Gdy w połowie czerwca pojechałam na urlop, ustawa o IPN jeszcze była, a Żydzi pluli na Polskę. Gdy na początku lipca przyjechałam z urlopu, ustawa o IPN została wykastrowana pod żydowskie dyktando, ale Żydzi nadal pluli na Polskę.
Dlaczego? Obecnie powodem plucia jest to, że chociaż w ustawie o IPN nie ma już zapisów, które nie podobały się Żydom, to jest oświadczenie premierów Morawieckiego i Netanjahu, które według polityków Prawa i Sprawiedliwości jest wielkim sukcesem i początkiem nowej epoki.
„Uzyskaliśmy archimedesowy punkt oparcia do tego, żeby rozpocząć poważną walkę o zmianę obrazu najnowszej historii Polski” – oświadczył Jarosław Kaczyński i dodał, że tylko ignoranci bez elementarnego rozeznania w sferze światowej nie doceniają, jak wielki jest to sukces.!
Wychodzi na to, że jestem ignorantką bez elementarnego rozeznania w sferze światowej, ponieważ w żaden sposób nie mogę pojąć, jak można sukcesem nazwać zgodę na pisanie ustaw pod dyktando obcego państwa w zamian za świstek, który nie ma żadnej mocy prawnej.
„Najlepszym dowodem, jak dużo udało się osiągnąć, jest to, że premier Beniamin Netanjahu jest dzisiaj atakowany z tego powodu” – przekonuje prezes Prawa i Sprawiedliwości. I może bym mu nawet uwierzyła, gdyby nie jedno „ale”. A jest to „ale” bardzo poważne. Co będzie, gdy pod wpływem tych ataków premier Netanjahu wycofa się z tez zapisanych w oświadczeniu? Czy prezes Kaczyński i premier Morawiecki wzięli pod uwagę taki scenariusz?
Zapewne zapytacie, dlaczego premier Netanjahu miałby wypiąć się na ów „archimedesowy punkt oparcia”. Przecież podpisał, a co podpisane, to święte. Bez żartów! Nie takie oświadczenia lądowały w koszu na śmieci. Zapytajmy raczej, dlaczego Netanjahu ma trwać przy tym oświadczeniu, gdy jego własny minister oraz Instytut Yad Vashem zarzucają mu zdradę Izraela, a w Knesecie ma odbyć się awantura na cztery fajery.
I w ogóle o co tu chodzi? Czy naprawdę jesteśmy świadkami żydowsko-żydowskiej wojny, czy też odgrywany jest przed nami teatrzyk dla gojów?
W mojej skromnej opinii (ignorantki bez elementarnego rozeznania w sferze światowej) NIE MA TO ŻADNEGO ZNACZENIA. Bez względu na to, czy patrzymy na wojnę żydowsko-żydowską, czy na teatrzyk dla gojów, w obu przypadkach Polska dostaje po łbie, a Żydzi i tak spadają na cztery łapy. Dlaczego? Ignorantka wyjaśnia.
Załóżmy, że mamy do czynienia z autentyczną wojną żydowsko-żydowską, w której źli Żydzi z Yad Vashem et consortes biją dobrego Żyda Netanjahu. Bez względu na wynik tego pojedynku – a Netanjahu już zapowiada, że będzie „słuchał historyków” – tym, który obrywa najbardziej, jest Polska. Dobre imię państwa i narodu polskiego jest przy tej okazji tak szargane, że włosy stają dęba i ręce opadają.
Z Jerusalem Post dowiadujemy się, że „Rząd Polski na Uchodźstwie brał udział w mordowaniu Żydów”, a po żałosnym dementi Szewacha Weissa w świat idzie przekaz o żołnierzach Armii Krajowej, którzy „współpracowali z Niemcami co do Żydów”.
To, co obecnie wygaduje prof. Jan Grabowski (Abrahamer), któremu puściły już wszelkie hamulce, woła o pomstę do nieba. A ścigać tych kalumnii nie ma jak, bo przecież PiS wycofał się z zapisów o penalizacji oszczerstw wobec Polski, w związku z czym mamy sytuację „hulaj dusza, piekła nie ma” i każdy czuje się w obowiązku opluć Polaków w ramach „wolności słowa”. Można robić to bezkarnie, więc plucie nie zmniejsza się, ale przybiera na sile. Holokaustowa hagada nakręca się w tempie ekspresowym.
Ciekawe, jakie rewelacje usłyszymy podczas środowej debaty w Knesecie. Mnie już nic nie zdziwi. Nawet teza o rotmistrzu Pileckim jako hitlerowskim kolaborancie, który w Auschwitz gazował Żydów na polecenie polskiego rządu.
Przeanalizujmy teraz opcję o teatrzyku dla gojów. Głównym celem Żydów było wyeliminowanie z ustawy o IPN artykułów pozwalających na ściganie oszczerców przypisujących Polsce i Polakom odpowiedzialność za zbrodnie niemieckie. I to przypisującym ją WBREW FAKTOM. Cel został osiągnięty.
Po kilkumiesięcznym tarzaniu Polski w smole i pierzu (jak celne określił to Stanisław Michalkiewicz) PiS zrobił to, czego chcieli Żydzi. Na otarcie łez dostaliśmy „sukces” w postaci oświadczenia, które – piszę to raz jeszcze – nie ma żadnej mocy prawnej. Co do mocy symbolicznej tego oświadczenia, to przekaz jest taki: trzeba było coś Polakom dać, ale – wicie, rozumicie – nie daliśmy im nic, a oni cieszą się jak głupi do sera. I nie jest to wymyślona przeze mnie teoria spiskowa, ale narracja jednego z zaufanych współpracowników premiera Netanjahu, Yaakova Nagela.
„Było prawo, o którym wszyscy mówili, że było straszne, a teraz pozbyliśmy się go nie dając nic w zamian” – oświadczył Nagel i dorzucił, że Polska szczyciła się tym, iż uchwaliła prawo, które miało przywrócić narodowi honor, a pół roku później anulowała je „z ogonem między nogami”.
Dla jasności – to są słowa tzw. dobrego Żyda, który uczestniczył w rozmowach zakończonych podpisaniem oświadczenia.
A teraz czas na teatrzyk, czyli Żydzi kłócą się dla picu, a goje cieszą się, że coś ugrali, gdy tak naprawdę zostali zrobieni w bambuko. W teatrzyku występują: dobry Żyd Netanjahu, źli Żydzi z Yad Vashem i „archimedesowy punkt oparcia”.
Goje cieszą się jak dzieci, a dobre imię państwa i narodu polskiego jest przy tej okazji tak szargane, że włosy stają dęba i ręce opadają. Ścigać tych kalumnii nie ma jak, bo przecież PiS wycofał się z zapisów o penalizacji oszczerstw wobec Polski, a oświadczeniem Morawieckiego i Netanjahu można sobie tak naprawdę podetrzeć… sami wiecie co.
Gdyby PiS naprawdę chciał „rozpocząć poważną walkę o zmianę obrazu najnowszej historii Polski”, to zrobiłby to, co trzeba zrobić, żeby natychmiast przerwać ten chocholi taniec. Co to takiego? Oczywiście, wznowienie ekshumacji w Jedwabnem. Ale tego PiS nie robi. Zamiast ekshumacji mamy świstek, od którego odcinają się „źli Żydzi”, a który „dobry Żyd” – prędzej, czy później – wyrzuci do kosza. A nawet jak nie wyrzuci, to żaden premier nie jest wieczny. Jest Netanjahu, nie ma Netanjahu. I świstka też nie ma. I penalizacji antypolskich oszczerstw również nie ma. A co jest? Jest hagada o Jedwabnem. A dlaczego jest? Bo nie ma ekshumacji. A dlaczego nie ma ekshumacji? O to zapytajcie Jarosława Kaczyńskiego.
PS. Za domaganie się wznowienia ekshumacji w Jedwabnem zostałam zbanowana na Twitterze przez kolejnego „dobrego Żyda”, czyli Igora Lendorfa, o którego absurdalnym argumencie przeciw ekshumacji napisałam w artykule poniżej. To przykre, ale tak właśnie wygląda dialog z Żydami.
Katarzyna TS
http://wprawo.pl/