Przyznam szczerze, że lubiłem oglądać w TVN program „Superniania”. Tytułowa „Superniania”, czyli Dorota Zawadzka pomagała rodzicom w kwestiach wychowawczych z dziećmi, a trzeba przyznać, że niektóre dzieciaki naprawdę dawały rodzicom do wiwatu. Na swój sposób podziwiałem ją. Do wczorajszego wieczoru.
Obejrzałem program Tomasza Lisa z jej udziałem i przyznam szczerze, że jestem zdumiony i zniesmaczony jej zachowaniem w tym programie. Tematem dyskusji był głośny projekt nowelizacji ustawy o tzw. przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, który przygotowuje rząd wespół z lewicą. Projekt jest niczym innym jak totalitarną koncepcją ingerencji państwa w rodzinę, a diaboliczności temu dodaje fakt, że jest on eksponowany pod szczytnym hasłem zapobieżenia przemocy w rodzinie. No bo któż zaprzeczy, że należy zwalczać przemoc w rodzinie? Sprytne nieprawdaż?
Zawadzka występowała obok Katarzyny Piekarskiej jako zwolenniczka projektu w tym kształcie. I nie chodzi mi o to, że opowiedziała się po stronie projektu, bo to jej prywatna sprawa. Niech sobie będzie. Szkopuł w tym, że zachowywała się skandalicznie, a jej argumenty były mieszanką manipulacji, socjotechniki i propagandy.
Otóż uczestniczący w debacie redaktor Tomasz Terlikowski przytomnie zwrócił uwagę, że są normalne, poukładane rodziny gdzie mamusia, albo tatuś od czasu do czasu dadzą dziecku lekkiego klapsa gdy na to zasłuży. I co zrobiła Zawadzka? Wyciągnęła zdjęcia dziecka z podbitym okiem, albo posiniaczonego na ciele i powiedziała, że ojcowie tych dzieci też się tłumaczyli, że dali klapsa. Po prostu dokonała paskudnej manipulacji, bo czym innym jest delikatny klaps w pupę, a czym innym maltretowanie dziecka.
Zawadzka dopiero uspokoiła się, gdy Terlikowski zwrócił jej uwagę, że w uzasadnieniu ustawy napisano, że w 25 procentach polskich rodzin jest przemoc, a więc statystycznie ktoś z czwórki debatujących w tym programie katuje dzieci. „Superniania” obruszyła się, że wskazał na nią, chociaż tego nie zrobił. Usadził ją do końca gdy powiedział, że ma świadomość, iż ona jest psychologiem, umie w związku z tym stosować różne sztuczki socjotechniczne, ale żeby tego nie robiła, bo on nie da sobie tego wmówić, że wskazał na nią. Do końca programu bez słowa siedziała naburmuszona spoglądając na Terlikowskiego spode łba jak Lenin na burżuazję.
Bardzo ładnie powiedział na koniec Terlikowski, że rodzina jest najlepszym środowiskiem dla dziecka i każdy normalny rodzic kocha swoje dziecko i nie pozwoli mu zrobić krzywdy. I ma rację, bo nie może być tak, że wąski margines rodzin patologicznych będzie miał wpływ na to, że państwo przez jakiegoś biurokratę- pierdzistołka będzie ingerowało w normalne rodziny, bo ten projekt takie instrumenty biurokracji daje. Historia uczy, że każde totalitarne państwo jedną z pierwszych rzeczy jakie robiło, to ingerowało w rodzinę i w wychowanie dzieci. Wyciągnijmy więc wnioski, bo podobno historia magistra vitae est.
Myślę, że żaden rozsądny człowiek nie jest przeciwny przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, ale nie w ten sposób w jaki proponuje PO i lewica. Jestem za specjalną ochroną tych najsłabszych obywateli państwa polskiego, a więc dzieci włącznie z tymi bezbronnymi, nienarodzonymi, ale to musi być rozsądne i maksymalnie wolne od biurokratycznych procedur, że obywatel będzie bezbronny wobec państwa. Po prostu nie można patrzeć na rodzinę przez pryzmat wąskiego marginesu patologii, bo krzywdzi się tą normalną większość rodzin.
Wracając do Zawadzkiej, to po zakończeniu programu widać było, że nie wytrzymała nerwowo i coś tam pyskowała do Terlikowskiego. No cóż, jej nerwy, to najlepszy dowód na to, że ma świadomość, iż nie ma racji i zbłaźniła się w tym programie. Reasumując. Wczorajszego wieczoru czar Zawadzkiej prysł jak bańka mydlana, bowiem „Superniania” odstawiła propagandowy superpasztet.
Amator