Jak "oszczędza" rząd Donalda Tuska
Mimo głośnych zapewnień rządu o oszczędzaniu, w rzeczywistości budżet w tym roku wydaje znacznie więcej niż przed rokiem i to pomimo spadających dochodów do kasy państwa. Czy to zabieg propagandowy, czy też inercja rządowych struktur? - zastanawiają się ekonomiści. Tak czy owak, jesienią czeka nas kolejna nowelizacja budżetu lub widok pustego dna w kasie państwa.Rząd stosuje PR-owską taktykę prowadzenia finansów publicznych: głośno mówi o zaciskaniu pasa i redukcji wydatków w związku z trudną sytuacją budżetu i kurczeniem się wpływów, a po cichu... wydaje znacznie więcej pieniędzy niż w ubiegłym roku. Taki wniosek płynie z danych resortu finansów na temat miesięcznych dochodów i wydatków budżetowych w okresie 2007 roku do połowy 2009 roku, do których dotarł "Nasz Dziennik".
W styczniu br. sytuacja znajdowała się jeszcze pod kontrolą. Budżet odnotował wpływy na poziomie 25,7 mld zł, o ponad 4 mld wyższe niż w styczniu 2008 roku. Wydatki budżetowe wyniosły w tym miesiącu 24,8 mld zł (o ponad 6 mld zł więcej niż rok wcześniej).
Od lutego jednak sytuacja ulega radykalnej zmianie. Dochody budżetowe załamują się nagle - do kasy państwa wpłynęło w tym miesiącu zaledwie 13,8 mld zł, o 4 mld zł mniej niż rok wcześniej. Za to wydatki rządowe - przeciwnie - rosną do 27,2 mld zł, o ponad dwa miliardy więcej niż przed rokiem. W tym czasie, jak pamiętamy, rząd zaczął opowiadać o gigantycznych, kilkunastomiliardowych oszczędnościach i cięciach, których jakoby dokonał w poszczególnych resortach.
Podobna sytuacja ma miejsce w marcu br. (dochody budżetu spadają o ok. 2 mld zł, wydatki rosną o ponad 5 mld zł) i w kwietniu (dochody niższe o 1,5 mld zł, wydatki wyższe o 0,5 mld zł). To samo powtarza się w maju (spadek dochodów w stosunku do roku poprzedniego o 2,5 mld zł, wzrost wydatków o 1,8 mld zł) i czerwcu (dochody w dół o 2,5 mld zł, wydatki w górę o 2,5 mld zł).
Z danych resortu finansów wynika, że pod przykrywką propagandowego hasła o "zaciskaniu pasa i cięciu wydatków" rząd wydawał znacznie więcej pieniędzy niż przed rokiem, pomimo spadających dochodów budżetu. Jednocześnie w opinii publicznej kreował się na jedyny gabinet na świecie, który radzi sobie z kryzysem dzięki oszczędzaniu, a nie publicznym wydatkom. W ten oto sposób wygenerowany został całkowicie pozaplanowy deficyt w kasie państwa, czyli "dziura budżetowa" na ponad 20 mld zł, za której sprawą rząd musiał wreszcie znowelizować budżet. Zrobił to, zwiększając planowany deficyt i rozmiatając resztę długów po pozabudżetowych funduszach publicznych.
- To dobrze, że rząd wydaje więcej pieniędzy, bo oszczędzanie przez państwo to najgorsza recepta w kryzysie. Zachodzi tylko pytanie, co dalej? Jeśli ta "rozrzutność" się utrzyma, to jesienią zabraknie pieniędzy. Trzeba będzie albo po raz kolejny znowelizować budżet i zwiększyć deficyt, albo rzeczywiście zacisnąć pasa, tym razem do końca - komentuje te dane prof. Jerzy Żyżyński z Uniwersytetu Warszawskiego. To ostatnie, jego zdaniem, pogrążyłoby polską gospodarkę w totalnym chaosie. Dla gospodarki byłoby lepiej, gdyby rząd potrafił realistycznie ocenić potrzeby i zawczasu zaplanować wydatki budżetowe odpowiednie na kryzysowe czasy.
Czy resort finansów kontynuuje praktykę "dużych wydatków w aurze oszczędzania" także w drugim półroczu - na razie nie wiadomo. Rzecznik ministerstwa Magdalena Kobos poprosiła o skierowanie zapytania na piśmie w związku z koniecznością sprawdzenia danych na temat wydatków i dochodów budżetowych w miesiącach letnich.
Małgorzata Goss
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090827&typ=po&id=po04.txt