchów żydowskiego pochodzenia, nie zwracali na to uwagi, a nawet otworzyli nad nimi parasol ochronny. Nie namawiali też do przyjęcia Ukrainy do NATO.
Antysemita, ale nasz
Wyobraźmy sobie Żyda, który wybiera się na spacer i konstatuje, że ulicę za rogiem przemianowano na Adolfa Eichmanna, że zmiany nazwy nie oprotestował miejscowy rabin, a nawet ją poparł. To mniej więcej dzieje się na Ukrainie - na początku lipca władze Kijowa nadały jednemu z bulwarów imię Bandery. Doszło do unikalnego w skali światowej fenomenu - Ukraiński Kongres Żydów poświadczył, że na Ukrainie „nie ma antysemityzmu”. A więc jest jedynym państwem na świecie, oprócz Izraela, którego nie trapi owa przypadłość. Jaki może być powód, że ukraińscy i amerykańscy rabini nie biją na alarm, a wprost przeciwnie - przebaczają, a nawet popierają tych, których jeszcze niedawno winili za nazistowskie okropieństwa? Może tłumaczy to mentalność handełse z przedwojennej anegdoty: Mosze, karcony przez swego rabina za handel antysemickimi broszurami, odpowiada – Jakie one antysemickie, kiedy od każdego egzemplarza mam 20 groszy! Dziś kult Bandery i innych zbrodniarzy rozwija się w najlepsze, jest dotowany z państwowych pieniędzy, wspierany mocno i bezkrytycznie przez USA i światowe żydostwo. To prawdziwa semantyczna rewolucja - nazista jest akceptowany przez nowojorskich Żydów, jeśli akceptuje rządy Grojsmana, a antysemici mogą być dobrzy i źli. Roosevelt mówił o latynoskim dyktatorze: „może jest sukinsynem, ale to nasz sukinsyn”. Dziś jego następcy mówią o Szuchewyczu: „może jest antysemitą, ale to nasz antysemita”.
Krzysztof Baliński
(tekst ukazał się w “Warszawskiej Gazecie” 9 września 2016 r.)