Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Pierwsza myśl jaka nasuwa się po weekendowym kongresie PiS, to taka, że ta partia jest niereformowalna. Jeden i ten sam wódz od kołyski aż po grób. W dodatku stary- nowy prezes nie byłby sobą gdyby czegoś nie chlapnął. Tym razem o wczasach Polaków w Tunezji i Egipcie. Ta wypowiedź prezesa PiS na pewno nie ucieszyła ludzi z turystycznych miejscowości w Polsce.

Jarosław Kaczyński zagrał va banque. Poparcie PiS dla Lecha Kaczyńskiego jako ewentualnego (prawie pewnego) kandydata na prezydenta RP pokazują, że wódz PiS idzie na całość i po wszystko tak jak w 2005 r. W moim przekonaniu przeliczy się, bowiem różnica pomiędzy 2005, a 2010 r. jest zasadnicza. Po pierwsze w 2005 r. nie wiedziano jak będzie wyglądać prezydentura Lecha Kaczyńskiego. Teraz już wiadomo. Lech Kaczyński zraził sobie wiele środowisk od centrolewicy aż po konserwatywną prawicę (podpisanie Traktatu Lizbońskiego).

Po drugie w 2005 r. ludzie głosowali na PiS, bo uwierzyli, że jeśli Kaczyński mówił o walce z korupcją, to miał na myśli walkę z Kulczykami, Krauze i Rychami od tuskomatów- jednorękich bandytów. Tymczasem cała Polska widziała jak CBA wyprowadza skutego lekarza pod zarzutem brania łapówek. Jako że cała Polska łapówkami stoi, to wielu Polaków pomyślało, że i oni mogą tak być wyprowadzani przez kubusiów z CBA. Do tego doszła nieszczęsna operacja CBA z Sawicką, gdzie prawie każda kobieta podeszła nie racjonalnie, ale emocjonalnie (jak to kobiety) i widziały siebie na miejscu posłanki PO- uwiedzione, oszukane i wmontowane w korupcję, więc 2007 r. skończył się klęską PiS.

Dlaczego teraz PiS miałby wygrać? Co prawda PO narobiła masę skandali i afer. W zasadzie całe rządy Donalda Tuska, to jedna gigantyczna afera, ale PO na zapleczu ma dobrych PijaRowców i oni ze wsparciem części mass mediów korygują mocno nadszarpnięty wizerunek partii rządzącej. Poza tym PiS ułatwia zadanie PO, bowiem kandydatura na prezydenta Lecha Kaczyńskiego bez wątpienia zmobilizuje potężny elektorat negatywny, który może nie kocha Tuska, ale zoologicznie nienawidzi Kaczyńskich i to pcha tenże elektorat w objęcia PO.

Porażka Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich może skończyć się rozpadem partii, bowiem masa działaczy PiS aż przebiera nogami na myśl o powrocie do koryta władzy. Porażka wyborcza będzie oznaczać koniec wiary w nieomylność „genialnego wodza i stratega”. Załóżmy jednak, że PiS jakoś wytrzyma po klęsce w wyborach prezydenckich i dotrwa do parlamentarnych. Wygrać PiS nie wygra. To jest pewne. Wówczas koalicja. Z kim? Z PO? Co prawda nigdy nie należy mówić nigdy, ale ten wariant można raczej wykluczyć. Z PSL? Może zabraknąć szabel do sejmowej większości. Poza tym zmontowanie koalicji z Jarosławem Kaczyńskim, który bez ogródek stwierdził, że na drugi dzień po zawiązaniu koalicji z LPR i Samoobroną wysłał za politykami tych partii służby specjalne może nie być takie proste i łatwe w praktyce, bo każdy potencjalny koalicjant PiS dziesięć razy zastanowi się, czy wchodzić w koalicję z Kaczyńskim. No bo kto im zagwarantuje, że nie będzie afery gruntowej-bis, czy jakiś funkcjonariusz CBA jak legendarny już Tomek nie podpuści kolejnej posłanki?

I tutaj dochodzimy do wariantu z SLD. Na razie ten wariant jest przerabiany w TVP. Oko ze strony PiS do SLD puścili już Michał Kamiński i Adam Hoffman. Z kolei okiem w stronę PiS odwzajemnił się Aleksander Kwaśniewski mówiąc: „Koalicja PiS- SLD oparta na pragmatycznym programie ku przyszłości jest realna i ja bym nie odrzucał takiej możliwości”.

Pytanie tylko czy część radykalnie antykomunistycznego elektoratu to wytrzyma, bowiem niektóre środowiska w łonie PiS już zaczynają się wodzowi Jarosławowi buntować i niemalże jawnie grozić (patrz mój wpis: „Drżyj Jarosławie! Jakobini nadchodzą…” 04.03.2010).

Tak czy owak będzie ciekawie z PiS, bowiem czekają tę partię poważne wewnętrzne turbulencje i wstrząsy polityczne, które będą potęgowane atakami na partię Kaczyńskiego z zewnątrz. Jeśli romans i koalicja z SLD nadal będzie trwała, to już dostrzegalny będzie jeden pozytyw tego zjawiska. PiS sam przyznaje się, że żadną prawicą nie jest (bo nie jest). Zajmie właściwe sobie miejsce- na lewej stronie. Bo po tamtej stronie politycznej rzeki jest miejsce spadkobierców tradycji PPS i ex- KORowców Jarosława i Lecha Kaczyńskich. W ten sposób dojdzie w pewnym zakresie do uporządkowania sceny politycznej. I mówcie co chcecie, ale będzie to w dużym stopniu zasługa Kaczyńskich. To jedyny pozytyw jaki dostrzegam w działalności bliźniaków.


Amator 

Za: Pierwsza myśl jaka nasuwa się po weekendowym kongresie PiS, to taka, że ta partia jest niereformowalna. Jeden i ten sam wódz od kołyski aż po grób. W dodatku stary- nowy prezes nie byłby sobą gdyby czegoś nie chlapnął. Tym razem o wczasach Polaków w Tunezji i Egipcie. Ta wypowiedź prezesa PiS na pewno nie ucieszyła ludzi z turystycznych miejscowości w Polsce.

Jarosław Kaczyński zagrał va banque. Poparcie PiS dla Lecha Kaczyńskiego jako ewentualnego (prawie pewnego) kandydata na prezydenta RP pokazują, że wódz PiS idzie na całość i po wszystko tak jak w 2005 r. W moim przekonaniu przeliczy się, bowiem różnica pomiędzy 2005, a 2010 r. jest zasadnicza. Po pierwsze w 2005 r. nie wiedziano jak będzie wyglądać prezydentura Lecha Kaczyńskiego. Teraz już wiadomo. Lech Kaczyński zraził sobie wiele środowisk od centrolewicy aż po konserwatywną prawicę (podpisanie Traktatu Lizbońskiego).

Po drugie w 2005 r. ludzie głosowali na PiS, bo uwierzyli, że jeśli Kaczyński mówił o walce z korupcją, to miał na myśli walkę z Kulczykami, Krauze i Rychami od tuskomatów- jednorękich bandytów. Tymczasem cała Polska widziała jak CBA wyprowadza skutego lekarza pod zarzutem brania łapówek. Jako że cała Polska łapówkami stoi, to wielu Polaków pomyślało, że i oni mogą tak być wyprowadzani przez kubusiów z CBA. Do tego doszła nieszczęsna operacja CBA z Sawicką, gdzie prawie każda kobieta podeszła nie racjonalnie, ale emocjonalnie (jak to kobiety) i widziały siebie na miejscu posłanki PO- uwiedzione, oszukane i wmontowane w korupcję, więc 2007 r. skończył się klęską PiS.

Dlaczego teraz PiS miałby wygrać? Co prawda PO narobiła masę skandali i afer. W zasadzie całe rządy Donalda Tuska, to jedna gigantyczna afera, ale PO na zapleczu ma dobrych PijaRowców i oni ze wsparciem części mass mediów korygują mocno nadszarpnięty wizerunek partii rządzącej. Poza tym PiS ułatwia zadanie PO, bowiem kandydatura na prezydenta Lecha Kaczyńskiego bez wątpienia zmobilizuje potężny elektorat negatywny, który może nie kocha Tuska, ale zoologicznie nienawidzi Kaczyńskich i to pcha tenże elektorat w objęcia PO.

Porażka Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich może skończyć się rozpadem partii, bowiem masa działaczy PiS aż przebiera nogami na myśl o powrocie do koryta władzy. Porażka wyborcza będzie oznaczać koniec wiary w nieomylność „genialnego wodza i stratega”. Załóżmy jednak, że PiS jakoś wytrzyma po klęsce w wyborach prezydenckich i dotrwa do parlamentarnych. Wygrać PiS nie wygra. To jest pewne. Wówczas koalicja. Z kim? Z PO? Co prawda nigdy nie należy mówić nigdy, ale ten wariant można raczej wykluczyć. Z PSL? Może zabraknąć szabel do sejmowej większości. Poza tym zmontowanie koalicji z Jarosławem Kaczyńskim, który bez ogródek stwierdził, że na drugi dzień po zawiązaniu koalicji z LPR i Samoobroną wysłał za politykami tych partii służby specjalne może nie być takie proste i łatwe w praktyce, bo każdy potencjalny koalicjant PiS dziesięć razy zastanowi się, czy wchodzić w koalicję z Kaczyńskim. No bo kto im zagwarantuje, że nie będzie afery gruntowej-bis, czy jakiś funkcjonariusz CBA jak legendarny już Tomek nie podpuści kolejnej posłanki?

I tutaj dochodzimy do wariantu z SLD. Na razie ten wariant jest przerabiany w TVP. Oko ze strony PiS do SLD puścili już Michał Kamiński i Adam Hoffman. Z kolei okiem w stronę PiS odwzajemnił się Aleksander Kwaśniewski mówiąc: „Koalicja PiS- SLD oparta na pragmatycznym programie ku przyszłości jest realna i ja bym nie odrzucał takiej możliwości”.

Pytanie tylko czy część radykalnie antykomunistycznego elektoratu to wytrzyma, bowiem niektóre środowiska w łonie PiS już zaczynają się wodzowi Jarosławowi buntować i niemalże jawnie grozić (patrz mój wpis: „Drżyj Jarosławie! Jakobini nadchodzą…” 04.03.2010).

Tak czy owak będzie ciekawie z PiS, bowiem czekają tę partię poważne wewnętrzne turbulencje i wstrząsy polityczne, które będą potęgowane atakami na partię Kaczyńskiego z zewnątrz. Jeśli romans i koalicja z SLD nadal będzie trwała, to już dostrzegalny będzie jeden pozytyw tego zjawiska. PiS sam przyznaje się, że żadną prawicą nie jest (bo nie jest). Zajmie właściwe sobie miejsce- na lewej stronie. Bo po tamtej stronie politycznej rzeki jest miejsce spadkobierców tradycji PPS i ex- KORowców Jarosława i Lecha Kaczyńskich. W ten sposób dojdzie w pewnym zakresie do uporządkowania sceny politycznej. I mówcie co chcecie, ale będzie to w dużym stopniu zasługa Kaczyńskich. To jedyny pozytyw jaki dostrzegam w działalności bliźniaków.


Amator 

Za: http://amator.blog.onet.pl/